O fenomenie Andrzeja Pilipiuka

Sylwia Arlak
Andrzej Pilipiuk do tej pory napisał blisko 30 książek, które sprzedały się w łącznym nakładzie 600 tys. egzemplarzy. Pisarz próbował też kariery politycznej, ale dwukrotne starty do europarlamentu (z listy partii Korwin-Mikkego) okazały się fiaskiem
Andrzej Pilipiuk do tej pory napisał blisko 30 książek, które sprzedały się w łącznym nakładzie 600 tys. egzemplarzy. Pisarz próbował też kariery politycznej, ale dwukrotne starty do europarlamentu (z listy partii Korwin-Mikkego) okazały się fiaskiem Katarzyna Prokuska/Polskapresse
O Pilipiuku pisano, że to grafoman, który stworzył nowy nurt literacki: disco polo fantastyki. On jednak nie zwracał uwagi na te słowa, lecz pisał dla ciągle rosnącej rzeszy czytelników.

Andrzej Pilipiuk, twórca bohatera popkultury Jakuba Wędrowycza, od kiedy tylko pamięta marzył, by chwycić za pióro na poważnie. Pisać nie lubi. Opowiadać historie - uwielbia. Choćby powszechnie mówiono o nim jako o wielkim grafomanie czy twórcy disco polo fantastyki, to właśnie jego nazwisko znajduje się od lat na ustach literackiego świata.

Pretekstem do przypomnienia sobie bądź też pierwszego zapoznania się z twórczością Andrzeja Pilipiuka może się stać wznowiona właśnie w wydawnictwie Fabryka Słów trylogia autora pt. "Kuzynki". Seria, która ukazywała się co trzy lata od 2003 r., od lipca znów znajduje się na półkach polskich księgarń. Choć pisarz najbardziej znany jest ze swej serii o Jakubie Wędrowyczu, przez lata zdążył popełnić wiele innych dzieł, które na dobre zapisały się w polskiej literaturze. "Kuzynki" składające się z tomów: "Kuzynki", "Księżniczka" i "Dziedziczki", to powieści z nurtu fantasy. Główne bohaterki cyklu posiadają zdolności nadprzyrodzone. Jedna z nich włada kamieniem filozoficznym, który pozwala jej na bycie nieśmiertelną. Druga jest wampirem, a trzecia pochodzi z zupełnie innej epoki. Ich losy splatają się w momencie, gdy postanawiają one odnaleźć Mistrza Sędziwoja. Postać ta zna bowiem wszystkie tajemnice wytworzenia kamienia filozoficznego.

Andrzej Pilipiuk - niewysoki okularnik, lat 40, charakterystyczna rozwichrzona broda. Jeden z najpoczytniejszych polskich pisarzy fantasy, którego łatwość wymyślania fabuł i przelewania ich na papier zadziwia wszystkich. I - co ciekawe - konsekwentnie trzyma się z dala od celebryckiego mainstreamu tzw. uznanych pisarzy.

Książek Pilipiuka, które dostarcza na rynek z godną podziwu regularnością, nie omawiają zwykle najgłośniej opiniujące media. I chyba niespecjalnie zależy mu na poklasku tłumów. Paradoksalnie to jednak on w Polsce jest kolekcjonerem literackich nagród (cztery razy Nagroda Nautilusa, dziesięć nominacji do Nagrody im. Janusza Zajdla, w tym raz nagrodzony, As EMPiK-u 2006). Pytany, czy nie chciałby otrzymać tej chyba najważniejszej - statuetki Nike - dziwi się: po co? Nie jest aż tak złakniony zaszczytów. W ciągu ostatniej dekady zaopatrzył wielbicieli w blisko 30 książek sprzedanych w ponad 600-tysięcznym nakładzie. Sam nie widzi w tych liczbach niczego szczególnego.

Sam gatunek fantasy recenzenci traktują po macoszemu. Pilipiuk, choć ma zgoła odmienne zdanie, sam z równym zamiłowaniem pisze teksty z elementami horroru czy np. historii alternatywnych. Próbując wytłumaczyć swoją popularność, mówi, że uczciwie stara się dać ludziom coś fajnego do poczytania, zawsze chodząc własnymi ścieżkami. Poza tym ma szacunek do czytelnika, a jego wydajność pracy teraz procentuje. Na inną odpowiedź z jego ust raczej nie ma co liczyć. Wszak Pilipiuk dość dobrze znany jest ze swojej skromności.

Interesujące jest to, że literat tak naprawdę nigdy nie polubił pisania. Cieszy go za to możliwość wymyślania albo popatrzenia na już gotową pracę. Cała reszta jest robotą nudną i męczącą, choć oczywiście niezbędną. Codziennie wstaje, docuci się kawą i bierze do pisania. Siada w swoim fotelu, kładzie na kolana laptop i stuka w niego kolejne litery. Po prostu. Żadnych dodatkowych rytuałów. Podkreśla, że pisanie jest przede wszystkim rzemiosłem. Żyje z niego od lat i choć nie jest to w Polsce łatwe, jednak możliwe.

Na pisarza fantasy namaścił go sam Andrzej Sapkowski, nestor tego gatunku w Polsce. Wcześniej Pilipiuk znany był bardziej w kręgu epigonów Zbigniewa Nienackiego, twórcy "Pana Samochodzika". W latach 1999-2005 Pilipiuk, sięgając do wiedzy wyniesionej ze studiów archeologicznych, napisał 19 powieści z tego nurtu, co daje mu drugie miejsce w stawce kontynuatorów tego osobliwego gatunku.

Datą przełomową w CV Pilipiuka jest rok 2001: to wtedy światło dzienne ujrzał pierwszy tom cyklu o Jakubie Wędrowyczu, "plugawym degeneracie, bimbrowniku i egzorcyście" ze Starego Majdanu koło Wojsławic. Blisko 70 opowiadań o tym osobliwym bohaterze zajmuje dziś siedem książek. Ta odstręczająca postać stała się znakiem rozpoznawczym Pilipiuka, jego swoistym literackim alter ego. To właśnie na cześć Wędrowycza w Wojsławicach odbywa się festiwal miłośników fantastyki, a sam pisarz wplótł jego losy w specjalnie przygotowany album o tym miasteczku na Lubelszczyźnie.

Przyrównywanie się do swojego bohatera to rodzaj prowokacji, które Pilipiuk uprawia z widoczną przyjemnością. Podobnie jak epatowanie pochodzeniem przodków od rosyjskich Kozaków i ostentacyjną niechęcią do rodzimych elit. Sam siebie nazywa gościem z XIX wieku przeniesionym w dzisiejsze czasy. Pasjonuje się numizmatyką, łowi meteoryty, honorowo należy do Galicyjskiej Gildii Fanów Fantastyki, rozczytuje się w prozie Antoniego Ossendowskiego. Jak często powtarza - poluje na książki. Nawet herbatę pije parzoną w samowarze.

W chwilach szczerości Pilipiuk przyznaje, że podobieństw między Wędrowyczem a nim jest raczej niewiele. Autor prawie nie pija alkoholu, ale za to podobnie jak postać sumiennie wykonuje swoje obowiązki, ogromnym szacunkiem darzy bliskich sobie ludzi i przejawia niechęć do wszelkiego rodzaju urzędników. Na tym kończą się cechy zbieżne, tym bardziej że - jak pisarz podkreśla ze śmiechem - on nie zabija tych, których lubi. "Jakub pokazuje czytelnikom, kim są lub kim mogliby być, gdyby się odważyli. A do tego ma fajną robotę i ciekawe przygody" - dodaje w jednym z wywiadów. Pisarz, któremu zadaje się wiecznie jedno i to samo pytanie: kim więc jest Jakub, odpowiada: w dzieciństwie spędzał wakacje w Wojsławicach, gdzie napatrzył się na kumpli dziadka. Widział, jak w każdą środę ściągali na targ, wypijali mocny trunek, po czym rozjeżdżali się do domów. Jakub odziedziczył sporo ich cech. Opowieść o Wędrowyczu miała być przeznaczona dla ludu nieco przaśną opowiastką, która ma za zadanie bawić. Cykl, który zdaje się nie mieć końca, potwierdza, że zadanie to spełniono.

Czytelnicy znają Pilipiuka jako autora wciągających literackich intryg. Mało kto jednak wie, że pisarz równie gorącą namiętnością co pisarstwo darzy politykę. Jakie poglądy głosi? Tylko konserwatywno-liberalne z wycieczkami w stronę monarchizmu, czym skutecznie trzyma na dystans co bardziej postępowych recenzentów. Co ciekawe, większość pisarzy z nurtu fantasy to prawicowcy. W 2005 r. bez powodzenia startował do Sejmu z list Platformy Janusza Korwin-Mikkego (907 głosów w okręgu gliwickim), a cztery lata później nie powiodło mu się w wyścigu do Parlamentu Europejskiego z nominacji Unii Polityki Realnej (1799 głosów w okręgu warszawskim).

Dlaczego zdecydował się kandydować? Bo - jak sam mówi - czasem są ważniejsze rzeczy niż pisanie. Uznał to za okazję, by przyłożyć rękę do zmian na lepsze. Nigdy nie ukrywał, że jest zwolennikiem kapitalizmu, władzy autorytarnej i monarchistą. Katolikiem, któremu idea ekumenizmu nie do końca odpowiada. Polskę ma za kraj osobników z lubością oszukujących państwo, pełen armii niekompetentnych urzędasów i fałszywych bezrobotnych, niezapewniający bezpieczeństwa i nurzający się w socjalistycznym marazmie.

Pilipiuk ochoczo rozprawia się też ze zwolennikami aborcji, eutanazji, analfabetami, autokratami i wrogami kapitalizmu.
Może świat polityki nie zachwycił się Pilipiukiem, ale literacki wciąż domaga się jego dalszych działań. Nam, czytelnikom, pozostaje więc tylko cieszyć się z takiego obrotu spraw.

***

Andrzej Pilipiuk, Andrzej Łaski, "Zabójca", wydawnictwo Fabryka Słów, Warszawa 2014, premiera 19 września

"Kuzynki", wyd. Fabryka Słów, 2003. Pierwsza część trylogii o losach kuzynek Kruszewskich i ich przyjaciół. Połączenie wątków fantastycznych z realiami rzeczywistości (jedna z kuzynek pracuje w CBŚ) spodobało się młodym czytelnikom.

"Księżniczka", wyd. Fabryka Słów, 2004. Bohaterki poprzedniej części tym razem zmagają się z Bractwem Drugiej Drogi, szukającym innych od alchemików sposobów pozyskiwania złota. Przy okazji muszą się zmierzyć z dwoma wampirami.

"Dziedziczki", wyd. Fabryka Słów, 2005. Tym razem kuzynki dziedziczą dwór w Kruszewicach i decydują się na jego odbudowę. Okazuje się, że ich nowa siedziba szybko staje się miejscem, do którego ściągają ich przyjaciele znani z poprzednich części trylogii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl