Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Brzęczek, trener Lechii Gdańsk: Ofensywa przyjdzie wiosną [ROZMOWA]

Paweł Stankiewicz
Jerzy Brzęczek uważa, że w przerwie zimowej priorytetem jest wzmocnienie linii defensywnej
Jerzy Brzęczek uważa, że w przerwie zimowej priorytetem jest wzmocnienie linii defensywnej Tomasz Bolt/Polskapresse
Jerzy Brzęczek poprowadził Lechię Gdańsk w czterech meczach. Jego bilans to jedno zwycięstwo, jeden remis i dwie porażki. Do rundy wiosennej sam będzie przygotowywał biało-zielonych. O najbliższej przyszłości w Gdańsku opowiada w rozmowie z Pawłem Stankiewiczem.

Można powiedzieć, że zalicza się Pan do piłkarskiej elity w Polsce, bo tylko trzech piłkarzy strzelało gole na Wembley dla reprezentacji Polski, Jan Domarski, Marek Citko i właśnie Jerzy Brzęczek.
To na pewno jest legendarny stadion i wiąże się z wielkimi nazwiskami. Jest satysfakcja, że bramka, którą zdobyłem na Wembley, jest wspominana, choć kompletnie nic nam nie dała. Dlatego strzelonego gola zamieniłbym na zdobyte punkty w Londynie.

To był pamiętny mecz również dlatego, że Paul Scholes strzelał nam bramki głową, nogą i... ręką.

Jadąc wtedy do Anglii, mieliśmy zdecydowanie inne nadzieje, ale mecz to zweryfikował. Zagraliśmy zbyt defensywnie i mało skutecznie. To były cztery dni, które spowodowały, że straciliśmy szanse awansu do mistrzostw Europy.

Patrząc z perspektywy czasu, czuje się Pan spełniony jako piłkarz?
Zawsze można powiedzieć, że była szansa, aby więcej osiągnąć. Były takie sytuacje, że gdybym miał więcej szczęścia, to mogłem trafić do Bundesligi, skąd miałem propozycje gry, ale w ostatecznym rozrachunku zawsze czegoś brakowało. Nie zagrałem ostatecznie w Bundeslidze i pozostaje mały niedosyt, że w karierze piłkarskiej nie zagrałem w jednej z najsilniejszych lig. Były też oferty z ligi hiszpańskiej, ale zawsze czymś uwarunkowane i w sumie nie było to zależne ode mnie.

Jest Pan młodym trenerem. Czy wicemistrzostwo olimpijskie bądź funkcja kapitana w reprezentacji Polski pomagają dziś zbudować autorytet jako szkoleniowca?
To oczywiście może pomóc, ale najważniejsze jest, co jako trener robisz i mówisz do zawodników. Piłkarze szybko wyczują, czy ktoś ma o tym pojęcie czy nie. Było wielu trenerów wybitnych, którzy nie mieli sukcesów albo nie grali w piłkę. Wydaje mi się, że najważniejsze jest, czy swoją wiedzę potrafisz sprzedać. Jak się umie wykorzystać doświadczenie z boisk piłkarskich, to może być to pomocne.

Jaka jest Pana filozofia futbolu? Jak grającą Lechię chciałby Pan widzieć wiosną?
Patrząc na grę Lecha w meczu z nami, to ja bym chciał, żebyśmy w przyszłości grali w ten sposób. To gra ofensywna z częstą wymianą pozycji. Z pewnością zespół ma takie predyspozycje, ale mecz w Poznaniu pokazał, ile nam jeszcze brakuje. Jest grupa ludzi młodych, którzy muszą zbierać doświadczenie. Ja się przede wszystkim cieszę z Garbacika, który w dwóch ostatnich meczach zagrał naprawdę dobrze, i myślę, że będzie się właściwie rozwijał.

Czytaj więcej na następnej stronie...

Pana trzecie podejście do Lechii zakończyło się podpisaniem kontraktu. Dlaczego dwa wcześniejsze nie wypaliły?
To było spowodowane moim zaangażowaniem w pracę w Rakowie Częstochowa. Przez prawie pięć lat klub zaczęliśmy ratować i odbudowywać praktycznie z ruin i dużego zadłużenia. Dlatego obiecałem, że zostanę w Rakowie dopóki ktoś mnie nie zwolni albo uznam, że to już czas na odejście. Teraz bardzo się cieszę, że jestem w Gdańsku i pracuję w Lechii, bo to klub, który ma przed sobą duże perspektywy. Oczywiście też duże możliwości, ale i oczekiwania. Mam nadzieję, że zarówno ja, jak i wszyscy związani z Lechią podołamy tym wyzwaniom.

Widać, że żyje Pan meczem, dużo gestykuluje, krzyczy, podpowiada. Dla Pana praca w Lechii to szansa, aby pokazać się w ekstraklasie?
Ja to wielokrotnie podkreślałem, że to dla mnie wielkie wyzwanie, ale i szansa. Jako młody trener mogłem podjąć pracę w takim klubie jak Lechia. Mam nadzieję, że przyjdzie taki czas, że nie będę musiał gestykulować, a zawodnicy będą doskonale wiedzieli, co mają robić na boisku. A teraz są takie sytuacje, że po prostu staram się im w jakiś sposób pomóc, bo lata spędzone na boisku pozwalają przewidzieć, co się zaraz wydarzy. Z boku łatwiej coś dostrzec i podpowiedzieć, chociaż jak jest głośno, to większość tych uwag i tak nie dociera do zawodników.

Podziela Pan opinię, że wyniki Lechii poniżej oczekiwań wzięły się głównie z masowej wymiany piłkarzy w przerwie letniej?
Było dużo zmian kadrowych. Ja jednak wyznaję zasadę, że trzeba zachować spokój i musi być kontynuacja pracy. I do tego teraz będziemy dążyć.

Wierzy Pan, że Lechia może w tym sezonie włączyć się jeszcze do walki o europejskie puchary?
Na razie to musimy myśleć i patrzeć realnie na naszą sytuację. Musimy widzieć, gdzie jesteśmy w tabeli i dzisiaj to my walczymy o utrzymanie.

Zimą nie będzie już tak szerokiej wymiany zawodników?
Na pewno nie dojdzie do takiej sytuacji.

Gdzie Pan widzi największe braki w kadrze Lechii? Czy na konkretnych pozycjach, czy może w braku piłkarzy doświadczonych?
Brakuje nam doświadczonego piłkarza. Chociaż nie można powiedzieć, że nie mamy takich w naszym zespole. Piotrek Wiśniewski, Piotrek Grzelczak czy Mateusz Bąk to są przecież doświadczeni zawodnicy. Patrząc jednak na to, w jakim zestawieniu personalnym gramy w defensywie, to na pewno linia obrony jest priorytetem jeśli chodzi o ewentualne transfery.

Pojawiają się m.in. nazwiska Sebastiana Mili czy Huberta Wołąkiewicza. Bierze Pan pod uwagę pozyskanie tych piłkarzy do Lechii?
Przeczytałem w prasie wiele nazwisk piłkarzy, którzy mają być w Gdańsku. Ja na razie koncentruję się na tych zawodnikach, którzy są w klubie. Najpierw musimy przedyskutować nasz stan posiadania i podjąć rozsądne decyzje, żeby do naszego klubu przychodzili zawodnicy z jakością w grze.

Jak będą wyglądały przygotowania do rundy wiosennej?
Zaczynamy 5 stycznia, a cztery dni później wylatujemy do Turcji. Zgrupowanie potrwa do 20 stycznia, a cztery dni później rozegramy mecz sparingowy. 25 stycznia polecimy do Hiszpanii, gdzie pozostaniemy do 3 lutego. Zagramy kolejny sparing, a 13 lutego podejmiemy Wisłę Kraków już w meczu ligowym.

Jak spędzi Pan święta Bożego Narodzenia?
Jak zawsze w rodzinnym domu w Truskolasach. Dla wszystkich Polaków to chyba najprzyjemniejsza chwila, kiedy siada się ze wszystkimi przy wigilijnym stole, w dużym gronie. Można wtedy porozmawiać, pośmiać się, pożartować bądź też powspominać, ale i przygotowywać się do kolejnych wyzwań.

Grając w Izraelu, spędził Pan święta w tym kraju. Duża jest różnica w obchodzeniu tych świąt?
W Izraelu jest dużo katolików. Akurat jak ja tam byłem, to miałem swój mecz ligowy i to były jedyne moje święta w tym kraju. Dopiero w drugi dzień świąt wróciłem do Polski, gdzie czekała cała moja rodzina. Wigilię i pierwszy dzień spędzałem jednak sam, więc też ze względu na odległość święta nie były tak radosne jak te z bliskimi.

Radzi Pan sobie w kuchni? Będzie Pan brał udział w przygotowywaniu potraw wigilijnych?
To akurat nie jest moja silna strona. Mój starszy syn, Patryk, jest kucharzem, więc gotowanie zostawiam jemu.

Jakiego prezentu życzy Pan sobie pod choinkę?
Dla mnie największym prezentem jest to, że mam przyjemność prowadzić Lechię. Najważniejsze jest jednak zdrowie, a inne rzeczy będziemy w stanie spełnić ciężką pracą. Te chwile z najbliższymi to będzie dla mnie najmilsze, tym bardziej że teraz żyjemy na odległość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki