Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anita Jarzyna: Poezję trzeba czytać głośno, wolno i bardzo dokładnie [ROZMOWA]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
Anita Jarzyna: Często upieram się przy szczególe i zajmuję np. jednym słowem w czyjejś twórczości
Anita Jarzyna: Często upieram się przy szczególe i zajmuję np. jednym słowem w czyjejś twórczości Waldemar Wylegalski
Anita Jarzyna, poznańska krytyczka literacka i autorka książek o poezji, jest laureatką tegorocznego Medalu Młodej Sztuki. Nam opowiada o przyjaźni ze swoimi bohaterami, życiu między stolicą Wielkopolski a Łodzią oraz o tym, że z literaturą wcale nie jest tak źle, jak mówi się dookoła.

Cyprian Łakomy: Tegoroczny Medal Młodej Sztuki otrzymała Pani za - cytuję - „cierpliwą pasję do badania literatury i wielkie serce do jej propagowania w obojętniejącym świecie”. Naprawdę tak źle jest z tym światem, że przestaje dostrzegać literaturę?

Anita Jarzyna, krytyczka literacka: Mój świat ani trochę nie obojętnieje na literaturę, jest cały czas na nią wrażliwy. Ale zdaję sobie sprawę, że z racji wykonywanego przeze mnie zawodu moja perspektywa nie jest obiektywna...

A kiedy Pani poza tę perspektywę wyjrzy, to jak jest?

Wydaje mi się, że paradoksalnie wcale nie tak źle. Ludzie czytają. Weźmy choćby obecną popularność kryminału czy reportażu. Oczywiście, chciałabym, żeby dobra literatura miała większy wpływ na naszą wyobraźnię zbiorową. Poezja, którą zajmuję się na co dzień, wprawdzie nigdy nie była czymś równie popularnym, ale też nie wydaje mi się, by jej to jakoś szczególnie szkodziło. Choć szkodzi pewnie tym, którzy jej nie czytają.

Może poezję pokazać trudniej niż - dajmy na to - „Ziarno prawdy” Miłoszewskiego?

Nie do końca się z tym zgodzę. Wystarczy wspomnieć różne akcje w ramach festiwalu Poznań Poetów, czy - nie szukając daleko - wiersze Herberta i Różewicza na poznańskich kamienicach. W stolicy dużą popularnością cieszyła się przecież akcja Wiersze w Metrze. Nie jest więc tak źle, jak mogłoby się wielu osobom wydawać.

Być może ta mniejsza popularność poezji wynika z jakiegoś przekonania, że jest ona pisana dla wtajemniczonych. Otóż to nieprawda albo to wtajemniczenie bardzo demokratyczne i łatwo dostępne. Mam jednak świadomość, że ludzie znający poezję wyłącznie ze szkoły mogą mieć trochę inne wrażenie i różne doświadczenia. I dlatego byłoby wspaniale, gdyby takie przygodne akcje popularyzatorskie odczarowały ten stereotyp. Czasami coś musi w człowieku zaskoczyć. I wtedy nagle języki poezji stają się jego wyobraźni niezbędne.

A czy uniwersytety, wiecznie analizując i porządkując, nie odbierają poezji jej pierwotnego czaru?

Kiedy prowadziłam ze studentami zajęcia z poetyki - będącej takim swoistym ABC interpretacji utworu - przekonywałam ich, że ona wcale nie zawęża możliwości odczytania tekstu. Jest wręcz przeciwnie. Dzięki niej czytelnik otrzymuje narzędzia pozwalające na to, by bardziej się do tego tekstu zbliżyć. Poetyka nie odbiera przyjemności czytania. Nigdy nie miałam poczucia, że oto na uniwersytecie ktoś nałożył mi gorset. Chociaż równie dobrze może być to zasługą osób, które mnie uczyły.

Które z nich zasłużyły się najbardziej?

Na pewno prof. Katarzyna Kuczyńska-Koschany, promotorka mojego doktoratu i przyjaciółka. Poznałam ją jeszcze na pierwszym roku studiów na Wydziale Filologii Polskiej i Klasycznej UAM, gdy prowadziła zajęcia z recepcji poezji niemieckiej. Współpracujemy zresztą do dziś. Niewątpliwie ważne na mojej ścieżce było też spotkanie z profesorem Piotrem Śliwińskim, u którego pisałam pracę magisterską. W kierowanym przez niego Zakładzie Poetyki i Krytyki Literackiej pisałam także swój doktorat, tu znowu spotkałam wiele ważnych dla mnie osób, między innymi profesor Ewę Wiegandt. Z innych istotnych osób, tylko w Poznaniu, mogłabym wymienić jeszcze doktor Beatę Przymuszałę, doktor Joannę Roszak czy doktor Adrianę Kovachevę.

Pracę magisterską pisała Pani o Norwidzie. Na jej podstawie powstała Pani książka „Pójście za Norwidem”. Czy od początku wiedziała Pani, że na magisterce się nie skończy?

Napisałam pracę o recepcji Norwida w poezji polskiej. Po tym jak ją obroniłam, prof. Piotr Mitzner z Warszawy poprosił mnie o przesłanie kopii. A kiedy ją przeczytał - zasugerował, bym wysłała tekst do Lublina, do Wydawnictwa KUL. Po kilku miesiącach profesor Stefan Sawicki, w odręcznie napisanym liście, zadeklarował w imieniu wydawnictwa chęć publikacji mojej książki.
Zanim do tego jednak doszło, obroniłam doktorat. Nosił tytuł „Imaginauci. Pismo wyobraźni w poezji Bolesława Leśmiana, Józefa Czechowicza, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i Tadeusza Nowaka”. Przymierzam się już do jego wydania. W międzyczasie współredagowałam także książkę o twórczości Piotra Matywieckiego, wydaną przez Ośrodek Brama Grodzka - Teatr NN, ten sam, który organizuje Festiwal Miasto Poezji w Lublinie. I wydałam szczególnie ważny dla mnie tom szkiców i rozmów z Tadeuszem Nowakiem, dla którego - niesłusznie zapomnianego - bardzo chciałam coś zrobić.
W najbliższym czasie będę realizować projekt, nad którym pracuję na Uniwersytecie Łódzkim. Piszę książkę o tym, jak poezja opowiada o nieantropocentrycznych relacjach ludzi ze zwierzętami.

Profesor Piotr Śliwiński określił Panią jako „szczególarę”. Na ile ta cecha pomaga, a na ile przeszkadza w tworzeniu kolejnych opracowań?

Coś w tym jest. W swojej pracy jestem dokładna, często upieram się przy szczególe, jakimś niuansie, który uznaję za ważny. Poezję trzeba czytać wolno, głośno i dokładnie. Zdarza mi się zajmować pojedynczym słowem w całej twórczości jednego autora.

Ma Pani też opinię „przyjaciółki piszących”. Trudno jest jednocześnie oceniać ich twórczość?

Zawsze jesteśmy zaprzyjaźnieni z tymi, o których piszemy. Nawet jeśli ich nie znamy, albo już nie żyją, tak miałam z bohaterami swojego doktoratu, zamieszkali moją wyobraźnię i codzienność. I nie zanosi się na to, żeby mieli się wyprowadzić. Czuję się zaprzyjaźniona z Krystyną Miłobędzką, mimo że nie znam jej osobiście. A jednak jej poezja jest mi wyjątkowo bliska. Podobnie określiłabym swoją relację z Eugeniuszem Tkaczyszynem-Dyckim, Jackiem Podsiadłą - którego wymieniam pewnie także dlatego, że wczoraj przeczytałam jego wspaniały nowy tomik - i całym mnóstwem poetów i poetek, bez których w jakimś sensie nie byłoby mnie i pretekstu do tej rozmowy.
Z drugiej strony niezbyt potrafię pisać o twórczości kogoś, kogo dobrze znam osobiście.

Krąży Pani między Poznaniem a Łodzią. Gdzie czuje się Pani lepiej?

Łódź jest dla mnie nowym miastem. Pracuję na Uniwersytecie Łódzkim dopiero od początku grudnia i dopiero wchodzę w to środowisko. Mam oczywiście świadomość ciekawej historii tego miasta, tego, kto z niego pochodzi i kto je zamieszkiwał. Nie mogę się doczekać wiosny, kiedy znacznie przyjemniej będzie spacerować tamtejszymi ulicami. Łódź to inna dynamika, podobnie zresztą jak Lublin, miasto mojego Czechowicza, w którym bywam często przy różnych okazjach. Na tyle inna, by odróżnić się od mieszczańskiego, porządnego Poznania, co czasem bywa problemem stolicy Wielkopolski.

A jaką dynamikę ma Poznań?

Tu się urodziłam i być może dlatego bywam w stosunku do tego miasta krytyczna. Pochodzę z mieszczańskiej rodziny zakorzenionej w Poznaniu od pokoleń. I nie ukrywam, że ta mieszczańskość mi czasami przeszkadza. Jesteśmy miastem bardzo ceniącym sobie wygodę i status quo, a przez to mało spontanicznym, długo reagującym na to, co w kulturze świeże i nowe.

Z drugiej strony - przybywa osób, które chcą to miasto zmieniać. To najczęściej studenci, ludzie odwiedzający tutejsze księgarnie, klubokawiarnie, a także właściciele oraz menedżerowie tych miejsc. To zwłaszcza oni wychodzą tu z inicjatywą, chcą coś zmieniać, ulepszać. I mam nadzieję, że te zmiany na lepsze będą postępować, tak jak zmienia się struktura samych mieszkańców.

Anita Jarzyna urodziła się w 1984 r. w Poznaniu. Badaczka i krytyczka literatury, autorka książek poświęconych twórcom polskiej poezji. Swój doktorat pt. "Imaginauci. Pismo wyobraźni w poezji Bolesława Leśmiana, Józefa Czechowicza, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Tadeusza Nowaka" pisała w Zakładzie Poetyki i Krytyki Literackiej Wydziału Filologii Polskiej i Klasycznej UAM. Stypendystka Ministra Edukacji Narodowej, Funduszu Stypendialnego im. Władysława Kuraszkiewicza i Funduszu Rodziny Kulczyków. Organizatorka kilku ogólnopolskich konferencji naukowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski