Warszawa, 18 kwietnia 2015: Marsz i manifestacja nauczycieli, protest związkowców [ZDJĘCIA, RELACJA]

Wojciech Rogacin, Leszek Rudziński, mm (AIP), TVP/TVN24/x-news
Fot. Piotr Smoliński
[PROTEST ZWIĄZKOWCÓW 18 KWIETNIA 2015] W Warszawie odbyła się manifestacja nauczycieli. Przed kancelarią premiera protest zorganizowali także związkowcy z OPZZ. Wzięło w nim udział kilkadziesiąt tysięcy przedstawicieli różnych branż, m.in. transportu, górnictwa, energetyki, przemysłu chemicznego, budownictwa, przemysłu spożywczego i rolnictwa.

Manifestacje w Warszawie | PODSUMOWANIE
Zdaniem organizatorów sobotniego strajku – Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych – pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów mogło demonstrować nawet 60 tys. osób. Szeroko komentowana była nieobecność premier Ewy Kopacz, która w od piątku przebywa we Włoszech.

Związkowcy z OPZZ złożyli w sobotę petycję adresowaną do premier Ewy Kopacz. Przed jej kancelarią zebrali się przedstawiciele różnych branż m.in. transportu, górnictwa, energetyki, przemysłu chemicznego, budownictwa, przemysłu spożywczego, rolnictwa i edukacji.

Źródło: AIP/x-news

Przed KPRM stanął przerobiony wóz strażacki, z którego szefowie związków z poszczególnych odłamów zawodowych mogli wygłosić swoje żądania i wyrazić swoje niezadowolenie. – Nie chcemy być śmieciami i pracować na umowach śmieciowych – krzyczeli protestujący związkowcy z OPZZ.

Podczas demonstracji padały ostre słowa pod kierunkiem szefowej rządu Ewy Kopacz, która podczas demonstracji przebywała we włoskiej Bolonii na uroczystościach 70. rocznicy wyzwoleni miasta. - Premier Kopacz wiedziała, że jest ogólnopolska akcja protestacyjna, a jednak wyjechała. My nie możemy na nią czekać – powiedział Agencji Informacyjnej Polska Press asp. Waldemar Bałkowiec, przewodniczący Lubelskiego Związku Strażaków "Florian”. Przedstawiciel strażaków podkreślił, że szeregowi pracownicy Państwowej Straży Pożarnej od siedmiu lat nie otrzymali podwyżki. - Nie może być tak, że my dbamy o bezpieczeństwo naszych obywateli, a sami nie możemy wyżywić naszych dzieci, wnuków i żon. To niedopuszczalne, żeby strażak, który naraża własne życie nie mógł godnie żyć i utrzymać swojej rodziny – dodał asp. Bałkowiec.

Organizatorem protestu było Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych, które żąda spełnienia 12 postulatów. Domaga się m.in. walki z tzw. umowami śmieciowymi, wyższych płac w budżetówce i minimalnej płacy godzinowej.

Na manifestacji obecni byli także rolnicy, których miasteczko stanęło przed kancelarią premiera już w połowie lutego b.r. - Stoimy tu już od dwóch miesięcy. W tym czasie pani premier Kopacz nawet do nas przez okno nie wyjrzała. Skoro nas od 60 dni ignoruje, to nie dziwię się, że zignorowała tak potężną manifestację – powiedział AIP Zbigniew Obrocki, zastępca przewodniczącego NSZZ "Solidarność” Rolników Indywidualnych.

Źródło: TVP/TVN24//x-news

Protestujący rolnik twierdzi, że obecne działania Sejmu to „buble legislacyjne, szkodzące bardziej rolnikom niż te ustawy, które do tej pory były”. Podkreślił natomiast postulaty rolników dotyczą całego społeczeństwa. - Walczymy o polską ziemię, o polskie lasy, o polską żywność i polską produkcję – powiedział Obrocki.

Jednak to nauczyciele stanowili w sobotę najliczniejszą grupę protestujących (według danych Związku Nauczycielstwa Polskiego było ich około 22 tys.). Zanim rozpoczęli protest wraz z innymi członkami OPZZ, złożyli wizytę przed gmachem Ministerstwa Edukacji, gdzie szef ZNP Sławomir Broniarz, wraz z delegacją związkowców wręczył minister Joannie Kluzik-Rostkowskiej petycje z żądaniami oraz balon z napisem "Joanna robi nas w balona”.

Pedagodzy żądają m.in. podwyżek płac od stycznia 2016 r., rozpoczęcia prac nad ustawą o systemie oświaty, zahamowania likwidacji szkół i przedszkoli.

Przed budynkiem MEN ustawiona została mobilna platforma, gdzie przedstawiciele poszczególnych gałęzi ZNP z różnych rejonów Polski wygłosili swoje zastrzeżenia co do pracy ministerstwa i sytuacji polskiej edukacji. - Obserwujemy niesamowity bałagan w oświacie, dziką prywatyzację, łamanie prawa, przymykanie oka przez Ministerstwo Edukacji na to co dzieje się z prywatyzacją i likwidacją szkół. Nikt nie liczy się z opinią nauczycieli – powiedziała AIP Ewa Ziółkowska, prezes oddziału ZNP w Piotrkowie Trybunalskim.- Jeśli pani premier uważa, że teraz ma ważniejsze sprawy, niż problemy jakie są w kraju to gratuluję jej dobrego samopoczucia. W tej chwili many postępującą degradację szkolnictwa i pozycji nauczyciela. Jeśli w kraju nie będzie autorytetów i nie będziemy mieli się na czym oprzeć to nie zbudujemy dobrego demokratycznego państwa – dodała Ziółkowska.

Do protestujących nauczycieli wyszła minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska. Zapowiedziała, że podwyżek płac dla nauczycieli w 2016 oku nie będzie i dodała, że budżet oświaty wynosi 16 mld złotych. - Gdzie są te pieniądze? My ich nie widzimy! - krzyczeli protestujący. - I właśnie dlatego trzeba zrobić reformę, żeby te pieniądze było widać - odpowiadała minister. Protestujący komentowali, że od tego jest minister, żeby szukał pieniędzy dla oświaty, a nie oszczędzał za wszelką cenę.

– Nie chcemy być śmieciami i pracować na umowach śmieciowych – krzyczeli protestujący w sobotę w Warszawie związkowcy z OPZZ. Manifestacje wyruszyły z kilku miejsc w stolicy, żeby dotrzeć do kancelarii premier. Tam związkowcy złożyli petycję adresowaną do premier Ewy Kopacz. OPZZ domaga się m.in. walki z tzw. umowami śmieciowymi, wyższych płac w budżetówce i minimalnej płacy godzinowej. Według służb porządkowych demonstrowało około 30 tys. osób.

Źródło: TVP/TVN24//x-news

Szef OPZZ Jan Guz zaapelował do rządu o rozpoczęcie dialogu z protesującymi grupami zawodowymi. - Żądamy godności i poszanowania, rozmów, dialogu. Ustawa o dialogu społecznym została napisana przez ruch związkowy, bo przez lata rząd nie potrafił nawet sprecyzować kilku zdań, żeby stworzyć ustawę odpowiadającą potrzebom cywilizacyjnym i gospodarczym. Nie możemy przejmować wszystkich inicjatyw za ten rząd. W końcu za coś biorą pieniądze - mówił Guz.

***

Protesty w Warszawie | Manifestacja nauczycieli pod MEN
20 tys. nauczycieli i przedstawicieli oświaty demonstruje przed Ministerstwem Edukacji Narodowej. Szef Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz, wraz z delegacją związkowców, wręczył minister Joannie Kluzik-Rostkowskiej petycję z żądaniami oraz balon z napisem "Joanna robi nas w balona”.

Zgromadzonym protestującym treść petycji została odczytana przed gmachem ministerstwa. Pedagodzy żądają m.in. podwyżek płac od stycznia 2016 r., rozpoczęcia prac nad ustawą o systemie oświaty, zahamowania likwidacji szkół i przedszkoli.

Przed budynkiem MEN ustawiona została mobilna platforma, gdzie przedstawiciele poszczególnych gałęzi ZNP z różnych rejonów Polski wygaszają swoje zastrzeżenia co do pracy ministerstwa i sytuacji polskiej edukacji.

Pochód nauczycieli cały czas maszeruje dalej - w stronę Alei Ujazdowskich, pod gmach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, gdzie spotkają się z innymi demonstrantami.

Organizatorem protestu jest Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych. Przed kancelarią premiera może zebrać się nawet 50 tys. przedstawicieli różnych branż, m.in. transportu, górnictwa, energetyki, przemysłu chemicznego, budownictwa, przemysłu spożywczego i rolnictwa. OPZZ żąda spełnienia 12 postulatów. Domaga się m.in. walki z tzw. umowami śmieciowymi, wyższych płac w budżetówce i minimalnej płacy godzinowej.

***

Protesty w Warszawie | Marsz nauczycieli przeszedł pod MEN
Nauczyciele zebrali się o 10 na warszawskim Torwarze, a o 11 wyruszyli z ronda im. Stanisława Sedlaczka w kierunku MEN. Pomimo niesprzyjającej aury, kilka tysięcy osób z całej Polski przemaszerowało pod Ministerstwo Edukacji.

Pedagodzy ubrani są w koszulki z logo Związku Nauczycielstwa Polskiego, trzymają balony z napisem "Joanna robi nas w balona” oraz transparenty z hasłami takimi jak "Domagamy się wynagrodzenia za pracę, nie jałmużny”, czy "Razem dla edukacji”. Całość uzupełniają głośnie dźwięki trąbek, klaksonów, bębnów i dzwonków.

Kolumna nauczycieli podzielona jest na kilka części. Przed każdą grupą jedzie samochód z głośnikami, aby przekaz wygłaszany po kolei przez zarządy poszczególnych grup rejonowych ZNP był słyszalny dla całej kolumny. - Obserwujemy niesamowity bałagan w oświacie, dziką prywatyzację, łamanie prawa, przymykanie oka przez MEN na to, co dzieje się z prywatyzacją i likwidacją szkół. Nikt nie liczy się z opinią nauczycieli – mówi Agencji Informacyjnej Polska Press Ewa Ziółkowska, prezes oddziału ZNP w Piotrkowie Trybunalskim.

Po wizycie w MEN demonstrujący nauczyciele chcą udać się przed Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Jednak, z powodu wizyty Ewy Kopacz we Włoszech, nie mają szans na spotkanie z szefową rządu. - Jeśli pani premier uważa, że ma teraz ważniejsze sprawy niż problemy, jakie są w kraju, to gratuluję jej dobrego samopoczucia. W tej chwili mamy postępującą degradację szkolnictwa i pozycji nauczyciela. Jeśli w kraju nie będzie autorytetów i nie będziemy mieli się na czym oprzeć, to nie zbudujemy dobrego demokratycznego państwa – dodaje Ziółkowska.

***

Protesty w Warszawie | Nauczyciele zbierają się przy Torwarze
Ponad sto autokarów, którymi przyjechali nauczyciele z całego kraju, zaparkowało przy Torwarze oraz wzdłuż ulic Solec i Łazienkowskiej w Warszawie. Ubrani w barwne koszulki, czapeczki, nauczyciele z flagami i balonikami formują się w kolumny. Spod Torwaru ruszą pod siedzibę Ministerstwa Edukacji Narodowej, by zaprotestować przeciw - jak mówią - degradacji ich zawodu, do której przyczynia się obecny rząd.

Przed godziną 10 służby porządkowe już przy Moście Poniatowskiego zatrzymywały autokary jadące z północy kraju. Stamtąd sznur pojazdów ciągnął się aż do Torwaru. Autokary parkowały również wzdłuż Łazienkowskiej i Myśliwieckiej.

Nauczyciele wysiadają z flagami, transparentami, balonikami. Wszystko odbywa się sprawnie, bez chaosu. Kolejność przemarszu poszczególnych grup została wcześniej ustalona, a odpowiednie instrukcje nauczyciele otrzymali jeszcze w trakcie jazdy, w autokarach.

- Przyjechaliśmy zaprotestować przeciw arogancji władzy wobec nauczycieli, przeciwko temu, że chcą nam zabrać Kartę Nauczyciela, permanentnie obniżają rangę naszego zawodu, zabierają przywileje, a płace nie wzrastają - mówiła Agencji Informacyjnej Polska Press Małgorzata Wajda, nauczycielka z Przemyśla.

Chociaż jest to protest organizowany przez ZNP, na manifestację przybyło wielu nauczycieli niezrzeszonych w związkach, takich jak ona.

Jej kolega, nauczyciel ze Szkoły Podstawowej nr 15 w Przemyślu i szeregowy działacz ZNP dodał, że pedagogów martwi "antynauczycielskie" nastawienie minister Joanny Kluzik-Rostkowskiej. - Chwilowo jest ono zawieszone, bo zbliżają się wybory, ale już zapowiedziała, że jeśli obecna ekipa utrzyma władzę, to weźmie kurs na zniesienie Karty Nauczyciela, bo to przepis nieprzystający do naszych czasów - mówi nauczyciel z Przemyśla. - Bzdura! - dodaje, mówiąc że wiele jest w Polsce przepisów starszych niż ten (z 1982 roku), a nikt ich nie zamierza uchylać.

Według nauczycieli, MEN deprecjonuje ich pozycję, choćby stawiając ich w roli ludzi z do obsługi szkół, a nie ich gospodarzy. - Szkołą ma zarządzać rodzic, rada rodziców, a rada pedagogiczna jest spychana na dalszy plan - skarżą się demonstrujący. - Jeżeli tak, jeśli to rodzic, a nie moje kwalifikacje ma decydować, czy ja mogę uczyć daną klasę czy nie, to ja jako mieszkaniec Przemyśla chcę mieć też prawo decydowania, kto zostanie komendantem policji czy prokuratorem w Przemyślu. Albo, który policjant będzie prowadził śledztwo w sprawie włamania do altanki na mojej działce - ironizuje nauczyciel z SP 15.

Nauczyciele irytują się także powtarzanymi w mediach informacjami, jakoby zarabiali średnio 5 tys. zł. tygodniowo. - Nikt na prowincji takiej kwoty nie dostaje - mówią. - Mój dyrektor zarabia 3 tysiące z hakiem, a kwoty podawane w mediach to płace brutto.

Czy demonstracje taka jak sobotnia wpłyną na rząd? Nauczyciele wierzą, że tak. - Brałem już udział w dwóch takich manifestacjach i muszę powiedzieć, że to przynosi rezultat, bo władza się boi tłumów na ulicach - mówi nam nauczyciel z Przemyśla. - Do nich nie przemawiają rozmowy w zaciszach gabinetów. Oni boją się mas ludzi, którzy demonstrują, krzyczą - wtedy podejmują rozmowy. A jeśli to nie przyniesie skutku, to ostatecznym wyjściem będzie strajk - dodaje.

Za kilka tygodni swoją manifestację w Warszawie ma zorganizować nauczycielska Solidarność.

Dyrektor stołecznego Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Ewa Gawor poinformowała, że na sobotę zaplanowanych jest 11 zgromadzeń publicznych. Przed Kancelarię Prezesa Rady Ministrów w Alejach Ujazdowskich czterema różnymi trasami maszerować będą reprezentanci różnych zawodów. Niemal połowę protestujących będą stanowić przedstawiciele oświaty. Zbiorą się w sobotę o 10 na warszawskim Torwarze, a o 11 wyruszą z ronda im. Stanisława Sedlaczka. Pedagodzy żądają m.in. podwyżek płac od stycznia 2016 r., rozpoczęcia prac nad ustawą o systemie oświaty, zahamowania likwidacji szkół i przedszkoli.

Protest związkowców w Warszawie

Źródło: TVP/x-news

- Przede wszystkim domagamy się wznowienia rozmów, które zostały zerwane przez minister edukacji. Jeśli do nich nie dojdzie będziemy realizowali kolejne kroki akcji protestacyjnej, którą związek ogłosił w połowie marca. Nie wykluczamy także strajku, ale będzie ewentualnie on miał miejsce we wrześniu lub październiku – powiedziała Agencji Informacyjnej Polska Press rzeczniczka Związku Nauczycielstwa Polskiego Magdalena Kaszulanis.

Oprócz petycji, ZNP chce wręczyć minister edukacji balon z hasłem „Joanna robi nas w balona”. Minister Joanna Kluzik-Rostkowska zapowiedziała, że spotka się z nauczycielami, jednak na podwyżki nie mają oni co liczyć. - Jeżeli nauczyciele nie zauważyli dopływu do systemu 15 mld złotych to obawiam się, że nie zauważyliby kolejnych czterech miliardów, których zresztą w budżecie na 2016 r. nie ma. – powiedziała minister na czwartkowej konferencji prasowej.

Oprócz nauczycieli w sobotę demonstrować będą rolnicy z Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych. Rozpatrują wznowienie protestu zawieszonego na początku marca i rozszerzenia znajdującego się przed gmachem zielonego miasteczka. Sprzed Torwaru mają przejść przed centralę Polskiego Stronnictwa Ludowego przy Pięknej.

- PSL chlubi się mianem partii chłopskiej, a ich minister wywodzi się z tej partii. Przed ministerstwem nas zignorowano, więc może PSL sobie przypomni czyje interesy powinien reprezentować – powiedział Agencji Informacyjnej Polska Press przewodniczący rolniczego OPZZ Sławomir Izdebski. - Po ostatnich wypowiedziach ministra Sawickiego dotyczących mleka i dzików należy go skierować do psychiatry – dodał Izdebski. Po wizycie przed siedzibą Ludowców rolnicy przejdą przed gmach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. - Ten rząd rządzi nieudolnie, ale dzięki sobotniemu protestowi zobaczą, że jest wiele grup społecznych, dla których polityka prowadzona jest w sposób niekorzystny – zakończył Izdebski.

Organizator protestu Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych ,,Solidarność” żąda spełnienia 12 postulatów. Domaga się m.in. walki z tzw. umowami śmieciowymi, wyższych płac w budżetówce i minimalnej płacy godzinowej. - Mamy dość lekceważenia konstytucyjnej zasady dialogu społecznego. Z tymi postulatami zwracaliśmy się kilkakrotnie do obecnego rządu, ale i do poprzedniego, do koalicji PO-PSL. Niestety, dalej łamane są nasze prawa – powiedział na wtorkowej konferencji prasowej przewodniczący OPZZ Jan Guz. - Obiecuje nam się realizację postulatów, choćby głównego o powrocie do dialogu społecznego, mijają tygodnie, miesiące, lata, dalej nie jest to realizowane – dodał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 76

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

t
to
obchodzi?
t
to
obchodzi?
G
Gość
Nie ma najmniejszych powodów, aby zabraniać, kretynom w gatunku Jacka Żakowskiego, satysfakcji z mordowania Żydów w Auschwitz i innych miejscach kaźni. Jeśli tylko Żakowski, Gazeta Wyborcza i jej czytelnicy czują się odpowiedzialni, jak dla mnie mogą reklamować swoje zbrodnie na Żydach każdego dnia, co więcej chętnie im w tym pomogę. Potrzeba naprawdę niewiele, wystarczy publicznie złożyć deklarację choćby takiej treści: „Nazywam się Jan Kowalski, jestem czytelnikiem Gazety Wyborczej, chętnie również czytuję Jaka Żakowskiego i oświadczam, że to ja pomagałem Niemcom mordować Żydów, dlatego jestem współodpowiedzialny za tę zbrodnię”. Wszystko! Cała dyskusja wokół „holokaustu” nie musi być nacechowana wzajemną niechęcią, emocjami, zakazami i nakazami. Jak najbardziej przychylam się do takiego rozwiązania, w którym dowolny chętny będzie mógł sam siebie nazwać mordercą, czy też pomocnikiem morderców. Tylka jedna mała prośba, sparafrazowana słowami naczelnego Michnika: „Od NAS się odpierdolcie”. Po pierwsze nie ma żadnych NAS i mam tu na myśli dowolną konfigurację Piotra Wielguckiego z nazwiskiem kretyna Żakowskiego. Po drugie w życiu nie zabiłem Żyda, nie pomagałem zabijać Żydów i ta sama sytuacja dotyczy całej mojej polskiej rodziny. Gazeta Wyborcza jej wielbiciele i Jacek Żakowski to są Oni, nie żadni My i oczekuję poprawnej koniugacji, od było nie było redaktorów. Każdy Polak powinien sobie odpowiedzieć na podstawowe pytanie. Czy mogę pozwolić, aby byle kretyn obciążał odpowiedzialnością za niemieckie ludobójstwo: moją matkę, ojca, brata, siostrę, żonę, dzieci? Tak po prostu trzeba spojrzeć sobie i własnej rodzinie w oczy, by zrozumieć, na co się godzimy i jak bardzo upadlamy sami siebie przechodząc obojętnie obok oskarżeń kretynów.

Tragedia żydowska obchodzi mnie tyle, co Żydów obchodzą tragedie polskie. W najmniejszym stopniu nie czuję obowiązku uczestniczenia w żydowskich obchodach związanych z „holokaustem”, czy powstaniem w getcie, choćby dlatego, że nie przypominam sobie, aby Żydzi masowo czcili pamięć Powstańców Warszewskich, czy pomordowanych Polaków w Katyniu. Kompletnie mnie nie przejmuje stodoła w Jedwabnem, podobnie jak Żydzi nie przejęli się nigdy piwnicami na Rakowieckiej, gdzie do spółki z NKWD wyrywali Polakom paznokcie, sadzali na nodze od stołka i strzelali w tył głowy. Jednocześnie szanuję fakty historyczne i nie kwestionuję ludobójstwa dokonanego przez Niemców na Żydach, chociaż konsekwentnie umieszczam idiotyczne w tym kontekście słowo „holokaust” w cudzysłowie. Także jeszcze raz gorąco proszę wszelkiej maści kretynów, żeby łaskawie zechcieli nazywać samych siebie pomagierami niemieckich morderców, przeciw czemu nie zamierzam protestować. Właściwie jestem sobie w stanie wyobrazić Żakowskiego, Michnika i wielu czytelników GW stojących przed Auschwitz z owczarkami z dumnie podniesioną głową, nakrytą czapką z trupią główką na kościach. Zamykam oczy i widzę dokładny obraz, w którym nic mi nie zgrzyta, nic się nie rozmydla. Gdybym potrafił malować albo chociaż rysować z całą pewnością umieściłbym w niniejszym felietonie nie tylko ilustrację słowną, ale i odpowiednie ryciny.

Mam nadzieje, że ta koncyliacyjna propozycja się przyjmie, a gdyby miała się nie przyjąć, to uczciwie uprzedzam, że każdego skurwysyna, który nazwie mnie, moją Mamę, Żonę lub Córkę współodpowiedzialnymi za mordowanie i palenie ludzkich ciał, potraktuję z laczka i poprawię z kopyta. Sądzę, że to uczciwa i adekwatna odpowiedź na powtarzające się najcięższe oszczerstwa pod adresem Bogu ducha winnych Polaków. Nie można człowieka bardziej znieważyć i poniżyć niż zarzucając mu coś tak niegodziwego, na co w całej historii ludzkości stać było tylko i wyłącznie niemieckich zwyrodnialców. Smutnym nawisem mówiąc, pomagali Niemcom głównie amerykańscy Żydzi dostarczając sprzęt i pieniądze, w tym Cyklon B, o czym mało kto wie, a już czytelnik GW, czy kretyna Żakowskiego nie wie na pewno. Nie ma żadnych Nas, a Wy się dogadajcie z Niemcami, kto mordował, kt
G
Gość
Art. 6 pkt 1 wspomnianej ustawy stanowi, że „obywatele Ukrainy, cudzoziemcy, a także osoby nie posiadające obywatelstwa, którzy publicznie znieważają osoby wymienione w art. 1 niniejszej ustawy (w tym członków OUN / UPA – przyp. MP), utrudniają przestrzeganie praw bojowników o niezależność Ukrainy w XX wieku ponoszą odpowiedzialność karną zgodnie z obowiązującym na Ukrainie prawem”. Nie wiemy jeszcze, ile lat więzienia lub jakiej wysokości grzywny grożą nam za przestępstwo uznawania zbrodniarzy za zbrodniarzy i nazywania rzeźników rzeźnikami. Tego z pewnością dowiemy się niebawem, gdy ruszą pierwsze procesy ludzi nie podzielających wizji historii lansowanej przez Kijów. Jestem jednak przekonany, że Polska powinna podjąć wreszcie próbę zdefiniowania swojej własnej tożsamości historycznej, szczególnie w kontekście kolejnych istotnych rocznic, przypadających również w tym roku. Ustawa z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu powinna zostać znowelizowana w taki sposób, by obok zbrodni komunistycznych i nazistowskich, których negowanie jest w naszym kraju karalne, analogicznym zapisem objąć „zbrodnie popełnione na ludności byłych Kresów Wschodnich przez zbrodnicze formacje ukraińskich nacjonalistów”. To powinna być jasna i czytelna odpowiedź Warszawy na nową politykę historyczną przegłosowaną po raz kolejny przez Radę Najwyższą.

Bronisław Komorowski nie powinien w takich chwilach podróżować do Kijowa. Stolica Ukrainy opanowana jest bowiem przez ludzi uznających zabójstwa i czystki etniczne za rzecz uprawnioną w historycznym procesie budowy „samostijnej”. Atmosfera tworzona przez ukraińskich parlamentarzystów znajduje wyraz na ulicach Kijowa; nie dalej, jak wczoraj, dowiedziałem się o zastrzeleniu pod jego własnym domem Olesia Buziny, pisarza i dziennikarza ukraińskiego, którego miałem okazję niedawno poznać. Popełniam przestępstwo: OUN, UPA i ich współcześni pogrobowcy to zbrodniarze i sprawcy ludobójstwa. O wysyłanie podobnej deklaracji proszę do władz Ukrainy za pośrednictwem placówek dyplomatycznych. Niech uznają cały polski naród za przestępców.
r
roma
NIE CHCĘ aby Bronisław Komorowski został prezydentem !!!!!!!",
NIE DLA II KADENCJI BRONISŁAWA KOMOROWSKIEGO!!!
N
Nauczyciel
Dziś nasza wspaniała szkodniczka -minister kolejny raz podała kłamliwe informacje o naszych zarobkach! Mam tego dość! Nie znam nauczycieli o takich zarobkach. Jestem nauczycielem dyplomowanym i nawet nie marzę o kwocie wymienianej przez ta panią. Ciągle judzi społeczeństwo!
G
Gość
„UPA zabiła mojego wujka, przybili gwoździami do drzwi stodoły, zmarł dopiero po trzech dniach – powiedział Gazecie Skrzypczak. – Ich okrucieństwo było poza granicami ludzkiej wyobraźni. Nawet naziści nie wymyślili niczego podobnego, co robili Ukraińcy. Ponadto, mordowanie Polaków przez Ukraińców rozpoczęło się nie w 1943 roku, a jeszcze we wrześniu 1939 roku. Czy ktoś wie o tym, że kiedy nasi żołnierze wycofywali się na Węgry i do Rumunii, atakowały ich uzbrojone bandy ukraińskie? Chciałoby się wiedzieć, jaką przyszłość buduje Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, na podstawie czego – krwiożerczego nacjonalizmu? To jest straszne. Ukraińcy powinni się pozbyć nacjonalizmu, w przeciwnym razie ich współpraca z Polakami będzie bardzo skomplikowana, praktycznie niemożliwa.”
w
weronik
Pani Minister Joanna Kluzik- Rostkowska, nie szanuje nas nauczycieli, nie szanuje ludzi, my nie czujemy też by Panią szanować. Jeśli ktoś nie lubi ludzi ten nie będzie z nimi rozmawiał. Pani Minister nie rozmawia z ludźmi tylko wygłasza monologi na temat swojej doskonałej pracy. Szkoły nie zna, wykształceniem nie świeci, 80% nauczycieli jest znacznie lepiej wykształconych. Pytam co może powiedzieć osoba, która nie zna specyfiki szkoły, ma tylko doświadczenie jako rodzic w dodatku roszczeniowy. Smutno nam, że mamy tak niedoświadczoną i niedokształconą minister. Dajmy Pania Joanne na ministra finansów. Będzie zabawa.
D
Dziecko.
Najbardziej tchórzliwa grupa zawodowa......dla dobra dzieci.
B
Baczna obserwatorka
No korki z w-f, techniki, zajęć komputerowych albo nauczania wczesnoszkolnego... chętnych na pęczki!!! haha, Obserwatorko, kup okulary!! Jeśli chodzi o auta to ci, którzy nie mają bogatych mężów, żon, rodziców do szkoły jeżdżą 20-letnimi gratami albo autobusem, a o przywilejach branżowych pogadaj z górnikami, policją albo innymi, to ci bardziej dosadnie wytłumaczą...
W
W-w
Wojska i policji - toż to budżetówka
W
W-w
która na oświacie zna się - bo miała kontakt ze szkołą jako matka prowadząca dzieci do szkoły
Tak rozumując to ministrem Zdrowia może zostać każdy Polak bo każdy przynajmniej raz był u lekarza
W
W-w
najczęściej przytaczanym i najgłupszym sloganem przytaczanym przez osoby bez wyższego wykształcenia jest 18 godzin tygodniowo - tylko że to są godziny dydaktyczne - lekcje z dziećmi - tu jest różnica - zresztą jak tak rozpatrywać to ile w czasie pracy urzędnika jest jego wytężonej pracy a ile przerw a nauczyciel podczas swoich godzin pracy to nawet nieraz do toalety nie może pójść - bo musiałby zostawić dzieci bez opieki a tego mu nie wolno a podczas przerw ma dyżury na korytarzu.
natomiast bezbłędnie przytaczasz kolejne typowe slogany - "przerwy świąteczne, ferie, zapomniano jeszcze dodać wakacje - tylko proszę nie zapominać że to nie są dni wolne dla nauczycieli ale dla dzieciaków. Proszę bardzo należy zgłosić postulat likwidacji ferii zimowych (2 tygodnie), skrócenia przerw świątecznych - można przecież prowadzić naukę do 24 grudnia włącznie potem dwa dni do Nowego roku, a i Wielkanoc wolne tylko w poniedziałek, można również skrócić wakacje do 1 miesiąca - i wtedy nauczyciele będą normalnie pracować
W
W-w
Wiara, poglądy polityczne , światopogląd nauczyciela to jego prywatna sprawa.
Natomiast zgadzam się z tobą, że nie wolno mu podczas pracy manifestować swoich prywatnych poglądów. Od tego jest program nauczania aby nauczyciel przekazywał to co jest w nim zawarte zgodnie z zasadami metodyki nauczania poszczególnych przedmiotów. Natomiast nie można mówić o zakazie przynależności do organizacji politycznych - bo może ktoś pójść dalej i powiedzieć że nauczanie to powołanie więc nauczyciel powinien być stanu wolnego i bez dzieci aby tym w szkole mógł poświęcić cały swój czas - toż to bzdura - może idąc tym tropem wydać zakaz zatrudniania osób wierzących w instytucjach Państwowych - jak ma być rozdział Kościoła od Państwa
M
Magda Bibińska
Otóż jestem tym starym nauczycielem, który uczy i wychowuje. Nie mam samochodu, a na rękę dostaję ok 2.500 pln. Za dodatkowe prace nie dostaję żadnej gratyfikacji. Jak każdy pracownik mam 6 tygodni ustawowego urlopu bez żadnych świątecznych pomostów, które są możliwe w innych branżach. Pracuję w szkole do 16.05, a potem wracam do domu i - zabieram się za pracę. Ostatnio zaczęto mnie mobbingować ze względu na wiek (54! lata -zgrzybiała starość). Moja sytuacja jest rczej przeciętna w moim zawodzie. Mam studia magisterskie dzienne i 3 fakultety podyplomowe. Dziwię się Obserwatorce, że tak poddała się czarnemu PR i nagonce prasowej na tę grupę zawodową. Nie zauważyłam też u siebie żadnej drugiej pensji, bo i gdzie, i kiedy ją sobie zafundować. Ja robię swoje, ale już niedługo dzieci reformy wezmą sprawę w swoje ręce. Wtedy rozpocznie się autentyczna czystka, która dorżnie tę naszą oświatę do końca. Nauczyciele będą jak pracownicy Biedronki: szybka eksploatacja, szybka wymiana. Wtedy pedagogów z prawdziwego zdarzenia już nie będzie. Zamiast słuchać medialnych, populistycznych bzdur proszę raczej bronić oświaty w jej obecnym kształcie, bo jak uczy historia gorszy model wypiera lepszy
Wróć na i.pl Portal i.pl