Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spółka Grażyny Kulczyk była w urzędzie równiejsza od innych?

Łukasz Cieśla
Spółka Grażyny Kulczyk była w urzędzie równiejsza od innych?
Spółka Grażyny Kulczyk była w urzędzie równiejsza od innych? Polskapresse
Trwa spór o rozbudowę kamienicy, którą nabyła spółka Grażyny Kulczyk, znanej bizneswoman i miłośniczki sztuki. Sąsiedzi jej inwestycji zarzucają, że budowę prowadzono na "wariackich papierach. I przekonują, że spółka Grażyny Kulczyk przebudowała kamienicę bez spełnienia wymogów wskazanych w warunkach zabudowy. Mało tego, tę "wuzetkę" wydano kiedyś dla poprzedniego inwestora. Spółka Grażyna Kulczyk przepisała ją na siebie dopiero po zakończeniu robót. Poznańscy urzędnicy uważają jednak, że wszystko jest w porządku.

- Nie można najpierw rozbudować budynku, a następnie do zakończonej inwestycji próbować dopasować pozwolenia wymagane przepisami. Organy administracyjne zazwyczaj surowo reagują na niewłaściwe działania inwestorów wdrażając procedury legalizacyjne. Natomiast w przypadku tej inwestycji nie doszło do naprawienia błędów. Odnosimy wrażenie, że urzędnicy nie chcą zauważać nieprawidłowości - mówi Tatiana Tołoczko, radca prawny reprezentująca właścicieli kamienicy sąsiadującej z inwestycją spółki Grażyny Kulczyk.

Kamienica, którą rozbudowała spółka Piekary 50/50 Project Grażyny Kulczyk, stoi na narożniku, przy ul. Piekary 12 w Poznaniu. Sąsiaduje z nią również wyremontowana kamienica, której adres to Krysiewicza 5. To jej przedstawiciele mają poważne zastrzeżenia do inwestycji.

Jerzy Krynicki, krewny właścicieli z Krysiewicza 5 - W styczniu 2008 r. Urząd Miasta sam przysłał nam decyzję o warunkach zabudowy dla sąsiedniej kamienicy. Z niej nie wynikało nic niepokojącego. W 2010 r. ruszyły prace. Nie było jednak żadnej tablicy informacyjnej, dlatego dopytywałem urzędników o szczegóły. Wtedy odpowiedzieli, że nie jesteśmy stroną i nie mamy wglądu w dokumentację. Następnie przez rok udowadnialiśmy w pismach, że powinniśmy być uznani za stronę. W końcu po 13 miesiącach urząd przyznał nam ten status. Mogliśmy wreszcie zapoznać się z dokumentacją. Działo się to w momencie, gdy rozbudowa była już na ukończeniu.

Krynicki zaznacza, że wtedy dowiedział się, że inwestorem jest spółka Grażyny Kulczyk. Zdziwił się, bo wcześniej o warunki zabudowy występował architekt reprezentujący inne osoby.

- Okazało się, że po wydaniu tamtej "wuzetki" spółka pani Kulczyk nabyła kamienicę. Najważniejsze jest to, że jej spółka ani nie wystąpiła o nowe warunki zabudowy, ani nie starała się o przepisanie na siebie tych z 2008 roku. Zrobiła to dopiero w 2012 r., długo po zakończeniu prac. Kolejny problem: spółka tak rozbudowała kamienicę, że jest ona o 63 cm wyższa od naszej, choć zgodnie z warunkami zabudowy nie powinna być. A w dachu, na ostatniej kondygnacji, zamontowano cztery duże okna mansardowe (potocznie to okna "wystające z dachu"), z kolei na narożniku kamienicy dużą lukarnę. To także było niezgodne z "wuzetką" z 2008 r. - mówi Jerzy Krynicki.

Zdaniem Krynickiego ostatnią kondygnację podwyższono po to, by także na najwyższym piętrze uzyskać powierzchnię użytkową. I jak dodaje, nie chodzi mu tylko o przepisy, lecz również o efekt wizualny. Podwyższenie sąsiedniej kamienicy jego zdaniem pogorszyło walory estetyczne budynku jego rodziny. Bo np. jedna z wież ozdobnych na dachu na "jego" budynku została przysłonięta przez maszynownię windy obsługującej sąsiednią kamienicę. Przysłonięto też rzeźby.

Krynickiego oburza jeszcze jeden fakt. W tym samym czasie remontował budynek należący do jego rodziny. Podkreśla, że każdy detal był uzgadniany z konserwatorem zabytków. Tymczasem, jak twierdzi, urzędnicy nie byli tak wymagający dla spółki Grażyny Kulczyk. Jako przykład podaje decyzję Miejskiego Konserwatora Zabytków z 2010 r. Wskazał wówczas spółce, że trzeba umocnić mur oporowy oddzielający oba budynki. Spółka tego nie zrobiła. Urząd Miasta, któremu podlega biuro konserwatora, tłumaczy dziś, że inwestor przedstawił ekspertyzę techniczną, że nie trzeba umacniać tego starego muru.

"Głos Wielkopolski" zapytał poznański Urząd Miasta o zarzuty sąsiadów kontrowersyjnej inwestycji. Odpowiedzi dostaliśmy po trzech tygodniach. Urzędnicy zapewniają, że na rozbudowywanym obiekcie pojawiła się tablica informacyjna. A jak odniosą się do zarzutu, że inwestor nie miał warunków zabudowy? Z ich odpowiedzi wynika, jakoby spółka G. Kulczyk nie potrzebowała własnej "wuzetki".

Rafał Łopka z biura prasowego Urzędu Miasta: - Ta decyzja o pozwoleniu na budowę jest wystarczającą podstawą prowadzenia robót w zakresie opisanym w projekcie budowlanym. Natomiast posiadanie przez kolejnego inwestora decyzji o warunkach zabudowy będzie konieczne wówczas, gdy do zatwierdzonego już projektu budowlanego zamierza wprowadzić istotne odstępstwa.

Jak wytłumaczyć fakt, że spółka de facto podwyższyła ostatnie piętro? Na to pytanie może odpowiedzieć Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, czyli Paweł Łukaszewski.

- Po skargach sąsiadów sprawdziliśmy tę kamienicę. Realizacja, w tym lukarny, były zgodne z projektem budowlanym. Kontrolowaliśmy też wysokość tego budynku, geodeta zrobił pomiary. Także tu okazało się, że wszystko je w porządku - zapewnia szef PINB .

Zapytaliśmy też Pawła Łukaszewskiego o zarzut, że spółka Grażyny Kulczyk prowadziła rozbudowę bez uzyskania warunków zabudowy.

- Czy była "wuzetka"? Pan mnie rozlicza nie z moich kompetencji, to leży w gestii Urzędu Miasta. Moim zdaniem spółka powinna dysponować decyzją o WZ. "Wuzetka" jest z kolei podstawą do późniejszego projektu budowlanego. Kolejnym krokiem jest pozwolenie na budowę. Twierdzi pan, że nie mieli decyzji o WZ? Pierwsze słyszę, moi pracownicy mi o tym nie mówili - mówi nam Łukaszewski.

Jerzy Krynicki jest zaskoczony tymi słowami szefa PINB. Zapewnia, że w licznych pismach informował nadzór budowlany o braku WZ. W końcu, podczas rozmowy w PINB, usłyszał, jak wspomina, że jak coś mu się nie podoba, to ma iść na skargę do prokuratury.

Decyzja o WZ musiała być jednak istotna dla spółki Grażyny Kulczyk. Bo w 2012 r., już po rozbudowie, spółka przeniosła na siebie "wuzetkę" z 2008 r. Jak tłumaczy spółka, zależy jej na uporządkowaniu wszelkich kwestii prawnych. Przypomnijmy, że "wuzetka" mówiła o tym, że budynki będą równe i nie będzie okien mansardowych. Chcieliśmy zapytać Grażynę Kulczyk, jak odniesie się do faktu, że obecny wygląd kamienicy nie odpowiada tamtej decyzji. Ale nie porozmawiała z nami.

Barbara Banat, koordynator PR w jednej z firm Grażyny Kulczyk. - Podstawą realizacji inwestycji było pozwolenie na budowę z 2008 r., zmienione i zatwierdzone nową decyzją w 2010 r. Stwierdzono w niej, że projekt budowlany ze zmianami jest zgodny z decyzją o WZ z 2008 r. Ale okazało się, że urząd nie zweryfikował z warunkami zabudowy zmienionego przez spółkę projektu budowlanego, w którym to budowa lukarn została zatwierdzona przez Miejskiego Konserwatora Zabytków.

Barbara Banat odniosła się również do zarzutu, że po rozbudowie kamienica jest wyższa od sąsiedniej. - Interpretacji zapisu, że kamienica po rozbudowie ma być równa sąsiedniemu budynkowi, dokonał organ wydający pozwolenie na budowę, a nie spółka. Zapis ten można rozumieć w taki sposób, że punktem odniesienia nie jest poziom kalenicy dachu sąsiedniej kamienicy (kalenica to najwyższa część dachu), ale jej wysokość. W tym rejonie miasta występuje wyraźna różnica wysokości, stąd efekt wizualny jest taki, że wydaje się, że kalenica kamienicy przy ul. Piekary 12 jest wyżej.

Jerzego Krynickiego śmieszy taka argumentacja. - Jestem inżynierem. Proszę mi wierzyć, że o wysokości kamienicy nie decyduje rzeźba terenu, a to, w jaki sposób została zaprojektowana i wybudowana. To oczywistość.

Właściciele z Krysiewicza 5 już kolejny rok skarżą się do różnych urzędów. Jak mówią, aktualnie sprawa "utknęła" w SKO.

Kontrowersje wokół Starego Browaru
Przedsięwzięcia Grażyny Kulczyk czasami wzbudzają podziw, czasami kontrowersje. Budowa centrum handlowego Stary Browar zakończyła się procesem karnym dla poznańskich urzędników. Głównym oskarżonym był prezydent Ryszard Grobelny. Prokuratura zarzuciła urzędnikom faworyzowanie spółki Grażyny Kulczyk, która kupiła miejskie grunty pod budowę Starego Browaru. Zdaniem prokuratury i NIK-u cena była zaniżona. Poza tym ogłoszenie o przetargu było niewłaściwie sformułowane. Sąd I instancji skazał urzędników. Ale w powtórzonym procesie zostali uniewinnieni.

Pierwsze skrzydło Starego Browaru otwarto w 2003 roku przy ul. Półwiejskiej. Krótko po otwarciu, w "Głosie" opisaliśmy zastrzeżenia właścicieli kamienicy przylegającej do Starego Browaru. Skarżyli się, że inwestycja Grażyny Kulczyk doprowadziła do naruszenia fundamentów, pęknięcia ścian, odkształcenia podłóg i nadproży w ich budynku. Mieszkańcy, aby wejść do mieszkań, musieli podcinać drzwi. Inwestycję spółki Grażyny Kulczyk przy ul. Półwiejskiej skomentowali słowami, że "dokumenty goniły budowę".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski