Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skra Bełchatów może jeszcze uratować sezon

Paweł Hochstim
Dariusz Śmigielski
Siatkarze PGE Skry Bełchatów nie ukrywają rozczarowania turniejem finałowym Ligi Mistrzów. Bełchatowianie w sobotę zagrają z Lotosem Treflem i na porażkę nie mogą sobie już pozwolić.

- Byliśmy stworzeni, by wygrać Ligę Mistrzów, a wracamy z niczym. Zaraz możemy być poza finałem mistrzostw Polski i poza Ligą Mistrzów. Musimy zrobić wszystko, albo jeszcze więcej by do tego nie dopuścić - mówi środkowy PGE Skry Bełchatów Andrzej Wrona.

Mistrzowie Polski nie ukrywają, że są rozczarowani występem w finałowym turnieju Ligi Mistrzów w Berlinie.

Bełchatowianie w poniedziałek nad ranem wrócili do domów ze stolicy Niemiec, gdzie przegrali oba mecze - najpierw w półfinale z Asseco Resovią Rzeszów 0:3, a dzień później w spotkaniu o trzecie miejsce z Berlin Recycling Volleys 2:3.

- Nie jest tajemnicą, że jesteśmy w bardzo trudnym momencie - przyznaje trener graczy PGE Skry Miguel Falasca.

Same porażki mistrzów Polski nie byłyby jeszcze tam bardzo niepokojące, gdyby zespół grał dobrze. Niestety, bełchatowianie niemal w komplecie stracili dobrą formę. Po zawodnikach widać, że są bez sił, a nie wszystko da się wytłumaczyć kontuzją Michała Winiarskiego i chorobą Mariusza Wlazłego, choć to przecież dwaj niezwykle ważni zawodnicy dla PGE Skry.

Zdecydowanie bez formy są czołowi do niedawna siatkarze, jak choćby Nicolas Uriarte, czy Nikolas Marechal. Cieniem samego siebie jest Karol Kłos, który kilka miesięcy temu był jednym z najlepszych środkowych Mistrzostw Świata, a dziś po meczach z Resovią z Berlinem wraca do domu z czterema blokami, niską skutecznością w ataku i siedmioma zepsutymi zagrywkami, w tym kilkoma w bardzo ważnych momentach.

W stolicy Niemiec z dobrej strony zaprezentował się właściwie tylko Facundo Conte, choć i on grał już w tym sezonie zdecydowanie lepiej. Ale na pewno jest jedynym graczem PGE Skry, który w Berlinie nie zasłużył na krytykę.

Wiadomo, że w Bełchatowie wszyscy od lat marzą o zwycięstwie w Lidze Mistrzów, a dziś drużynie zagląda w oczy brak kwalifikacji do kolejnych rozgrywek, bo w sobotę bełchatowianie zmierzą się w czwartym półfinałowym meczu PlusLigi z Lotosem Treflem w Gdańsku. Po trzech meczach gdańszczanie prowadzą 2:1 i do awansu do finału potrzebują tylko jednej wygranej. A brak awansu do finału może dla PGE Skry zakończyć się fatalnie, bo nie jest jeszcze podana liczba drużyn z Polski, które będą miały miejsce w przyszłorocznej Lidze Mistrzów.

- W dwa tygodnie możemy przegrać wszystko. Jeżeli nie włożymy całego serca, charakteru, sił i umiejętności w mecz z Lotosem, to już za tydzień możemy mieć przegrany cały sezon - nie ukrywa Wrona, który daje niezłe zmiany i dziś chyba powinien być podstawowym środkowym bełchatowskiego klubu.

Kryzys gry PGE Skry przyszedł w najgorszym momencie. Gdy w grudniu bełchatowianie też prezentowali się słabiej szkoleniowiec zapewniał, że forma wróci na najważniejsze mecze. Najpierw wydawało się, że ma rację, bo np. w meczach przeciwko Lube Banca Treia zespół Falaski prezentował się znakomicie. Wszystko zaczęło psuć się w Perugii, gdzie w pierwszym secie drużynę wybiło z uderzenia zamieszanie z koszulką Conte. Wprawdzie później zespół wrócił jeszcze na dobre tory, ale poniósł porażkę. W rewanżu grał słabo, ale doskonała zmiana Michała Winiarskiego dała awans do Final Four. W spotkaniach z Lotosem Treflem oraz w Berlinie nie dało się już jednak ukryć kryzysu.

Pocieszające jest to, że mimo wszystko przeciwko Asseco Resovii i Berlin Recycling Volleys bełchatowianie zagrali nieco lepiej, niż w ostatnim starciu z Lotosem, co może być prognostykiem wyjścia z dołka. Trzeba jednak pamiętać o tym, że prowadzeni przez wybitnego stratega, jakim jest Andrea Anastasi gdańszczanie od dwóch tygodni przygotowują się do tego spotkania, a Lotosowi Treflowi pomagać będzie ponad 10 tysięcy kibiców.

- Trzeba pamiętać, że przeciwko Lotosowi mamy tylko jedną szansę i nie wolno nam jej zmarnować. Na początku sezonu byliśmy wojownikami, a teraz to poczucie z nas zeszło i jesteśmy po prostu zawodnikami. A to nie wystarczy, bo nikt nam niczego za darmo nie da - komentuje Srecko Lisinac, który marzył o wywalczeniu w Berlinie medalu również dlatego, że w poprzednim sezonie występował w niemieckiej drużynie i chciał się pokazać z jak najlepszej strony.

Siatkarze PGE Skry chcieli wyjechać z Berlina jeszcze w trakcie finału, ale szefowie CEV poprosili mistrzów Polski, by drużyna pozostała jednak do ceremonii zakończenia, tym bardziej, że nagrodę indywidualną miał odebrać Facundo Conte.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki