Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Violetta Live" w Atlas Arenie [ZDJĘCIA+FILM]

Dariusz Pawłowski
Ogłuszający pisk wielotysięcznego tłumu złożonego głównie z młodziutkich fanek Violetty rozpoczął niedzielny show artystki w łódzkiej Atlas Arenie. A za chwilę rozświeciły się nagrywające wszystko telefony. I tak już było do końca każdego z dwóch występów w Łodzi. W niedzielę w łódzkiej Atlas Arenie wystąpiła Martina Stoessel, czyli Violetta.

Jeszcze raz się okazało, że młoda publiczność to publiczność najbardziej entuzjastyczna i mało który "dorosły" koncert wyzwala dziś tyle niekłamanych emocji. Nawet jeżeli są to emocje precyzyjnie wyreżyserowane. Przez dorosłych właśnie.

Gwiazda serialu Disney Channel dała w Łodzi dwa koncerty, sprzedane do ostatniego biletu, w tym roku zaprezentuje się jeszcze w Warszawie i Krakowie. Kolejny fenomen przemysłu dziecięcych gwiazd muzyki, które generują dziś ogromne pieniądze, jeżdżąc w trasy koncertowe po całym świecie.

Trudno, by w przypadku koncertu Violetty w Atlas Arenie nie nasuwały się skojarzenia z także widzianym w Łodzi Justinem Bieberem. I trzeba podkreślić, że Violetta to znacznie ciekawsza i dużo lepiej przygotowana propozycja, niż jej wspomniany kolega. To lepsza muzyka, lepsze piosenki, atrakcyjniejsze show i sensowniejszy przekaz. Nic dziwnego, że trafia do tak wielu.

Zobaczyliśmy w Arenie znakomite, dopracowane w szczegółach widowisko, w którym nie "odpuszcza" się ani jednej chwili. Pełne południowoamerykańskiej ("Violetta" to serial argentyński) energii i emocjonalności, kochania wszystkich i wszystkiego, nieustannego zapewniania o uczuciu i wyjątkowości tych chwil. Świetnego kontaktu artystów z widownią, opartego na ogromnym wzajemnym szacunku oraz olbrzymiego zaangażowania w to, co dzieje się na scenie - nawet jeżeli nie wszystko zostało zaśpiewane "na żywo".

Dodajmy do tego perfekcyjną grę świateł, bardzo dobre wizualizacje i mnóstwo robiących wrażenie pomysłów, składających się na niezbędne w takim widowisku elementy stopniujące napięcie, jak Violetta na huśtawce przemieszczająca się na głowami widzów lub konfetti fioletowych serduszek sypiące się z sufitu Areny. Jak na pierwszy duży koncert w życiu (a dla wielu dzieciaków w Arenie pewnie tak było), wybór trafiony. Tylko jak tu potem naszą pociechę zabrać na koncert rodzimego wykonawcy i wytłumaczyć, że to też jest show?

Artystce towarzyszyli pozostali aktorzy znani z serialu, tancerze i zespół muzyczny. Fani usłyszeli wiele ze swoich ulubionych utworów i - co zrobiło wrażenie na samych wykonawcach - niemal wszystkie piosenki zostały chóralnie wykonane przez młodych widzów w języku hiszpańskim. Dla wielu z tych dzieci w przyszłości kolejny język, po angielskim, przestanie byc problemem.

Gwiazdy Disney Channel odwdzięczyły się kilkoma polskimi zdaniami. Razem udało się stworzyć wspaniałą, sympatyczną atmosferę, z duża dozą serdeczności. I takie wrażenie na pewno Violetta zostawiła po sobie wśród publiczności. Gdy po kilku bisach goście się pożegnali, z przyjemnością można było zobaczyć morze szczęśliwych i rozemocjonowanych twarzy.

Dla fanów Violetty było to wielkie święto. Szkoda nieco, że sporej części zgromadzonych na widowni (zwłaszcza na płycie) dzieci radość z tego święta psuli pracownicy ochrony. Niestety, po raz kolejny firma współpracująca stale z Atlas Areną udowodniła, że nie rozumie czym jest koncert i nie czuje jego specyfiki.

I nawet kiedy w finale koncertu Violetta krzyczała do publiczności: "jump" (uwaga, tłumaczę pilnującym porządku: "skacz"), ochroniarze usilnie blokowali przejścia i zmuszali dzieciaki do siadania na krzesłach i zwijania transparentów, które te przyniosły po to, by ukochana gwiazda zobaczyła ich domową pracę (a jeśli jakiemuś zmęczonemu życiem rodzicowi siedzącemu za takimi fanami miałoby to przeszkadzać, to niech lepiej na następny koncert dziecięcej gwiazdy nie przychodzi on, niż dzieci, dla których jest to wydarzenie tego roku ich życia). Więcej luzu i elastyczności panowie i panie z ochrony. I profesjonalizmu.

„Violetta” święci triumfy na każdym rynku, na którym się pojawia. Nazywana pierwszą „operą mydlaną” dla dzieci, produkcja skupia uwagę widzów na utalentowanej Violetcie, która śpiewem i tańcem toruje sobie drogę przez trudności jej nastoletniego życia, kiedy to po wielu latach spędzonych w Europie wraca do rodzinnego Buenos Aires. „Violettę”, dubbingowaną w 15 językach, między kwietniem a czerwcem tego roku obejrzało ponad 40 milionów widzów. Violetta jest również ulubioną postacią wśród dziewczynek w wieku 6-14 lat w Polsce, Francji, Hiszpanii, Włoszech i Belgii.

„Violetta” okazała się wielkim sukcesem w wielu kategoriach produktowych, obejmujących modę, akcesoria do domu, artykuły papiernicze, kosmetyki, zabawki, elektronikę, książki i czasopisma. Ścieżka dźwiękowa serialu wielokrotnie pokryła się platyną, sprzedając się na całym świecie w nakładzie ponad dwóch milionów kopii. „Violetta” ma ponad 350 milionów odsłon na portalu YouTube.

ZOBACZ TEŻ:Violetta przyleciała do Łodzi. Tłumy fanów powitały ją na łódzkim lotnisku [ZDJĘCIA]

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki