Przeciętnie rzecz ujmując, na każdy tysiąc Polaków przypada 75 kredytów hipotecznych, zaciągniętych w ciągu ostatniej dekady. Statystyczny tysiąc łodzian zaciągnął w tym czasie 83 kredyty, co lokuje nas powyżej średniej krajowej. Ale średnia ta wyliczana jest dla wszystkich mieszkańców kraju, także tych żyjących na wsiach lub w miasteczkach. Jeśli porównać Łódź z innymi dużymi miastami, jesteśmy daleko w tyle. W Warszawie i Wrocławiu na 1.000 mieszkańców przypada 120 kredytów, w Poznaniu - 119, Szczecinie - 110, w Krakowie - 97.
Siląc się na optymizm, można stwierdzić, że stosunkowo niewielu łodzian żyje z pętlą kredytową na szyi. Ale zdaniem specjalistów te pozornie optymistyczne dane świadczą o negatywnym zjawisku - niewielkich możliwościach finansowych łodzian. Żeby bowiem zaciągnąć kredyt, trzeba mieć z czego go spłacać...
- Tymczasem zdolność kredytowa łodzian jest po prostu niższa niż mieszkańców innych dużych miast - mówi Jan Olczyk, ekspert rynku nieruchomości. - To, że spadają stopy procentowe, dla zdecydowanej większości osób chcących zaciągnąć kredyt nie ma żadnego znaczenia, bo banki jednocześnie podwyższają marże, wprowadzają różne ubezpieczenia - dodaje Olczyk.
Zauważa on, że mniejsza ilość zaciąganych kredytów nie jest związana z liczbą budowanych w Łodzi mieszkań. Olczyk przypomina, że mamy obecnie w Łodzi dużą, sięgającą 2,3 tys. lokali, nadpodaż nowych mieszkań. Jest też bogata oferta mieszkań z rynku wtórnego. Jest w czym wybierać. Tyle że wielu nie stać na kupno własne kąta, nawet na kredyt.
Biuro Informacji Kredytowej, które zbiera dane o wszystkich pożyczkach, udzielonych przez banki i SKOK-i, prognozuje, że w 2014 roku łodzianie zaciągną 4004 kredyty o wartości 823 mln zł. To oznacza, że liczba udzielonych kredytów w porównaniu z rokiem 2013 spadnie o 6,2 proc. Ich wartość będzie zaś mniejsza o 3,5 proc. Tymczasem w Poznaniu ilość umów ma wzrosnąć o 7 proc, zaś ich wartość aż o 12 proc. W Warszawie prognozowany jest wzrost odpowiednio o 5 i 11 proc. a w Krakowie - 10 i 4,5 proc.
BIK dokonało ciekawej analizy "migracji kredytów" w latach 2005-2010. W Łodzi w tym czasie kredyt na nieruchomość zaciągnęło 32,5 tys. osób. Tyle że 4 tys. z nich nie jest już mieszkańcami Łodzi.
- Wielu zaciągnęło kredyt na kupno mieszkania w Warszawie i w innych miastach. Często to wyglądało tak: łodzianin dostaje pracę w stolicy, najpierw dojeżdża, potem wynajmuje, w końcu kupuje mieszkanie - mówi Andrzej Topiński, główny ekonomista BIK.
Takie osoby w momencie zaciągania pożyczki figurowały jeszcze pod łódzkimi adresami. Teraz banki ślą do nich korespondencję na adresy w innych miastach - najwięcej oczywiście do stolicy. Mówiąc dokładniej, 666 kredytobiorców z Łodzi zmieniło adres na warszawski, 48 - na krakowski, 44 - na wrocławski.
Analitycy BIK podkreślają, że wyróżniającymi się miejscami migracji są też sąsiednie gminy: Pabianice, Andrespol i Konstantynów Łódzki.
W drugą stronę, czyli do Łodzi, przeprowadziło się w tym czasie 3,4 tys. kredytobiorców z innych miast. Saldo jest więc ujemne (minus 600 osób), co również wyróżnia nas na niekorzyść wśród polskich metropolii.
Dla przykładu, do Warszawy sprowadziło się w tym czasie 30 tys. kredytobiorców z innych miast, stolicę opuściło zaś 14,8 tys. osób (saldo - plus 15 tys.). Większość kupiła mieszkania i domy w gminach ościennych. Z rzadka tylko warszawiacy wyprowadzali się do innych dużych miast. Adres na łódzki zmieniło tylko 143 warszawiaków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?