Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ondrej Raszka - Czech, który chce zostać Polakiem

Jacek Żukowski
Golkiper "Szarotek" grał już w Polsce w Krynicy, Cracovii, GKS-ie Katowice i Sanoku
Golkiper "Szarotek" grał już w Polsce w Krynicy, Cracovii, GKS-ie Katowice i Sanoku Tomasz Mateusiak
Bramkarz Podhala Ondrej Raszka mówi, że dziadek za butelkę rumu zmienił babcię z Polki w Czeszkę. On sam stara się o polskie obywatelstwo.

Ondrej Raszka jest dobrze znany kibicom hokejowym w naszym kraju. Gra tu od czterech lat. Jest bramkarzem Podhala Nowy Targ. Występuje w polskiej lidze.

Zaczął się jednak starać o polskie obywatelstwo.

- W konsulacie w Ostrawie zacząłem sprawdzać, jakie dokumenty muszę mieć - mówi. - Za mnie tę sprawę załatwia Podhale. Przedstawiłem dokumenty potwierdzające moje polskie pochodzenie - akt małżeństwa pradziadków, którzy nazywali się Konderlovi. Jest w nim napisane, że byli obywatelami polskimi. Moja babcia Anna jest Polką, dziadek Bohuslav Czechem. Wiem, że dziadek za butelkę rumu zmienił babci obywatelstwo. Natomiast oboje rodzice: Vaclav i Ruzena są Czechami.

Bo chce zagrać z orłem na piersiach
Raszka stara się o obywatelstwo z pobudek czysto sportowych. Chce grać w polskiej kadrze. Czeska jest dla niego zamknięta. Zagrał wprawdzie jeden sparing w reprezentacji do lat 20, ale przyplątała się kontuzja i powołania już nie przychodziły.

Urodził się w Trzyńcu, mieszka niedaleko, we wsi Karpentna. Gdyby dostał polskie obywatelstwo, zachowałby też czeskie, bo od 1 stycznia tego roku zmieniły się przepisy w jego kraju i można mieć podwójne obywatelstwo.

- Gdyby nie chodziło tylko o sport, to moje starania byłyby bezsensowne. Podoba mi się mieszkać w Polsce, ale do tego nie trzeba mieć obywatelstwa - mówi.

Pierwszym klubem w Polsce była Krynica. Agent proponował wtedy klub z Nowego Targu, ale on wybrał inaczej. Nie była to dobra decyzja, bo kilka miesięcy później musiał wyjechać. Klub przeżywał kłopoty finansowe.

Potem trafił do Cracovii. Z nią świętował wicemistrzostwo i mistrzostwo.

Wrócił na Słowację, ale... ciągnęło go do Polski. Wybrał Katowice, ale... rozstał się z nimi w grudniu ubiegłego roku, z podobnych przyczyn jak z Krynicą. Trafił do Sanoka, z którym znów był mistrzem kraju. Nie grał jednak wiele, był rezerwowym bramkarzem. Medal to jednak zawsze medal.

Ondrej, człowiek bardzo kontaktowy
Świetnie mówi po polsku. Jak mówią koledzy, jest osobą bardzo kontaktową.

- Jestem już czwarty rok w Polsce, mam też talent do języków - chwali się. - Mówię po angielsku, polsku, trochę po rosyjsku, po słowacku też się oczywiście dogadam. Zanim tu przyjechałem nigdy nie rozmawiałem po polsku, ale pomagało mi słuchanie tego języka. Jeździliśmy na zakupy do Cieszyna. Tam gdzie mieszkam w Czechach, w okolicach Trzyńca, mówi się językiem, który jest mieszanką polskiego, czeskiego, niemieckiego. Rodzice bardzo dobrze mówią po polsku - dodaje.

Pochodzi ze sportowej rodziny, ojciec był kiedyś kulturystą, starszy o dwa lata brat Jiri też był hokeistą. Gdy miał 4 lata, ojciec zaprowadził go wraz z bratem na lodowisko.

- Od razu chciałem być bramkarzem - opowiada. - W soboty w telewizji były pokazywane fragmenty meczów z zawodowej ligi NHL. Oglądałem je z wypiekami na twarzy. Podobały mi się kaski bramkarskie. Wiadomo, że każdy bramkarz chciał być wtedy Haskiem...

Ma 192 centymetry wzrostu i twierdzi, że to mu pomaga, bo gdy klęczy w bramce, zasłania dużą jej część. Koledzy mówią, że NHL to jego marzenie. Prawda?

Nie ma marzeń, tylko cele
- Nie mam żadnych marzeń - mówi. - Mam tylko cele. Jak człowiek o czymś marzy, to siedzi i czeka czy to się wydarzy, czy nie. A jak ma cel, to coś robi. Cele chcę realizować krok po kroku. Chciałem po dwóch latach dostać powołanie do polskiej kadry, a dostałem po dwóch miesiącach. Nie rozmyślam, co będzie dalej. Moim celem jest gra w mocniejszej lidze.
W Nowym Targu mieszka sam, ale być może wkrótce dołączy do niego dziewczyna Katerina, która studiuje ekonomię w Opawie.

- Jak mam trochę czasu, to jadę do Zakopanego, czy na termy do Bukowiny Tatrzańskiej - mówi. - Lubię pospacerować po Gubałówce. W polskie Tatry jeszcze się nie wybrałem.

Zagra nam "Nie płacz, Ewka"
Raszka nie żyje tylko treningami i meczami. Lubi grać na gitarze, przywiózł ją ze sobą do Nowego Targu. Jest samoukiem, zaczynał od elektrycznej, ale teraz preferuje klasyczną i piosenki country.

- Polskie oczywiście też znam - mówi z dumą. - "Nie płacz, Ewka" to ulubiona piosenka mojego taty, "Zawsze tam gdzie ty" też zagram. Jak siedzimy z rodziną przy grillu, to zawsze to gramy.

Jego hobby to seriale, ogląda je w języku angielskim, ale też po czesku. Lubi też dokumenty o zjawiskach nadprzyrodzonych.
Po ziemi stąpa jednak twardo. Przygotowuje się do tego, by po zakończeniu kariery nie zostać na... lodzie.

Wraz z kolegą Milanem Vodićką założyli firmę pomagającą sportowcom-studentom, dostać się na uczelnie w Stanach Zjednoczonych.

- Też myślałem o studiach, ale stanąłem przed dylematem: albo sport, albo nauka - wspomina Raszka. - W Stanach Zjednoczonych uniwersytecki sport jest bardzo mocny. Możemy chętnym pomóc załatwić stypendium na jakimś uniwersytecie, bo opłaty są bardzo wysokie. Zaczęliśmy w tym roku. Zadania mamy podzielone. On się zajmuje studentami, a ja jestem agentem hokejowym. Załatwiam zawodników - np. Kanadyjczyków transferuję na Wyspy Brytyjskie. Ukraiński bramkarz Naprzodu Jewhen Napnenko trafił tam dzięki mnie.

Polecał też zawodników Podhalu, ale...
- Trener jakoś jeszcze na nikogo się nie zdecydował... - mówi z żalem. - Dwa razy w tygodniu dostaję maile o tym, że ktoś szuka zawodnika. Chcą przeważnie z USA czy Kanady, a jest wielu z Rosji, którzy zagraliby nawet lepiej.

Zawsze był komunikatywny, w szkole wróżono mu karierę menedżera. Być może będzie się w niej realizował w przyszłości.
W Polsce czy w Czechach? - pytam.

- Musimy się zastanowić z dziewczyną, gdzie będziemy mieszkać - mówi. - Dopóki będę grał w hokeja, to będę mieszkał tam, gdzie gram.

W Nowym Targu jest rozpoznawalny, bo nosi kurtkę Podhala. Ale nie wszyscy wiedzą, że to bramkarz. W Sanoku czy Krakowie czuł się zupełnie anonimowy.

- Nie jestem typem człowieka, który lubiłby chodzić po imprezach - mówi. - W Krakowie było więcej okazji do wyjść, ale nie korzystałem z tego.

Hokeista, który nie lubi oglądać hokeja...
To spokojny typ, pasjonat hokeja. Ale musi grać.

- Nie lubię oglądać, nawet hokeja - śmieje się Ondrej. - Jak są mistrzostwa świata czy play-off w NHL-u to jeszcze popatrzę, ale czegoś więcej, to raczej nie. Śledzę tylko wyniki. W Trzyńcu idę na hokej przede wszystkim po to, by się spotkać z kolegami. Piłki nożnej nie trawię. Wolałbym już oglądnąć dwa mecze hokejowe z rzędu niż jeden piłkarski. Lubię za to golf, ojciec też wprowadził mnie w tajniki tej gry.

Czy sympatyczny bramkarz poprowadzi kiedyś polską reprezentację do sukcesów? "Raszka zatrzymał Czechy" - to byłby dopiero hitowy nagłówek na sportowych czołówkach. Kto wie, może kiedyś? Raszka ma dopiero 24 lata, cała kariera przed nim.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska