Norwegia sprawnie rozliczyła się ze swoją brunatną przeszłością

Henryk E. Malinowski
Denazyfikacja i rozprawa ze zdrajcami zajęła Norwegii dwa lata
Denazyfikacja i rozprawa ze zdrajcami zajęła Norwegii dwa lata archiwum
Medlov skal man land bygge", czyli "Państwo należy budować na prawie" pozłacane litery tej maksymy, pochodzące z prawa jutlandzkiego z 1241 r., ustanowionego za panowania duńskiego króla Waldemara II, zdobią fronton gmachu sądu miejskiego w Kopenhadze.

40. rocznica wydarzeń grudniowych na Wybrzeżu, w czasie których oficjalnie 39 osób straciło życie, a 1164 zostało rannych, jest dobrą okazją, aby po raz kolejny krytycznie spojrzeć na funkcjonowania prawa w Polsce. Pomimo upływu 40 lat oraz ogromu dostępnej dokumentacji nikt do dnia dzisiejszego nie został postawiony przed sądem.

Z kwestią nierozliczonego do tej pory Grudnia '70 łączy się bezpośrednio problem nigdy nieprzeprowadzonej dekomunizacji Polski. Zastanawiając się nad jej sensem i celowością, warto przyjrzeć się, jak inne kraje - znalazłszy się w podobnej sytuacji historycznej - potraktowały problem rozliczenia z poplecznikami ideologii totalitarnych, którzy działali na szkodę swojego kraju. Chciałbym posłużyć się tu przykładem Norwegii, gdzie przyszło mi spędzić ostatnie ćwierć wieku.

Szkoda, że Polacy nie znają pojęcia "rettsoppgjoret" - rozliczenia w majestacie prawa
Okupacja Norwegii przez Niemcy rozpoczęła się rankiem 9 kwietnia 1940 r. Była ona dobrze przygotowana przez nazistowską partię Nasjonal Samling (Zjednoczenie Narodowe) pod przywództwem Vidkuna Quislinga, człowieka Adolfa Hitlera. Zmuszony do abdykacji król Haakon VII wyemigrował do Wielkiej Brytanii. Utworzony tam rząd na uchodźstwie rozpoczął jednocześnie przygotowania do rozprawy z kolaborantami nazistowskimi, mającej nastąpić po pomyślnym zakończeniu II wojny światowej (rettsoppgjoret albo landssviksoppgjoret).

Ideologia nazistowska padła w Norwegii na podatny grunt. Norweski rząd, parlament oraz najwyższe władze policyjne przystały bez oporu na kolaborację z okupantem. Jedną z najczarniejszych kart tego okresu były przeprowadzone przez norweską policję akcje deportacji w sumie 767 Żydów do Oświęcimia.

Społeczeństwo norweskie nie stawiło masowego oporu okupantowi. Wielkie firmy jak Norsk Hydro (zaangażowane do produkcji osławionej ciężkiej wody), przemysł, a także wielu armatorów zrobiły w czasie wojny majątki na handlu z Niemcami. Szacuje się, że nawet do 50 tys. Norweżek miało związki z Niemcami. Z tych związków urodziło się co najmniej 10 tys. dzieci. Po wojnie ich matki stały się obiektem zajadłej nienawiści i musiały zwykle uciekać za granicę, na przykład do Niemiec lub Szwecji. Taki los spotkał Synni Lyngstad, matkę Anni-Frid "Fridy" Lyngstad, wokalistki zespołu ABBA).

Zaraz po odzyskaniu niepodległości Norwegowie sprawnie zajęli się rozliczeniem osób podejrzanych o współpracę z Niemcami. Pierwsze aresztowania rozpoczęły się już 9 maja 1945 r., a ich podstawą były listy sporządzone przez Ruch Oporu (Hjemmefronten). Dość powiedzieć, że w lipcu 1945 r. internowanych było już 14 tys. osób.

Wystarczyły dwa lata i niewielki kraj osądził oraz wykluczył tych, którzy splamili się współpracą z wrogiem

Denazyfikacja i rozprawa ze zdrajcami zajęła Norwegom dwa lata, a wszystko rozegrało się w latach 1945-1947. W ciągu tego krótkiego okresu przeprowadzono 92 805 rozpraw sądowych, z czego 347 spraw przeciwko Niemcom.

Efektem było skazanie 30 osób na śmierć, z czego wykonano 25 wyroków, między innymi na samym Quislingu, poza tym 12 na Niemcach. 45 tys. osób skazano na karę więzienia, z czego 17 tys. skazano na bezwarunkowe kary pozbawienia wolności. Przeciw 37 150 osobom umorzono postępowanie z braku dowodów.
To wszystko odbywało się sprawnie, byli świadkowie tych zdarzeń, starano się jak najszybciej rozliczyć przeszłość.

Współpracę z nazistami podzielono na rozmaite kategorie: a) sympatyzowanie z ideologią nazistowską, b) współpracę polityczną, c) współpracę administracyjną, d) współpracę ekonomiczną, e) współpracę wojskową. Niemal 5 tys. Norwegów (tak zwanych frontkjempere) skazano za zdradę za służbę w wojsku niemieckim na froncie wschodnim.

Wszyscy członkowie partii Nasjonal Samling uznani zostali za zdrajców narodu. Pozbawiono ich prawa do piastowania urzędów państwowych, zasiadania w zarządach spółek, pełnienia wyższych funkcji społecznych, utracili oni prawa do wykonywania takich zawodów jak adwokat, lekarz, dentysta itp. oraz prawa do posiadania własności prywatnej - dożywotnio.

Co ciekawe, prawo to uzyskało moc wsteczną. 62 tys. osób skazano na konfiskatę majątku oraz wypłatę odszkodowań o łącznej wartości 300 mln koron, co odpowiada dzisiejszym 5,5 mld koron. 330 osób skazano za współpracę ekonomiczną z wrogiem.

Straty ludzkie Norwegii na skutek wojny wyniosły ogółem nieco ponad 10 tys. osób, co stanowiło 0,32 proc. ludności tego kraju.

O skali procesu denazyfikacji świadczy fakt, że w roku 1945 kraj ten liczył niewiele ponad 3 mln ludności. Nie odstręczyło to jednak miejscowych władz od przeprowadzenia gruntownej czystki we własnym społeczeństwie. Wydawać by się mogło, że Norwegowie mieli w pamięci dalszą część średniowiecznej maksymy: "og ikke med ulov odes", czyli "a nie niszczyć bezprawiem".

Henryk E. Malinowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Norwegia sprawnie rozliczyła się ze swoją brunatną przeszłością - Portal i.pl

Wróć na i.pl Portal i.pl