Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

T-Mobile Ekstraklasa. Koniec z piłkarskim szrotem?

Piotr Janas
Zimowe okienko w T-Mobile Ekstraklasie trwa, choć wydaje się, że największa ofensywa dopiero przed nami. Potentaci na razie nie spieszą się z zakupami

Czy polskie kluby piłkarskie wreszcie zaczęły uczyć się na własnych błędach i zaprzestaną sprowadzania bezużytecznych zagranicznych piłkarzy? Nie mówmy hop, ale coraz więcej na to właśnie wskazuje.

Okno transferowe dla klubów z naszego kraju otwarte jest od początku stycznia do końca lutego. Czasu jest więc jeszcze całkiem sporo, ale niektóre kluby nie zamierzają czekać do ostatniego dzwonka i już poczyniły pewne wzmocnienia.

- Potrzebuję wysokiej klasy napastnika. Może być nawet z Madagaskaru - powiedział wczoraj Franciszek Smuda, który na gwałt chce ściągnąć konkurenta dla Pawła Brożka.

Słowa byłego selekcjonera idealnie wpisują się w aktualny trend panujący w ekstraklasie. Coraz mniej pojawia się piłkarzy "z kapelusza", zachwalanych przez swoich nastawionych na zysk z prowizji agentów.

Nawet takie kluby, jak Cracovia czy Korona Kielce, które do niedawna przodowały w sprowadzaniu piłkarskiego szrotu, w ostatnim czasie opamiętały się i poczyniły ciekawe wzmocnienia.

Do Krakowa powrócił były reprezentant Polski Piotr Polczak, który ostatnio regularnie grał w Rosji. Pozyskano też obrońcę Sretena Sretenovicia, mającego na koncie występy w Partizanie Belgrad i Kubaniu Krasnodar, oraz napastnika, który grał w Bundeslidze i reprezentował Słowację na mundialu w RPA - Erika Jendriska.

W Kielcach wylądował etatowy reprezentant Łotwy Aleksandrs Fertovs. Jego ostatnim klubem był FK Sewastopol, jednak po aneksji Krymu do Rosji musiał opuścić ukraińską drużynę.

Podbeskidzie Bielsko-Biała postawiło na dwóch młodych i obiecujących Słowaków. Kristian Kolcak to 24-latek, który jest już czterokrotnym mistrzem Słowacji ze Slovanem Bratysława, a 20-letni Robert Mazań uznawany jest za jeden z największych talentów za naszą południową granicą.

Po rozum do głowy poszli też działacze Lechii Gdańsk. Po wielkim zagranicznym zaciągu teraz sprowadzają Polaków ze znanymi nazwiskami. Mowa tu nie tylko o bohaterze narodowym - Sebastianie Mili, ale też o Grzegorzu Wojtkowiaku z TSV Monachium i Jakubie Wawrzyniaku z Amkaru Perm.

Trener Mariusz Rumak wprowadza też coraz więcej języka polskiego do szatni Zawiszy Bydgoszcz, w której dotychczas najpopularniejszy był portugalski. Odstawiani są średnio mający pojęcie o profesjonalnym futbolu Brazylijczycy i Portugalczycy, a do głosu dochodzą młodzi wychowankowie. Sprowadzono też młodego Jakuba Świerczoka. Ten snajper uważany był za wielki talent i z I ligi trafił do Bundesligi, ale tam głównie leczył kontuzje. Teraz chce pomóc Zawiszy w utrzymaniu się w ekstraklasie.

W Bydgoszczy nie udało się zatrzymać wychowanka Strzelinianki Strzelin Michała Masłowskiego, który dogadał się z Legią Warszawa. Oficjalnie transfer ten ma zostać ogłoszony w czwartek.

W Warszawie szukają przede wszystkim zastępcy dla Tomasza Brzyskiego, który na ostatnim zgrupowaniu w Turcji doznał kontuzji. Stołeczny klub zaprosił na testy znanego z występów w Olympique Marsylia, AC Milan i Queens Park Rangers reprezentanta Nigerii - Taye Taiwo.

Ostatnio związany był on z tureckim Bursasporem, lecz nie spełnił oczekiwań. Swego czasu był podejrzewany, że ma o wiele więcej niż 29 lat. Podobno ma mieć brata bliźniaka w Afryce, który przyznał, że są starsi o kilka lat. Nigdy mu jednak tego nie udowodniono.

Wczoraj Nigeryjczyk rozegrał 90 minut w przegranym 0:2 sparingu z Karabachem Agdam i popełnił kardynalny błąd przy drugiej bramce dla Azerów. O jego dalszym losie zadecyduje teraz sztab szkoleniowy warszawiaków.

Sporo mówi się też o zainteresowaniu podopiecznymi Henninga Berga. Ofertę z Wolverhampton dostał Michał Żyro, lecz Legia niezadowolona była z jej wysokości, a sam piłkarz nie chciał przechodzić do angielskiego drugoligowca. Nie brakuje też chętnych na Orlando Sa i Ondreja Dudę, lecz ci raczej nie odejdą z Łazienkowskiej tej zimy.

Spośród wszystkich drużyn z czołówki ekstraklasy na razie najwięcej dzieje się w Śląsku Wrocław. W klubie zapewniają, że poradzą sobie bez Mili. Do stolicy Dolnego Śląska zawitało aż czterech ofensywnych piłkarzy. Kontrakty z "wojskowymi" podpisali mający bardzo ciekawe CV Milos Lacny i Peter Grajciar oraz utalentowani Andrei Ciolacu i Bartosz Machaj.

Na razie cisza jest w Lechu Poznań. Zakontraktowano co prawda Węgra Davida Holmana, choć ma być on raczej uzupełnieniem niż wzmocnieniem. Niemniej jednak ten ofensywny pomocnik ostatnio znalazł się w piątce najbardziej utalentowanych piłkarzy w swoim kraju i gra w reprezentacji do lat 21.

To wszystko pokazuje, że prezesi polskich klubów mają już dość transferowych niewypałów. Nie oznacza to, że do ekstraklasy nie będą już trafiać słabi gracze z zagranicy, ale na pewno wszyscy są dokładniej sprawdzani i mają podnosić jakość, a nie tylko być obciążeniem dla klubowej kasy. Idzie ku lepszemu? Oby, bo Europa coraz bardziej nam ucieka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska