Rosyjski wywiad, czyli jak działają wschodni mistrzowie dezinformacji

Jakub Szczepański
Rosyjski wywiad opanował sztukę dezinformacji do perfekcji. I zdaje się, że na bieżąco obserwujemy, jak to naprawdę działa. Protokoły mędrców Syjonu, tupolew czy afera taśmowa. Agenci są w siódmym niebie.

Krajem wstrząsnęły taśmy obnażające rozmowy polityków na najwyższym szczeblu. Eksperci i dziennikarze prześcigają się w domysłach dotyczących możliwych źródeł przecieku tak wrażliwych informacji. - Afera podsłuchowa ma związek z osobami, które działały w dziedzinie połączeń gazowych między Polska a Rosją - mówił w Sejmie premier Donald Tusk. - Każdy, kto interesował się na tej sali problemem tzw. pieremyczki, czyli połączenia gazowego, które miało omijać Ukrainę, pamięta także zdarzenia, z którymi związane są niektóre osoby pojawiające się w kontekście afery podsłuchowej - precyzował. Wątek rosyjski wraca w tej aferze jak bumerang. Tym bardziej że polityka energetyczna kraju jest stale obiektem zainteresowania Rosjan.

Obarczanie Rosjan winą za wybuch afery taśmowej nagłośnionej przez "Wprost" to tylko domysły. Ale wygląda na to, że na własne oczy obserwujemy metody opisane przez Władimira Wołkowa, francuskiego pisarza rosyjskiego pochodzenia. Wołkow pisał o dezinformacji stosowanej przez rosyjski wywiad. Wszystko w celu wpłynięcia na zachodnią opinię publiczną. Tylko jak skutecznie dezinformować całe społeczeństwa? Okazuje się, że wystarczy, by ludzie zrezygnowali ze zdrowego rozsądku i zaczęli myśleć dokładnie tak, jak chcą tego inni. Na przykład za pośrednictwem mediów. Manipulowanie świadomością jest dużo skuteczniejsze niż przymus bezpośredni.

Rosyjscy szpiedzy w Polsce

W raporcie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego opisującym działalność służb w 2010 r. napisano, że w Polsce znamy 300 szpiegów. Już cztery lata temu specjaliści orzekli, że Rzeczpospolitą oplata sieć uśpionych agentów, czyli nielegałów. Od lat najlepiej zorganizowani są Rosjanie, którzy niegdyś służyli w KGB i GRU. Do tej pory mają być ulokowani we wszystkich najważniejszych urzędach. I w zasadzie trudno się dziwić.

- Przemawiacie jak przywódca wielkiego mocarstwa, a jesteście małym państwem, mało znaczącym, które żeśmy wyzwolili. Mamy swoich ludzi we wszystkich partiach i instytucjach - miał powiedzieć towarzysz Stalin do Edwarda Osóbki-Morawskiego. Od lat podobno niewiele się zmieniło. Poza tym, że za czasów komunizmu informacje po prostu należały się Rosjanom. Dzisiaj zmuszeni są uzupełniać własną agenturę, nadrabiać liczbą, ciężką pracą i własną siłą. A tej od czasów PRL z pewnością nie stracili. Emerytowany agent wywiadu PRL, do którego udało się dotrzeć "Polsce", twierdzi, że w kraju może działać dziś nawet ponad 2 tys. rosyjskich szpiegów.

Dzisiaj, podobnie jak niegdyś, priorytety obcego wywiadu to m.in. polityka energetyczna Rzeczypospolitej

Zainteresowania obcych wywiadów, głównie rosyjskiego, nie uległy znaczącym zmianom. Priorytety to polityka energetyczna, zakres dywersyfikacji źródeł energii do Polski, perspektywy rozwoju sektora jądrowego czy eksploatacja złóż gazu łupkowego. Dotychczas rosyjscy agenci skrupulatnie monitorowali wypowiedzi i reakcje polskich polityków na wspólne ćwiczenia Rosjan i Białorusinów czy natowskie manewry Steadfast Jazz 2013. Zgodnie z koncepcją Władimira Wołkowa służby specjalne zabiegały również o odpowiedni odbiór własnych działań wojskowych na zachodzie Europy. Tyle, jeżeli chodzi o oficjalne stanowisko ABW, które z wiadomych powodów nie chce udzielać szczegółowych informacji o działalności kontrwywiadowczej.

- Były szef służb czechosłowackich szacuje czynną agenturę rosyjską na 3 tys. ludzi, były szef litewskich służb - na 2 tys. U nas agentów jest dużo więcej niż w dawnej Czechosłowacji. Trzeba jednak pamiętać, że w każdym przypadku wszystko zależy od potrzeb. W każdym razie u nas nie łapie się obcych agentów. Nasze służby chyba nie są do tego zadaniowane. A żeby złapać szpiega, wystarczy monitorować 2 tys. ludzi w Polsce. Z pewnością znajdzie się tam 20 agentów wpływu, nie ma siły - stwierdza wysoki rangą oficer wywiadu PRL. - Rezerwy rosyjskiej agentury są dzisiaj obecne dosłownie w każdym środowisku. W naszym kraju 30 proc. tej siatki stanowią nielegałowie. To ludzie zwerbowani przypadkowo albo wywodzący się ze środowisk, które przestały odgrywać poważniejszą rolę. Oni tylko czekają na odpowiedni moment, żeby się uaktywnić - dodaje.

Należy pamiętać, że działania obcych służb przeciwko Polsce nie odbywają się jedynie na naszym podwórku. Zwłaszcza w kontekście wydarzeń na Ukrainie. Całkiem niedawno ukraińska Służba Bezpieczeństwa zatrzymała 59-letniego profesora ze znanej kijowskiej uczelni. Rosjanie zwerbowali go jeszcze w 2005 r. W Dniu Konstytucji na Ukrainie naukowiec miał obrzucić ambasadę Polski w Kijowie materiałami pirotechnicznymi. Potem dostarczył na miejsce przestępstwa symbolikę organizacji nacjonalistycznych. O pochodzeniu rzekomo ukraińskich separatystów, którzy są doskonale wyszkoleni i uzbrojeni, chyba nie trzeba za wiele pisać.

Mistrzowie dezinformacji

Gdyby dla dobra Polski trzeba było podpisać cyrograf z diabłem, to ja też bym to zrobił. Ta zasada dotyczy wszystkich pracowników wywiadu - mówi Vincent V. Severski, były agent wywiadu. - Szpieg to twórca mitów. Jesteśmy od tego, żeby je tworzyć i zarazem zwalczać. W naszym języku to inspiracja i dezinformacja. Działają dobrze, bo ludzie je kupują - stwierdza.

Szkolnym przykładem dezinformacji są chociażby protokoły mędrców Syjonu, które wygenerowała carska Ochrana, tajna policja polityczna Imperium Rosyjskiego. XIX-wieczny dokument zrzucał odpowiedzialność za ówczesne problemy polityczne kraju na społeczność żydowską, która rzekomo chciała osiągnąć globalną dominację. Do tej pory w tę wersję wydarzeń wierzy 2 mld ludzi na ziemi! A to wcale niejedyny skuteczny sposób dezinformacji wymyślony przez rosyjskie służby specjalne. Do kanonu pracy wywiadowczej przeszła również pogłoska z czasów walki Sowietów i Amerykanów o wpływy w Meksyku. Rosjanie rozpuścili plotkę, że jankesi porywają dzieci gringo dla organów. Dzieci oczywiście ginęły zawsze, jednak mit działa do tej pory. Po raz kolejny okazało się, że przypadek to bardzo istotny element planowania pracy w wywiadzie.

- Niekoniecznie jest tak, że wywiad rosyjski mógł wykreować sytuację z taśmami. Że złapał kogoś i dał mu pluskwę. Rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana - uważa Severski. - Afera taśmowa to sytuacja podobna jak ta z katastrofą prezydenckiego tupolewa. Przecież Rosjanie nie strącili samolotu. Ale kiedy spadł, obliczyli ewentualne korzyści i straty, to na Kremlu był bal - dodaje.

W pracy wywiadowczej istotne jest to, żeby nie uznawać porażki. Jak twierdzą moi rozmówcy, dobry wywiad potrafi każdą porażkę przekuć w triumf. Podobnie było chociażby z ujawnieniem tożsamości Anny Chapman, rosyjskiej agentki określanej mianem współczesnej Maty Hari. Kiedy wyszło na jaw, że została zdemaskowana przez podwójnego szpiega, ówczesny prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew bez mrugnięcia okiem stwierdził, że doskonale o tym wiedział.

Na razie nikt dokładnie nie wie, jak było z aferą taśmową, kto nagrał i przekazał wrażliwy materiał do redakcji "Wprost". Być może za całym zamieszaniem i destabilizacją kraju stoją rosyjskie służby. Jeśli tak było, a operacja została dobrze zaplanowana, to nigdy się o tym nie dowiemy. W każdym razie dać się złamać rosyjskim specjalistom to nie to samo co szajce kelnerów amatorów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl