Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z oszustem wszech czasów Piotrem O. "Mam dziwną zdolność przyciągania ludzi"

Agnieszka Kasperska
Piotr O. ma niewątpliwie ponadprzeciętne zdolności wpływania na ludzi i manipulowania nimi
Piotr O. ma niewątpliwie ponadprzeciętne zdolności wpływania na ludzi i manipulowania nimi Anna Kurkiewicz
Piotr O. 47 lat. Urodzony w Biłgoraju. Z wykształcenia elektroradiolog. Sam siebie nazywa finansistą. Z akt sądów i prokuratury wynika, że jest oszustem, który potrafi zmanipulować chyba wszystkich. Oszukał nawet słynnego piłkarza Romario. Spotkaliśmy się z nim w Areszcie Śledczym w Lublinie. Co nam powiedział? Zobaczcie.

Piotr O. urodził się i wychował w Biłgoraju w rodzinie milicjanta. Uczył się w policealnym studium dla elektrokardiologów, ale nigdy nie pracował w wyuczonym zawodzie. Podczas wyjazdu do Anglii zdobył zawód doradcy finansowego.

Zatargi z prawem
W 1997 roku posługując się sfałszowanymi czekami, Piotr O. wypłacił z Pierwszego Banku Komercyjnego w Lublinie ponad 22 tys. zł i został za to skazany na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Po wyroku wyjechał do Niemiec. I tam wszedł w konflikt z prawem. Kilka miesięcy spędził w więzieniu za próbę wypłacenia 4 mln marek przy pomocy sfałszowanego czeku.

Śledczy ustalili, że wkrótce potem zaczął się podawać za doktora medycyny, finansistę, arystokratę lub dyplomatę. Jego działalność ma polegać na sugerowaniu bogatym ludziom, jak inwestować duże sumy, żeby otrzymać jeszcze większe zyski.

W Polsce (i na świecie) o Piotrze O. zrobiło się głośno w 2003 roku, kiedy gazety okrzyknęły go mianem "polskiego oszusta wszech czasów". Prokuratura oskarża go wtedy o wyłudzenie ponad 40 mln zł. Jego ofiarą ma być gwiazda brazylijskiego futbolu, Romario.Piłkarz zawarł z nim umowę inwestycyjną. Sportowiec powierzył 4 mln 850 tys. dolarów, licząc na 50-procentowe zyski.

Pytany przez sąd, czy przyznaje się do winy, Piotr O. powiedział: "nigdy bym się do czegoś podobnego nie zniżył, ponieważ jestem zbyt znanym i szanowanym finansistą. Gdyby tak nie było, prawnicy Romario nie robiliby przecież ze mną interesów".

Złote zegarki
Co Piotr O. robił z pieniędzmi? Śledczy ustalili, że kupował nieruchomości i deponował złoto w zagranicznych bankach. Największe emocje wzbudziły jednak należące do niego drogie samochody oraz kolekcja luksusowych zegarków (w tym wysadzany 509 diamentami szwajcarski zegarek z limitowanej, liczącej zaledwie 25 sztuk, serii).

Sąd Okręgowy w Lublinie uznał, że mężczyzna jest winny szeregu oszustw i skazał go na 8 lat więzienia. W uzasadnieniu wyroku padały określenia takie, jak: "chciwy i zachłanny", "zdemoralizowany oszust", "patologiczny kłamca". W marcu 2009 roku, po 6 latach pozbawienia wolności, Piotr O. został warunkowo zwolniony za dobre zachowanie.

Oszustwo zza krat
We wrześniu tego roku ruszył kolejny proces Piotra O. W sprawie poszkodowanych jest 16 osób (m.in. znany lubelski jubiler, deweloper i prawnik, który bronił go na poprzedniej sprawie o oszustwo) oraz bank. Prokuratura uważa, że w latach 2006-2009 Piotr O. wyłudził od nich w sumie ponad 3 mln 500 tys. zł. W czasie, w którym doszło do przestępstwa, Piotr O. znajdował się w więzieniu. Prokuratura twierdzi, że to tam mężczyzna odnowił "biznesowe kontakty". Wysyłał listy, w których obiecywał załatwienie preferencyjnego kredytu. Prosił też o pożyczki.

Co ciekawe, Piotr O. wyszedł z więzienia 25 marca 2009 roku. Tymczasem już 9 lutego (przebywając w zakładzie karnym!) złożył zamówienie na mercedesa ML320L. Zza krat dokonał też na niego przedpłaty - 12 tys. zł. Resztę sfinansował kredytem. W jaki sposób go zaciągnął? Z akt sprawy wynika, że przedstawił zaświadczenie o zatrudnieniu na stanowisku dyrektora finansowego spółki Credex International Ltd i otrzymywaniu zarobków w wysokości 100 tys. funtów miesięcznie. Podczas pierwszego dnia procesu przyznał jednak, że żadnych pieniędzy nie otrzymał.

Nowe zarzuty?
Prokuratura Apelacyjna w Lublinie prowadzi też sprawę wyłudzenia 2,5 mln zł od obywatelki Rosji. Na razie jest to "postępowanie w sprawie", nieoficjalnie mówi się jednak, że może to być kolejna osoba po-krzywdzona przez Piotra O.
- Piotr O. ma niewątpliwie ponadprzeciętne zdolności wpływania na ludzi i manipulowania nimi - mówi prokurator Andrzej Jeżyński z Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie.

Rozmowa z Piotrem O. na drugiej stronie:

Czwartek, 13 listopada, godzina 8.30. Areszt Śledczy w Lublinie. Przychodzę na rozmowę z Piotrem O. Chciałam się z nim zobaczyć jeszcze przed rozpoczęciem toczącego się teraz procesu. Wtedy odmówił. Teraz przekazał dziennikarzom, że chętnie się z nimi spotka.
Mężczyzna unika jednak odpowiedzi na zdecydowaną większość pytań. Czasami wydaje się, że w ogóle ich nie słyszy. Mam wrażenie, że nie tyle zależy mu na rozmowie, co chce przekazać wcześniej przygotowane kwestie. Czasami przerywa w połowie mojego pytania, by mówić o swojej niewinności. Zaznacza jednak, żeby nie cytować fragmentów, które mogą sprawić, że śledczy poczują się urażeni.
Na inne pytania odpowiada półsłówkami. Ponieważ jego historia budzi wiele emocji, zdecydowaliśmy się jednak opublikować ten wywiad.

Co Pan czuje słysząc, że media nazywają Pana polskim oszustem wszech czasów?
Podle się czuję (w tym momencie Piotr O. zmienia temat. Mówi o pismach, które znajdują się w aktach jego sprawy. Padają nazwiska, daty, sumy). - Jestem na "nie" w przypadku całej tej sprawy. Zarzuty są kuriozalne.

Nieprawdziwe?
Jak najbardziej. Trudno robić zarzuty ze zwykłych kontaktów międzyludzkich czy prowadzenia takiej lub innej działalności gospodarczej. Miałem takie sygnały w 2012 i 2013 roku od zaprzyjaźnionych ludzi, którzy pytali: O co chodzi z tym CBŚ-em? Dlaczego tak się ciebie czepili?

Sugeruje Pan, że to jakaś akcja wymierzona przeciwko Panu?
Sugeruję, ale na tym etapie nie chcę na ten temat nic więcej powiedzieć.

Czuje się Pan niewinny?
W tej sprawie? Absolutnie.

A w poprzedniej?
Również. Mogę panią skontaktować z moimi wspólnikami, którzy opowiedzą, jak to naprawdę było.

Czy ci ludzie naprawdę istnieją? Nikt nie może się z nimi skontaktować.
To chyba żart. Kontakt to kwestia trzech minut i wybrania numeru telefonu albo wysłania maila.

Jeden z pokrzywdzonych w Pana sprawie zeznał, że jego księgowa próbowała to zrobić. Bezskutecznie.
Ci ludzie istnieją. A kłopoty z kontaktem? Listy, które pisała ta księgowa, trafiały do mnie. Pamiętam, że było coś w rodzaju wezwania do zapłaty.

Czy Pana wspólnicy pojawią się na Pana procesie.
Jeśli będzie trzeba, to tak. Na pewno.

Wróćmy jednak do długiej listy pokrzywdzonych.
Powiem tak: są rozliczenia fakturowe i są kwestie prywatne. Z większością byliśmy przyjaciółmi, np. z jednym z lubelskich deweloperów. Mam nadzieję, że dalej jesteśmy. Przynajmniej z mojej strony nic się nie zmieniło. Były między nami rozliczenia gotówkowe. Było też załatwianie różnych spraw, taka pomoc bezgotówkowa. Dlatego bilans wychodzi na zero.

A pokrzywdzony, który zeznawał, że nie zwrócił mu Pan gotówki, mimo że był w trudnej sytuacji finansowej. Nie było go Panu żal?
To szczególna sytuacja. Proszę zauważyć, że z nim także pozostaję w bardzo dobrych relacjach.

W dobrych relacjach jest też Pan z Romariem?
Ostatni raz widziałem go w 2012 roku i jakoś nie wyglądało, żeby zachowywał się, jakby coś z mojego powodu stracił. Jesteśmy na przyjacielskiej stopie. On teraz robi karierę polityczną, ale to niczego nie zmienia.

Skoro rozmawiamy już o gwieździe brazylijskiego sportu - jak chłopak spod Lublina do niego trafił?
Nie ma w tym nic dziwnego. Może też pani zapytać, jak trafiłem do wielu innych ludzi.

Niektórzy sugerują, że miał Pan mocodawców, którzy w zamian za procent "ustawiali" te spotkania.
To jakieś bzdury. Mam po prostu taką dziwną może zdolność do przyciągania ludzi i znajdowania się w pewnych sytuacjach i okolicznościach. Z reguły poznaję tych ludzi gdzieś w Monako, w jakichś kurortach, ale i wielu poznałem w Lublinie.

I od razu chcieli z Panem robić wielkie interesy?
To są zwykłe relacje międzyludzkie. Czasami się odwiedzamy. Czasami się spotykamy. W niektórych środowiskach idzie się na piwo do baru. My idziemy na kolację. Dobrze nam się rozmawia. Odbieramy na tej samej częstotliwości.

Jeden z prokuratorów powiedział, że Pana sekret zdobywania zaufania innych tkwi w zdolnościach oratorskich. Uczył się Pan retoryki?
Nie (w tym momencie Piotr O. znowu zmienia temat).

Z aktu oskarżenia wynika, że osoby pokrzywdzone przez Pana w pierwszej sprawie przychodziły do aresztu i przekazywały Panu pieniądze.
To dezinformacja, którą serwuje prokuratura. Podobno pan P. przekazywał mi pieniądze, gdy byłem w Areszcie Śledczym. Ale przecież nie dawał ich mnie, rodzicom, byłej żonie. Dawał je komuś, kto rzekomo miał nam je przekazać, ale nie ma na to dowodów. Inna sytuacja. Ktoś ma nóż na gardle. Brakuje mu pieniędzy i stara się w to wrobić mnie, mówiąc, że mam u niego długi.

A jak to było z adwokatem, który Pana bronił. Jak to możliwe, że i on Panu zaufał i pożyczył pieniądze, a teraz ma status osoby pokrzywdzonej?
Bardzo lubię i szanuję do dzisiejszego dnia pana mecenasa. Dlatego dostał status poszkodowanego? Pozwolę sobię tę kwestię przemilczeć.

Czuje się Pan pokrzywdzony przez swoich wspólników?
Trudno mówić o pokrzywdzeniu. Tak to jest w relacjach międzyludzkich

Ale przez te relacje jest Pan w areszcie.
Tak, bo mam dziwną cechę: nie idę i nie skarżę się na ludzi. Pewne rzeczy biorę na siebie. Po wydarzeniach ostatnich lat coraz częściej mam jednak dosyć, że obrywam za kogoś. Ja nie doniosłem na jednego czy drugiego, że jest mi winny pieniądze. A w tym kraju być może rządzi zasada kto pierwszy, ten lepszy. Ja nie umiem tak. Jak coś się nie udało, to rozmawiam i wyjaśniam sprawę.

A może jest Pan za dobry?
Wie pani, co kiedyś powiedziała mi była już żona? Że jestem głupi i mam za miękkie serce, a to oznacza, że muszę sobie przygotować na pewne rzeczy trwadą dupę.

Rozwiodła się?
Rozwiodła. Zawarliśmy porozumienie. Myślę, że miała dosyć tego wszystkiego,co się wokół mnie dzieje. Bardzo cierpiała. Ja jej też nie chciałem martwić. Nie mówiłem o wszystkim. Miesiącami mnie nie było. Wyjeżdżałem. Związek na odległość nie przetrwał.

A nie proponowała, żeby został Pan w domu i zajął się sadzeniem kwiatków?
Proponowała bardzo często, ale ja chyba nie umiem sadzić kwiatków. Zresztą, wolałbym mieć ogrodnika.

Przywykł Pan do luksusu.
To nie jest kwestia przywyknięcia. Bogactwo mnie nie kręci. Niektórzy mówią, że zegarki to luksus. Dla mnie nie. To wyznacznik perfekcji. Nie kupuje ich dlatego, że są wykonane ze złota. Kupuję ze względu na to, co mają w środku. Są zegarki wyjątkowe, które nie mają żadnej części elektronicznej. Są tak perfekcyjne, że mówimy o opóźnieniu tysięcznych, setnych sekundy na sto lat. Fascynuje mnie ich perfekcja, czyli coś, czego statystyczny Kowalski nie czuje.

Pan też jest perfekcjonistą?
Tak. Wszystko mam poukładane. Wszystko ma swoje miejsce. Może to też był powód konflików z żoną...

A rodzice? Nie szkoda ich Panu. Komornik ściąga z ich emerytury Pana zadłużenie.
Szkoda. Jest to sytuacja specyficzna, ale do przejścia (zmiana tematu).

Lubi Pan drogie zegarki, luksusowe samochody. Jak się Pan odnajduje w areszcie?
A jak się tu można odnajdywać? Ja sobie tego miejsca nie wybrałem.

A dlaczego się Pan tu znalazł? Jak Pan to czuje? Jest Pan oszustem czy pechowym finansistą?
Prawda mojego aresztowania jest nieco bardziej zawiła. Ale to nie miejsce i czas, żeby o tym mówić.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski