Ślub, czyli spektakl

Sonia Ross
Ślub to dziś prawdziwy show.

Przygotowania do uroczystości zaczynają się nawet dwa lata wcześniej. Nie może się obyć bez pokazów fajerwerków, występów znanej gwiazdy i przyjęcia na co najmniej sto osób. Najmodniejsze są weekendy ślubne.

Ślub to dziś prawdziwy show. Przygotowania do uroczystości zaczynają się nawet dwa lata wcześniej. Nie może się obyć bez pokazów fajerwerków, występu znanej gwiazdy i przyjęcia na co najmniej sto osób. Najmodniejsze są weekendy ślubne. Tekst Sonia Ross

Sylwia Piwowarska i Krzysztof Sałaciński 7 czerwca wezmą ślub konkordatowy w kościele im. Jana Chrzciciela w Rembertowie koło Tarczyna. Mijają właśnie dwa lata, odkąd zaczęli ślubne przygotowania. - Ostatnia prosta - śmieje się Krzysztof - duży stres. Czy wszystko się uda? - Musi - mówi Sylwia. - Nie po to zaczęliśmy się tak wcześnie przygotowywać, żeby teraz coś nie wyszło.

Dlaczego aż dwa lata? - Głównie chodziło o rezerwację sali. Planowaliśmy duże wesele, na 240 osób - wyjaśniają - jeździliśmy, oglądaliśmy. Niektórzy właściciele sal twierdzili, że przyjmą nawet 300 osób. Ale byłoby zbyt tłoczno.

Kiedy w końcu, półtora roku temu, wybrali miejsce, zostały tylko dwa wolne terminy: w czerwcu i październiku. Wpłacili zaliczkę i odetchnęli z ulgą. Kolejne dwa miesiące szukali zespołu muzycznego. - Przesłuchaliśmy dziesiątki kaset, jeździliśmy na targi ślubne - wspomina Krzysztof. - W końcu zdecydowaliśmy się na zespół Fanatic z Żyrardowa.

Grają przeboje i dla młodych, i dla starszych, a my musimy pogodzić interesy wszystkich. Wesele na 240 osób to wyzwanie. - Pomogą nam rodzice, świadkowie, przyjaciele - mówi Sylwia. Nie będzie to chyba takie trudne. Iwona Starzyńska i Piotr Komosa, prawnicy z Warszawy, wszystkie sprawy związane ze swoim ślubem i weselem powierzyli profesjonalnej agencji.

- Zaręczyliśmy się w Portofino, we Włoszech, w 2006 roku - wspomina Iwona. - Tak jak sobie wymarzyłam. I już w drodze powrotnej, w samolocie, zaczęliśmy się zastanawiać, jak zorganizować ślub. Chcieliśmy, żeby był piękny, dopracowany w każdym szczególe. A ponieważ obydwoje pracujemy, wiedzieliśmy, że ktoś musi nam pomóc. Piotr znalazł agencję Aspire. Umówiliśmy się na spotkanie.

Feel czy Boney M.?

- Pierwsze spotkanie z klientem daje nam ogólne rozeznanie - tłumaczy Katarzyna Gajek, szefowa Aspire. - Wstępnie wiemy już, jakie są oczekiwania młodej pary, ilu gości będzie obecnych. Znamy budżet przeznaczony na wesele, a także wiemy, czy przyszli małżonkowie mają jakąś wizję ślubu, koncepcję na przyjęcie, czy chcą dodatkowych atrakcji, ostatnio bardzo modnych. Jakich atrakcji?

Katarzyna Gajek się uśmiecha. - Teraz rynek aż kipi od niecodziennych ofert. Można zamówić popularny kabaret lub znanych artystów. Mogą zagrać znane polskie lub zagraniczne gwiazdy. Za odpowiednią kwotę przyjedzie Boney M. lub Gipsy Kings. Może wystąpić balet, zespół taneczny. Kiedyś mieliśmy pokaz szermierki, wieczór folkowy.

Fajerwerki to już klasyka. To, na co zdecydują się klienci, zależy od całej koncepcji wesela. Agencja naprowadza młodych na właściwy trop. - Pokazujemy zdjęcia, filmy, wozimy klientów do różnych lokali. W ten sposób wyczuwamy, co się im podoba, o czym tak naprawdę marzą.

Iwona Starzyńska wiedziała, czego chce. Motywem przewodnim miały być Włochy. Włoskie menu, stroje, muzyka. A najchętniej całe przyjęcie we Włoszech. - To jednak okazało się zbyt skomplikowane, więc zdecydowaliśmy się na przyjęcie w Polsce.

Nie można było jednak znaleźć dużej włoskiej restauracji, żeby zmieściło się 80 osób. Poza tym okazało się, że... jestem w ciąży. Nie chciała brać ślubu w pośpiechu, zanim urodzi się synek. Marzyła, żeby cała uroczystość była taka, jak sobie zaplanowała. Chciała mieć również czas, żeby skupić się na sobie i dziecku.

- Poczekaliśmy więc, aż urodzi się Bruno, i wróciliśmy do Aspire z prośbą o wznowienie przygotowań. Agencja wyszukała dla nas polską restaurację, ale serwującą świetne dania włoskie. Miejsce jest piękne, 65 km od Warszawy. Dwór Chotynia. Z naszej włoskiej koncepcji utrzymamy dekoracje, stroje, muzykę. Iwona mówi, że dzięki profesjonalistom czuwającym nad całością się nie denerwuje.

Ślubny weekend

- Wszyscy goście będą nocować, rano podamy śniadanie - wyjaśnia. Katarzyna Gajek mówi, że ślubne weekendy to najnowsza weselna moda. - Gości zabiera się na cały weekend nad morze, na Mazury. I tam serwuje się im różne atrakcje.

Najdroższy weekend ślubny, który organizowałam, kosztował 350 tysięcy złotych. Na mazurskim zamku bawiło się 250 osób. Zabawa zaczęła się już w piątek, wieczorkiem zapoznawczym. W sobotę odbyło się właściwe przyjęcie, w niedzielę poprawiny. W międzyczasie były występy artystyczne, pokaz fajerwerków.

Goście byli pod wrażeniem rozmachu, z jakim zorganizowano wesele. Ale i mniejszym przyjęciem mogą zająć się profesjonaliści. Uroczysty obiad w restauracji na 30 osób musi być tak samo dobrze przygotowany - mówi Katarzyna Gajek. - Mogłoby się wydawać, że to nic trudnego, ale często nasi klienci są spoza Warszawy lub są cudzoziemcami. Nie znają miasta, adresów lokali, dobrych kwiaciarni.

Poza tym organizacja przyjęcia wymaga czasu. Większość osób kończy pracę o 17, 18. W weekendy nie wszystko można załatwić. Co robić? Brać urlop, zwalniać się z pracy? Zatrudnienie wedding plannera to nie snobizm, tylko znak czasów - przekonuje Katarzyna Gajek.

- Śmieszne jest to, że nasze zajęcie ciągle wielu ludziom kojarzy się z filmem, w którym główną rolę grała Jennifer Lopez jako organizatorka imprez ślubnych. Gdy wystawialiśmy się na targach, musieliśmy tłumaczyć, co tak naprawdę robimy. Ale gdy tylko wspominaliśmy ten film, ludziom otwierały się oczy.

"Ach, więc panie biegacie ze słuchawkami po kościele, macie walizeczki z różnościami?" - dopytywano się. - Ze słuchawkami nie biegamy - śmieje się Katarzyna Gajek - ale nasze konsultantki są zaopatrzone we wszystko: od nici, igieł i nożyczek, aż po lekarstwa na różne dolegliwości, zapasowe rajstopy, kosmetyki itp. Sylwia Piwowarska i Krzysztof Sałaciński sami muszą pomyśleć o drobiazgach. Ale czas, który mieli od dnia zaręczyn do dnia ślubu, był wystarczająco długi, by wszystkiego dopatrzyć. - Wolę nad wszystkim czuwać osobiście - zapewnia Sylwia. - Poza tym pomagają nam mamy.

W równie szczęśliwej sytuacji byli Teresa i Mateusz Gierwiałłowie ze Świętochowic pod Warszawą. Sądzili, że przygotowania do ślubu będą trwały dłużej, ale dzięki kontaktom ich rodziców ślub udało się zorganizować w cztery miesiące. Spieszyli się również dlatego, że w grudniu miała przyjść na świat ich córeczka Hania.

Tylko dzięki zaprzyjaźnionemu księdzu, znajomym, którzy właśnie otwierali Holiday Inn i mogli wynająć w nim restaurację, zespołowi muzycznemu, który załatwiła mama pana młodego Lidia Gierwiałło (znana autorka tekstów piosenek), Teresa i Mateusz nie musieli czekać w długiej kolejce.

- Skupiliśmy się więc na kwiatach, dekoracjach i strojach - przyznaje Teresa. - To było ułatwienie, bo ja miałam egzaminy, a Mateusz gorący okres w pracy. Gdyby nie pomoc rodziny, musielibyśmy przełożyć ślub. Bo jeśli chce się go wziąć w kościele, mieć dobry miesiąc, koniecznie z literą "r" w środku, dobrą godzinę (czyli 16, 17 lub 18), to trzeba o tym pomyśleć kilka miesięcy wcześniej. A Mateusz i Teresa wzięli ślub w najbardziej "hitowym" momencie. - Same siódemki: 7.07.07 - śmieje się Mateusz. Im bogatszy, niecodzienny ślub, tym dłuższych wymaga przygotowań.

Snopek siana w londyńskim piętrusie

Młodzi coraz rzadziej decydują się na ślub w staropolskim stylu. - Chyba że taką przyjmują konwencję - mówi Katarzyna Gajek.

- Biesiada, żurki, smalce, kiszone ogórki. To się znudziło. Teraz słyszymy: chcemy takie przyjęcie, żeby nie było widać, że to impreza ślubna. Czyli np. inaczej ustawione stoły, okrągłe, tak jak na bankietach. Innowacja w menu, w muzyce. Modne stały się bufety sushi. Jedna z par szła do ołtarza w rytm "Mission: Impossible". Inna jechała londyńskim piętrusem. Popularne są śluby eko. Żadne tam perełki, kryształki, różyczki. Kontrolowana przaśność, snopki siana, gałązki jabłoni.

Inaczej układa się też listy prezentów. - Młodzi często już są wyposażeni w sprzęty AGD, mają urządzone mieszkania. Zbierają więc na egzotyczną podróż poślubną - mówi Katarzyna Gajek - albo proszą, żeby zamiast kwiatów przynosić książki z dedykacją lub wino. Można skompletować niezłą piwniczkę...

Ale na tym eksperymenty się kończą. Mimo że wielu osobom podobają się ekscentryczne śluby, np. w wodzie, na skałach, dla siebie samych wybierają bezpieczniejsze rozwiązania. Do dekoracji kaktusy i kalie?

Świetny pomysł, ale my poprosimy lilie. Tradycyjne śluby trzymają się mocno. Zwłaszcza na wsiach i w małych miasteczkach. Sylwia i Krzysztof wybrali taki właśnie model. Nie chcą eksperymentować, na weselnym stole będzie schabowy.

- Polskie potrawy i znane przeboje to dobra zabawa dla wszystkich - tłumaczą. Nowy trend w weselnych imprezach to... dzielenie gości. Uroczysty obiad dla rodziny, a wieczorem młodzi razem z przyjaciółmi całą noc bawią się w klubie. Taki model wesela staje się coraz powszechniejszy.

Przedślubnik dla każdego

Powszechne stają się także i inne dodatki. Aspire wymyśliła "Przedślubnik", warsztaty dla nowożeńców. Strzał w dziesiątkę.- Chodzi o to, aby nie zapomnieć, po co właściwie bierzemy ślub. W wielomiesięcznych przygotowaniach można się zatracić.

Psychologowie uświadamiają, że emocje, również te złe, związane z czekającą uroczystością są normalne i że wcale nie trzeba uciekać ze związku, gdy nasilają się kłótnie tuż przed założeniem sobie obrączek. Psycholodzy mówią o tym, jak poradzić sobie z wejściem do nowej rodziny i w końcu z depresją, która może pojawić się tuż po ślubie.

"Jak to? Więc to już po wszystkim?" - pytają czasem młode mężatki, gdy rano widzą tuż przy łóżku zmiętą suknię ślubną. "Rok żyłam tymi przygotowaniami, więc co mam teraz ze sobą zrobić?". Warsztaty psychologiczne dla nowożeńców pomagają się uporać z tymi uczuciami i bezboleśnie wejść w nowy etap życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ślub, czyli spektakl - Portal i.pl

Wróć na i.pl Portal i.pl