Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa Anastazji: Jest niepełnosprawna, bo baby rzuciły klątwę?

Krystian Lurka
Według zeznań, kiedy do domu przy ul. Leszczyńskiej w lipcu 2014, przyjechali ratownicy, zastali obojętnego ojca i nieprzypomne dziecko
Według zeznań, kiedy do domu przy ul. Leszczyńskiej w lipcu 2014, przyjechali ratownicy, zastali obojętnego ojca i nieprzypomne dziecko Krystian Lurka
Trwa proces Krzysztofa J., biologicznego ojca Anastazji, o której "Głos" pisze od lipca 2014 roku. Jeśli sędzia uzna, że dziecko ucierpiało przez ojca, to spędzi on za kratami 10 lat. Podczas piątkowej rozprawy zeznania złożyli: ratownik medyczny, lekarka i dyrektorka ze Szpitala im. Krysiewicza w Poznaniu a także lekarz internista, pediatra i pielęgniarka środowiskowa. Nie zabrakło również jednej z sióstr z domu opieki społecznej, gdzie - do dziś - przebywa dziecko.

Ratownik medyczny przyznał, że gdy wszedł - w lipcu 2014 roku - do mieszkania Krzysztofa J., dziecko leżało na łóżku. Dziewczynka była nieprzytomna i nie reagowała na bodźce. Przyznał też, że matka była roztrzęsiona i płakała. Nie wiedziała co stało się z dzieckiem. Z kolei ojciec zachowywał się obojętnie.

- Zapytałem ojca, co stało się z dzieckiem. Skomentował to słowami "Czy wierzę w baby rzucające czary na dzieci?" - opowiadał ratownik i dodał, że od Krzysztofa J. czuć było alkohol. Drugi ratownik, stwierdził, że ojciec dziecka może być też pod wpływem substancji psychoaktywnych. - Miał wyraźnie zmienione źrenice, a także w specyficzny sposób ruszał żuchwą - tłumaczył ratownik. Jego zdaniem, ojciec przyznał też, że dziecko upadło na drewnianą część łóżka.

Zobacz też: "Niemowlę walczy o życie. Ojciec zatrzymany. Pobił je?"

Obrażenia Anastazji z lipca 2014 roku to jednak nie pierwsze kłopoty ze zdrowiem dziecka. O tym mówiła Sylwia Świdzińska, dyrektorka Szpitala im. Krysiewicza, gdzie ojciec przyjechał z Anastazją w maju. Jak wspominała, kiedy ojciec zgłosił się z dzieckiem do szpitala, obruszył się na pytanie co się stało.

- Tłumaczył, że dziewczynka odepchnęła się i uderzyła w jego głowę - stwierdziła dyrektorka. Ojciec na sugestię, że z uwagi na etap rozwoju, dziecko nie mogło tego zrobić, stał się wulgarny.

Z kolei siostra zakonna z Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci we Wschowie, przyznała, że dziecko do teraz nie jest w stanie utrzymać główki w pozycji pionowej. - Anastazja ma dzisiaj 13 miesięcy, a jej rozwój zatrzymał się na etapie kilkumiesięcznego dziecka. Wymaga stałej opieki - przyznała i dodała: - Nie przewraca się z boku na bok, jej oczy reagują tylko na światło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski