Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niektórzy śmieją się ze mnie

Rozmawiał Jacek Żukowski
Trenerskie trio Widzewa z Krakowa, od lewej: Krzysztof Przytuła, Wojciech Stawowy i Marcin Cabaj
Trenerskie trio Widzewa z Krakowa, od lewej: Krzysztof Przytuła, Wojciech Stawowy i Marcin Cabaj Fot. RTS Widzew Łódź S.A. / Artur Kraszewski / APPA
Rozmowa. Trener WOJCIECH STAWOWY największe sukcesy w pracy szkoleniowca odnosił w Cracovii, notując z nią awanse od III ligi do ekstraklasy. Teraz pracuje w Widzewie Łódź i będzie się starał uratować go przed spadkiem z I ligi. Jutro debiutuje meczem z Sandecją

– Gdy w grudniu podpisywał Pan kontrakt z Widzewem na 4,5 roku, to optymistycznie patrzył Pan w przyszłość. Teraz optymizm jest większy?

– Kto mnie zna, to wie, że jestem optymistą z natury. Mówię często o sprawach, z których ludzie się śmieją, rozpatrują je w kategoriach science-fiction. Mam jeszcze więcej optymizmu w sobie, bo bliżej poznałem klub i ludzi, którzy tu pracują. Opowieści o Widzewie, które słyszałem, można schować do lamusa.

Jest tu dobry klimat do pracy, stworzyliśmy fajny, perspektywiczny zespół, mamy dobrą bazę treningową w Gutowie. Liga będzie na pewno ciężka, bo sytuacja jest ciężka. W sporcie nie ma rzeczy niemożliwych. A w Łodzi spotkałem fajnego prezesa, jakim jest pan Cacek, bardzo solidnego. Widzę świetlaną przyszłość przed nami. Głęboko wierzę w to, że będzie nam dane utrzymać się.

– Z finansami nie jest tak źle, jak się o nich mówi powszechnie?

– To są bajki, jestem w środku klubu. Byliśmy na zgrupowaniu w Turcji, zrobiliśmy kilka fajnych transferów.

– Sprowadził Pan m.in. byłych piłkarzy Cracovii: Edgara Bernhardta, Roka Strausa, Matko Perdijicia.

– To pokazuje, że mamy na to środki, piłkarze nie mają zaległości płacowych. To, co opowiadają niektórzy ludzie, to często są złośliwości.

– Trudno było namówić tych piłkarzy, by przyszli do was?

– Nie było to łatwe zadanie, Edi i Rok to są zawodnicy, którzy znaleźliby miejsce prawie w każdej drużynie w naszej ekstraklasie. Dziwię się, że nie próbowała po nich ponownie sięgnąć Cracovia. Trafili do mnie, bo się znamy, zrobiliśmy kawał dobrej pracy. Dobrze się czują w grze, jaką proponuję. „Pasy” niedawno spadły z ekstraklasy i nie było łatwo ściągać zawodników do I ligi, bo każdy woli grać wyżej. Pamiętam minę Adama Marciniaka, który podpisywał kontrakt z Cracovią, gdy grała w ekstraklasie, a potem okazało się, że musiał grać w I lidze. Jakoś przetrzymał ten etap. To samo czeka Ediego i Roka.

– Porównuje Pan jakoś te sytuacje – objęcie Cracovii w I lidze i przyjście do Widzewa?

– Nie porównuję, bo w Cracovii zaczynaliśmy od zera, a teraz przychodzę do zespołu w połowie rozgrywek, do drużyny, która ma 9 punktów. Ciężko więc o analogię.

– Sytuacja Cracovii była taka, że prawie nikt nie stawiał na awans, tak jak teraz mało ludzi wierzy w utrzymanie Widzewa.

– Tak, tu można się doszukiwać analogii. Wtedy były nawet obawy, by Cracovia nie spadła z I ligi. Mam nadzieję, że się utrzymamy.

– Będzie Pan kopiował wzory z Krakowa, zrobi Pan w Łodzi Cracovię bis?

– Jeśli trener przez pół roku czegoś nie zmieni w swym warsztacie, to znaczy, że jest słabym trenerem. Trzeba coś modyfikować. Będziemy grali inaczej niż Cracovia, ale filozofii mojej gry nie zmienię. Chcę, by Widzew grał piłkę ofensywną, a jak to będzie wychodziło w praktyce, to życie pokaże.

– Na początku swojej pracy w Łodzi udzielił Pan wywiadu, w którym stwierdził Pan, że Widzew będzie się starał o grę w Lidze Mistrzów za kilka lat. To nie było przekłamanie?

– Ludzie się śmieją, jeśli w ogóle usłyszą frazę „Liga Mistrzów”, mówią, że gość się opił, albo wrócił nie wiadomo skąd. Jeśli jednak ktoś się zastanowi, to zrozumie moje słowa. Pierwszy mój cel jest taki, by utrzymać Widzew w I lidze. Drugi, to awans do ekstraklasy, a trzeci jest taki, by po trzech latach gry w ekstraklasie walczyć o mistrzostwo Polski, co się równa staraniom o Ligę Mistrzów. Nie widzę w tym niczego śmiesznego.

Może to być zabawne dla tych, którzy nie umieją stawiać sobie celów. Jestem przekonany o tym, że gdybym w Cracovii został z drużyną, którą pierwszy raz prowadziłem w ekstraklasie, z Cabajem, Przytułą, Gizą, Nowakiem, Skrzyńskim, to na pewno miałaby do dzisiaj jakiś tytuł.

– Rozumiem ambitne deklaracje. Będąc w Cracovii, też mówił Pan o marzeniu, jakim jest Liga Mistrzów. Czy Panu to jest potrzebne? Wiadomo, w jakiej sytuacji obejmuje Pan Widzew. Trzeba mieć dużą wyobraźnię, by za kilka lat widzieć zespół w walce o mistrzostwo Polski! Po co się Pan wystawia na złośliwe komentarze?

– Ja się nikomu nie wystawiam. Jestem taką osobą, która najpierw myśli, a potem mówi. To, że w Cracovii mówiłem o Lidze Mistrzów, to była przemyślana sprawa. A kto przewidywał, że za pierwszym razem, gdy prowadziłem ten klub w ekstraklasie, zabraknie nam 5 minut do europejskich pucharów? Nie dano mi było dłużej pracować, realizować celów, które sobie ambitnie stawialiśmy.

– Miejsce 15., które daje grę w barażach o utrzymanie, to szczyt marzeń?

– Jeśli jest możliwe utrzymanie bez baraży, to trzeba o to walczyć. Chociaż każda forma gry, która nam da utrzymanie, jest dla mnie do przyjęcia. Wolałbym uniknąć jednak dodatkowych meczów.

– Realizacja tego celu jest porównywalna z awansem do ekstraklasy?

– Będzie to sukces całego klubu, w takich kategoriach trzeba to rozpatrywać.

–Trzeba brać pod uwagę także mniej optymistyczny scenariusz – spadek. Co wtedy? Władze klubu biorą pod uwagę takie rozwiązanie?

– Oczywiście, czarny scenariusz też trzeba założyć. Każdy rozsądnie myślący człowiek wie, że to jest możliwe.

– Ma Pan gwarancję pracy?

– Mam, chociaż z tymi gwarancjami różnie bywa... Już w kilku klubach je miałem, a kończyło się inaczej.

– Pierwszy mecz macie z Sandecją, którą Pan dobrze zna. Spotykacie się z klubem, któremu nie brakuje kłopotów, takich jak np. ostatnia zmiana trenera. To okoliczności wam sprzyjające?

– Takich kłopotów, jakie ma Widzew, nie ma żadna drużyna w I lidze, problemy są nieporównywalne. Sandecja ma więc wielki komfort w porównaniu z nami. Wiadomo, że każdy klub boryka się z kłopotami. Nie chciałbym w nie wnikać. Nie skupiamy swej uwagi na rywalach, tylko na sobie.

– Przyzna Pan jednak, że to nieco zaskakujące, że w Sandecji znów nastąpiła zmiana trenera, podobnie było przed tamtą rundą.

– Nie jest to sytuacja komfortowa dla piłkarzy. A może Darek Wójtowicz, nowy szkoleniowiec będzie potrafił lepiej ustawić drużynę, zmotywować zespół?

– Jest w Panu żal, że nie dokończył Pan pracy w Krakowie?

– Nie noszę żalu w sobie, należy wybaczać błędy innym, bo samemu też się je popełnia i chciałoby się, by inni je wybaczali. Nie było tak, że wszyscy dookoła byli winni, a ja nie. Też popełniłem błędy. Era trenera Stawowego w Cracovii już się skończyła.

– Miałby Pan satysfakcję, ogrywając Cracovię w Krakowie na oczach prof. Filipiaka, który Pana pożegnał?

– Mam swoje lata, niczego nie muszą udowadniać profesorowi Filipiakowi. Doskonale mnie zna, wie, jakim jestem trenerem.

– Patrząc na mecze Cracovii, to boli Pana, że z Pańskiej drużyny niewiele już zostało?

– Nie będę się wypowiadał na tematy bieżące związane z Cracovią, bo nic to nie zmieni, moje zdanie się nie liczy. Oglądam jej mecze, ale wnioski zostawię dla siebie. Czy spisuje się lepiej niż za moich czasów? To niech ocenią kibice.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski