Prof. Zbigniew Pełczyński: Powstanie warszawskie nie miało sensu. Cele były pisane palcem na wodzie

Redakcja
Zbigniew Pełczyński w czasie powstania służył w kompanii B1 pułku "Baszta"
Zbigniew Pełczyński w czasie powstania służył w kompanii B1 pułku "Baszta" Fot. domena publiczna/Roman Banach (Lesław M. Bartelski [1972] Mokotow 1944, Warszawa: Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej) (via Wikimedia Commons)
- Powstanie warszawskie nie tylko było źle przygotowane, ale w ogóle nie miało sensu, bo nie było wiadomo, jaki cel miało osiągnąć - uważa prof. Zbigniew Pełczyński. Dla niego powstanie to "przykry temat i przykre wspomnienia".

Emerytowany profesor filozofii politycznej związany z Pembroke College (1957-92) zaznacza, że "z powodu braku broni i braku koncepcji" bardzo wcześnie rozczarował się do powstania. Choć były momenty, gdy zdawało mu się, że Niemców uda się pokonać, "to momenty euforii i iluzji wolności bardzo prędko się wyczerpywały".

- Wyrzucenie Niemców z Warszawy, trzymanie ich poza Warszawą do czasu wkroczenia Rosjan i wreszcie samo wejście Rosjan to były cele pisane palcem na wodzie. Nie było żadnych przesłanek, by domniemywać, że tak się stanie - zaznaczył.

Zaufali dowódcom

Prof. Pełczyński, który w czasie powstania służył w kompanii B1 pułku "Baszta" sądzi, że od samego początku było ono skazane na zgubę, ponieważ powstańcy byli niedozbrojeni. Tylko 1/3 jego kompanii skierowanej do zdobywania budynku SS na Mokotowie miała jakąkolwiek broń i już w pierwszym ataku jego kompania poniosła duże straty.

89-letni naukowiec mówi, że oddolne parcie młodzieży do wywołania powstania jest "legendą". Według niego sama koncepcja powstania pojawiła się dopiero na 7-10 dni przed jego wybuchem.

- W sekcji saperskiej szkolono nas w obchodzeniu się z materiałami wybuchowymi, wysadzaniu mostów itp. Mieliśmy wejść do akcji, gdy Niemcy będą się wycofywać - rozbrajać ich, utrudnić odwrót itd. W pewnym momencie zauważyłem, że makiety mostów, na których się szkoliliśmy zastąpiły makiety domów. Wtedy stało się jasne, że scenariusz walki zupełnie się zmienił - wspomina.

- Mimo że zorientowaliśmy się w tej zmianie koncepcji, nie można było tego kwestionować. Byliśmy po przysiędze, poczuwaliśmy się do obowiązku wykonania rozkazów i ufaliśmy, że nasi dowódcy wiedzą, co robią - dodaje.

- Trzeba rozróżnić masę powstańców, do której ja należałem i dowódców. Trzecim elementem był rząd londyński, który powstanie sankcjonował. Każda z tych stron podchodziła do powstania z różnymi wyobrażeniami - mówi.

- Dowództwo chciało wielkiego gestu podkreślającego znaczenie i wartość całego AK-owskiego ruchu. Rząd w Londynie liczył, że powstanie, jeśli się uda, zwiększy jego siłę przebicia w międzynarodowych negocjacjach nt. przyszłej Polski. Premier Stanisław Mikołajczyk dał Komendzie Głównej AK wolną rękę: róbcie powstanie pod warunkiem, że się uda. Tymczasem z założenia nie mogło się udać, bo było oparte na super optymistycznych założeniach - tłumaczy.

Pełczyński krytykuje Wodza Naczelnego PSZ gen. Kazimierza Sosnkowskiego, że - jak mówi - "umył ręce" wyjeżdżając do 2 Korpusu we Włoszech w czasie, gdy Komenda Główna AK rozważała decyzję o powstaniu i nie sprecyzował jasno swego stanowiska - ani nie popierając, ale też i nie zakazując powstania.

- Gdyby Sosnkowski zdecydowanie zabronił wybuchu powstania, to prawdopodobnie, by nie wybuchło, ponieważ dowództwo AK podlegało mu, ale skoro przedłużył pobyt u gen. Władysława Andersa, to decyzja znalazła się w gestii władz politycznych w Londynie (rządu Mikołajczyka). Te z kolei scedowały ją na delegata rządu w porozumieniu z dowództwem AK - wskazuje.

Śmierć czyhała na każdym kroku

- 10 sierpnia powinienem był zginąć podczas nalotu, bo schroniłem się w domu, który był celem nalotu. Na dom spadła bomba i zostałem pogrzebany pod gruzami. Wokół mnie ludzie konali w piwnicy, a ja, jako jedyny przeżyłem, bo odkopano mnie po czterech godzinach. Po raz drugi uszedłem z życia, gdy znalazłem się w niemieckim potrzasku. Trzeci raz o mało nie zginąłem w masowych bombardowaniach Mokotowa 24-25 sierpnia. Byłem uderzony odłamkiem gruzu i do dziś pozostało mi wklęśnięcie czaszki. 6-8 godzin trwał koszmar ewakuacji kanałami, gdzie śmierć czyhała na każdym kroku - relacjonuje swoje przeżycia.

- W mojej kompanii zginęło ok. 40 proc. stanu osobowego, wielu szlachetnych, zdolnych młodych ludzi, studentów, specjalistów. Jestem rozgoryczony powstaniem i tymi wspomnieniami. Zupełnie nie było rozeznania w sytuacji międzynarodowej, które powinno przyjść z Londynu. Londyn powinien był powstania zakazać, a nie pozostawiać dowództwu AK wolnej ręki. To była pomyłka. Dla mnie przykry temat i przykre wspomnienia - podsumowuje.

Prof. Pełczyński jest emerytowanym profesorem filozofii politycznej na Uniwersytecie w Oxfordzie (Pembroke College). W czerwcu z okazji 25. lat wyborów 4 czerwca 1989 r. został odznaczony przez Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi w rozwijaniu polsko-brytyjskiej współpracy naukowej i uczelnianej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Prof. Zbigniew Pełczyński: Powstanie warszawskie nie miało sensu. Cele były pisane palcem na wodzie - Portal i.pl

Komentarze 13

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

M
Marko
2014-07-30T19:32:48 02:00, Gość:

Gdyby Powstania nie było to Warszawa tez zostałaby zniszczona i zginełaby podobna liczba warszawiaków ,dlatego że hitler wydał rozkaz utrzymania lini Wisły czego konsekwencja była kontrofensywa pod Radzyminem rozpoczeta 25 lipca , bitwa pancerna trwała 10 dni i zakończyła sie porażką wermahtu .Po drugie w czasie gdy trwała bitwa pod Radzyminem armia czerwona 1 sierpnia rozpoczeła forsowanie Wisły tworząc przyczółek warecko -magnuszewski w odległości ok.50 km na południe od Warszawy . Gdyby nie wybuchło powstanie to z tego przyczółka armia czerwona okrążyłaby Warszawę i w konsekwencji doszłoby do długotrwałej walki o Warszawe między niemcami a sowietami . A jak armia czerwona zdobywała miasta to widac na przykladzie Mińska - stalicy Białorusi . Mińsk wyzwalany przez armię czerwoną został zniszcony w ponad 80% . Inny przykład to Budapeszt o który walki miedzy wermahtem a czerwonoarmistami trwały 6 tygodni i w wyniku walk zgineło ok. 100 cywilnych mieszkańców Budapesztu ,a po zdobyciu miasta odbyła się orgia gwałtów na kobietach . Gdyby nie było Powstania to o Warszawę stoczyłyby bój armia czerwona i wrmaht i konsekwencje dla miasta i mieszkańców byłyby takie same jak konsekwencje Powstania .

Za to by młodzi mogli popukać do znienawidzonych szkopów zapłaciła bezbronna ludność Warszawy . Żadnej upragnionej wolności Powstanie nie mogło przynieść ponieważ ta sprawa została ustalona w Jałcie i Teheranie co przedstawił kurier Pan Nowak- Jeziorański .

p
p
co za bzdurne uproszczenie, powstanie tak ale nie w takiej sytuacji !
.....nawet gdyby sie udalo z niemcami to co z drugim przeciwnikiem ?
a
aJ.
"- Wyrzucenie Niemców z Warszawy, trzymanie ich poza Warszawą do czasu wkroczenia Rosjan i wreszcie samo wejście Rosjan to były cele pisane palcem na wodzie. Nie było żadnych przesłanek, by domniemywać, że tak się stanie - zaznaczył"

Nie było żadnych przesłanek, żeby domniemywać, że Rosjanie wkroczą do Warszawy?

Powstanie było wyrzutem sumienia wolnego świata, o czym "emerytowany profesor filozofii politycznej na Uniwersytecie w Oxfordzie" dobrze wie, jest przedstawicielem elit tego świata, któremu mocno na dyskredytowaniu pamięci o tej zadrze na honorze Zachodu mocno zależy.

Powstanie było wyspą wolności na morzu szalejących totalitaryzmów, sygnałem danym światu, że Polacy nie godzą się nieludzki wybór między niemiecką a sowiecką okupacją, było początkiem Zimnej Wojny, po którym żywienie się złudzeniami, czym jest komunizm, stało się niemożliwe. Otworzyło oczy Zachodowi. Stalin zatrzymał front na pół roku, żeby zdławić Powstanie, gdyby nie to, zająłby znacznie większą część Europy. I Zimna Wojna kilka dekad później mogła się skończyć zupełnie inaczej, łącznie z ogólnoświatową zagładą.

Długo jeszcze można by tu tłumaczyć, że takiej hekatomby nikt nie miał się prawa spodziewać, podobnie jak cichego paktu dwóch śmiertelnych wrogów połączonych interesem zagłady stolicy Polski. Zachowania Hitlera i Stalina były irracjonalne z logicznego punktu widzenia. A my, Polacy nie popełnialiśmy większych błędów niż Francuzi, Anglicy, a nawet Niemcy czy Rosjanie, tylko byliśmy w takiej sytuacji i położeniu, że każdy błąd kosztował nas niesamowitą cenę. A na dodatek nie było dobrych rozwiązań - takich, które nie byłyby błędem.

Jedno jest pewne - spór o Powstanie będzie trwał do końca świata. A my powinniśmy oddać Powstańcom cześć - to jest miarą naszego człowieczeństwa. Ginęli za naszą wolność, zapłacili za nią wysoką cenę.

W pewnym sensie to, czy Powstanie ostateczne zwycięży, czy zwycięży człowieczeństwo, zależy od nas, od tego, co MY zrobimy z pamięcią o Powstaniu Warszawskim.
V
V8
Z tym że z krakowa się wycofali niemcy więc nie było z kim walczyć a poza tym hitlerowcy lubili kraków i wcale nigdy nie planowali go zniszczyć. Co nie zmienia faktu że powstanie sensu nie miało.
G
Gość
Otoz Panie Pelczynski uwazam ze, co nie ma zdecydowanie sensu to komentarze do wydarzen tamtego okresu ! Gdyby tzw sojusznicy ( a raczej zdrajcy i tchorze ) przyszli z pomoca walczacej Warszawie nie byli bysmy przez ponad 50 lat pod okupacja sowiecka. Niestety nie stalo sie tak bo wszyscy tzw alianci panicznie bali sie komunizmu a jeszcze bardziej sowieckiej armii. Poza tym losy Polski zostaly przesadzone duzo wczesniej m.innymi z powodow o ktorych wyzej. Tak tez, Francuzi ktorzy nigdy niczego nie wygrali w tej wojnie a zapisali sie jako aktywni kolaboranci nazistowscy zasiedli za stolem gdzie zdecydowano o losach Polski .... jako zwyciescy ! Powstanie Warszawskie mialo zdecudowanie sens poniewaz bylo nadzieja na wolna Polske ... oto czego Pan i Panu podobni nie zrozumieli do dzis !
G
Gość
z palca wyssane? Piszesz: "Gdyby nie wybuchło powstanie to z tego przyczółka armia czerwona okrążyłaby Warszawę i w konsekwencji doszłoby do długotrwałej walki o Warszawę między Niemcami a sowietami'. Czy ta hipoteza została wysnuta na podstawie historii zdobycia Krakowa? Czyżby Kraków został totalnie zniszczony walkami prowadzonymi na ulicach? Oj lepiej docierać do dokumentów a nie gdybać. Marek S.
G
Gość
w getcie warszawskim miało sen.
No. może to w Paryżu i Pradze też.
Ale w Warszawie, już nie.
G
Gość
i tysięcy innych miast i miasteczek miało sens?
Idąc takim tokiem rozumowania profesora, nie !
Warszawa została ogłoszona przez Hitlera miastem twierdzą, więc i tak byłaby zrównana
z ziemią. Mało kto wspomina o dziwnym sojuszu Stalin-Hitler. Stalin dawał Hitlerowi jasno
do zrozumienia, że nie będzie przeszkadzał.
Stalin nawoływał do wybuchu powstania, gdyż ten zbrodniarz miał w tym swój "interes".
Los Warszawy i tak był przesądzony.
G
Gość
w wyniku walk zgineło ok. 100 tys cywilnych mieszkańców Budapesztu
G
Gość
Gdyby Powstania nie było to Warszawa tez zostałaby zniszczona i zginełaby podobna liczba warszawiaków ,dlatego że hitler wydał rozkaz utrzymania lini Wisły czego konsekwencja była kontrofensywa pod Radzyminem rozpoczeta 25 lipca , bitwa pancerna trwała 10 dni i zakończyła sie porażką wermahtu .Po drugie w czasie gdy trwała bitwa pod Radzyminem armia czerwona 1 sierpnia rozpoczeła forsowanie Wisły tworząc przyczółek warecko -magnuszewski w odległości ok.50 km na południe od Warszawy . Gdyby nie wybuchło powstanie to z tego przyczółka armia czerwona okrążyłaby Warszawę i w konsekwencji doszłoby do długotrwałej walki o Warszawe między niemcami a sowietami . A jak armia czerwona zdobywała miasta to widac na przykladzie Mińska - stalicy Białorusi . Mińsk wyzwalany przez armię czerwoną został zniszcony w ponad 80% . Inny przykład to Budapeszt o który walki miedzy wermahtem a czerwonoarmistami trwały 6 tygodni i w wyniku walk zgineło ok. 100 cywilnych mieszkańców Budapesztu ,a po zdobyciu miasta odbyła się orgia gwałtów na kobietach . Gdyby nie było Powstania to o Warszawę stoczyłyby bój armia czerwona i wrmaht i konsekwencje dla miasta i mieszkańców byłyby takie same jak konsekwencje Powstania .
s
spokojny
Pan Profesor ma rację: historia była rostrzygnięta, Armia Czerwona stała na Wiśle i potem poszła dalej. Bez Powstania Warszawskiego przeżyłoby ćwierć miliona ludzi więcej, miasto nie zostałoby w takim stopniu zniszczone. Jaki był zatem cel tego zrywu i co on zmieniał geopolitycznie?
Nic.
G
Gość
Wkradł się błąd w ostatnim zdaniu. Powinno być : "Inne zdanie miało dowództwo AK w kraju".
Brytyjczycy przewidując sytuację geopolityczną nie chcieli "trwonić" w walkach skazanych na duże straty ludzi którzy mogliby być w przyszłości na terenach komunistycznych zaczynem działań antykomunistycznych czy to w wymiarze politycznym czy tez zbrojnym. Oficjalnie natomiast zabiegano o poprawę sytuacji pomiędzy Polakami i Sowietami w tym współpracy AK i Armii Czerwonej. Także powoli ograniczano działalność Rządu RP na uchodźstwie. Liczono się z tym, że Polska będzie pod wpływami Sowietów. Byc może i ta niejasna do końca sytuacja spowodowała samodzielną decyzje o wybuchu nieprzygotowanego powstania.
A
Administrator
To jest wątek dotyczący artykułu Prof. Zbigniew Pełczyński: Powstanie warszawskie nie miało sensu. Cele były pisane palcem na wodzie
G
Gość
Profesor Pełczyński powiedział: „Londyn powinien był powstania zakazać, a nie pozostawiać dowództwu AK wolnej ręki." Przytoczę ogólną dyrektywę Szefów Sztabów dla SOE (Special Operations Executive - Kierownictwo Operacji Specjalnych) „Powiązanie działalności dywersyjnej ze strategią" wydaną w dniu 25 listopada 1940 roku - COS (40)27(0) dotycząca zadań dla krajów okupowanych: „...Przygotowując teren do przyszłej rewolty w krajach nieprzyjacielskich i okupowanych przez nieprzyjaciela, powinniśmy zapobiegać przedwczesnym wybuchom powstań, które należy bezwzględnie hamować aż do nadejścia wybranego przez nas momentu. Poronione próby powstań mogą jedynie doprowadzić do wyeliminowania jednostek oraz organizacji, które możemy chcieć później wykorzystać w ramach obszerniej zakrojonego planu." Tym nie mniej w strategicznych planach uwzględniano ewentualne wytworzenie się sytuacji, umożliwiającej w 1941 (sic!) na wiosnę powstanie przeciwko Niemcom.
Jak to motywowano? Czytamy w innym obszernym dokumencie Przeglądzie Przyszłej Strategii Szefów Sztabów - COS (40) 683 :
…” Chociaż nie uważa się, żeby organizacje podziemne w Polsce i Czechosłowacji, ich uzbrojenie i zasoby oraz możliwość ich zaopatrywania osiągnęły do marca 1941 r. stan, który uzasadniałby wybuch ogólnego powstania, można uznać, że prawdopodobieństwo wytworzenia się w tych krajach sytuacji, umożliwiającej powstanie przeciwko Niemcom na przyszłą wiosnę, jest stosunkowo największe. Przemawiają za tym następujące względy:
- historyczna nienawiść Polaków i Czechów do Niemców i na odwrót,
- umiejętność Polaków i Czechów prowadzenia działalności rewolucyjnych oraz dywersji, nabyta w wyniku poprzedniego ujarzmienia ich krajów przez rosyjskich, niemieckich i austriackich najeźdźców,
- istnienie w Polsce bardzo aktywnej organizacji, stawiającej sobie za główny cel dywersje oraz partyzantkę przeciwko Niemcom,
- istnienie podobnych organizacji poza terenem Polski, blisko z nami współpracujących dla tego samego celu,
- istniejące w Polsce i Czechosłowacji poważne, choć niewystarczające, ukryte zapasy broni i materiałów wybuchowych,
- związki, utrzymywane z sąsiednimi krajami bałkańskimi, r por..ądzającymi poważnymi zapasami materiałów, zdeponowanymi dla nich w Aleksandrii,
- istnienie w polskim Sztabie Głównym specjalnego departamentu, zajmującego się tymi sprawami.
Niemieckie represje odwetowe za akty sabotażu i działalność dywersyjną miały jednak tak brutalny charakter, a wzrost wpływów niemieckich na Bałkanach był tak wyraźny, że wspieranie przez nas działań podziemnych w Polsce i Czechosłowacji napotkało ostatnio na poważne przeszkody. Obecnie bada się środki i sposoby prowadzące do ich przezwyciężenia.

Uważa się jednak, że pomimo dużego zaawansowania Polaków i Czechów w porównaniu z innymi krajami wszelkie próby powstań w Polsce i Czechosłowacji bez równoczesnych szeroko zakrojonych i uwieńczonych powodzeniem akcji brytyjskich przeciwko Niemcom, bądź wybuch ogólnego powstania w innych częściach Europy, skazane byłyby na niepowodzenie.

Należy sądzić, że zapobieganie przedwczesnym i spontanicznym powstaniom zbrojnym w tych krajach będzie w ciągu nadchodzącej zimy coraz, trudniejsze. Niewątpliwie panujący głód oraz nędza będą skłaniać niektóre istniejące grupy do podjęcia działań w niewłaściwym momencie. Takie wystąpienia miałyby dla dalszych działań dywersyjnych w tych krajach fatalne skutki.”

Tyle ten dokument o sprawach Polski. SOE opierał swe przypuszczenia i planowanie o raporty nadsyłane przez AK z Polski, wysoko je oceniał i traktował je bardzo poważnie. Także inne organizacje wojenne - War Office i Air Ministry, a także HQ ocenili materiały wywiadowcze bako bardzo przydatne. Niestety i raporty dotyczące samych organizacji podziemnych w tym ZWZ-AK nie obyły się bez konfabulacji i koloryzowania możliwości bojowej i sytuacji polskiego podziemia. Do końca SOE i Rada Ministrów była sceptycznie co do powodzenia powstania. Innego zdania niebyło dowództwo AK
Wróć na i.pl Portal i.pl