Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Dyduch: SLD może rządzić. Ja wierzę w cuda (ROZMOWA)

Malwina Gadawa
Janusz Wójtowicz
O kulisach układanej koalicji w sejmiku wojewódzkim, o sytuacji w SLD na Dolnym Śląsku i o osobistych ambicjach opowiada Marek Dyduch.

W ciągu ostatnich kilkunastu dni był Pan chyba jednym z najbardziej rozchwytywanych polityków we Wrocławiu...
Koalicja PO-PSL, która rządzi województwem, ma swoje problemy wewnętrzne, dlatego politycy rozważali rozszerzenie porozumienia. Z drugiej strony opozycja próbowała swoich sił i chciała stworzyć większość w sejmiku. Okazało się, że dwa głosy lewicy są ważne. Ja chciałem oficjalnie wejść do koalicji, Platforma wolała opcję cichego porozumienia. W rezultacie znaleźliśmy się poza koalicją.

Można odnieść wrażenie, że PO dopięła swego, bo głosował pan za wyborem Cezarego Przybylskiego na marszałka.
Nie zdradzę, jak głosowałem, bo to moja sprawa. Zresztą to nie ma znaczenia, bo koalicja PO-PSL ma większość. Na pewno nie mam wobec niej oficjalnych zobowiązań. Będę na pewno wspierał mądre projekty, a głosował przeciwko kontrowersyjnym sprawom.

Pański kolega z partyjnej listy, Kazimierz Janik, jest już chyba jedną nogą w PO. Pojechał nawet do Warszawy na spotkanie z panią premier Ewą Kopacz.
Startowaliśmy z komitetu wyborczego SLD Lewica Razem. Ja jestem SLD, a on jest Lewica Razem. Kazimierz Janik jest wolnym człowiekiem, może decydować sam.

Czymś konkretnym go przekonali?
Na pewno to nie jest kwestia finansów czy stanowisk. Przez 30 lat był naczelnikiem i wójtem swojej gminy. Zna całą polityczną elitę na Dolnym Śląsku. Jemu po drodze jest z tą koalicją, choć nie można powiedzieć, że jest człowiekiem tego układu, ale jest mu po prostu przychylny. Bez wątpienia Janika stać na samodzielne decyzje.

Wróży Pan tej koalicji spokojne rządzenie przez najbliższe cztery lata? Będzie miała stabilną większość?
Życzyłbym sobie tego, bo chcę, żeby nasz region się rozwijał, ale to na pewno nie będzie stabilna koalicja. Korozja PO jest coraz bardziej widoczna i będzie postępować. To się odbije na jakości władzy. Relacja PO z prezydentem Rafałem Dutkiewiczem również do prostych nie należy. Dutkiewicz chce wstąpić do PO i na pewno nie po to, żeby zostać szeregowym członkiem. Być może będzie chciał walczyć o przywództwo i zaczną się nowe problemy. Każda partia, która rządzi, w pewnym momencie zatraca ostrość spojrzenia, wszyscy widzą się na wszystkich stanowiskach. Taka sama sytuacja była w SLD i tak jest dzisiaj w PO, a to powoduje nadmierne zamieszanie. I w końcu to ostatni czas, kiedy Polska będzie miała tak duże pieniądze z Unii Europejskiej. Będą one trafiały głównie do samorządów, w których rządzi PO bądź PSL, a to na pewno będzie budziło sprzeciw innych gmin, które będą się buntować.

Obawia się Pan, że pieniądze zamiast do najbiedniejszych gmin będą zasilały konto Wrocławia?
Zawsze powtarzałem, że najważniejszy jest zrównoważony rozwój Dolnego Śląska. Wrocław i Wałbrzych mają potężne problemy finansowe, na pewno ten, kto będzie silniejszy, będzie chciał "wyrwać" pieniądze dla siebie, a nam zależy, żeby wszyscy równomiernie korzystali z pieniędzy UE.

Województwo w przyszłym roku będzie miało o wiele mniej pieniędzy. Będzie ciężko?
Tak będzie ciężko. To będzie sprawdzian dla zarządu. To jest dopiero preludium tego, co czeka koalicję, która będzie musiała skomponować unijne pieniądze z budżetem i być może wesprzeć biedniejsze samorządy, a tak wysokie zabieranie pieniędzy instytucjom kultury jest błędem.

Jeżeli pieniędzy brakuje, to władze muszą ciąć wydatki
Jest dużo miejsc, gdzie można to robić. Zarząd powinien przyjrzeć się swoim spółkom, które powinny same na siebie zarabiać. Na razie do nich dokładamy.

Podobnie było z państwa sztandarowym pomysłem – Centrum Monitoringu Społecznego

Ja wspomniałem o spółkach, w których marnuje się pieniądze

W CMS nie marnowano pieniędzy?
Proszę spojrzeć na dorobek. My nie potrafimy wykorzystać opracowań CMS w do realizacji bieżącej polityki, ale kiedyś ktoś do tego sięgnie. Tu jest wykonana konkretna praca.

Z całym szacunkiem, ale opracowanie tego, jak często trzeba wyjmować śmieci z kosza nazywa Pan konkretną pracą i nie marnowaniem pieniędzy?
To tylko mały wycinek, który wyciągnięto, żeby zlikwidować centrum. Jeżeli przyjrzałaby się pani spółkom wojewódzkim, to tam znalazłoby się zapewne wiele ciekawszych zarzutów, np. zatrudnianie ludzi na pokaz.

CZYTAJ DALEJ: We Wrocławiu mówiło się za to, że Dutkiewicz zaproponował Panu pracę za poparcie koalicji w sejmiku
We Wrocławiu mówiło się za to, że Dutkiewicz zaproponował Panu pracę za poparcie koalicji w sejmiku.
Nie było takiej rozmowy. Już na początku i Rafałowi Dutkiewiczowi, i Jackowi Protasiewiczowi powiedziałem, że nie interesują mnie żadne stanowiska, oprócz członka zarządu.

Ta funkcja miała Panu pomóc w zdobyciu władzy w dolnośląskim SLD?
Nie chodzi o funkcję, lecz o możliwości, jakie ona daje. To są całkiem inne kwestie. Chciałem być w zarządzie m.in. dlatego, żeby dopilnować sprawiedliwego dzielenia pieniędzy z Unii. Dla SLD też chcę jeszcze zrobić coś dobrego, ale partia sama musi tego chcieć, ja jestem do dyspozycji. Chcę stworzyć grupę 40-latków, którzy w przyszłości udźwigną ciężar kierowania partią.

To jest czas rozliczeń? Według Pana SLD przegrał wybory?
Jedni mówią, że nie przegraliśmy, bo przecież mamy wójtów, burmistrzów czy starostów, inni - że przegraliśmy. Prawda leży gdzieś pośrodku. Należy zapytać, czy SLD mógłby mieć więcej? Moim zdaniem tak. Problem w tym, że nie możemy przełamać bariery psychologicznej. Niektórym brakuje też wyobraźni. Nie można tworzyć list wyborczych tak, że jest lider i długo nic, bo z takiej listy nawet on nie wygra wyborów. U mnie w Wałbrzychu oprócz mnie było kilka mocnych nazwisk i cała lista "zrobiła" dobry wynik.

Sugeruje Pan, że niektórzy w taki sposób ułożyli listy, bo bali się konkurencji?
Ja nie sugeruję, ja tak twierdzę. To jest pewna bojaźń młodych działaczy politycznych.

Rozumiem, że chodzi Panu o Radosława Mołonia, który do tej pory był wicemarszałkiem województwa i jest szefem dolnośląskich struktur SLD?
Tak, choć nie tylko. W zły sposób listy były ułożone nie tylko we Wrocławiu, ale także w Legnicy czy w okręgu wokół Wrocławia. Nie może tak być, że lider boi się konkurencji. To jest błąd w myśleniu. Nie można wszystkich ludzi wartościowych wycinać. To jest chore.

CZYTAJ DALEJ: Radosław Mołoń jest złym przewodniczącym?
To jaki jest Pana pomysł na lewicę?
Chcę zmobilizować partię do działania. Nie może być tak, że na radę wojewódzką przyjeżdża połowa członków lub jeszcze mniej i nie ma kworum. W SLD nie ma motywacji do działania.

Może nie ma ludzi?
Są. Z tego SLD mogę jeszcze wyciągnąć 60 proc. więcej, ale ważna jest także komunikacja. Lewica mówi dzisiaj o związkach partnerskich, rozdziale państwa od Kościoła, ale nic nie mówi o sprawach gospodarczych i społecznych. To są sprawy, o których musimy mówić, jeżeli chcemy istnieć. Musimy przeprogramować sposób myślenia i wyzwolić istniejącą w nas moc. Musimy rozmawiać o sprawach przyziemnych, ale ważnych dla szeregowych ludzi, a nie wdawać się tylko w bijatykę polityczną.

To jak wyzwolić moc lewicy?
Dolnośląski SLD zawsze miał wielki potencjał. Robiliśmy o wiele lepsze wyniki niż średnia krajowa. Moje teorię można sprawdzić tylko w działaniu. Zwracam się do młodych działaczy: Dajcie mi dwa lata i pokażę, że można rządzić w SLD inaczej, że można wygrywać.

Kiedy dadzą panu szansę?
Nie wiem. To działacze muszą się wypowiedzieć.

Radosław Mołoń jest złym przewodniczącym?
Nie, nie chciałbym atakować Radka. Uważam raczej, że to cała klasa polityczna stoi w miejscu. Być może potrzebuje osoby, która go zmobilizuje. Miał ogromną szansę przez cztery lata. Stworzyłem mu zaplecze do działania, ale tego nie wykorzystał. Gdyby został bez takich ludzi jak ja, to by sobie nie poradził. Nie należy go jednak skreślać. Mnie już 10 razy skreślali, a nadal pokazuję, że można zawsze zrobić coś dobrego bez względu na pozycję, w której się w danej chwili jest. Każdy człowiek potrafi się rozwinąć.

W momencie kiedy SLD było u szczytu poparcia był Pan jednym z najważniejszych polityków tej partii. Może teorie o powrocie do tych czasów są już tylko mrzonkami?
Wiele osób mówiło mi, że musiałby się zdarzyć cud, żeby SLD ponownie rządziło. Ja wierzę w cuda. Nie można niczego przekreślić. Wszedłem do wielkiej polityki, kiedy w Polsce i w partii rozgrywały się ważne sprawy. Był też złe czasy, które wszyscy pamiętamy, które prawie zatopiły SLD. Przez ten czas bardzo wiele się nauczyłem. Dlatego jestem przekonany, że jeszcze możemy zwyciężać, tylko musimy zmienić sposób myślenia.

Nie wierzę, że były wiceminister, sekretarz generalny SLD, teraz zadowoliłby się tylko funkcją członka zarządu czy przewodniczącego SLD na Dolnym Śląsku.
Kiedyś, jak dziennikarz zapytał mnie, jaka jest moja wymarzona funkcja, odpowiedziałem, że chciałbym być wicemarszałkiem sejmu. Na drugi dzień zaprosił mnie Marek Borowski (ówczesny marszałek sejmu przyp. red.) i zapytał: Co ty chcesz mnie wysadzić w powietrze? Od tamtego momentu nie mówię, jakie funkcje mnie interesują. A teraz nie chodzi mi o funkcję, byłem ich pozbawiony przez ostatnie 9 lat. Ważne jest, jak potrafi się określone stanowisko wykorzystać dla dobra publicznego. Ponadto o wszystkie funkcje, jakie miałem nie zabiegałem, często pojawiały się one nieoczekiwanie. Co ciekawe trzy razy miałem propozycje zostania ministrem, dwa razy odmówiłem Leszkowi Millerowi, raz Markowi Belce funkcji Ministra MSWiA, bo byłem wtedy w całkiem innym miejscu w polityce.

Będzie Pan startował do sejmu?
To będzie zależeć w jakiej pozycji będzie dolnośląskie i krajowe SLD.

Wiele będzie zależało od przewodniczącego. Leszek Miller będzie musiał odejść?
Miller jest bardzo dobrym przewodniczącym i politykiem. Trzeba przemodelować struktury wojewódzkie i zmienić sposób funkcjonowania centrali. Jeżeli Miller będzie do tego zdolny, to powinien zostać.

Ostatnio mocno mu się Pan sprzeciwił, kiedy mówiło się o kandydacie SLD na prezydenta kraju.
Bo Leszek Miller zignorował Zarząd Krajowy i nasze zdanie. Na pewno cała lewica powinna mieć jednego kandydata, którego powinniśmy pokazać w styczniu, ale wcześniej personalia musimy przedyskutować w szerszym gronie.

Wyobraża Pan sobie koniec SLD?
Wszystko sobie wyobrażam, jeżeli nie będzie SLD, to będzie nowa lewica, może bardziej otwarta. Problem sojuszu jest taki, że jest zamknięty na inny środowiska, a to będzie skutkowało jednym – śmiercią. SLD zatracił chęć walki. Ja chcę lewicy, która walczy o ludzi i o ich sprawy.Proszę zapytać na mieście, o co walczy lewica. Mało kto będzie umiał na to pytanie odpowiedzieć.

A Pan wie o co walczy lewica?
Wiem, o co powinna walczyć lewica. Musi walczyć o godne życie szeregowych ludzi i polskich rodzin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska