Paweł Pawlikowski - kim jest twórca filmu "Ida"?

Anita Czupryn
Po światowym sukcesie filmu "Ida" znalazł się na ustach wszystkich. Brytyjczycy uważają go za Anglika. Kim jest reżyser Paweł Pawlikowski, Polak, który z miłości do ojczyzny stworzył "niepolski" film o Polsce.

Skromny do bólu i do bólu niezależny, bez polskich kompleksów, z otwartą głową idzie własną, kameralną drogą, którą sam sobie wytycza. Artysta z- jak mówi o sobie w rozmowie z brytyjskim "The Telegraph" - "głupią ambicją" chce kręcić filmy inne od wszystkich, w których trudno przewidzieć, co się wydarzy.

Dla Brytyjczyków jest angielskim reżyserem, który tworzy czysto angielskie filmy. On sam czuje się Polakiem, choć nie ma co ukrywać, w Polsce nie był do tej pory szerzej znany. Do Warszawy, na ukochany Mokotów wrócił dopiero niedawno - po 30 latach.

Czytaj także: Maciej Świrski: Chcemy, żeby "Ida" została opatrzona historycznym komentarzem

Rocznik 1957, jego matka pochodziła z tradycyjnej katolickiej rodziny, z zawodu była anglistką, ojciec - lekarz żydowskiego pochodzenia, antykomunista, piewca powstania warszawskiego. Małżeństwo rodziców rozpadło się, gdy przyszły reżyser miał niespełna 10 lat, ojciec wyemigrował w 1968 r. do Niemiec. Nie chciał, ale musiał. Dopiero jako dorosły Paweł Pawlikowski usłyszał od ojca historię swojej babci - Żydówki, która zginęła w Auschwitz.

Do szkoły podstawowej chodzi na Mokotowie. To, jak opowiadał potem w wywiadach, był jego najszczęśliwszy okres, który go też naznaczył. Był zrozpaczony, gdy jako 14-latek musiał tę swoją krainę szczęśliwości opuścić. Matka wyjechała z Polski i zabrała go ze sobą - najpierw do Niemiec, po drodze były Włochy, na dobre osiedli w Wielkiej Brytanii. Tam trafił do katolickiej szkoły z internatem prowadzonej przez księży marianów. Dyscyplina straszna - msze o świcie i zimny prysznic, no i język angielski, którego nie znał, więc czuł się traktowany jak niespełna rozumu, ktoś z innego świata, zza żelaznej kurtyny, nieznający cywilizacji. Często stamtąd uciekał, w końcu wyrzucili go z niej i kończył - jak opowiada w wywiadach - normalną, protestancką szkołę. Ale na msze katolickie nadal był dowożony.

Później będzie wspominał, że wszędzie czuł się obco, nie pasował do miejsc, w których przyszło mu mieszkać. Wrażliwiec, zaczytywał się w książkach i poezji francuskich symbolistów. Miał za sobą pierwsze próby pisania poezji i grania jazzu w knajpach - dla forsy, jak potem przyzna. Studia - literatura i filozofia - robił w Londynie i Oksfordzie. Interesował go austriacki poeta Georg Trakl, o którym pisał doktorat. Ale zapisał się też na zajęcia z kina. I kino go pochłonęło. Przerwał karierę naukową, biegał z kamerą, dostał się na staż do BBC.

W Polsce jego pierwsze związki z filmem dotyczyły relacji z Barbarą Kwiatkowską-Lass, aktorką niezwykłej urody, pierwszą żoną Romana Polańskiego, która była przyjaciółką matki i jego matką chrzestną.

Od 1987 r. zajmował się tworzeniem filmów. Najpierw były to dokumenty, które realizował dla BBC, dotyczące tematów rosyjskich. W 1988 r. powstał film telewizyjny "Palace Lifer" - dokument biograficzny o pisarzu Tadeuszu Konwickim. Zaraz potem - "Z Moskwy do Pietuszek", w którym znalazł się wywiad z pisarzem Wieniediktem Jerofiejewem. Brytyjczycy byli zachwyceni, choć może niekoniecznie rozumieli jego przekaz.

Zainteresowanie i fascynacja Rosją pogłębiały się u Pawlikowskiego, działo się to właśnie przy pracy nad filmem "Z Moskwy do Pietuszek", gdy poznał i poślubił rosyjską pianistkę. Kolejne dokumenty poświęcił Dostojewskiemu.
Pierwszy fabularny film Pawlikowski nakręcił, gdy był już facetem po czterdziestce - w 2000 r. powstało "Ostatnie wyjście", opowieść o rosyjskiej emigrantce, która stara się o azyl w Wielkiej Brytanii. Zdobył nagrodę BAFTA dla najbardziej obiecującego twórcy. Kolejny film i kolejna nagroda za najlepszy film brytyjski to "Lato miłości" z pierwszą tak ważną rolą Emily Blunt w 2005 r. Ale sam film o lesbijskiej miłości nastolatek trudno zaszufladkować krytykom.

Zaraz potem jego żona zaczęła chorować na raka, przerwał więc pracę nad "The Restraint of Beasts" i opiekował się żoną do jej śmierci w 2006 r. Jak mówi, wybiera życie, nie sztukę. Po śmierci żony stał się "kurą domową" dla swoich dzieci.
Dopiero w 2011 r. skończył kolejny film długometrażowy "Kobieta z piątej dzielnicy", którego akcja dzieje się w Paryżu, a sam scenariusz oparty jest na powieści Douglasa Kennedy'ego. Praca nad filmem jest też dla niego prywatną terapią po dramatycznych doświadczeniach. Pawlikowski na dwa lata został w Paryżu.

Czytaj także: Fundacja Reduta Dobrego Imienia: "Ida" to film o wymowie antypolskiej

Opowieść o siostrze zakonnej, która dowiaduje się, że jest Żydówką, znalazła się w scenariuszu, który napisał wspólnie z Cezarym Harasimowiczem ("Siostry miłosierdzia"), który zdobył nagrodę MEDIA European Talent w Cannes w 2010 r. To wtedy Pawlikowski dowiedział się, że on też ma żydowskie korzenie. A przecież wychowywany w wierze katolickiej uważał się za katolika. Kolejnym wydarzeniem, które spowodowało, że Pawlikowski rozpocznie prace nad "Idą", będzie spotkanie z katolickim księdzem, który w czasie wojny ukryty w klasztorze jako dziecko przyjął kapłańskie święcenia. Przez całe lata starał się łączyć to, co chrześcijańskie, z tym, co żydowskie. To miał być punkt wyjścia do "Idy".

Jednak sam scenariusz nagrodzonego właśnie Oscarem filmu Pawlikowskiego miał wiele wersji (ponad 20). Postać Krwawej Wandy też ma swój pierwowzór w rzeczywistości. Jeszcze w latach 80. w Oksfordzie Pawlikowski poznaje Helenę Wolińską, stalinowską prokurator z lat 50., która skazywała ludzi na śmierć. Chciał zrobić o niej film dokumentalny - nie zgodziła się. Ale na bohaterkę filmu prokurator Wandę Gruz składa się jeszcze inna osoba - Julia Brystygierowa, pseudonim Krwawa Luna, stalinowska pułkownik NKWD, sadystka i kochanka polskiej komunistycznej wierchuszki. Co ciekawe, ona pod koniec życia nawróciła się dzięki znajomościom z siostrami z podwarszawskich Lasek.

Agnieszka Holland w reakcji na to, że "Ida" Pawła Pawlikowskiego dostała Oscara, powiedziała: - To wielki, historyczny sukces. Pierwszy Oscar w tej kategorii dla Polski. Musiał przyjechać facet z Oksfordu, żebyśmy go dostali. To powinno nam dać do myślenia.

Pawlikowski na zarzuty, które padają z prawej strony (niektórzy uznali nawet, że to wspólny atak rosyjsko-amerykański na Polskę), odpowiada, że film "Ida" to jego list miłosny do tej Polski, za którą tęsknił całe życie, a którą zostawił, gdy wyemigrował. Ale ważne dla niego jest też coś innego - uniwersalna prawda, która jest taka sama w każdym miejscu na Ziemi. A jest to prawda niejednoznaczna i niejedyna, tak jak wiele jest ludzi, ich losów i zachowań.
W Polsce zaistniał publicznie w 2011 r. - był przewodniczącym jury na 36. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Dziennikarze wciąż nie mogą się nadziwić, że nie chce robić kariery w Hollywood, bo przecież mógłby - jest tam mile widziany, znany, doceniany, zapraszany. Jego Hollywood nie kręci. Chce być wiernym sobie, własnym pomysłom, za które od początku do końca to on, jako reżyser, bierze odpowiedzialność.

Kiedy w noc Oscarów odbierał pożądaną chyba przez wszystkich twórców kina na świecie statuetkę z rąk Nicole Kidman, Paweł Pawlikowski pokazał twarz człowieka, jakim jest: wyluzowanego, a przede wszystkim skromnego. Jak dowiedziała się "Polska", ekipa filmowców, z którą pracował przy "Idzie", nie może się go nachwalić - jego stylu pracy, zaangażowania i podejścia do ludzi. - Kiedyś spotkaliśmy się na festiwalu w Berlinie. Nie krył, że czuje się nieswojo w tym blichtrze. Jak i tego, że musiał na tę okazję pożyczyć smoking - opowiada jedna z osób z ekipy.

Czytaj także: Oscar 2015 dla "Idy" Pawła Pawlikowskiego. Kunszt i historyczne klisze [ROZMOWA]

Na oscarowej gali powiedział: - Nie wiem, jak się tu dostałem, zrobiłem czarno-biały film o potrzebie spokoju, wycofania ze świata i kontemplacji. I oto jestem w tym zgiełku, w centrum światowej uwagi. To fantastyczne, życie jest pełne niespodzianek.
Od ogłoszenia Oscarów Paweł Pawlikowski nieustannie obecny jest w polskiej prasie i telewizji. TVP Kultura wyciągnęła jego film "Korespondent" z 1998 r. - historię moskwianina, który ma problem ze zrozumieniem otaczającej go rzeczywistości. Ojciec w szpitalu psychiatrycznym, matka w nowym związku. Bohater chodzi po Moskwie z kamerą, marząc, że materiał, który uda mu się nakręcić, pokaże zagraniczna stacja telewizyjna.

Z kolei w Łodzi, gdzie kręcone były zdjęcia do "Idy", jedna z cukierni już wpadła na pomysł, aby sprzedawać ciastka Ida - ma to być podziękowanie dla twórców filmu za promocję miasta. I w ten sposób wymykający się wszelkim szufladkom i etykietom Paweł Pawlikowski - człowiek, który daleki jest od tego, aby szukać rozgłosu - wpadł w sam środek polskiej kultury masowej.
- Przez całe lata mieliśmy wspólnego operatora, Ryszarda Lenczewskiego, który robił ze mną filmy z cyklu "U Pana Boga za piecem" - opowiada Jacek Bromski, prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich. - Wypracowaliśmy wówczas wspólny język filmowy, który Rysiek stosował, robiąc też filmy Pawła. Z Pawłem znaliśmy się korespondencyjnie, teraz znamy się osobiście. Skromny człowiek, nikomu nie zazdrości. To, co mówi, że Hollywood go nie skusi, jest szczere. Chyba po komercyjne tematy nie będzie sięgał, tylko będzie robił swoje kino.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 10

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

d
dzidek411
Zgadzam się z panem.Mam tylko wątpliwość czy obecnie nam panujący Żydzi dadzą mu to odczuć.
d
dzidek411
To się doczekaliśmy wdzięczności za okazanie przez polaków dużej woli pomocy dla Żydów.Bękart to łagodność określenia p.Pawlikowskiego.Prawdziwy Polak zdaniem Anglii to robol,alkoholik,morderca innymi słowy swołocz.A taki piewca kłamstw o Polsce to ktoś.dwulicowość Anglii jest słynna nie od dziś,nie tylko w stosunku do naszej nacji.
e
emerytka
co łączyło Pana Pawlikowskiego z pokurator Wolinską w Anglii
b
bo
korzenie to korzenie.
S
Syn Józefa
Pawlikowski zrobił to nie tylko celowo ale i za kasę. Dlaczego niechętnie mówi o swoim żydowskim pochodzeniu - to wyjaśnia wszystko, gdyby był i czuł się Polakiem nie pisałby razem z Rebeką Lenkiewicz tak plugawych historii, a to że mamy "oskara" ma nam wynagrodzić resztę ??? Dla mnie Pawlikowski jest zwykłym bękartem sztuki filmowej a to co zrobił milionom Polaków i tak obróci się przeciwko niemu, ktoś tak wyrachowany jest zwykłym gnojkiem i najlepszą karę do mu samo życie.
(nie)POPRAWNY
nic ujac, jeszcze jeden "judasz" sprzedawczyk ktory za "srebrniki " potrafi sprzedac nawet "matke" !!!
!
Wnioskując ze skromnej wypowiedzi słynnego reżysera Jacka Bromskiego, to jemu Pawlikowski zawdzięcza nagrodę.
j
jw
jw
d
dociekliwy
pana reżysera należała do tradycyjnej katolickiej rodziny w pierwszym pokoleniu? Bo nic na jej temat nie można znaleźć.
k
kasa w Lidlu
Pan Pawlikowski to rodzina prokurator Wolińskiej (Wolińskiej, chłe, chłe, chłe, jej pierwsze nazwisko to Fajga Mindla, tys piknie, jak mówią górale). Pani ta mieszka w Szwecji, która nie chce jej wydać krwiożerczym Polakom. Polaków tych po 45r. pomagała masowo mordować, no ale należało im się, bo nie ginęli podczas okupacji tak szybko jak żydzi. Po wielu wypitych z nią wódeczkach Pawlikowski nakręcił film o rozterkach pani prokurator wykazującej się prawdziwym człowieczeństwem na tle obskurnych i złodziejskich Polaków. No i jest oskarek! Do trzech razy sztuka ("Pokłosie", "W ciemności"). Film o rtm. Pileckim, filmy o tysiącach "sprawiedliwych wśród narodów świata" nie mają szans na nagrody. Nie mają szans pokazać światu, kim byli ludzie nad Wisłą w samotności i opuszczeniu przez Europę walczący z dwoma reżimami w 39r. Nie mają nawet szans powstać, bo już tego dobrze pilnuje "nasza władza".
Wróć na i.pl Portal i.pl