A to może oznaczać, że w najgorszym wypadku pacjent, którzy przyjdzie do gabinetu pocałuję klamkę, a na drzwiach gabinetu zobaczy karteczkę z napisem "nieczynne do odwołania". Druga możliwość jest taka, że po wizycie pacjent dostanie do ręki rachunek.
- Bardzo chcemy podpisać umowy z NFZ-em, ale... propozycje, którą usłyszeliśmy nie możemy zaakceptować - mówi Violetta Fiedler-Łopusiewicz z poznańskiej przychodni "Medica Pro Familia" i wiceprezes Wielkopolskiego Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia.
Mowa o tym, że resort chce nałożyć na rodzinnych dodatkowe zadania, a - zdaniem lekarzy - nie proponuje za to odpowiednich pieniędzy, a także "obcina" dodatki za leczenie, między innymi chorych z problemami kardiologicznymi czy cukrzycowymi.
Jak mówi Barbara Rodziewicz, lekarz rodzinny i kierująca przychodnią "Amicus" na poznańskim os. Pod Lipami, obowiązków będzie po prostu za dużo. - Musielibyśmy zapewnić pacjentowi, między innymi usg przełyku, przewodu pokarmowego lub gruczołu krokowego czy echo serca. A to oznacza, że konieczne jest zawarcie nieopłacalnych umów z podwykonawcami, którzy mają odpowiedni sprzęt - wyjaśnia lekarka i dodaje, że może to oznaczać bankructwo.
Czytaj: "Do okulisty i dermatologa tylko ze skierowaniem!"
Poza tym, rodzinni od 1 stycznia będą wypisywać skierowania do okulisty i dermatologa, wydawać karty onkologiczne. Muszą też wykonywać proste zabiegi, a także w bardziej skomplikowany sposób zapisywać wszystkie świadczenia, które wykonują.
Piłeczkę odbija Tadeusz Jędrzejczyk, prezes Narodowego Fundusz Zdrowia. - Łącznie przewidujemy wydanie około 850 milionów złotych więcej w roku 2015 w stosunku do 2014 - mówi prezes i wyjaśnia przyczyny zlikwidowania dodatków dla niektórych pacjentów.
Jego zdaniem w pracy lekarzy rodzinnych niewiele się zmieni. - W projekcie zarządzenia zostały skasowany tzw. potrójny mnożnik stawki, ale podwyższyliśmy tę stawkę z 96 do 136 zł - przekonuje Tadeusz Jędrzejczyk.
To z kolei komentuje Violetta Fiedler-Łopusiewicz. - Co prawda zaproponowano, że za jednego pacjenta będzie 40 złotych dodatkowych, ale te pieniądze będą przeznaczone na rok. A we-dług szacunków na leczenie niektórych pacjentów powinno wydawać się 130 złotych, ale na... jeden miesiąc! - zaznacza Fiedler-Łopusiewicz.
Lekarka na pytanie, czy przychodnie pierwszego kontaktu będą czynne 2 stycznia, odpowiada: - Przyznam szczerze, sami nie wiemy co zrobimy.
To, że nie jest dobrze potwierdzają także Joanna Szeląg z Kolegium Lekarzy Rodzinnych i Wojciech Perekitko, lekarz rodzinny z Porozumienia Zielonogórskiego. - Lekarze rodzinni nie mogą zgodzić się na te propozycje - mówi wprost Joanna Szeląg, a przyszłoroczne plany nazywa "eksperymentem na pacjentach". Jak wyjaśnia, zmiany są wprowadzane na ostatnią chwilę i bez odpowiedniego przygotowania. - Trudno oczekiwać, że będziemy pracować, kiedy nie mamy podpisanych umów - wyjaśnia wątpliwości co do tego czy gabinety będą czynne Joanna Szeląg.
Z kolej Wojciech Perekitko, twierdzi, że lekarze nie mogą się zgodzić się na tyle dodatkowych obowiązków, bo to oznaczałoby zwiększenie kolejek w jedynej sferze służby zdrowia, w której do tej pory ich nie było.
Negocjacje przedstawicieli Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia i Porozumienia Zielonogórskiego wciąż trwają. Szanse na porozumienie są, ale na razie tylko nikłe.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?