Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy w te święta po raz ostatni zjemy dobrze uwędzoną szynkę. Czyli biurokracja górą

Grzegorz Chmielowski
Paweł Relikowski
Kto nami rządzi? Kiedyś różne odpowiedzi przychodziły mi do głowy. Był nawet moment, gdy uwierzyłem w sprawczą siłę radnych i posłów. Potem wójtów, burmistrzów i prezydentów. Teraz mam wrażenie, że coraz więcej ma do powiedzenia biurokracja, chowająca się za opasłe tomy przepisów uchwalanych na każdą okazję i porę roku. I to od góry do dołu.

Gdy odbywałem parę lat temu wędrówkę do Brukseli, zaskoczył i przytłoczył mnie ogrom budynków administracji Unii Europejskiej. No i liczba: ponad dwudziestu siedmiu tysięcy pracowników biur UE, którzy zajmują się naszym życiem codziennym.
Ponoć dla naszego dobra. Bardzo podkreślali swoją pracowitość i ogrom zadań. Ileż to biurek, komputerów, departamentów musi przejść projekt przepisu, by odpowiednie osoby go przeczytały, przetłumaczyły, poprawiły i zaakceptowały. No i w tym proceduralnym labiryncie widzę siłę sprawczą biurokracji. No bo jak inaczej tłumaczyć fakt, iż ślimak uznawany jest w UE za rybę, marchewka to owoc, a żarówka może być tylko ekologiczna. Czyli taka, co swoją moc osiąga, gdy już jej światło nie jest nam potrzebne.

Niektórzy straszą, że za sprawą biurokracji UE w te święta ostatni raz zjemy dobrze uwędzoną kiełbasę i szynkę. Jak znam moich rodaków, jakoś sobie poradzimy. Przecież kupujemy zakazane żarówki 100-watowe "tylko do oświetlenia pomieszczeń gospodarczych". A działkowicze dorobią sobie przed kolejna Wielkanocą wędzeniem na działkach, skoro profesjonalne wytwórnie mają wędzić po nowemu. Czyli słabo. Ale gdy przychodzi co do czego (agresja Rosji na Krym), urzędnicy wraz z politykami reagują z opóźnieniem, bo akurat był weekend... Ponoć odpoczywali zmęczeni obliczaniem ilości wody w przyszłych spłuczkach.

W Warszawie biurokraci pokazali siłę, gdy trzeba było szybko opublikować ustawę o trybie postępowania z osobami niebezpiecznymi, które w lutym zaczęły wychodzić zza krat. Druk dokumentu opóźnił się o parę tygodni, bo przeleżał się w szufladzie. I choć każdy czytelnik gazet wiedział, że gra toczy się o dni, drukarnia działała zgodnie ze swoimi priorytetami, a nie z tym, co akurat było najważniejsze.

Niewątpliwie biurokracja ma swój wkład w długie przygotowywanie ustawy o eksploatacji złóż gazu łupkowego (konsultuje, uzgadnia od lat) czy o odnawialnych źródłach energii. Może chodzi o to, by wiatraków nabudować jak najwięcej, a dopiero potem uchwalić prawo, które zakaże ich stawiania, np. kilometr czy dwa od zabudowań mieszkalnych. I będzie po kłopocie. Oczywiście dla inwestorów.

Albo na naszym dolnośląskim podwórku. Władze zdecydowały, że trzeba rozwijać koleje, bo ludzie, wbrew tendencji ogólnopolskiej, korzystają z nich coraz częściej. Pod warunkiem że są szybkie i czyste. No więc potrzebne są nowe pociągi. Kasa województwa dała na to 180 mln zł. W listopadzie rozstrzygnięto przetarg, w maju miały przyjechać z fabryki pierwsze składy. A okazuje się, że w końcu kwietnia wciąż nie jest podpisana umowa na budowę tych pociągów elektrycznych. Bo przetarg ugrzązł w procedurach przetargowych, pielęgnowanych w różnych instytucjach odwoławczych. I ich urzędnicymają co robić. A może zresztą o to w tym wszystkim chodzi?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska