"Wprost”: Mobbing i oferty seksualne. Kamil Durczok molestował seksualnie swoje podwładne

Tomasz Dereszyński (AIP)
[WPROST: KAMIL DURCZOK MOLESTOWAŁ PRACOWNICE TVN] Uniemożliwianie rozwoju zawodowego, napastliwe SMS-y, mobbing, oferty seksualne - tak według tygodnika "Wprost" zachowywał się Kamil Durczok wobec dziennikarek Faktów TVN. Nowy tekst tygodnika nie wywołał żadnej reakcji zarządu Grupy TVN.

Redakcja "Wprost" tłumaczy na lamach, że materiały o molestowaniu w redakcji - ten i poprzednie - zostały opublikowane, bo to problem społeczny, a także by przerwać zmowę milczenia.

Dziennikarze "Wprost" opisali w poniedziałek historię jednej z dziennikarek, o fikcyjnym imieniu Magdalena, która pracowała dla redakcji „Faktów” TVN. Kobieta początkowo bała się rozmawiać z dziennikarzami o sprawie, odważyła się dopiero wtedy, gdy Kamil Durczok zaprzeczył w wywiadzie radiowym zarzutom o molestowanie seksualne. - Może to absurdalne, ale mnie się wydaje, że on jest wszechpotężny. Chociaż już nie pracuję w mediach, nadal się boję - powiedziała tygodnikowi podczas rozmowy.

Zgodnie z jej relacją, miała dostawać natarczywe SMS-y od szefa "Faktów", które były mniej lub bardziej bezpośrednimi propozycjami seksualnymi. Gdy młoda pracownica odmawiała spotkań oraz ignorowała zaczepki przełożonego, odbijało się to na jej pracy zawodowej. Efekty jej pracy były krytykowane, a sama dziennikarka ośmieszana w obecności innych.

CZYTAJ TAKŻE: Tu "ku…y" i "ch…" są na porządku dziennym, czyli jak wygląda praca w newsach

Według relacji Magdaleny - dziennikarki i researcherki, mobbing zaczął się w 2010 r. Podczas jednego z wyjazdów służbowych napisał SMS-a: - Wpadniesz? Ona nie odpisywała, więc kolejne były mocniejsze, np. "Odpisz na tego cholernego SMS-a. Czy to takie trudne". Były też i takie: "Ile mam się o ciebie starać? Staram się już tyle czasu". Molestowanie trwało kilka lat. Dziennikarka, która już nie pracuje w telewizji, wspomina dziennikarzom tygodnika, że w pewnym momencie zaczęła mieć lęki, wymiotowała w redakcji ze strachu przed krytyką. W styczniu 2013 r. odeszła ze stacji. Zanim do tego doszło, dostała propozycję od Durczoka, by to ona odeszła sama.

Według doniesień tygodnika Kamil Durczok wysyłał podobne SMS-y do innych kobiet w swoim zespole. Szybko jednak się nudził i stale wybierał nowe „ofiary”. W redakcji „Faktów” uznawano to za normę. Co ciekawe, dziennikarz wysyłał wiadomości z telefonu służbowego. Wiele tych SMS-ów zachowało się w komórkach dziennikarek, informują autorzy artykułu. Jednak żadna z kobiet nie odważyła się zareagować i nagłośnić sprawy.

CZYTAJ TAKŻE: Nie ma seksu, nie ma awansu, czyli o molestowaniu seksualnym

Tygodnik "Wprost" opisuje też mechanizm działający w redakcji "Faktów" za szefostwa Kamila Durczoka. Krzykliwy makijaż, szpilki, spódniczki mini - tak ubierające się dziennikarki były faworyzowane. I zabierane na wyjazdy integracyjne oraz służbowe.
Magdalena powiedziała też, że osoby z którymi pracowała, też wiedziały, że coś jest nie tak. - Myślisz, że jesteś pierwsza? On pełno takich SMS-ów rozsyła - zacytowała kolegę z pracy.

Zdaniem anonimowych informatorów "Wprost", atmosfera w pracy podczas dyżurów Durczoka była nieznośna. Dziennikarze nigdy nie wiedzieli kiedy szef wybuchnie krzykiem, kiedy rzuci słuchawkami, kiedy pochwali. Była dziennikarka TVN mówi o poziomie chamstwa i wulgarności, który przekraczał dopuszczalny poziom.
- Facet regularnie wydziera się na ciebie na środku studia. Słucha tego kilkadziesiąt osób, spośród których nikt nie reaguje. Czasem tylko ktoś podchodził i mówił cicho: Nie denerwuj się, damy radę - wspomina Magdalena.

Dziennikarze tygodnika "Wprost" poprosili o odpowiedź na pytania o molestowanie i mobbing szefostwo TVN oraz samego Kamila Durczoka. Ani redaktor naczelny "Faktów", ani kierownictwo TVN nie zareagowało.

CZYTAJ TAKŻE: Tu "ku…y" i "ch…" są na porządku dziennym, czyli jak wygląda praca w newsach

Dziennikarz, zaraz po pojawieniu się pierwszego tekstu, w wywiadzie radiowym zaprzeczał oskarżeniom. - Z całą stanowczością, jasno i wyraźnie chcę powiedzieć: nigdy nie molestowałem żadnej z podległych mi pracownic. Nigdy nie molestowałem żadnej kobiety. Czym innym jest styl zarządzania. Ja jestem cholerykiem, czasem wybuchałem w pracy - mówił w Tok FM. Po tym wywiadzie wylądował w szpitalu z powodu problemów kardiologicznych.

W ub. tygodniu 'Wprost" zarzucił Durczokowi, że w mieszkaniu gdzie przebywał dziennikarz znaleziono "biały proszek przypominający narkotyki". Miał się znajdować w torebkach foliowych znalezionych w mokotowskim apartamencie. Policja potwierdziła, że specjalistyczne badania wykazały śladowe ilości amfetaminy i kokainy.

CZYTAJ TAKŻE: Nie ma seksu, nie ma awansu, czyli o molestowaniu seksualnym

Kamil Durczok jest na urlopie, według jego żony znajduje się w szpitalu. Zarząd Grupy TVN nie wypowiada się na temat zarzutów "Wprost" wobec swojej gwiazdy. Wiadomo jedynie, że w redakcjach TVN trwa postępowanie wyjaśniające prowadzone przez zewnętrzną komisję badającą doniesienia o mobbingu i molestowaniu seksualnym. Swoją kontrolę w TVN zapowiedziała także Państwowa Inspekcja Pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 13

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

~~~Edzia
KOBIETY WNIEŚCIE PRZECIWKO DURCZOKOWI. Jesli tego nie zrobicie, poczuje się pewny i nadal będzie to robił.
JEŚLI CHODZI O BILLINGI, SĄD MOŻE NAKAZAĆ ICH UJAWNIENIE
~~~Edzia
KOBIETY WNIEŚCIE PRZECIWKO DURCZOKOWI. Jesli tego nie zrobicie, poczuje się pewny i nadal będzie to robił.
JEŚLI CHODZI O BILLINGI, SĄD MOŻE NAKAZAĆ ICH UJAWNIENIE
~~~Edzia
KOBIETY WNIEŚCIE PRZECIWKO DURCZOKOWI. Jesli tego nie zrobicie, poczuje się pewny i nadal będzie to robił.
JEŚLI CHODZI O BILLINGI, SĄD MOŻE NAKAZAĆ ICH UJAWNIENIE
n
niko
jak dla mnie to misternie uknuta intryga w zemście za jak to sam powiedział "styl zarządzania" czyli za nerwówkę, którą im serwował , niestety współpracownicy bywają podli...
O
Obserwator
Musisz być taką samą mendą jeśli cię to bawi. Nawet mi ciebie nie żal.
B
Baldur
Ćwoku krzywdę ludzką uważasz za aferę. Znikaj pajacu ino migiem. I to na tyle.
h
hahaha
wprost kto to w ogóle czyta - myślą zrobią aferę to ludzie kupią gazetę masakra po prostu żal mi was ;)
F
Facet
A ja bym takich sadzał do kicia razem z cwelami. Aż by mu te patrzałki z orbit wyłaziły. Może w tedy taki kiep by zrozumiał co robi. A tak swoją drogą do gdzie faceci tych kobiet? Czy o niczym nie wiedzieli, czy tylko kalesony?
O
Obiektywny
W swojej pracy także miałem takiego co to mu pieniądze i przyrodzenie rozum odebrało.Dał ci pan Bóg drugą szansę i jej nie wykorzystałeś. Za to co zrobił będzie zdychał jak pies - kanalia i zero. W rury zasrany adonisie. A najlepiej na latarnię z nim i jemu podobnymi.
G
Gość
Kilka faktów:
Chodzi o rozmowę, którą nagrał Pan Piotr Nisztor, piszący wówczas książkę o Panu Janie Kulczyku. Wynikało z niej, że Pan Roman Giertych chciał kupić książkę, by potem szantażować Pana Jana Kulczyka i innych biznesmenów, na których Pan Piotr Nisztor miał „zbierać haki”. „Wprost” przygotował na ten temat okładkową publikację. Według tygodnika, „Roman Giertych chciał tworzyć grupę, która będzie wymuszała pieniądze od najbogatszych Polaków”. Śledztwo prokuratury w sprawie ewentualnego szantażowania Pana Jana Kulczyka przez Romana Giertycha zostało umorzone. Pan Jan Kulczyk zeznał bowiem, że nie było prób szantażu w związku z książką pisaną przez Pana Piotra Nisztora. Tygodnik "Wprost" mijał się z prawdą (nie pierwszy raz).
W konsekwencji powyższego umorzenia Pan Roman Giertych wniósł pozew przeciwko tygodnikowi "Wprost" o naruszenie dóbr osobistych. 21 października 2014 roku sąd zdecydował o zajęciu około 200 tysięcy złotych na poczet przyszłej kary za publikację dotyczącą Pana Romana Giertycha. Ponieważ Pan Sylwester Latkowski (reżyser, redaktor naczelny) nie zapłacił i odmówił przyjęcia dokumentu o zajęciu konta, komornik rozpoczął egzekucję. Jeśli nie uda się zająć całej kwoty, będzie zajmowany sprzęt w redakcji. Ponadto Pan Roman Giertych uzyskał sądowy zakaz sprzedaży tytułu "Wprost". Złożył taki wniosek, bo obawiał się, że jeśli wygra w sądzie, wydawnictwo - ze względu na swój stan finansowy - nie będzie w stanie opublikować przeprosin we wszystkich mediach, w których skarżona przez niego informacja "Wprost" została ponowiona. Giertych szacuje, że przeprosiny mogłoby kosztować wydawcę nawet ok. 7-8 mln zł.

Na początku 2014 roku swój finał znalazła sprawa pozwu Małgorzaty Cimoszewicz-Harlan przeciw "Wprost". W 2005 roku tygodnik opublikował artykuł, w którym sugerowano, że córka byłego premiera i jej mąż dopuścili się nadużyć przy zakupie akcji PKN Orlen. Pozew został złożony w USA, bo tam mieszkają państwo Harlan i ukazuje się tam "Wprost", choć w bardzo ograniczonym nakładzie. Sąd przyznał im rację i zasądził 5 mln dolarów odszkodowania. W 2010 roku do sądu w Warszawie wpłynął wniosek o nadanie wyrokowi klauzuli wykonalności. Początkowo sądy oddalały wniosek, jednak Sąd Najwyższy uznał, że Małgorzacie Cimoszewicz-Harlan należy się odszkodowanie. Sędziowie sądu apelacyjnego ostatecznie orzekli, że "Wprost" musi zapłacić 150 tys. zł. "Wprost" w swoim artykule znów mijał się z prawdą co potwierdził wyrok sądu.
Przykładów artykułów tygodnika "Wprost", które opisują fikcję i kończą się pozwami i wyrokami zasądzającymi odszkodowanie znalazłoby się więcej. Stawia to tygodnik w jednym szeregu z tabloidami "Fakt" czy "Super Ekspres" i ich artykułami w rodzaju "Katastrofa UFO w Gdyni! Relacje świadków! Coś ukryło się w szpitalu!" (Fakt, styczeń 2014).
Szkoda, że w pogodni za zyskami Pan Sylwester Latkowski zatraca dziennikarską rzetelność, profesjonalizm i wiarygodność tygodnika, schodząc do najniższego od 1989 roku poziomu. Zyski w prawdzie rosną, jednak jakim kosztem. Personalny atak na jednego człowieka, być może podbarwiony względami biznesowymi (obniżenie wartości akcji Grupy TVN przed jej planowaną sprzedażą, która będzie miała miejsce prawdopodobnie w 2016 roku) bez jakichkolwiek dowodów, to ruch który zaskakuje.

Należy także wyciągnąć wnioski z faktu, iż żadna z gazet o znacznie większym poziomie sprzedaży, którego nie należy nie mylić z nakładem (Polityka, Newsweek Polska, W Sieci, Tygodnik Do Rzeczy) nie opublikowała zwierzeń "znanej dziennikarki".

Mam nadzieję, iż niezawisły sąd zajmie się rzetelnie zarówno pozwem skierowanym przeciwko tygodnikowi "Wprost" przez Pana Romana Giertycha jak i przez Pana Kamila Durczoka. Jestem przekonany, iż podobnych pozwów będzie więcej. Ufam także, że wysokość zasądzonych kar będzie na tyle dotkliwa, że spowoduje utratę płynności finansowej doprowadzając do zaprzestania druku tygodnika. Czekam na to z niecierpliwością i sądzę, że w tym oczekiwaniu nie jestem osamotnion
E
Ewa
reszte dziada(wiem co pisze)
D
Dariusz Zając
Sylwek niech lepiej napisze co słychać u kumpli z celi. Albo ile razy im obciągał.
G
Gość
gdyby ubrany był w więzienny strój - no nie?!
Wróć na i.pl Portal i.pl