Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Profesor podpisał deklarację wiary. Teraz będzie szefem kliniki ginekologii?

Weronika Skupin
Profesor Marian Gabryś
Profesor Marian Gabryś Paweł Relikowski
Wrocławska Katedra i Klinika Ginekologii i Położnictwa Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu będzie miała nowego kierownika. W poniedziałek rozstrzygnie się, czy tę funkcję obejmie ginekolog dr hab. Lidia Hirnle, prof. nadzwyczajny, czy też może prof. Marian Gabryś, ginekolog-onkolog. Ta druga kandydatura wzbudza kontrowersje. Prof. Gabryś podpisał bowiem deklarację wiary. Czy sygnatariusz takiego dokumentu jest właściwą osobą na tym miejscu? Komentują to dla nas specjaliści i sam prof. Marian Gabryś.

– Dlaczego to skandal? Czy można być jednocześnie sygnatariuszem tej deklaracji i kierownikiem kliniki ginekologii? Moim zdaniem nie. Jeśli Uniwersytet Medyczny jest państwową uczelnią, a państwo sankcjonuje takie metody jak antykoncepcja i leczenie bezpłodności, nie może być osobą odpowiedzialną za leczenie pacjentów i edukację studentów ktoś, kto te metody neguje - pisze do nas anonimowo jedna z osób ze środowiska uczelni.

Sam profesor zapewnia, że nie jest przeciwny antykoncepcji i leczeniu niepłodności. Ale aborcji by nie wykonał. Nie odesłałby też po nią do innego lekarza. Przyznaje, że wiara kreuje jego postępowanie, ale daje prawo do posiadania własnego zdania innym. I twierdzi, że na lekarzy podpisujących deklarację wiary robi się nagonkę.

Dr Konstanty Radziwiłł, sekretarz Naczelnej Rady Lekarskiej, podkreśla, że nie można kandydatury i wyboru danej osoby negować tylko ze względu na jej poglądy.

Zobacz też: Oto wrocławscy lekarze, którzy podpisali deklarację wiary (ZOBACZ NAZWISKA)

– Każdy, kto spełnia określone wymogi, ma prawo kandydować. Sama wątpliwość, czy ze względu na kwestie wiary lekarz powinien startować czy nie, jest nie do przyjęcia. Gdyby ktoś stwierdził, że tylko z tego powodu pan profesor nie nadaje się do pełnienia tej funkcji, narusza konstytucyjne prawo obywatela do wolności sumienia i wyznania, a kodeks karny przewiduje za to odpowiednie sankcje. Ważne powinno być, czy lekarz ma nieposzlakowaną opinię, czy jest dobrym fachowcem, a kwestia jego wyznania, sumienia i system wartości, to jego prywatna sprawa i nie może wpływać na wynik tego konkursu - sądzi Konstanty Radziwiłł.

Prof. dr hab. Leszek Koczanowicz, filozof i psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej ma nieco odmienne zdanie i rzuca światło na inne aspekty. – Sprawa jest prosta. Ten lekarz może być kandydatem na stanowisko kierownika kliniki, bo żadna deklaracja związana z sumieniem nie ma prawa na to wpływać, ale warunkiem jest przestrzeganie prawa. Zakładam, że profesor przepisów łamał nie będzie, a także że skoro jest mu tak drogie jego własne sumienie, będzie szanował też sumienie innych lekarzy. Ksiądz prof. Andrzej Szostek, etyk katolicki powiedział, że jeśli ktoś chce łamać prawo, niech sobie założy własną klinikę. Innymi słowy, jeśli prawo mówi, że aborcja jest dozwolona w pewnych przypadkach, to lekarz musi to respektować. Jeśli sam nie wykona zabiegu, ma odesłać do innego lekarza lub instytucji, która pacjentce pomoże - mówi prof. dr hab. Leszek Koczanowicz.

Prof. Marian Gabryś deklaruje, że sam aborcji nie wykona, ale też nie odeśle do innego lekarza, który by się tego podjął. – Prawo w tym aspekcie jest niedoskonałe. Takimi sprawami powinni się zajmować urzędnicy. To urząd wojewódzki i marszałkowski powinny być zorientowane kto i gdzie wykonuje aborcje. Odesłałbym wtedy do nich, by tam udzielano informacji. Nie wziąłbym telefonu i nie dzwonił do kolegów pytając, czy przerywają ciążę. To obłąkany pomysł. Dlaczego miałbym to robić? - pyta prof. Gabryś.

– Nie rozumiem lekarza, który pacjenta odsyła do urzędnika. Od leczenia są lekarze, a nie urzędnicy. To już jest niepokojące stwierdzenie - odpowiada prof. Koczanowicz.

CAŁY WYWIAD Z PROF. MARIANEM GABRYSIEM CZYTAJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Z prof. Marianem Gabrysiem, specjalistą ginekologiem - położnikiem i ginekologiem - onkologiem, prof. zw. Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu rozmawia Weronika Skupin

Podpisał Pan deklarację wiary i pojawiły się głosy, czy jest Pan odpowiednią osobą na stanowisku kandydata na kierownika katedry ginekologii i położnictwa. Jest Pan?
Marian Gabryś: Przede wszystkim, taka osoba jak ja jest dobrym kandydatem, bo jest gwarancją uczciwości i moralności. Pragnę zapewnić, że nikt, kto podpisał deklarację wiary, w intymnych sprawach nie będzie zachowywał się niegodnie, nie zleci niepotrzebnych badań i nie przeprowadzi ryzykownych zabiegów. Mało tego, jestem dumny że podpisałem deklarację wiary. Nie kieruje mną samochwalstwo, ale jestem jednym z niewielu specjalistów posiadających specjalizację ginekologiczną i onkologiczną i w ten sposób pomagam. Nie trzeba uczestniczyć w zabijaniu dzieci, by być lekarzem. A tym, którzy się z deklaracją wiary nie zgadzają, proponuję deklarację aborterów.

Przeczytaj: Lekarze nie przepiszą tabletek antykoncepcyjnych. A co z prawami pacjenta?

Głośny ostatnio był przypadek kobiety, której warszawski lekarz prof. Bogdan Chazan odmówił przerwania ciąży, mimo poważnych wad płodu. Wiadomo było, że dziecko umrze tuż po narodzeniu. Środowisko się podzieliło, na profesora posypały się gromy i pochwały. A co Pan sądzi o tej sprawie?
Profesora Chazana znam dobrze i gwarantuję, że jest to osoba porządna i uczciwa. W jego szpitalu śmiertelność noworodków jest tak niska, że dorównują mu jedynie kliniki w zachodniej Europie. O tym się nie mówi, tylko gwałci się jego poglądy, bo nie jest aborterem. Nastąpiło odwrócenie pojęć moralnych. To nazywanie ewidentnego zła dobrem i to jeszcze dobrem kobiet. Czy zaczynanie kolejnej wojny aborcyjnej służy kobietom? Moim zdaniem nie.

Rozumiem, że Pan na miejscu prof. Chazana by takiego zabiegu aborcji nie wykonał. Dlaczego?
Z medycznego punktu widzenia dla zdrowia kobiety obarczonej taką tragedią, lepiej jest ciążę donosić. Może nie będzie to lepsze rozwiązanie psychicznie, ale na pewno fizycznie. Przed rozpowszechnieniem ultrasonografu żadna kobieta nie wiedziała, czy z jej dzieckiem jest wszystko w porządku i je rodziła. Czy lepiej jest dla kobiety, gdy dziecko zabije wcześniej? Czemu ma służyć skracanie życia, do czego człowiek nie ma prawa?

A spotkał się Pan z tak ciężkim przypadkiem w swojej karierze? Musiał Pan roztrząsać takie dylematy?
Takie uszkodzenia płodu są bardzo rzadkie. Dziękuję, że mnie i moje pacjentki takie nieszczęście ominęło. Nie wierzę, że ta kobieta z Warszawy nie wiedziała, że prof. Chazan jest przeciwny aborcji. Nie ma problemu z wyznaczeniem szpitala, w którym lekarze będą wykonywać terminacje. I zapewniam, że nie będą się tam tworzyły kolejki, po podobne przypadki, jak ten warszawski to rzadkość w medycynie.

Aborcji by się Pan nie podjął, ale powinien Pan więc odesłać do innego lekarza, który mógłby ją wykonać...
Prawo w tym aspekcie jest niedoskonałe. Takimi sprawami powinni się zajmować urzędnicy. To urząd wojewódzki i marszałkowski powinny być zorientowane, kto i gdzie wykonuje aborcje. Odesłałbym wtedy do nich, by tam udzielano informacji. Nie wziąłbym telefonu i nie dzwonił do kolegów pytając, czy przerywają ciążę. To obłąkany pomysł. Dlaczego miałbym to robić?

Nie zrobiłby Pan tego, bo czułby się Pan współwinny?
To już myślenie filozoficzne. Jestem zdania, żeby każdy robił swoje. A po prostu moim zadaniem nie jest szukanie aborterów, bo to paranoja. Stwarza się atmosferę nieszczęśliwej kobiety, której zły lekarz - katolik nie chciał pomóc. A moje zajęcie to operowanie. Chciałaby pani chodzić do lekarza, który zajmuje się medycyną i kształci się, czy takiego, który bawi się w szukanie aborterów? Trzeba oddać cesarzowi co cesarskie, a Bogu co boskie. Istnieje prawo, ale niedopuszczalne jest, by ktoś wierzący w Jezusa miał dla prawa łamać swoje przekonania. W Polsce jest podobno wolność wyznania, Deklarację podpisałem jako wotum za kanonizację Jana Pawła II. Wszyscy się z kanonizacji cieszyli, a teraz chce się ich powyrzynać, bo podpisali deklarację.

IN VITRO I TABLETKI ANTYKONCEPCYJNE? CZEMU NIE - CZYTAJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Czy Pana poglądy mają duży wpływ na ocenę studentów?
Dla studentów to lepiej, żebym ja został kierownikiem katedry. Bo nie musimy kształcić samych aborterów. I to nie wiąże się z krzewieniem chrześcijaństwa i katolicyzmu, a z moralnością. Nie zgadzam się, by kazano mi robić coś wbrew mej wierze i nauczam zgodnie z poglądami, ale innym nie bronię robić swego i nie będę.

A co z in vitro? To sztuczne zapłodnienie, według niektórych groźnie ingerujące w ludzki organizm. Dopuszcza Pan takie metody?
Są sytuacje, kiedy kobieta naturalnymi metodami nie może zajść w ciążę, na przykład nie ma jajowodów. Uważam, że ma prawo wtedy wybrać in vitro i nic mi do tego. Gdy nie ma innego wyjścia, zalecam kobiecie że jeśli chce zajść w ciążę, może spróbować tej metody. Jednak koledzy genetycy rozmawiali ze mną także na temat szeregu wątpliwości dotyczących tej metody. Genetykiem nie jestem, więc szczegółowo się nie wypowiem. Ale mimo że mam wątpliwości co do etycznych aspektów in vitro, to sprawa wolności każdego człowieka.

Ale takiej wolności nie daje Pan kobiecie, jeśli chodzi o aborcję.
Nikt kobiecie nie dał prawa do aborcji. Jest on wolna, dopóki nie zajdzie w ciążę. Posiadanie macicy i noszenie w niej dziecka nie daje prawa do zabicia go. A poza tym wykonanie aborcji uderzałoby w moją wolność. Mógłbym zrozumieć, że przed erą USG ktoś mógł mówić, że płód to nie człowiek. Ale w dzisiejszych czasach, gdy można obejrzeć to dziecko - bo to już dziecko - tylko proporcjami różniące się od nas, nie mogę tego pojąć. Lekarze, którzy mówią, że aborcja jest dopuszczalna to żadni naukowcy. Większość osób, która się w tej sprawie wypowiada, pojęcia nie ma o medycynie. A pani posłance marszałek Nowickiej dałbym do ręki łyżkę do skrobanki i niech wykona aborcję, kiedy obraz byłby na żywo pokazany na USG. Zobaczyłaby jak to dziecko się boi, jak ucieka w macicy tak samo, jak człowiek, którego chce się uderzyć sztachetą. Jestem wtedy ciekaw jej miny.

Tabletki antykoncepcyjne też zapobiegają ciąży, ale nie jest Pan im przeciwny...
O takich tabletkach mam zupełnie nieortodoksyjne poglądy. Nie mają one nic wspólnego z leczeniem, więc powinny być dostępne na stacji benzynowej, tak jak paracetamol. Są kraje, w których te środki są do kupienia bez recepty i bez ograniczeń. To nie jest lek, to używka służąca do przyjemności. Jak ktoś chce kupić butelkę wódki, to nie idzie do lekarza po receptę na pół litra czystej. A szkodliwość alkoholu jest większa niż antykoncepcji.

To samo Pana zdaniem tyczy się nieletnich dziewcząt?
To już sprawa między rodzicami a młodzieżą. Jak taka dziewczyna ma problemy ginekologiczne i potrzebuje tabletek, to zapraszam. A jak nie, to i tak je przepisuję. Nie mam prawa wyrokować co do jej sumienia.

To brzmi, jak zrzucanie odpowiedzialności
To już sprawa tej dziewczyny, czy chce, czy nie chce brać. Moje odmowy będą nieskuteczne. Jeśli będzie chciała, to gdzieś indziej tabletki dostanie. Może ktoś uważa, że odmowa spowoduje rezygnację, ale jak młoda dziewczyna jest zdeterminowana, to i tak kupi tabletki. Lepszy to wybór niż próba aborcji. Choć uważam, że tabletka jest wielkim złem, w takim przypadku mniejszym. Ale to, jak powtarzam, wybór kobiety. Ja nie mam uprawnień żeby ją ewangelizować, a tym bardziej odmawiać. I nie zgadzam się z aptekarzami odmawiającymi sprzedaży tabletek antykoncepcyjnych.

Ciekawy zbiór poglądów jak na kierownika katedry. Nie przestraszą się Pana?
Ktoś mnie kiedyś nazwał katotalibem <śmiech>. Mam do siebie dystans i się nie obrażam. Ale mimo bycia okropnym katotalibem uważam, że się wyjątkowo nadaję.

Dziękuję za rozmowę
Dziękuję

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska