Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W grze o mistrzostwo Polski Legia wcale nie jest skazana na sukces

Tomasz Bochenek
35-letni wiślak Arkadiusz Głowacki (z prawej) jest niezmiennie czołowym obrońcą ekstraklasy. Notowania napastnika Cracovii, 22-letniego Denissa Rakelsa, poszły mocno w górę podczas jesieni
35-letni wiślak Arkadiusz Głowacki (z prawej) jest niezmiennie czołowym obrońcą ekstraklasy. Notowania napastnika Cracovii, 22-letniego Denissa Rakelsa, poszły mocno w górę podczas jesieni Andrzej Banaś
Stefan Białas, były trener Cracovii i Legii, nasz stały ekspert od piłkarskiej ekstraklasy, Franciszkowi Smudzie podrzuca pomysł na grę Wisły, a Roberta Podolińskiego przestrzega przed rewolucją kadrową w "Pasach"

Na początku sezonu harcowały Bełchatów i Górnik Zabrze, pazury pokazywały Łęczna i Podbeskidzie. A jak wygląda tabela na koniec roku? Prowadzi Legia przed Śląskiem, Lechem i Wisłą. Faworyci rozgrywek.
Tak, te drużyny pretendują do tytułu mistrzowskiego. I teraz, po niedzielnej wpadce Legii w Łęcznej, mogę podkreślić: wszystkie cztery będą o ten tytuł walczyć. Legionistom wcale nie będzie łatwo. Przede wszystkim, na początku przyszłorocznych rozgrywek nacisk położą na mecze z Ajaksem Amsterdam, na to, by zakwalifikować się do 1/8 finału Ligi Europy. I jeśli w fazie grupowej gra się na sto procent, to w fazie pucharowej na "trzysta" - co może się odbić na walce Legii o mistrzostwo Polski.

Nawet trener Henning Berg wyliczył po meczu w Łęcznej, że w tym półroczu bezpośrednio po meczach w europejskich pucharach Legia poniosła w ekstraklasie cztery porażki.
Podobny przypadek mamy we Francji - Guingamp przegrało pięć spotkań w Ligue 1 po czwartkowych spotkaniach Ligi Europy. Powodem jest niewystarczająco mocna kadra zespołu. W Legii różnica między podstawową jedenastką a pozostałą grupą zawodników okazuje się zbyt duża jak na wymagania, które stawia ekstraklasa. Piłkarze z drugiego rzędu niby powinni wystarczyć na polską ligę, ale coś się nie klei. Berg na początku usiłował dzielić zespół na dwie jedenastki - i przegrał Superpuchar Polski.

Śląsk, Lech, Wisła powinny więc kibicować Legii w meczach z Ajaksem.
To prawda. W interesie drużyn, które chcą walczyć o tytuł mistrzowski jest to, by Legia grała w Lidze Europy jak najdłużej.

A patrząc realnie - Legia ma jakąś szansę w dwumeczu z Holendrami?
Na pewno będą to bardzo trudne mecze. Ajax jest drużyną młodą, a młodość to entuzjazm. Akademia klubu z Amsterdamu słynie na cały świat, zawodnicy Ajaksu są bardzo dobrze przygotowani pod względem taktycznym, a także technicznym. Faworytem będzie Ajax, ale ja Legii nie odbierałbym szans. W piłce nożnej zdarzają się niespodzianki. Jednak trzeba też dostrzec, że indywidualnie zawodnicy będą grali o to, by zaistnieć w Europie. Faza pucharowa jest oknem wystawowym, znakomitą okazją do pokazania się. Te mecze ogląda już cały piłkarski świat, faza grupowa aż tak nie przyciąga.

Ondrej Duda powiedział w niedzielę, że zostanie w Legii. To ważna deklaracja, bo Słowak wyrósł jesienią na wiodącą postać mistrzów Polski, zastąpił w roli lidera ekipy Miroslava Radovicia. Ale deklarację Dudy może zweryfikować budżet Legii - jeśli zimą okaże się, że się nie dopina.
Jeśli Duda zostanie, będzie to korzystne i dla niego i dla klubu. Robi stałe postępy, a jest wybitnym talentem. Piłka jest mu bardzo posłuszna, niemal ją czaruje. Na każde jego dotknięcie piłki miło się patrzy. Ale za mało grał do tej pory na wysokim poziomie. Kolejne pół roku w Legii bardzo mu się przyda, tym bardziej, gdyby drużyna zagrała więcej niż dwa mecze w Lidze Europy. Jego wartość wzrośnie. Mieliśmy już wielu utalentowanych zawodników, którzy błysnęli w lidze, ale zabrakło im ogrania. Taki Rafał Wolski - poszedł do Włoch i zniknął. Inna sprawa, że Duda jest, moim zdaniem, bardziej utalentowanym zawodnikiem... Wracając do pytania: słowo "budżet" słusznie tu padło. Jeżeli przez błąd administracyjny ucieka szansa na Ligę Mistrzów, traci się tym samym około 50-60 milionów złotych, to w jakiś sposób ten budżet trzeba dopiąć. Nie sądzę, by nawet bardzo bogaci prezesi Legii byli w stanie wyłożyć takie pieniądze na klub, by uzupełnić tę dziurę. Będą chcieli dobrze sprzedać zawodników i kupić tańszych. Jeśli do tego dojdzie, może to wpłynąć negatywnie nie tylko na Ligę Europy, ale i walkę o mistrzostwo Polski. Bo jaką przewagę ma Legia? Nad Śląskiem de facto jeden punkt - tyle by zostało po podziale, gdyby teraz kończyła się faza zasadnicza rozgrywek.

W Legii jest Duda, ale gdy zajrzymy do składów kolejnej trójki w tabeli, to okaże się, że każda z tych drużyn ma rozgrywających, którzy przerastają ligę. Śląsk - Sebastiana Milę, Wisła - Semira Stilicia, w Lechu Darko Jevtić uzupełnia się z Kasperem Hamalainenem. Ci piłkarze potrafią zmieniać losy meczów.
Tak, ale gra Lecha czy Wisły nie jest uzależniona od jednego zawodnika. Stilić jest świetnym piłkarzem, lecz gdy nie ma partnera w postaci drugiego kreatywnego zawodnika - Łukasza Garguły - traci część swoich walorów. Legia ma dobrych zawodników defensywnych - Ivicę Vrdoljaka, Tomasza Jodłowca, ale jedynym kreatywnym piłkarzem w tym układzie, jakim obecnie gra - z Radoviciem jako napastnikiem - jest w drugiej linii Duda. To w tej chwili zdaje egzamin, ale być może jest to słabość Legii w stosunku do pozostałych drużyn, o których mówimy. W Śląsku w środku niby jest tylko Mila, lecz oprócz tego są ci dwaj bardzo skuteczni bracia Paixao. Flavio gra między pomocą a atakiem i rozumie się z Marco, tak jak tylko bliźniacy potrafią się rozumieć.

O Stiliciu ekspert Canal+ Maciej Murawski powiedział niedawno mniej więcej coś takiego: świetny technicznie, ale blednie w meczach w silnymi rywalami, gdy poziom rywalizacji się podnosi, gdy większe są wymagania fizyczne, wolicjonalne. Coś w tym jest.
W meczach z silnymi zespołami grają przeciwko Stiliciowi zawodnicy, którzy lepiej potrafią mu się przeciwstawić. Są bardziej inteligentni, potrafią go wyeliminować. Wystarczy, że zawodnika mądrze, ściśle się pokryje - kiedy on zmienia strefę, bierze go na siebie inny gracz. I mieliśmy takie mecze, w których Stilić był odcinany od podań, nie był w stanie realizować swojej roli na boisku. Dlatego uważam, że Bośniak nie powinien być jedynym organizatorem gry Wisły. To za mało, potrzebna jest alternatywa. Żaden zawodnik nie jest w stanie ciągnąć drużyny przez 90 minut. Natomiast nie wydaje mi się, by Stilić miał problemy kondycyjne. Można odnieść wrażenie, że biega flegmatycznie, ale on jest wytrzymałym zawodnikiem. A ta flegma wynika z jego pewności co do własnych umiejętności technicznych - wie, że w każdej chwili zrobi z piłką to, co potrzeba. Jedyne, czego mu czasem brakuje, to partnera, który może odciążyć go w rozgrywaniu. Gdy gra, razem z Gargułą i Pawłem Brożkiem tworzą bardzo silny trójkąt ofensywny.

Czego Panu brakuje w Wiśle? Co by Pan zmienił, gdyby miał zimą układać ten zespół?
Brakuje trzeciego stopera. Arkadiusz Głowacki i Richard Guzmics są pewnymi punktami drużyny, nie mają jednak dobrego zmiennika. Głowacki miewa problemy zdrowotne, jest starszym zawodnikiem, powinno się na jego miejsce kogoś wychowywać. Na bokach obrony jest w porządku. Maciej Sadlok zrobił postępy, pokazuje, że na lewej obronie czuje się lepiej niż w środku. Dobrze też spisuje się Łukasz Burliga. Jego mocną stroną jest gra w ofensywie - potrafi włączyć się w akcję we właściwym momencie i zakończyć ją bramką lub dobrym ostatnim podaniem. Kto tam jest dalej? A, Alan Uryga w pomocy. Bardzo mi się ten chłopak podoba. I sądzę, że nabierając doświadczenia będzie grał coraz lepiej.

Gdyby kontuzji przed sezonem nie nabawił się Ostoja Stjepanović, Uryga jesienią byłby pewnie rezerwowym.
Dostał szansę i ją wykorzystał. Bardzo ważne jest to, że nie powtarza swoich błędów. Jasne, popełnia błędy innego rodzaju, ale się na nich uczy, wyciąga wnioski. To właśnie powinno cechować młodego piłkarza. Natomiast powrót Stjepanovicia do gry sprawi, że Wisła będzie miała dwóch bardzo dobrych defensywnych pomocników. To pozwoli swobodniej, bardziej ofensywnie grać bocznym obrońcom oraz w pełni wykorzystać umiejętności ofensywne Stilicia i napastników.

Dochodzimy do skrzydeł, czyli problemu Wisły. Emmanuel Sarki i Donald Guerrier, generalnie rzecz biorąc, zawodzą. Tu istnieje pole do wzmocnienia składu.
Nie jest konieczne, by Franek Smuda musiał grać ze skrzydłowymi, może jakoś inaczej rozwiązać ten problem. A Sarki i Guerrier potrafią zagrać dobre mecze. Ich słabsza postawa w ostatnim okresie być może bierze się z tego, że nie czują się pewnie. W takiej sytuacji każdy zawodnik gra słabiej.

A Pawłowi Brożkowi konkurent by się przydał? Mocny zmiennik, który by go naciskał?
Nie. Piłkarze na dwóch pozycjach powinni cieszyć się stuprocentowym zaufaniem trenera i kolegów - bramkarz i środkowy napastnik. Z własnego doświadczenia wiem, że kiedy stwarza się im konkurencję, grają słabiej. To najbardziej wrażliwe pozycje na boisku. Jeden nie może zawalić bramki, drugi musi bramki strzelać. Napastnik może spudłować raz, drugi, ale musi się w niego wierzyć, bo on prędzej czy później zacznie strzelać. A stanie się to prędzej, gdy będzie czuł, że jest obdarzany zaufaniem.

Patrz: Deniss Rakels w Cracovii. Gdy wypadł Dawid Nowak, Łotysz zaczął strzelać.
I zaczął dobrze grać. Chociaż potrafi wykręcić numery na boisku - nie trafi w piłkę, bo nonszalancko ułoży nogę. Już taki nonszalancki ma charakter. Ale może się jeszcze znacznie poprawić, pod warunkiem, że nie spocznie na laurach.

Jak Pan ocenia to, co w Cracovii zrobił trener Robert Podoliński? Jego futbol to zanegowanie "Pasów" Wojciecha Stawowego, dwóch wcześniejszych sezonów...
W trakcie jesieni drużyna zrobiła spory postęp. "Pasy" grają bardziej bezpośrednio, to nie jest sztuka dla sztuki. Ale dalej - choć teraz jest tego już trochę mniej - nie podoba mi się to, że główny ciężar rozgrywania spoczywa na dwóch stoperach. Zagrywają piłkę między sobą, do bocznego obrońcy, do defensywnego pomocnika, ten znów do obrońców... To jest największy problem Cracovii. Według mnie bardzo ważne jest, by zawodnicy defensywni jak najszybciej przekazywali piłkę do przodu i służyli pomocą zawodnikom ofensywnym: obiegiem, obejściem. W Cracovii często jest tak, że piłkarze defensywni mają piłkę, a napastnicy mają im pomagać. To bez sensu. Ten dobry kierunek został już obrany, ale Cracovia wiosną nie będzie miała łatwo. Zawisza, moim zdaniem, nie ma szans na utrzymanie, lecz pozostałe zespoły z dołu tabeli będą o to mocno walczyły.

Podoliński się żali, że zawodników miał za mało, a jakość piłkarzy nie była za wysoka. Nie ukrywa, że potrzebne są wzmocnienia. Na jakich pozycjach?
Każdej drużynie, bez względu na to, czy zajmuje pierwsze czy ostatnie miejsce w tabeli, co pół roku potrzebnych jest dwóch-trzech nowych zawodników. I nie należy kupować graczy z założeniem, że przychodzą podnieść konkurencję - oczywiście, ona siłą rzeczy się podnosi - ale nadających się do pierwszego składu. Jednego do każdej linii. Pojawienie się dwóch-trzech nowych zawodników nie bulwersuje zespołu, a wzmacnia skład. Natomiast kupowanie pięciu-sześciu piłkarzy to głupota, nic dobrego nie wnosi, tylko psuje krew. Nie można włożyć do drużyny naraz pięciu zawodników, to łamie jej szkielet.

Przed sezonem Cracovia pozyskała siedmiu piłkarzy, ale dopiero sprowadzenie Miroslava Covilo, już w trakcie rozgrywek, było pierwszym realnym wzmocnieniem zespołu.
Ja też odnoszę takie wrażenie. Teraz sztab szkoleniowy Cracovii wie, jaka jest piętnastka zawodników, na którą warto stawiać. Do każdej linii należałoby dokupić jednego. Więcej nie ma sensu, bo drużyna straci bardzo ważny atut - w postaci zgrania. Najlepszy mecz jesienią, a w zasadzie połowę meczu, Cracovia rozegrała w ostatniej kolejce - to nie jest przypadek.

Najbardziej kreatywny piłkarz Cracovii - Marcin Budziński - jest materiałem na przyszłego reprezentanta Polski?
To jest możliwe, ale on musi uprościć swoją grę. Czasami za bardzo gra "pod siebie", holuje, przetrzymuje piłkę - z niekorzyścią dla kolegów, którzy mają potem do niego słuszne pretensje. W meczu z Koroną Budziński pokazał, że swoje umiejętności techniczne potrafi wykorzystać z korzyścią dla drużyny. Raz może być zawodnikiem kończącym akcje, ale innym razem takim, który jednak zagra do partnera.

Rewolucję kadrową przed sezonem przeprowadziła Lechia, wydała na transfery najwięcej. Efekt - 13. miejsce w tabeli. Domyślam się, że zaskoczony Pan nie jest.
Absolutnie nie. Nie chodzi o to, by wydać jak najwięcej pieniędzy, tylko wydać je na to, co jest potrzebne. Drużyny od razu się nie zbuduje. Tak jak dom buduje się od fundamentów, tak trzeba zostawić fundament zespołu. A sprowadzając 20 zawodników, Lechia zaczęła od zera.

Widzi Pan w lidze polskiego piłkarza, który mógłby pójść śladem Roberta Lewandowskiego czy Arkadiusza Milika? Takiego, który poradziłby sobie w mocnym, europejskim klubie?
Od dłuższego czasu uważam, że takim zawodnikiem jest Kamil Wilczek. Był wielkim talentem, po przejściu do Zagłębia Lubin zniknął - tam zresztą, mimo komfortowych warunków, wielu piłkarzy przestało dobrze grać w piłkę. W Piaście Wilczek wrócił na wysoki poziom, w zasadzie w każdym meczu pokazuje się z dobrej strony.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska