Zabójstwo w Rakowiskach: Kamila N. i Zuzanny M. "dojrzewanie" do zbrodni

Agnieszka Kasperska
Kamil N. podczas wizji lokalnej na miejscu zbrodni
Kamil N. podczas wizji lokalnej na miejscu zbrodni Małgorzata Genca
Z materiałów dotyczących zabójstwa Agnieszki i Jerzego N. w Rakowiskach pod Białą Podlaską, do jakich docierają dziennikarze, wyłania się przerażający obraz "dojrzewania" nastolatków do popełnienia nieludzkiej zbrodni.

Kamil N. i Zuzanna M. poznali się w katolickim gimnazjum w Białej Podlaskiej, do którego chodzili. Oboje uprawiali sport. Oboje wywodzili się z podobnych domów. Jej matka była nauczycielką akademicką. Jego - uczyła w ogólniaku języka rosyjskiego.

Gdy poszli do liceum, uczyli się w jednej klasie. Kamilowi szło dobrze. Był chwalony przez nauczycieli. Mieszkał wtedy z rodzicami w bloku przy ul. Jagiełły w Białej Podlaskiej. Naprzeciwko mieszkała jego babcia. Sąsiedzi wspominają go jako porządnego chłopaka. - Był spokojnym chłopcem. Po szkole szedł od razu do domu. Potem wychodził tylko z psem - mówi pan Leszek. - Nigdy nie wystawał przed blokiem. Nie należał do żadnej subkultury. Jako jeden z nielicznych nastolatków mówił nam "Dzień dobry".

W tym samym czasie Zuzanna M. przeżywała dramat po śmierci ojca. Swoje uczucia zaczęła przelewać na papier. Powstały pierwsze wiersze, które sygnowała pseudonimem Maria Goniewicz. Pytana po wydaniu swojego pierwszego tomiku wierszy "33" o inspiracje zacytuje Kurta Cobaina, wokalistę grupy Nirvana, który popełnił samobójstwo - Dziękuję za tragedię. Potrzebuję jej dla mojej sztuki.

Zuzanna M.

W 2012 r. Zuzanna M. zaczyna spotykać się z młodszą od siebie dziewczynką, która nie ma jeszcze 15 lat. Poznały się już w gimnazjum katolickim, ale początkowo łączyła je tylko przyjaźń. Potem przeradza się ona w uczucie połączone z fascynacją fizyczną. Dziewczyny w wysyłanych do siebie SMS-ach wyznają miłość i piszą o doznaniach z wzajemnych kontaktów intymnych. Rodzice A.B. nie godzą się na ten związek, tym bardziej że małoletnia całkowicie uzależnia się i podporządkowuje starszej partnerce. Gdy z tego powodu ucieka z domu, matka zgłasza się na policję. Rusza śledztwo. Dziewczynki przestają się spotykać. Między nimi krążą jednak karteczki przekazywane przez wspólnych znajomych. W jednej z nich (przepisanych przez A.B. do zeszytu, żeby jej nie zapomnieć) Zuzanna instruuje ją, jak ma zeznawać w sprawie ich kontaktów seksualnych. Pisze: "Nie wierz w to, co mówią, jeżeli nie ma dowodów to nie ma winy. Do niczego się nie przyznawaj".

Zuzanna M. zaczyna mieć też wtedy problemy w szkole. - Od samego początku próbowała bardzo silnie zaistnieć w klasie. Pokazać swoją wyjątkowość - mówi Przemysław Olesiejuk, dyrektor I LO im. I.J. Kraszewskiego. - Robiła to w sposób napastliwy. Przeszkadzała na lekcjach. Negowała wszystko, co mówią nauczyciele.

Problem zgłaszano matce dziewczynki. Nauczyciele informowali też rodziców innych uczniów. Mówili, że Zuzanna ma na ich dzieci zły wpływ. - Chodziło o zachowanie poza szkołą, np. zabawy z alkoholem - ucina Olesiejuk.

W styczniu 2012 r. Zuzanna M. częstuje lufką z marihuaną Kamila N. i innego kolegę z klasy. Nie odmawiają. Wciąż są kolegami, ale właśnie wtedy klasa odwraca się od początkującej poetki. Nastolatki piszą pismo do dyrekcji z prośbą o jej usunięcie. Argumentują, że ma na nich zły wpływ i jest apodyktyczna. Mają dosyć jej lekceważenia i kreowania się na osobę znacznie bardziej wybitną niż oni. W trzeciej klasie matka przenosi dziewczynkę do innej szkoły. - Chyba łatwiej było zmienić szkołę niż swoje zachowanie - mówi Olesiejuk.

Kamil N.

W drugiej klasie liceum relacja między Kamilem N. a Zuzanną M. się zacieśnia. Zaczynają się częściej spotykać. Rodzicom Kamila to się nie podoba. Mają o dziewczynie złe zdanie. Boją się jej negatywnego wpływu na ukochanego jedynaka. Proszą. Namawiają. Bez skutku. A wpływ jest coraz większy.

- Kamil był grzecznym, dobrze ułożonym uczniem. W ostatniej klasie to się zmieniło. Zaczęły się problemy z ogromną, ponad 50-procentową, absencją - mówi dyrektor Olesiejuk. - Robiliśmy wszystko, żeby o niego walczyć. Rodzice bardzo starali się mu pomóc. Ojciec, oficer pionu dochodzeniowo-śledczego w Komendzie Głównej Straży Granicznej w Warszawie, codziennie na noc wracał do domu, żeby mieć na syna oko.

Jerzy i Agnieszka N. mają nadzieję, że przeprowadzka do nowo wybudowanego domu przy ul. Rubinowej w podbialskich Rakowiskach sprawi, że Kamil przestanie spotykać się z Zuzanną. Tak się jednak nie dzieje.

W czerwcu 2014 r. Zuzanna M. udziela wywiadu jednemu z lokalnych portali internetowych. Mówi o swoich wierszach i o tym, że nie lubi myśleć o przyszłości. Jak Witkacy, ma wstręt do hołoty umysłowej. - Ten wstręt jest taki, że rzygam. Uważam wrażliwość za swoją największą wadę czy może nawet zgubę - mówi.

W lipcu razem z Kamilem jadą na festiwal muzyczny do Gdyni. Poznają tam mieszkańców Wielkopolski: studentkę malarstwa Lindę M. i studenta inżynierii zarządzania. - To była niezobowiązująca znajomość, mająca charakter przypadkowy - mówi Beata Syk - Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Plany

Jesienią 2014 r. prokuratura kończy postępowanie dotyczące seksu Zuzanny M. z małoletnią A.B. Początkującą poetkę badają wtedy biegli. Jest poczytalna. Psycholog stwierdza jednak, że "miewa skłonność do pokazywania siebie w o wiele lepszym świetle niż ma to miejsce w rzeczywistości (...) wybiela siebie, bagatelizuje swoje potknięcia, tuszuje niedociągnięcia".

Seksuolog doda, że mężczyźni mają dla niej małe znaczenie. Mogą być wręcz traktowani gorzej. Jej partner "musi się okazać wyjątkowym intelektem i postępowaniem, aby zasłużyć na akceptację".

30 października do Sądu Rejonowego w Białej Podlaskiej trafia akt oskarżenia przeciwko Zuzannie M. Za seks z małotelnią grozi jej 12 lat pozbawienia wolności. Za udzielanie narkotyków - 8 lat.

W tym samym czasie Zuzanna M. opisująca się na portalu społecznościowym jako "bezczelnie młoda, bezczelnie zdolna", publikuje obok swoich wierszy grafikę pokazującą, jak zabija się człowieka, podrzynając mu gardło. Z Kamilem N. spotykają się niemal każdego dnia. Dużo podróżują po Polsce, bo Zuzanna stara się wypromować swój tomik wierszy "33". Oglądają wiele filmów. Szczególnie pociąga ich kino amerykańskie: filmy Quentina Tarantino, Davida Lyncha oraz "American Psycho" z Christianem Bale'em, którego główny bohater dla zabicia nudy morduje prostytutki i włóczęgów. Najpierw żartują, że z tego samego powodu mogliby też zabić rodziców Kamila. Śmieją się z tego. Potem zaczynają mówić o tym coraz częściej i coraz bardziej serio. Wreszcie pod sam koniec listopada podejmują decyzję, że zbrodnię popełnią. Kupują lateksowe rękawiczki. Zuzanna M. marzy, żeby podczas dokonywania morderstwa być ubraną w taki sam kombinezon jak bohater "American Psycho". Nie udaje jej się go jednak kupić. Kupują dwa inne, bardziej standardowe kombinezony.

7 grudnia na swojej stronie 18-latka publikuje wiersz:

Ty i kobieta, której
kiedyś zdeptałam serce,
mieszkacie obok siebie. To dziwne
miejsce, w którym ostatnio
podobno jest o mnie głośno.
Przygotowanie do końca
nie naszego świata
nie zawsze jednak idzie dobrze,
ale już niedługo.

Z każdym dniem plan morderstwa jest coraz bardziej szczegółowy. Zuzanna M. dzwoni do Poznania, prosząc, by Marcin S. i Linda M. zabrali ich samochodem z Warszawy do Białej Podlaskiej. Tłumaczy, że muszą zabrać z domu jakieś rzeczy. Potem mają zostać odwiezieni do Krakowa, gdzie początkująca poetka planuje spotkania z czytelnikami.

Zbrodnia

Do Rakowisk przyjeżdżają nocą z 12 na 13 grudnia. Wychodzą z samochodu znajomych. W krzakach przebierają się w kombinezony. Zdejmują buty, żeby nie obudzić rodziców. Kamil N. wchodzi do domu jako pierwszy. Wyprowadza do ogrodu psa. "Żeby nam nie przeszkadzał w robocie" - powie potem policjantom Zuzanna M. Oboje wchodzą do środka i przygotowanymi wcześniej trzema nożami atakują śpiących rodziców. Każdemu z nich zadają po kilkanaście ciosów. W plecy, ręce, nogi, brzuch. Bezpośrednią przyczyną śmierci Jerzego N. są rany cięte i kłute brzucha. Mężczyzna wykrwawia się, ale walczy. Broniąc się, wytrąca Zuzannie nóż. Ta gryzie go wtedy w rękę. Po zbrodni, żeby ukryć ślad DNA, będą razem z Kamilem próbowali odciąć dłonie mężczyzny. To się nie uda, bo noże są już stępione.

Agnieszka N. ginie w wyniku przecięcia tętnicy nadramiennej. Ma także poderżnięte gardło. Nie jest to jednak rana śmiertelna. Lekarz stwierdzi potem, że przypomina raczej próbne nacięcie przy próbie samobójczej. Ranna, krwawiąca kobieta próbuje uciec. Udaje jej się nawet wydostać z domu. Syn chwyta ją jednak i wciąga z powrotem do domu.

Podczas sekcji zwłok medycy zwracają uwagę na twarze zmarłych. Pułkownika zastygła w wyrazie przerażenia. Agnieszki - niewyobrażalnego zdziwienia. Biegli określą zabójstwo, jako atak niefachowy ze strony szaleńca, który niektóre ciosy zadaje na oślep.

- Jak długo trwała zbrodnia? - pytam.
- Około godziny - odpowiada jeden z policjantów, a widząc moje niedowierzanie, dodaje: - Człowiek nie umiera szybko. To była prawdziwa walka o życie. Nie ma wątpliwości, że rodzice wiedzieli, kto ich morduje.

Kraków

Po zbrodni sprawcy zdejmują w krzakach kombinezony. Wsiadają do samochodu znajomych z Poznania, którzy cały czas czekali na nich pod domem. Do bagażnika wkładają plecak, w którym znajdują się m.in. zakrwawione ubrania i narzędzie zbrodni. Policjanci znajdą go w sobotę w Poznaniu. Sami równie zabierają część rzeczy używanych na miejscu zbrodni. Podczas podróży do Krakowa Zuzanna M. opowiada kolegom brutalne szczegóły mordu. - Dziewczyna chwaliła się, szczegółowo opisując zbrodnię. Była bardzo rozemocjonowana. Podniecona sytuacją i zadowolona z tego, że udało jej się zrealizować to, co zaplanowała - mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik KWP w Lublinie.

Marcin S. oskarżony potem o poplecznictwo (nie powiadomił o sprawie policjantów i próbował zatrzeć ślady) przyzna, że były tak wstrząsające, że w nie nie uwierzył. Myślał, że Zuzanna M. opowiada o jakimś alternatywnym scenariuszu filmowym.

W sobotę o godz. 7.40 otwarte drzwi wejściowe willi przy ul. Rubinowej zauważa przechodzący obok sąsiad. Wzywa policję.
Mundurowi przybyli na miejsce z przerażeniem stwierdzają, że zamordowany Jerzy N. to ich kolega. 10 lat wcześniej pracował jako policjant w Białej Podlaskiej. W pierwszej chwili wydaje im się, że wstrząsająca zbrodnia może być zemstą. Jerzy N., już jako pracownik Straży Granicznej pomagał im w odkryciu afery korupcyjnej na granicy. Zatrzymano wtedy dużą grupę celników-łapowników. Może ktoś chciał się zemścić?

Jednocześnie policjanci sprawdzają, gdzie jest syn ofiar. Szybko to on jest typowany na sprawcę zbrodni. - To była wyjątkowa sprawa. Działaliśmy bardzo szybko. Nie było czasu na telefonogramy. Wszystko załatwialiśmy na telefon. Byle szybciej - mówi Wójtowicz.

Do mieszkania przy ul. Słomianej w Krakowie Zuzanna M. i Kamil N. dojeżdżają koło południa. Piorą część zakrwawionych ubrań. Inne przedmioty wrzucają do śmietników na osiedlu. Wszystkie zostają wywiezione, bo policjanci odnajdują je już o godz. 15.00. Wtedy też zatrzymują 18-latków. Zuzanna mówi mundurowym: "Tylko trzy godziny cieszyliśmy się wolnością". Nie jest jednak smutna. - Wyglądała jakby kwitła - opowiada jeden z mundurowych. - Chwaliła się zbrodnią. Była z jej powodu po prostu szczęśliwa.

Przesłuchiwana przyzna później, że planowali z Kamilem spieniężyć majątek rodziców chłopaka i wygodnie żyć. Oboje przyznają się do winy, która zostaje uznana za zabójstwo kwalifikowane. Grozi im dożywocie. 15 grudnia w kajdanach na nogach i rękach oboje wezmą udział w wizji lokalnej. Na ich twarzach nie widać będzie jednak rozpaczy czy cierpienia. Wręcz przeciwnie. Zuzanna M. uśmiechnie się, widząc wycelowane w siebie obiektywy fotoreporterów. Sąd zdecyduje o ich tymczasowym aresztowaniu. Kamil trafi do monitorowanej celi w Areszcie Śledczym w Lublinie, Zuzanna M. - na warszawskim Grochowie.

Tymczasem w internecie coraz więcej osób lajkuje profil Zuzanny M. Powstają kolejne fanpejdże Marii Goniewicz, nawołujące do jej uwolnienia. Na forach internetowych ludzie próbują się dowiedzieć, gdzie kupić tomik jej wierszy. Piszą, że to dobry prezent pod choinkę.

Dorota Pyrgies, pscholog:
Jedna osoba może mieć znaczący wpływ na inną. Zwłaszcza że w tym przypadku ta dziewczyna była silną osobowością. Fascynowała słabe, zagubione, buntownicze osoby, taką prawdopodobnie był ten chłopiec. Młodzi ludzie są podatni na wpływy. Nie mają ukształtowanego systemu wartości, ugruntowanego swojego ja. Jeżeli pojawiają się jeszcze jakieś nieporozumienia w rodzinie, to tym łatwiej mogą ulegać wpływom. To nie była zresztą zwykła manipulacja. On był w niej zakochany. A to stan, w którym inaczej postrzegamy rzeczywistość.

Maciej Szaszkiewicz, pscholog sądowy:
W działaniu sprawców widać zatrważającą mieszankę ekscytacji, wyrachowania, determinacji oraz naiwne czy nawet infantylne przekonanie, że przyjęty modus operandi zapewni im bezkarność. Są to postawy charakterystyczne dla tego etapu rozwoju psychicznego, który jest okresem przejściowymi pomiędzy dziecięcością czy młodzieńczością a dorosłością, kiedy to młody człowiek już uważa się za dojrzałego i w pełni autonomicznego, nie dostrzegając w sobie ograniczeń.
(Źródło: "Dlaczego to zrobili", portal Charaktery.eu)

Włodzimierz Piątkowski, socjolog:
Bywa, że mordercami zostają osoby z tzw. dobrych domów, w których są stałe dochody i brak problemów z prawem. Badania pokazują jednak, że czasami w tak pozornie dobrze funkcjonującej rodzinie, relacje są patologiczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl