Earvin N'Gapeth: Byłem zdziwiony, że ktoś w Polsce wpadł na pomysł zatrudnienia Stephana Antigi

Remigiusz Półtorak
Earvin N'Gapeth, gwiazda Francji, był niesfornym młokosem. Philippe Blain wyrzucił go z kadry za niesportowe zachowanie. Na oczach Stéphane'a Antigi. 23-letni N'Gapeth jest wyjątkowo wyluzowany. Na rozmowę z nami przyszedł… boso, a paradował po hotelu z kuflem piwa.

Mówią o Panu "enfant terrible" francuskiej siatkówki, choć nie wygląda Pan wcale tak strasznie…
Też to słyszałem. Ludzie przyklejają mi różne etykietki. Przyzwyczaiłem się.

Ale sam dał Pan powód. W 2010 r. trener Blain wyrzucił Pana z kadry za niezdyscyplinowanie i postawę niezgodną z prawidłowym życiem drużyny na mistrzostwach świata.
To prawda, ale tamten rozdział dawno uważam za zamknięty. Rok później wróciłem do kadry. Obydwie strony tego potrzebowały. Dla Philippe'a (Blaina) mam duży szacunek, nie tylko ze względu na karierę sportową, ale też z powodów prywatnych. Był świadkiem na ślubie moich rodziców. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że warto spróbować po raz kolejny. Dla mnie to było bardzo ważne, bo nie potrafię żyć bez siatkówki.

Zna Pan też dobrze Stéphane'a Antigę, bo na tamtych mistrzostwach świata we Włoszech, z których Blain Pana wykluczył, trener wolał postawić na doświadczonego atakującego niż na 19-letniego młokosa. Co Pan sądzi o Antidze?
A muszę o nim coś mówić?

Chciałbym wiedzieć, co Pan myśli o siatkarzu, z którym Pan grał, a który nieoczekiwanie został trenerem polskiej reprezentacji.
Graliśmy ze sobą tylko w 2010 roku, kiedy zostałem wykluczony z kadry. Mówiąc delikatnie, Stéphane nigdy nie był moim najlepszym przyjacielem. Nie podobało mi się, jak niezbyt pochlebnie się o mnie wyrażał w mediach. Nie tylko o mnie, ale też o mojej rodzinie. Szanuję jednak to, co zrobił na parkiecie. Jak on zaczynał grać zawodowo, ja byłem jeszcze dzieckiem. Dzisiaj nie mam jakiejś specjalnej urazy, jak się mijamy, to uściśniemy dłoń, powiemy "dzień dobry", ale nic poza tym.

Zaskoczyło Pana, że Antiga został pierwszym trenerem Polaków, a Blain mu pomaga?
Bardzo. Byłem zdziwiony, że ktoś wpadł na taki pomysł. Nie jest to normalna sytuacja. Choć życzę mu jak najlepiej, bo przejęcie polskiej kadry w takich warunkach to duże wyzwanie. Myślę jednak, że prawdziwym trenerem jest Philippe. To on podejmuje kluczowe decyzje i ma za zadanie "kanalizować" Stéphane'a, który pewnie gdzieś w podświadomości czuje się jeszcze trochę zawodnikiem.

Ojciec, nim został trenerem, był siatkarzem. Pana brat też gra. Nie miał Pan wyjścia.
Trochę tak. Przychodziłem ze szkoły, szedłem popatrzeć, jak trenuje tata. Na mecze też chodziliśmy regularnie. Z młodszym bratem spędzaliśmy dużo czasu w siatkarskiej hali. Pasja do siatkówki narodziła się sama. Zacząłem występować w reprezentacjach młodzieżowych.

Był Pan bohaterem kolejnej afery, tym razem w klubie. Opuścił Pan Kemerowo na Syberii, zostawiając tam ojca, który był trenerem klubu w kłopotliwej sytuacji.
Nie żałuję, że się tak skończyło. Dla mnie sprawa była jasna. Żona miała rodzić i zaplanowaliśmy, że będzie przy mnie, w Rosji, ale okazało się - mimo innych zapewnień - że warunki w tak newralgicznym okresie są zdecydowanie lepsze we Francji. Została więc. Gdy dostałem sygnał, że rozwiązanie jest blisko, chciałem pierwszym samolotem do niej lecieć, ale w drodze na lotnisko mój wylot został przez klub odwołany. Puścili mnie dopiero na drugi dzień. Najbardziej popsuły się relacje z ojcem. To było jego pierwsze doświadczenie trenerskie za granicą. Potem on też stamtąd odszedł. Teraz jest między nami lepiej, ale ślad pozostał.

Dlaczego nie został Pan koszykarzem, skoro ojciec dał Panu imię na cześć słynnego Amerykanina Earvina "Magica" Johnsona?
Był jego wielkim fanem, jak "Magic" występował w NBA. Mnie jednak nigdy nie ciągnęło do koszykówki. Zawsze wolałem pograć w piłkę. Zresztą zamiłowanie do futbolu zostało mi do dzisiaj. Czasami, jak tylko mam trochę czasu, idziemy zagrać z kumplami.

Bo musi Pan znaleźć czas również na rapowanie?
(śmiech) Muszę przyznać, że to też zabiera trochę czasu.

Ale efekty są widoczne. Wydał Pan nawet płytę.
Lubiłem słuchać rapu od dziecka, amerykańskiego, ale we Francji też. Potem założyłem z kolegami grupę pod pseudonimem Klima i przez kilka lat próbowaliśmy nagrywać. Ciągle mamy studio muzyczne. Płyta Klimatizason powstała w 2011 r., można jej słuchać w internecie. Daliśmy też parę koncertów w Poitiers, ale bardziej dla znajomych. Nie mogę powiedzieć, że jestem profesjonalnym raperem. Nie zarabiam na tym.

W niedzielę zagracie z Polakami. Na co was stać?
Naszą siłą jest grupa. Chyba nikt się nie spodziewał, że będzie nam szło tak dobrze. Dzisiaj myślimy o półfinale i jestem przekonany, że nas na to stać.

I wtedy wymyśli Pan sobie inny kolor włosów?
Miałem już białe, teraz są czerwone. Zawsze lubiłem się wyróżniać w taki sposób. Żeby być konsekwentnym, wypadałoby pofarbować je na niebiesko...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl