Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nikt nie zrozumie rodziców, którzy cierpią na bezpłodność [REPORTAŻ]

Magdalena Barczykowska
Krzysztof Szymczak/Polskapresse
Pierwsze i drugie dziecko z rządowego planu dofinansowania in vitro urodziło się właśnie w Łodzi. Dzięki tej metodzie pani Ania jest dziś szczęśliwą mamą. -Nie taki diabeł straszny, jak go malują - śmieje się łodzianka.

Mija kilkanaście miesięcy od uruchomienia rządowego programu dofinansowania in vitro. Nie ma tygodnia, żeby na łódzkich porodówkach nie rodziła ciężarna, która zaszła w ciążę metodą sztucznego zapłodnienia.

- Dziś takie ciąże nie robią już na lekarzach żadnego wrażenia, bo stały się dla nas codziennością. Potrafimy sobie z nimi dobrze radzić - mówi prof. Jarosław Kalinka, kierownik kliniki perinatologii Uniwersytetu Medycznego, która znajduje się w szpitalu im. Pirogowa (dawniej Madurowicza), gdzie trafia wiele ciężarnych po zapłodnieniu metodą in vitro. Lekarze pomagają im utrzymać ciążę i urodzić zdrowe dzieci. Coraz więcej z nich rodzi siłami natury.

Łódzkie zagłębiem in vitro

Pierwsze i drugie dziecko z rządowego planu dofinansowania in vitro urodziło się właśnie w Łodzi. Obie pary skorzystały z metody sztucznego zapłodnienia w podłódzkiej klinice Gameta - największej klinice leczenia niepłodności w Polsce- w połowie lipca 2013 roku. Dziś maluchy mają już pół roku. Urodziły się zdrowe.

Kilkanaście dni później w ciążę zaszły kolejne kobiety. W łódzkiej klinice Salve Medica pierwszą pacjentką, która skorzystała z in vitro z dofinansowaniem, była 32-letnia mieszkanka Częstochowy. Zapłaciła zdecydowanie mniej niż jej poprzedniczki. Zapłodnienie metodą in vitro w Łodzi kosztuje ok. 11 tys. zł. Pary, które dostały się do programu, w zeszłym roku mogły liczyć na dofinansowanie ok. 60 proc. kosztów całej procedury. W tym roku Narodowy Fundusz Zdrowia refunduje także leki do stymulacji owulacji.

Koszt, jaki ponoszą pacjentki, wynosi od kilkuset do tysiąca złotych. Dzięki temu pieniądze przestały być barierą w dążeniu do zrealizowania marzenia o posiadaniu własnych dzieci. Kiedyś pary na leczenie niepłodności metodą in vitro wydawały nawet 50 tys. zł.

- Zainteresowanie programem od samego początku jest ogromne. 1 lipca 2013 rozpoczęliśmy projekt, a 15 sierpnia przestaliśmy już kwalifikować kolejne pary do rozpoczęcia procedury, bo wykorzystaliśmy wszystkie środki przyznane w konkursie Ministerstwa Zdrowia - mówi dr Michał Radwan z łódzkiej kliniki Gameta. - W listopadzie w naszej klinice otworzyliśmy też oddział ginekologiczno-położniczy, żeby nasze pacjentki mogły rodzić w naszym szpitalu. Mamy kontrakt z NFZ.

Według danych Ministerstwa Zdrowia, ciążę potwierdzono już u ponad 300 pacjentek łódzkich klinik, które skorzystały z in vitro w ramach programu. Początkowo ministerstwo zdecydowało się dofinansować procedury in vitro w klinikach w woj. łódzkim ponad czterema milionami złotych. Resort zdrowia później zwiększył dotacje.

- W tym roku dostaliśmy największe dofinansowanie w Polsce, a i tak zgłosiło się więcej chętnych niż mieliśmy środków. W tym półroczu cały budżet został wykorzystany przez niecałe cztery miesiące. Zainteresowanie dofinansowaniem jest nadal bardzo duże - mówi dr Michał Radwan. - Trochę mniej niż połowa pacjentów naszej kliniki to mieszkańcy województwa łódzkiego, w większości są to pacjenci z innych regionów kraju. Głównie są to województwa: śląskie, mazowieckie, małopolskie, świętokrzyskie, wielkopolskie i kujawsko-pomorskie.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Przez prawie półtora roku z in vitro z dofinansowaniem skorzystało tu ponad tysiąc par. Ministerstwo Zdrowia kilkukrotnie zwiększało klinice kontrakt. Został wykorzystany w całości, a w kolejce już czekają następne pary, których największym marzeniem jest posiadanie dziecka.

Podobnym zainteresowaniem projekt cieszy się w klinice Salve Medica w Łodzi.

- Nie mamy już kontraktu, ale wnioskujemy o zwiększenie puli w kolejnych miesiącach. Nie ma tygodnia, żeby nie zgłaszały się do nas nowe pary, a możemy się pochwalić dużą skutecznością - na poziomie 40 proc. - mówi dr Sławomir Sobkiewicz z kliniki Salve Medica.

Na korytarzach obu klinik można spotkać dziesiątki par, które czekają na upragnione dziecko.

- Tego pragnienia nie da się porównać z niczym innym. Osoby, które nie cierpią na bezpłodność nigdy tego nie zrozumieją i to sprawia nam największy ból - mówi Ania, łodzianka, która urodziła dwoje dzieci dzięki zapłodnieniu in vitro.

Zawsze marzyła o dzieciach

Ania pochodzi z wielodzietnej rodziny. Sama zawsze marzyła, by mieć troje dzieci. Duża rodzina była dla niej priorytetem. Dziewczyna nie ma sobie nic do zarzucenia - nigdy nie przedkładała kariery zawodowej nad rodzinę. Po skończeniu studiów medycznych zaczęli się z mężem starać. I pojawił się kłopot.

- Miałam wtedy 25 lat. Nie można powiedzieć, że byłam stara. Przestaliśmy się z mężem zabezpieczać. Niestety, przez dwa lata nic się nie wydarzyło. Wtedy postanowiliśmy się przebadać, bo mieliśmy świadomość, że możemy mieć jakieś problemy - opowiada łodzianka.

Ania nie trafiła od razu do kliniki leczenia niepłodności. Próbowała się leczyć w gabinecie ginekologicznym.

- Dziś wiem, że to był błąd. Straciłam przez to sporo czasu, zdrowia i nerwów. Dziś wiem, że niepłodności nie można leczyć z przypadku, a niestety pojawia się wielu lekarzy, którzy próbują to robić - mówi Ania. - Mój ginekolog dawał mi leki stymulujące owulację, zupełnie nie kontrolując efektów. Okazało się, że dostałam cysty na jajnikach, co raczej mi nie pomogło.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Za późno myślimy o dzieciach

Jest wiele przyczyn niepłodności. - Szacuje się, że niepłodność dotyka w Polsce około 15 - 20 procent par w wieku rozrodczym, czyli między 20. a 45. rokiem życia. Problem niepłodności zdecydowanie narasta - mówi dr Radwan. - Wynika to przede wszystkim z tego, że młodzi ludzie zdecydowanie później podejmują decyzję o macierzyństwie i ojcostwie. Szczególnie ważne jest tu macierzyństwo, ponieważ to wiek kobiety ma duży wpływ na możliwość zajścia w ciążę. Średnia wieku osób korzystających z zapłodnienia metodą in vitro to obecnie 34 lata.

U Ani lekarze stwierdzili niepłodność idiopatyczną. Co to znaczy? Że nie rozpoznano przyczyny.

- Oboje z mężem mieliśmy dobre wyniki w badaniach. Może z innymi partnerami mielibyśmy szanse, ale razem nam się nie udawało, a my się właśnie kochaliśmy - mówi Ania.

Ania i jej mąż zdecydowali się na zapłodnienie metodą in vitro jeszcze przed wprowadzeniem rządowego programu. Było ich stać na opłacenie wszystkich procedur. Dobrze wtedy zarabiali, Ania reagowała na leki, dlatego nie trzeba było zwiększać dawek, ani zapisywać bardziej kosztownych farmaceutyków.

- Dla nas in vitro nie było dużym obciążeniem finansowym, ale mam wielu znajomych, którzy też zdecydowali się na sztuczne zapłodnienie, dla których to było naprawdę duże obciążenie. Moja koleżanka zamiast zrelaksować się i skupić na tym, żeby cała procedura się udała, cały czas myślała tylko o tym, jak ogromne pieniądze już wydali, a nadal nie ma efektów. To dodatkowo stresuje. Dofinansowanie jest największym dobrodziejstwem, bo pozwala w końcu zapomnieć o pieniądzach, tylko skupić się na tym, żeby leczenie było skuteczne. Wiem, że jest wiele głosów mówiących o tym, że istnieje dużo poważniejszych chorób, które wymagają dofinansowania. Ja się z tym nie zgadzam. Niepłodność to choroba całej rodziny - mówi Ania.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Ania nie ukrywa, że miała chwile zwątpienia.

- To trudne, jeśli się nie udaje. Miałam chwile zwątpienia. Przez problemy z zajściem w ciążę rozpadają się małżeństwa, ludzie często cierpią na depresję. Ktoś, kto nie ma tego problemu, nigdy nas nie zrozumie - mówi łodzianka.

Ania dziś nie pamięta o żadnych trudnościach. Kiedy patrzy na swoje dzieci zapomina nawet, że urodziły się dzięki in vitro. - Kiedy urodziłam starszą córkę, bardzo się o nią bałam. Trochę się nad nią "trzęsłam". Potem nabrałam zdrowszego podejścia - mówi Ania.
Cztery lata później dzięki in vitro na świat przyszło drugie dziecko pani Ani i jej męża. - Znowu udało się dzięki in vitro - mówi kobieta.
Dzieci pani Ani bardzo dobrze się rozwijają. Starsza córka bardzo dobrze się uczy. Ania i jej mąż nie powiedzieli dzieciom, w jaki sposób zostały poczęte. Zostawili tę informację dla siebie. - Nie mówiliśmy rodzicom, żeby ich nie martwić. Znajomym też nie mówiliśmy, bo w sumie po co. Dla nas nie ma to żadnego znaczenia. Kiedy patrzę na swoje dzieci, nawet nie pamiętam o leczeniu - mówi łodzianka.

Choroba cywilizacyjna

Niepłodność stała się już chorobą cywilizacyjną. Szacuje się, że w Łódzkiem cierpi na nią nawet 15 proc. par. Dla wielu z nich jedyną szansą na posiadanie dziecka jest zapłodnienie metodą in vitro. Wcześniej pary musiały wydać na leczenie od 10 do nawet 50 tysięcy złotych. Wszystko zależało od tego, ile procedur trzeba było wykonać. Od kilkunastu miesięcy za trzy próby zapłodnienia metodą in vitro płaci Ministerstwo Zdrowia.

To pierwszy tego typu program w Polsce. W Łódzkiem realizowany jest przez dwie kliniki: klinikę Gameta i klinikę Salve Medica. Szacuje się, że liczba pacjentów klinik dzięki dofinansowaniu z programu wzrosła od kilkunastu do nawet 25 proc. Program nieco odczarował też tabu związane z leczeniem in vitro. Dziś przestajemy o tym myśleć jak o kosmicznej technologii.

Okazuje się także, że wiele kobiet po zapłodnieniu in vitro, choć z racji wieku, leczenia i innych chorób obarczona jest większym ryzykiem, nie ma powikłań w ciąży. - Dzisiaj staramy się nie traktować wszystkich ciąż po zapłodnieniu in vitro, jako ciąż wysokiego ryzyka. To indywidualna sprawa, uzależniona od przyczyn niepłodności czy chorób towarzyszących. Dużą poprawę uzyskaliśmy także dzięki rzadszemu przenoszeniu do macicy dwóch zarodków, dzięki czemu mamy mniej ciąż bliźniaczych - mówi prof. Jarosław Kalinka.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki