Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Eboli nigdy nie przywleczono do Europy [WYWIAD]

rozm. Piotr Brzózka
Jan Bondar: Nigdy w historii nie zdarzył się przypadek przywleczenia wirusa do Europy czy Stanów. Między innymi dlatego, że ten wirus - choć bardzo groźny - nie przenosi się przez powietrze
Jan Bondar: Nigdy w historii nie zdarzył się przypadek przywleczenia wirusa do Europy czy Stanów. Między innymi dlatego, że ten wirus - choć bardzo groźny - nie przenosi się przez powietrze archiwum
Z Janem Bondarem z Głównego Inspektoratu Sanitarnego rozmawia Piotr Brzózka.

Pański szef, czyli główny inspektor sanitarny, powiedział, że ryzyko zarażenia się wirusem ebola przez Polaka jest mniejsze niż szansa trafienia szóstki w totka. Ale przecież co jakiś czas ktoś tę szóstkę trafia. Więc jak to jest z naszym bezpieczeństwem?
To jest piąta epidemia eboli w Afryce. Nigdy w historii nie zdarzył się przypadek przywleczenia wirusa do Europy czy Stanów. Między innymi dlatego, że ten wirus - choć bardzo groźny - nie przenosi się przez powietrze. Jedyne możliwe źródło zakażenia to płyny ustrojowe osoby chorej czy zmarłej. Dlatego, wedle procedur europejskich i amerykańskich, nawet gdyby osoba chora przyleciała samolotem do Warszawy czy Paryża, to kwarantanną zostałyby objęte tylko osoby z najbliższego otoczenia, a nie cały samolot. Oczywiście, zapewne prędzej czy później będziemy mieć pierwszy przypadek przywleczenia eboli. Szczególnie narażeni są pomagający w Afryce lekarze, pielęgniarki i wolontariusze. Ale sam pobyt tam nie oznacza, że ktoś musi zachorować. Chciałbym wrócić do sprawy licealistów z Wrocławia. Jeśli ktoś nie wykazuje objawów chorobowych, to nie da się go przebadać na obecność wirusa, bo w tym momencie on wirusa nie ma. Gdyby pobrać próbki, wynik mógłby być fałszywie ujemny, bo objawy mogą wystąpić za tydzień, gdy wirus się namnoży. Osoby wracające z zagrożonych rejonów są monitorowane w ten sposób, że sanepid wie o ich przyjeździe, ale jeśli ktoś nie jest chory, nie zamyka się go w izolatce.

Do jakiego stopnia odpowiedzialne za to służby są w stanie kontrolować osoby wracające z Afryki?
Nie da się kontrolować wszystkich obywateli wracających z zagranicy i chyba nawet nie warto. Licealiści lecieli przez Niemcy i tam też ich nikt nie monitorował, choć z dokumentów podróży wynikało skąd wracają, bo nie mieli objawów choroby. Gdy potem jedną z dziewczyn, trzy dni po powrocie, zaczął boleć brzuch, to została izolowana, ale lekarz ocenił, że to zwykłe zatrucie i ją wypuścił. Ważne są objawy, a nie sam fakt pobytu w Afryce.

Czy jest groźna dla otoczenia osoba, która jest zarażona, ale jeszcze nie ma objawów, więc nie jest izolowana.
Jeśli nie ma objawów, to znaczy, że nie wymiotuje, nie ma biegunki, nie krwawi, więc nie ma jak zarażać.

Czy przeciętny polski lekarz jest w stanie rozpoznać objawy eboli?
Ważny jest wywiad epidemiologiczny. Gdyby ktoś powiedział, że wrócił z Liberii i miał biegunkę, to lekarz pierwszego kontaktu powinien wezwać karetkę z izolacją. A dalsze leczenie to już rola lekarza zakaźnika. W dodatku osoba zakażona nie leżałaby w byle jakim szpitalu zakaźnym, tylko w szpitalu gdzie są tzw. boksy melcerowskie, kompletna izolacja. Niestety, za chwilę w Polsce wybuchnie panika. Każda osoba, która wróciła z wakacji w Afryce, zacznie dzwonić na numer alarmowy z problemami gastrycznymi. I to będzie prawdziwy problem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki