"Imigrantka". Ewa Cybulska spogląda na Statuę Wolności i marzy o szczęściu [ZDJĘCIA + TRAILER]

Lucjan Strzyga
Główne role zagrali Marion Cotillard i Joaquin Phoenix. Łączy ich emocjonalna, pełna zależności więź, która nie ma szans zmienić się w równoprawną relację
Główne role zagrali Marion Cotillard i Joaquin Phoenix. Łączy ich emocjonalna, pełna zależności więź, która nie ma szans zmienić się w równoprawną relację Fot. materiały prasowe
"Imigrantka" przypomina mało znane fragmenty naszej historii. A przecież to także dzięki Polakom, emigrującym za ocean za chlebem, Ameryka wyrosła na światowe mocarstwo.

Czy James Gray, reżyser "Imigrantki", czytał "Wyspę klucz" Małgorzaty Szejnert? Opowiedziana przez niego historia Ewy Cybulskiej, która wyjechała z Polski w poszukiwaniu szczęścia w Ameryce, mogłaby być jednym z wielu wątków, które zawiera ta książka. Szejnert przedstawiła bowiem dramatyczne losy milionów emigrantów polskich, żydowskich, niemieckich czy włoskich, którzy - nim dotknęli Amerykańskiego Raju - musieli zmierzyć się najpierw z rzeczywistością Ellis Island, małej wyspy u wybrzeży Nowego Jorku. To na niej od końca XIX w. do lat 50. XX w., mieściło się na niej centrum przyjmowania imigrantów przybywających do Stanów.

Gray też pokazał Ellis Island i to w jeszcze bardziej dramatyczny sposób. Właściwie traumatyczny, bowiem zderzenie marzeń Ewy Cybulskiej z brutalnością nowej ojczyzny jest dla widzów wręcz przytłaczające. Oto mamy lata 20. Ewa, wraz z siostrą Magdą, Katowiczanki, czekają na łaskę pracownika imigracyjnego, od którego zależy, czy przestąpią bramę do lepszego życia. Magda ma gruźlicę, więc trafia na kwarantannę, z kolei Ewa jest samotna, skierowana zostaje do kolejki osób oczekujących na deportację. Ameryka okazuje się dla dziewczyn z Polski niedostępna i wroga.

"Imigrantka" nie zaczyna się optymistycznie, ale to w końcu amerykański film, do tego melodramat, dlatego dalsze losy Polek muszą być poddane pedagogicznej korekcie. Ewa dostanie swoją upragnioną szansę, ale za cenę konszachtów z ciemniejszą stroną ludzkiego żywota, uosabianego przez sitwę naganiaczy do podejrzanych tańcbud i burdeli Manhattanu. Choć sama upokorzona, zdoła jeszcze podjąć próbę wyciągnięcia Magdy z izolacji. Głównie za sprawą zażyłości z Brunem, przewodnikiem po nowojorskim półświatku, i Orlandem, jego kuzynem.

Pokazują Polkę? To dobrze. Szkoda tylko, że pokazują stereotypowo, jako zbolałą niewiastę, a na dodatek prostytutkę

Ci, którzy na ekranie śledzić będą polskie wątki, będą zawiedzeni. Grayowi wcale nie chodziło o jakieś szczególne dowartościowanie naszej nacji. Na miejscu Polki Ewy mogłaby znaleźć się Włoszka, Żydówka, Niemka czy przedstawicielka dowolnego kraju Europy. Gray chciał nam raczej udowodnić, że Amerykę zbudowali przybysze ze Starego Kontynentu i że ich losy wcale nie były takie różowe, jak napisane jest w podręcznikach. Miło się nam robi na sercu, gdy Marion Cotillard, grająca Ewę, stara się powiedzieć po polsku kilka zdań albo gdy Joacquin Phoenix - Bruno, komplementuje jej słowiańską urodę, ale nie to w "Imigrantce" jest najważniejsze.

Najważniejsza jest bowiem Ameryka, w wyobraźni Graya przypominająca nieco narodowościowy tygiel, w którym, niczym w alembiku alchemika, wypala się nowa jakość - Amerykanie. By stworzyć nowoczesny demokratyczny naród, trzeba było ponieść pewne ofiary - zdaje się mówić Gray, a my przez cały seans "Imigrantki" przekonujemy się, że owych ofiar było całkiem sporo. Więcej, wspomniany na początku epizod z Ellis Island to dowód, że Ameryka przez dziesięciolecia stosowała swoistą selekcję naturalną swoich przyszłych obywateli. Słabi, chorzy i podejrzani nie mieli doń wstępu. Nieważne, czy jesteś Polakiem czy Włochem - ważne, żebyś był silny i zdolny do pracy. Inaczej wracasz do Europy.
Ale mają rację również ci, dla których Gray mimowolnie wstrzelił się "Imigrantką" w istotę polskości. Ewa, cierpiąca zgodnie ze wszelkimi martyrologicznymi regułami, idealnie wpisuje się w schemat "wszyscy są przeciwko nam". Jest biedna, ale dumna, ma chwile załamania, by zaraz potem dumnie podnieść głowę i walczyć, jest pobożna i nie waha się demonstrować tego faktu przed całym światem, co czasami może szokować, bo przecież zarabia na chleb nierządem. Gdyby Gray nie urodził się w 1969 r. w Nowym Jorku jako potomek ukraińskich imigrantów, można by pomyśleć, że przeszedł specjalne kursy polityki historycznej.

Dlatego nie patrzmy na ten film jak na deklarację polityczną. To także zgrabnie opowiedziana historia miłosnego trójkąta. Bruno dla pielęgnującej zasady Ewy wydaje się zbyt płytki, egoistyczny i interesowany, dlatego jej uwaga kieruje się rychło w stronę Orlanda, granego przez Jeremy'ego Rennera. Orlando jest magikiem, złotoustym bajarzem, który dopinguje Ewę do kolejnych wyzwań. Między oboma dżentelmenami dojdzie w końcu do ostrej rywalizacji o naszą bohaterkę, ale wtedy do akcji wkroczy ona sama i rozsądzi spór tak, jak tylko pryncypialna Polka mogłaby to uczynić.

Jeden z wrażliwych krytyków "New York Timesa", przejęty całunem smutku spowijającym "Imigrantkę", dopatrzył się w rysach twarzy Marion Cotillard typowej dla Słowian melancholii. Otóż wyprowadźmy krytyka z błędu. Cotillard nie ma nic wspólnego ze Słowiańszczyzną. Urodziła się w Paryżu, w jej życiorysie nie sposób dopatrzeć się akcentów innych niż francuskie. A po polsku mówi w "Imigrantce" bardziej niż źle. Nie umie modulować, kaleczy słowa, kiepsko rozkłada akcenty, zaś wszelkie trudności pokrywa zbolała miną. "Przejrzałam wiele książek w księgarni polskiej w Paryżu i obejrzałam tyle polskich filmów, ile się dało, po to, by słuchać języka" - mówi aktorka w wywiadach, ale brzmi to mało przekonująco.

Można oczywiście zapytać, dlaczego reżyser nie sięgnął po prostu po jakąś oryginalną Polkę? I tu niespodzianka - otóż sięgnął. Wokół "Imigrantki" krąży anegdota, że Grayowi przedstawiono najpierw Weronikę Rosati, ale wydała mu się za mało "polska". To też przyczynek do tego, jak świat klasyfikuje rzeczywistość według stereotypów. Na pocieszenie dodajmy, że w filmie zagrało kilka aktorek o mile dla nas brzmiących nazwiskach, choćby Maja Wampuszyc czy Dagmara Domińczyk. Ta ostatnia jest od lat naszą aktorską wizytówką za oceanem, i to ona wzięła na siebie główny ciężar konwersowania z Ewą Cybulską w ojczystym języku.

Tak nas piszą, jak nas widzą. Polskość Marion Cotillard może nas śmieszyć i irytować, ale w przeszłości bywało jeszcze gorzej. Marlon Brando w "Tramwaju zwanym pożądaniem" zrobił z Polaków tępawych brutali, Clint Eastwood w "Gran Torino" niepoprawnych rasistów, a Marilyn Monroe w "Pół żartem, pół serio" nasze rodaczki utożsamiła z trzpiotkami alkoholiczkami. Hollywood przedstawiał nas zawsze trochę jak głupkowatych przybyszów z końca świata. W "Imigrantce" Ewa Cybulska przynajmniej powstrzymuje się od alkoholu, choć świadomość, że być może nigdy nie zazna w Ameryce szczęścia, jest przecież wystarczającym powodem, by sięgnąć po butelkę.

Na koniec powiedzmy jeszcze o świetnych zdjęciach, które wyszły spod ręki Dariusa Khondji. Khondji jest chyba marzeniem każdego filmowca, bowiem potrafi narzucić każdej scenie niepowtarzalną ponurość. A tych w "Imigrantce" jest bez liku. Podobnie jest z muzyką - Christopher Spelman napisał do historii Ewy wyjątkowo przejmujące tło. Dzięki tym fachowcom będzie nam zapewne łatwiej wzruszać się naszą smutną imigrancką przeszłością.

"Imigrantka", USA, reż. James Gray, w kinach od 25.05

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: "Imigrantka". Ewa Cybulska spogląda na Statuę Wolności i marzy o szczęściu [ZDJĘCIA + TRAILER] - Portal i.pl

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl