Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Poljański z Tinkoff-Saxo: Z Rafałem Majką spędzam więcej czasu niż z dziewczyną [ROZMOWA]

Bartosz Cirocki
Z Pawłem Poljańskim, pochodzącym z Rumi kolarzem worldtourowej grupy Tinkoff-Saxo, rozmawia Bartosz Cirocki.

Masz teraz jedyną w roku przerwę od roweru. Jak ją spędzasz?
Staram się odpocząć i zapomnieć trochę o kolarstwie, ale jednak nie do końca się to udaje. Miałem kończyć sezon na Giro di Lombardia, ale nie pojechałem tam ze względu na problemy żołądkowe i ostatnim wyścigiem był Milano - Torino, gdzie właśnie ja i wielu innych członków naszej ekipy złapaliśmy wirusa. Teraz mam rzeczywiście okres urlopowy, od dziesięciu dni nie wsiadam na rower, dlatego myślałem o jakiś wakacjach, ale jestem w Polsce, bo mam tutaj sporo na głowie i cały czas coś się dzieje. W sobotę byłem na ślubie Rafała Majki, wkrótce czeka nas wizyta u prezydenta, jedziemy też na tygodniowy wyścig do Japonii.

Kiedy rozpoczynasz przygotowania do nowego sezonu?
1 listopada wyruszamy na zgrupowanie do Afryki, chociaż nie jest to jeszcze obóz typowo treningowy, a bardziej integracyjny. Pod koniec listopada zaczną się treningi, jadę do Włoch na ustawienia roweru, w grudniu zaczynają się już zasadnicze przygotowania, obozy i treningi pod kątem Giro d'Italia.

Mimo natłoku spraw znalazłeś czas, by odwiedzić zawody w Ostrzycach organizowane przez klub, z którego wyjechałeś do Włoch, czyli Cartusię Kartuzy.
Z przyjemnością przyjmuję każde zaproszenie z Cartusii, bo czuję się z tym klubem mocno związany. Przygodę z rowerem rozpoczynałem w Rumi, potem trafiłem do Floty Gdynia pod skrzydła trenera Dariusza Maleckiego i wraz z nim przeniosłem się do Cartusii. Tam spędziłem wiele lat i tak naprawdę rozwinąłem się jako zawodnik. Wiele zawdzięczam trenerowi Maleckiemu, ale też dyrektorowi klubu Wiesławowi Hirszowi. Gdyby nie oni, to nie byłbym tu, gdzie jestem.

W Ostrzycach wręczałeś nagrody młodym zawodnikom jako kolarska gwiazda. Czujesz, że jesteś dla nich wzorem?
Oczywiście, że nie. Mam za sobą dopiero pierwszy sezon w zawodowym peletonie. Jeszcze nie osiągnąłem nic wielkiego i wszystko przede mną. Odczuwam jednak, że jestem coraz bardziej rozpoznawalny. Już wcześniej we Włoszech kibice podchodzili, by zrobić sobie zdjęcie, ale tam kolarstwo jest bardzo popularne, ludzie żyją tym sportem. W tym roku także w Polsce i w Trójmieście kibice mnie poznają czy to w samolocie, czy w restauracji.

Poznają Cię w dużej mierze dzięki temu, że Twój pierwszy sezon wśród najlepszych zbiegł się z boomem na kolarstwo i sukcesami Polaków, jakich jeszcze nie było. A miałeś w nich swój udział. Ich zwieńczeniem było niedawne mistrzostwo świata Michała Kwiatkowskiego...
Tak udanego roku w polskim kolarstwie faktycznie nie było, odczuwamy to przez zainteresowanie mediów czy coraz większą liczbę kibiców. Mistrzostwo świata to niesamowita sprawa i cieszę się, że byłem członkiem tej drużyny. Wiadomo było, że pojedziemy na Michała, bo był w świetnej formie, dlatego jako cała drużyna pracowaliśmy na niego. Michał potwierdził, że jest zawodnikiem światowej klasy, co ja wiedziałem już w juniorach, gdy często spotykaliśmy się na zawodach. Ze wszystkich wyścigów dla mnie najważniejszy był jednak Tour de Pologne, gdzie jako Tinkoff - Saxo pojechaliśmy bardzo dobrze, a efektem było zwycięstwo Rafała Majki w klasyfikacji generalnej.

Wielkim wydarzeniem było Giro d'Italia, Twój pierwszy wielki tour i trzy tygodnie jazdy i z takimi wyzwaniami jak Zoncolan czy Gavia i Stelvio w śniegu. Jako debiutant zebrałeś mnóstwo komplementów.
Giro dało mi bardzo dużo i mogę powiedzieć, że jestem po nim innym, już zawodowym kolarzem. Był to ogromny wysiłek, do którego starałem się przygotować jak najlepiej tym bardziej, że czułem się wyróżniony, bo nieczęsto się zdarza, by zawodnik pierwszoroczny jechał wielki tour. Mimo problemów z kolanem wyścig przejechałem i zdobyłem ogromne doświadczenie. Jako młody zawodnik cały czas się uczę i pomagam innym. Każdy zaczynał jako robotnik, to naturalna kolej rzeczy i cieszę się, że po etapach starsi koledzy dziękowali za pomoc, a szefowie ekipy mówili "brawo Paweł, o to chodziło".

W przyszłym sezonie wolałbyś dalej jeździć głównie u boku Rafała Majką, pomagać wielkiemu Alberto Contadorowi podczas Tour de France, czy może pojechać gdzieś na własne konto?
Nie wiem jeszcze, jak będzie wyglądał mój przyszłoroczny kalendarz i co planują dyrektorzy. Z Rafałem bardzo dobrze się rozumiemy, znamy się od bardzo dawna, mieszkamy razem we Włoszech i tak naprawdę spędzamy ze sobą więcej czasu, niż z naszymi dziewczynami. Nie bez znaczenia jest też fakt, że jest Polakiem. Jeździ mi się świetnie i pewnie tak będzie w tym sezonie, chociaż Alberto to żywa legenda, jak dla mnie najlepszy kolarz świata, którego kiedyś oglądałem w telewizji, a teraz jestem z nim w drużynie. Jechałem z nim już w Katalonii i być może w tym sezonie też będę mu gdzieś pomagał. Poza tym, że świetny z niego zawodnik, to też fajny człowiek, mimo wielkiej sławy nie jest typem gwizdy, która czuje się lepiej od innych, jest przystępny, miły, można z nim porozmawiać. Na własne konto chciałbym oczywiście gdzieś pojechać, ale liderami są doświadczeni i najsilniejsi kolarze, ja na razie mogę tylko dalej pracować i się rozwijać po to, by kiedyś dostać taką szansę.

Co z twoim kontraktem? Wygasa za rok, ale nie jest tajemnicą, że Oleg Tinkov i Bjarne Riss już teraz zaproponowali ci jego przedłużenie na lepszych warunkach...
To prawda, dostałem taką propozycję. W Tinkoff - Saxo czuję się znakomicie, mam tu wymarzone warunki, świetnych fachowców i znakomitych kolarzy, bo to najlepszy zespół świata. Chcę jednak najpierw wypełnić obecny kontrakt, a potem myśleć, co dalej.

Płacą ci, i to niemało, za to, że robisz to, co wciąż lubisz?
Faktycznie jestem w tej dobrej sytuacji, że to, co kiedyś było moją pasją, przerodziło się w zawód, który daje mi środki na życie. Ale to nie przyszło od tak sobie, ja wiem najlepiej, ile wyrzeczeń i wysiłku mnie to kosztowało i ile wciąż muszę poświęcać. Nie chodzi tylko o pot na treningach i zawodach, ale też o to, że cały rok spędzam poza domem, nigdy nie mogę zapomnieć, że jestem kolarzem i wszystko, co jem, piję czy robię, nawet podczas urlopu, musi być temu podporządkowane.

Co powiesz młodym zawodnikom, także tym z Pomorza, dla których jesteś najlepszym przykładem, że można osiągnąć w kolarstwie sukces?
Oczywiście każdy zawodnik musi mieć przede wszystkim pasję. By przygoda zamieniła się w zawód, potrzeba wytrwałości i pracy, ale przede wszystkim czasu. Moim zdaniem dla młodych zawodników kolarstwo powinno być tylko zabawą, dopiero potem jest czas, by podjąć decyzję, czy chce się temu poświęcić, czy robić zupełnie coś innego. Ja powiedziałem sobie, że chcę być zawodowcem, gdy poszedłem do szkoły mistrzostwa sportowego. Potem poświęciłem niemal wszystko, ale dziś nie mam wątpliwości, że było warto.

Rozmawiał: Bartosz Cirocki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki