Akcja "Burza". Prof. Chrzanowski: AK nie mogła stać i czekać na wejście Sowietów

Jakub Szczepański
Dziewieniszki. Lipiec 1944 r. Oddział Rozpoznawczy Okręgu Wilno AK przed wyruszeniem do udziału w operacji "Ostra Brama" w ramach akcji "Burza"
Dziewieniszki. Lipiec 1944 r. Oddział Rozpoznawczy Okręgu Wilno AK przed wyruszeniem do udziału w operacji "Ostra Brama" w ramach akcji "Burza" Fot. archiwum IPN
- "Burza" nie była oczywiście zwycięstwem. Ale warto docenić skalę i czas trwania tej bezprecedensowej operacji - mówi prof. Bogdan Chrzanowski, przewodniczący Rady Powierniczej Muzeum II Wojny Światowej.

Kiedy zaczęto planowanie oswobodzenia kraju z rąk Niemców?
Pierwsze zamysły powstały już w listopadzie i grudniu 1939 r. W każdym razie dowództwo wykazało się dużym realizmem. Odróżniano Generalne Gubernatorstwo od terenów Polski północnej. Pomysły były różne, uwzględniano desant powietrzny i lądowy. Problemem było to, jak akcję wojskową przeprowadzić. Ale wojna III Rzeszy ze Związkiem Radzieckim radykalnie zmieniła koncepcję. W 1942 r. komendant główny AK gen. Stefan Grot-Rowecki sporządził raport operacyjny numer 154, który zawierał plan powstania. Istotną rolę odegrało w nim uderzenie desantowe zaplanowane na Pomorzu. Wydarzenia na arenie międzynarodowej wpłynęły jednak na konieczność zmiany założeń operacyjnych. I wtedy zdecydowano o wzmożonej dywersji. Plany zaowocowały "Burzą".

Jaki wpływ na akcję "Burza" miało aresztowanie gen. Stefana Grota-Roweckiego? Myśli Pan, że spełniłby on rozkaz Sosnkowskiego czy wyszedłby z własną koncepcją jak Bór-Komorowski? Pospekulujmy.
Zarówno w historii, jak i politologii jestem zwolennikiem teorii, że trudno gdybać. Możemy ewentualnie prognozować. Sosnkowski uważał, że powstanie powinno być bardziej zsynchronizowane ze wsparciem armii inwazyjnych, czyli brytyjsko-amerykańskich. Uważał również, że jeżeli będą odpowiednie warunki polityczne, można zdecydować się na uruchomienie powstania. Bo koncepcja była taka, że zryw nie może się nie udać. Niemniej Sosnkowski zakładał też, że być może trzeba będzie ponieść jakąś ofiarę. Generał Grot-Rowecki, podobnie jak Bór--Komorowski, doskonale znał warunki okupacyjne i warunki aneksji. Ale pamiętajmy, że mówimy o dwóch różnych sprawach. Po pierwsze, czy ma wybuchnąć powstanie przeciw Niemcom, jeżeli warunki nie są wystarczające. Po drugie - chodziło o planowanie konspiracji na moment zagrożenia sowieckiego. A świadomość, że Rosja była i jest naszym wrogiem, zakorzeniła się u większości społeczeństwa. Czasami mówi się, że gdyby żył Grot-Rowecki, nie byłoby powstania warszawskiego. Nie można stwierdzić tego z całą pewnością. W każdym razie Rowecki został aresztowany 30 czerwca 1943 r. A Bór-Komorowski podjął decyzję 31 lipca 1944 r. To były inne warunki polityczne i militarne.

Czy państwo polskie rzeczywiście wyszło z podziemia podczas akcji "Burza"?
Akcja "Burza" trwała od stycznia do października 1944 r., czyli od momentu wejścia wojsk sowieckich na Wołyń, aż do końcowych walk w postaci letniej ofensywy na linii Narwi, Wisły i Wisłoki. Musimy pamiętać o założeniach dowództwa. Rozkaz Bora--Komorowskiego z 20 listopada 1943 r. nakazywał "wzmożoną akcję sabotażowo-dywersyjną". Ustalono też sposób postępowania z Rosjanami w chwili ich wkroczenia. W tym wypadku zamierzano i planowano wystąpić jako pełnoprawni gospodarze.

Jak Sowieci reagowali na gospodarzy?
Wiemy, jak to się odbywało - aresztowania i wywózki na Wschód. Stalin od początku traktował Armię Krajową jako wroga. Churchillowi cały czas powtarzał, że AK nie walczy, tylko zabija partyzantów radzieckich. To wszystko wiąże się z decyzją o wywołaniu powstania warszawskiego. Opinie do dzisiaj są podzielone.

Zdania są podzielone również co do wartości militarnej akcji "Burza". To klęska czy sukces?
Nie ujmowałbym tego w kategoriach sukcesu bądź porażki. Są jeszcze stanowiska pośrednie. Zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę walki na Wołyniu, walki o Wilno, przebieg "Burzy" na Lubelszczyźnie, w Radomskiem, na Kielecczyźnie. Zaangażowano dziesiątki tysięcy osób. Było to realne obciążenie sił niemieckich. Dochodzi do tego oczywiście wybuch powstania warszawskiego 1 sierpnia. Akcja się jednak odbyła, trwała 10 miesięcy. Objęła tereny wschodnie i w miarę możliwości tereny Polski centralnej. Można więc powiedzieć, że akcja była pewnym sukcesem. Ale nie wymagajmy od Armii Krajowej, żeby wyzwalała całe miasta. Jestem ostrożny w ocenach, ale w pewnej mierze był to sukces. W oczach świata i wbrew twierdzeniom Stalina ujawniła się Armia Krajowa.

Jak można sytuować akcję "Burza" w kontekście frontów II wojny światowej?
To przede wszystkim była zaplanowana akcja, która rozlała się niczym wielka fala. Nie było mowy o spontaniczności. Tu często nie docenia się "Burzy". Trudno doszukiwać się czegoś tak długofalowego w ówczesnej Europie. Nasuwa mi się jedynie Jugosławia, ale tam były zupełnie inne możliwości terenowe. Pamiętajmy, że wojny nie zawsze kończą się zwycięstwem militarnym. Mieliśmy tu też sytuację dualistyczną. W części kraju pojawili się Sowieci, budowała się partyzantka antykomunistyczna, w drugiej - pozostawali Niemcy.

Na ile w akcji "Burza" zrealizowano cele polityczne zakładane przez Polskie Państwo Podziemne?
Rosjanie dostrzegli, że mają do czynienia z Państwem Podziemnym. Ale utworzenie KRN, PKWN to zalążek drugiej władzy. Bo PKWN nie był rządem, lecz sprawował władzę: zawierał niekorzystne dla nas umowy i wydawał wiele dekretów. Mieliśmy do czynienia z dwuwładzą. W sytuacji, kiedy walczący Polacy sprawiali coraz większe trudności zachodnim aliantom, akcja "Burza" niewiele dała, bo i tak dochodziło do aresztowań. Z drugiej strony - po prostu nie było wyjścia. Faktem było, że Stalin nie dotrzymuje umów. Na III wojnę światową nie można było liczyć. Jeśli niczego byśmy nie zrobili, byłoby jeszcze gorzej. "Należeliście do AK? Przynależność do AK to zdrada ojczyzny" - mówili komuniści do polskich żołnierzy. Kiedy człowiek punktował, że nie należał, tamci mieli już odpowiedź: "Wrogo nastawieni do Niemców należeli do AK. Wy nie należeliście, a współpraca z Niemcami to zdrada ojczyzny."

Dr Marek Gałęzowski, historyk, Biuro Edukacji Publicznej IPN: Generał Sosnkowski miał rację - "Burza" okazała się ofiarą całopalną i ujawniła realne intencje Sowietów.

Naczelny wódz Polskich Sił Zbrojnych gen. Kazimierz Sosnkowski przewidywał, że Armia Czerwona nadciągająca w kierunku wschodnich ziem Rzeczypospolitej za wycofującymi się Niemcami wprowadzi w Polsce kolejną okupację. Obawy te były uzasadnione, ponieważ władze sowieckie nie uznawały legalnych władz polskich. Wiele też wskazywało na to, że zamierzają narzucić Polakom własne, złożone z bezwzględnie sobie podporządkowanych komunistów. Dlatego Sosnkowski, niegdyś jeden z najbliższych współpracowników marszałka Józefa Piłsudskiego, uważał, że oddziały AK, które wezmą udział w likwidacji okupacji niemieckiej, w wypadku nowego zagrożenia powinny ponownie przejść do konspiracji. Dowódca AK gen. Tadeusz Bór-Komorowski sprzeciwił się jednak temu i 26 listopada 1943 r. wybrał inne rozwiązanie - "wzmożoną akcję dywersyjną", która otrzymała kryptonim "Burza".

Plan sformułowany przez gen. Bora-Komorowskiego zakładał, że ziemie polskie będą oswobadzane przez oddziały AK w walce z ustępującymi Niemcami. Następnie żołnierze AK wraz z ujawnionymi władzami administracyjnymi - Delegaturą Rządu RP na Kraj - mieli występować przed dowództwem wojsk sowieckich jako gospodarze ziem polskich. Bór-Komorowski uzasadniał swoją koncepcję tym, że ponowne przejście AK do podziemia nie będzie możliwe, a jej bój z Niemcami zostanie przedstawiony przez Sowietów jako działania komunistów z Armii Ludowej. Nie czekając na reakcję Sosnkowskiego, wysłał więc wytyczne "Burzy" jako obowiązujące do wszystkich okręgów AK.

Naczelny wódz uznał ujawnienie podziemnego wojska za "rozpaczliwy poryw całopalny Kraju mający na celu zadokumentowanie praw Polski do istnienia". Domagał się, by alianci zachodni zobowiązali się, że nie uznają żadnych zmian terytorialnych przed końcem wojny i "użyją wszystkich swych wpływów, by zapewnić ludności naszych ziem zajmowanych przez armie sowieckie bezpieczeństwo i poszanowanie praw". Ostrzegał, że milczenie Zachodu może doprowadzić do walki na dwa fronty lub do próby "zbrojnego powstania - niestety bez broni [podkr. Sosnkowskiego] na terenie zalanym przez milionowe armie niemieckie".

Premier RP Stanisław Mikołajczyk pominął te ostrzeżenia i zaaprobował decyzję gen. Bora-Komorowskiego, uznając ją - ze znaczną przesadą - za wolę kraju. 18 lutego 1944 r. ustalił też formułę, z jaką dowódcy ujawnionych oddziałów AK mieli wystąpić wobec Sowietów. Nakazano im zadeklarowanie, że są przedstawicielami suwerennych władz polskich, i zapewnienie o woli pełnej współpracy z ZSRS "przeciw wspólnemu wrogowi".

Polacy, podejmując decyzję o wystąpieniu przeciw okupantowi niemieckiemu i ujawnieniu przed Sowietami, nie wiedzieli o zgodzie USA i Wielkiej Brytanii na to, by ZSRS zagarnął wschodnie województwa polskie. Decyzję tę, którą podjęto na konferencji w Teheranie, trzymano w tajemnicy. Lecz w drugiej połowie lutego 1944 r. premier brytyjski Winston Churchill uznał publicznie pretensje ZSRS wobec ziem wschodnich RP za uzasadnione. Sowieci, którzy od dawna nie ukrywali swoich zaborczych zamiarów, teraz oficjalnie uzyskali wsparcie jednego z mocarstw koalicji walczącej z Niemcami. Nie wpłynęło to jednak na dalszą politykę rządu RP i dowództwa wojskowego w kraju. Tym samym żołnierze AK z wschodniej Polski, przeważnie ich mieszkańcy, mieli uderzyć na wojska niemieckie, znacznie silniejsze i uzbrojone w ciężką broń, której AK nie miała w ogóle. Wobec wojsk sowieckich zaś kazano wystąpić żołnierzom AK w roli gospodarza, mimo bardzo dużego prawdopodobieństwa, że zamierzają one pozostać na ich ziemi na stałe.

Wojska sowieckie przekroczyły przedwojenną granicę RP 4 stycznia 1944 r. na Wołyniu. W drugiej połowie marca 27. Wołyńska Dywizja Piechoty przystąpiła do wykonania "Burzy". Początkowo samodzielnie, potem wspólnie z Armią Czerwoną prowadziła walki z Niemcami w rejonie Kowla - tej współpracy władze ZSRS oficjalnie zaprzeczyły. Był to kolejny dowód prawdziwych intencji wobec Polaków. Kiedy w drugiej połowie czerwca 1944 r. "Burza", największy bój podziemnego wojska polskiego, rozpoczęła się w innych okręgach AK, wszędzie - czy to w Wilnie, czy we Lwowie, czy w Lublinie - powtarzał się podobny scenariusz: mężne uderzenie AK na przeważające oddziały Wehrmachtu, znaczone lokalnymi sukcesami, czasem we współpracy militarnej z Sowietami, ujawnienie legalnych władz polskich, represje sowieckie w postaci aresztowań, masowych wywózek na Wschód, a nierzadko mordów na żołnierzach AK, mimo że nie występowali oni przeciw Sowietom.

Stało się tak, jak przewidywał gen. Sosnkowski, który kilka tygodni przed rozpoczęciem "Burzy" pisał do gen. Bora-Komorowskiego: "Wedle mego zdania, istotnym celem gry Sowietów jest przekształcenie Polski w wasalną republikę komunistyczną lub zgoła w XVII republikę sowiecką, na co wyraźnie wskazuje mieszanie się w nasze sprawy wewnętrzne i personalne".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl