Grzegorz Turnau: Kraków jest moją kotwicą

Paweł Gzyl
Grzegorz Turnau, krakowian mieszkający pod Krakowem
Grzegorz Turnau, krakowian mieszkający pod Krakowem Rafał Masłow
Nowa płyta Grzegorza Turnaua "7 widoków w drodze do Krakowa" to cykl piosenek inspirowany odkrytymi w pałacu Mieroszewskich w Krakowie freskami z połowy XIX w. Na płycie jest 13 utworów. Autorem większości tekstów jest poeta Bronisław Maj, są też wiersze Horacego, ks. Macieja Sarbiewskiego i Grzegorza Turnaua we własnej osobie

Mieszka Pan od dłuższego czasu pod Krakowem...
... w Konarach, w gminie Mogilany. Ale niekoniecznie mieszkam - bo większość czasu spędzam w podróży. Ponieważ od trzydziestu lat śpiewam piosenki, jestem skazany na ruch. Ale to nie jest moja natura. Jeśli miałbym wybór, to w ogóle nie ruszałbym się z domu.

Jak z tej pewnej jednak odległości postrzega Pan Kraków?
Kraków jest moją kotwicą. Urodziłem się w tym mieście i całe moje życie jest z nim związane. "Mogilany od wieków/Z góry patrzą na Kraków" - głosi "Hymn gminy Mogilany". I ja też tak trochę patrzę - bo mam dom jakieś 150 metrów nad krakowskim Rynkiem.

Czy ten dystans sprawia, że widzi Pan dzisiaj same zalety, czy może też wady Krakowa?
Proces starzenia się człowieka ma dwa ważne elementy: strach przed degradacją ciała i umysłu oraz satysfakcję płynącą z łagodniejszego spojrzenia na bieg spraw. W moim przypadku ma to przełożenie na piosenki i trwa już od czasów licealnych. Oczywiście, nie mam wątpliwości co do tego, że Kraków się zmienił.

Na lepsze czy na gorsze?
Mój Kraków tworzyła Piwnica pod Baranami i Piotr Skrzynecki. Teraz jest inny, ale dalej mi się podoba. To nie są więc żadne gorzkie żale. Nie mam w ogóle skłonności do epatowania swą nostalgią za minionymi czasami, bo szkoda mi na to energii.

W tytule nowej Pana płyty pojawia się Kraków - ale jest on jedynie celem, do którego nie docieramy. Skąd wzięła się taka koncepcja?
Zaczęło się od małej i śmiesznej myśli, która przyszła mi do głowy, kiedy kilka lat temu zwiedzałem mieszkanie moich przyjaciół. W Krakowie często zeskrobuje się stare ściany w kamienicach - i przeważnie coś pod tą farbą jest. Wiele osób, żeby nie mieć kłopotów z konserwatorami, zamalowuje te odkrycia. Natomiast moi przyjaciele postanowili zainwestować - odtworzyli to, co było pod spodem. Okazało się, że to siedem dekoracyjnych malowideł z XIX wieku, pokazujących okolice Krakowa. Kiedy na nie patrzyłem, poczułem się jak we śnie, jak w jakiejś willi pod Rzymem. I wtedy przyszła mi do głowy myśl, żeby zrobić o tym suitę muzyczną. Ktoś udekorował swoje mieszkanie prawie dwieście lat temu widokami Korzkwi, Tenczyna i Ojcowa, a ja teraz stwierdziłem, że napiszę i zaśpiewam o tym piosenki. Na tym polega siła Krakowa - że dostaliśmy szansę na intymną więź z poprzednimi pokoleniami.

To, co odkryto w samym Krakowie odsyła nas - i Pana również - jednak pod Kraków. Czy okolice miasta są dla Pana też inspirujące?
To nie jest płyta, która ma reklamować okolice Krakowa. Obrazki są idylliczne, mają dużo ciepłego światła, przywołują wyobrażenia o utraconym świecie dzieciństwa. I ja też za młodu bywałem w tych rejonach - chociażby jeździłem na wycieczki rowerowe do Ojcowa. Są tam miejsca kontemplacji, jak ruiny zamku w Tenczynie czy Maczuga Herkulesa w Pieskowej Skale. Starałem się więc świadomie ułożyć te piosenki w opowieść o człowieku, który - jak mawia poeta Bronisław Maj - nie ma już 46 lat i może sobie na pewne rzeczy pozwolić. Czyli z jednej strony to tęsknota za rajem utraconym, a z drugiej - próba wyznaczenia sensu dalszej drogi.

Czy ta tęsknota za czasem, który minął bezpowrotnie oznacza, że nie podoba się Panu współczesność?
To byłoby duże uproszczenie. Podoba mi się każda sekunda współczesności - bo daje mi ona przyjemność życia. Lubię więc to, co mnie otacza, bo jest dla mnie dobre. Postanowiłem jednak rozliczyć się z przeszłością - i takie podejście ma dla mnie działanie terapeutyczne. Poświęcam ten album pamięci Piotra Skrzyneckiego i Janiny Garyckiej. To były bowiem dwie osoby, które ustawiły mój stosunek do życia i sztuki. Nauczyły mnie sięgać po drobiazgi i śmiesznostki z minionych czasów i zamieniać je w wartość artystyczną i współczesną. Tak robiliśmy w Piwnicy pod Baranami - sięgaliśmy po jakieś stare zapiski i kroniki, które zamieniały się w kabaretowe numery, ponieważ podchodziło się do nich z czułością i troską. Dlatego krakowskość tej płyty jest umowna - bo przecież tu nie chodzi tylko o Kraków, ale o duchy przeszłości, które się po tym mieście przechadzają.

Ludzie, którzy są na tych odkrytych freskach, już nie żyją, a obrazy, na których widnieją - przetrwały do dzisiaj. Sztuka pozwala nam pokonać przemijanie i śmierć?
Wszystkie rodzaje ludzkiej działalności, nawet tak ulotne, jak piosenka, są temu poświęcone. No bo o czym śpiewać? Albo o miłości, albo o śmierci, a najlepiej, żeby to zrobić naraz. Każda z tych rzeczy zawsze kładzie na drugiej swój cień. Najważniejsze jest, żeby znaleźć formę do wyrażenia tych emocji. Aby nie było to tylko zwykłe skarżenie się na swój los. I mam nadzieję, że udało mi się to tutaj uzyskać.

Ta forma jest uzupełniana w nowych piosenkach dyskretnym humorem. To pomaga oswoić przemijanie?
Bardzo chciałem, aby na tej płycie był duch Piwnicy pod Baranami, w której się wychowałem. I dlatego porozumiałem się w tej kwestii z autorem tekstów - Bronisławem Majem. W efekcie podszedł on do poważnych spraw tak, jak niegdyś Janina Garycka, dzięki której bardzo serio śpiewaliśmy o kolce nerkowej Władysława IV, o tym, jak Wazowie marzli na Wawelu czy o tym, że Habsburgowie mieli zawsze nieregularną szczękę. To był rodzaj humoru obłaskawiającego rzeczywistość. Zakładał on pewną barokową cielesność i to, co się wiąże ze świadomością degradacji ludzkiego ciała. Tu też jest ten element. Zresztą, zawsze jak się spotykam z Bronkiem Majem, to czarny humor musi się w rozmowie pojawić. Jak mawia Bronek - człowiek inteligentny nie ma prawa nie być smutny.

Powiew zaskakującej kobiecości wnosi z kolei na płycie drugi głos, należący do Doroty Miśkiewicz. Skąd Państwa przyjaźń, chyba nie tylko muzyczna?
No tak, przyjaźnimy się już dziesięć lat. I choć dla siebie bardzo rzadko piszę teksty, dla Doroty napisałem już ich sporo. Jej partner życiowy, wybitny gitarzysta, Marek Napiórkowski, który tworzy dla niej muzykę, przysyła mi swoje kompozycje, a ja ubieram je w słowa. Tymczasem bardzo rzadko robię to dla siebie. Bo jest jakiś organiczny związek jej głosu i mojej wrażliwości. Poza tym, Dorota jest świetnym kumplem, dlatego lubimy się spotykać i wspólnie sobie pośpiewać. W przypadku tej płyty było dla mnie oczywiste, że muszę mieć na niej kobietę, bo podróżowanie bez kobiet nie ma sensu. Stąd Dorota pojawia się tu raz jako Beatrycze, raz jako Salomea, raz jako Leukonoe. Poza tym jej głos jest jak instrument. Ojciec Doroty, Henryk Miśkiewicz, jest wybitnym saksofonistą i ona odziedziczyła po nim głos, przypominający saksofon altowy. Dlatego wykorzystuję ją w tej roli.

Równie niezwykłym instrumentem na płycie jest obój Mariusza Pędziałka.
To właśnie w jego mieszkaniu odkryto wspomniane malowidła. Bez Mariusza nie byłoby tej płyty.
Trudno Panu będzie śpiewać te piosenki na koncertach. No bo jak bez Doroty Miśkiewicz i orkiestry?
Jest duże zainteresowanie wśród filharmonii tym projektem. To ułatwia sprawę - bo orkiestry są na miejscu. Są więc szanse, że zagramy w przyszłym roku kilka takich koncertów, choćby w Bielsku, Częstochowie, Warszawie i Białymstoku.

W zeszłym roku na sylwestra wystąpił Pan jednak razem z Zakopowerem w warszawskiej Sali Kongresowej. Czyli Grzegorz Turnau może też grać i śpiewać do zabawy?
Nadal gramy te koncerty co jakiś czas. To bardzo fajna przygoda. Łączymy moje piosenki z ich piosenkami, bo wiążą nas pewne pokrewieństwa muzyczne. Dlatego podczas występów nie widać szwów. Sam zawsze patrzyłem z sentymentem na dzieła inspirowane polskimi górami - choćby ze względu na współpracę z Janem Kantym Pawluśkiewiczem. Dlatego motywy te były obecne też w moich piosenkach.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Grzegorz Turnau: Kraków jest moją kotwicą - Gazeta Krakowska

Wróć na i.pl Portal i.pl