Tarcia wśród kandydatów PiS do Parlamentu Europejskiego widać gołym okiem. Pierwszy wyraźny sygnał podziału dał Waldemar Paruch, „jedynka” na lubelskiej liście kandydatów tej partii w eurowyborach. Podczas konferencji prasowej inaugurującej jego kampanię wyborczą o Mirosławie Piotrowskim, „dwójce” lubelskiej listy PiS do Parlamentu Europejskiego, powiedział: - Nie jest zbyt znany z aktywności europejskiej.
Stwierdzeniem zadziwił dziennikarzy - to nowość, żeby jeden kandydat krytykował innego, startującego z tej samej listy. Teoretycznie mają przecież wspólny cel, którym jest dobry wynik całej dziesiątki. I powinni grać do tej samej bramki.
Następnego dnia miała być konferencja prasowa prezentująca wszystkich kandydatów PiS do europarlamentu. Została odwołana a Piotrowskiego poinformowano o tym w ostatniej chwili.
Ostatecznie kandydaci PiS spotkali się z dziennikarzami w minioną środę. Piotrowskiego nie było (reprezentował go asystent).
- Nie śmiałbym podejrzewać kolegów, że ustalili taki termin specjalnie, ale jest to sytuacja co najmniej dziwna - przyznaje Mirosław Piotrowski, obecny europoseł. - Informację o konferencji prasowej dostałem w ostatniej chwili. Dziś (w środę - red.) jestem na ostatniej w tej kadencji sesji PE w Strasburgu, była debata na temat Ukrainy i było oczywiste, że nie będę mógł przyjechać. Ale o posiedzeniu w Strasburgu było wiadomo od półtora roku. Można więc było więc ustalić inny termin konferencji - dodaje.
Te wydarzenia to przypadek? Niekoniecznie. Nie od dziś wiadomo, że Piotrowski nie jest ulubieńcem ani Jarosława Kaczyńskiego, ani lokalnych polityków PiS. W 2009 roku do PE dostał się z pierwszego miejsca listy tej partii w Lublinie. Zdobył prawie 85 tys. głosów. - Ale do PiS nie wstąpił, nie liczył się z partią, nie płacił składek, jak to robią inni europosłowie - mówi nam członek PiS, chcący zachować anonimowość.
- Dodatkowo miał ostatnio duży flirt z Solidarną Polską. Dlatego jest uważany za zdrajcę. Stał w poważnym rozkroku i tylko polityczny pragmatyzm skłonił go do ponownego startu w wyborach z list PiS - tłumaczy inny polityk z Lublina.
Piotrowski jest popierany przez ojca Tadeusza Rydzyka. Dyrektor Radia Maryja miał naciskać na Jarosława Kaczyńskiego, żeby dał jego faworytowi „jedynkę” na w Lublinie. Ale prezesowi PiS tym razem szczególnie zależało na kandydatach stuprocentowo oddanych i lojalnych - wobec niego i partii. Piotrowski wylądował więc na „dwójce”. „Lokomotywą” został mało znany Waldemar Paruch, prof. UMCS, członek rady programowej PiS. - A lubelscy działacze dostali polecenie z centrali, żeby pracować tylko na Parucha. Piotrowski ma sobie radzić sam. A najlepiej, gdyby nie zdobył mandatu. Stąd wszystkie wspomniane zabiegi - tłumaczy lubelski polityk.
Sylwester Tułajew, rzecznik prasowy PiS w okręgu lubelskim, zaznacza, że takie oceny to nadinterpretacja. - Np. wspomniana konferencja prasowa była rzeczywiście zwoływana w ostatniej chwili, ale tak bywa w kampanii wyborczej - mówi. - Nie ma żadnych podstaw, żeby doszukiwać się tu jakiegokolwiek konfliktu. Stanowimy silną i zgraną drużynę -zapewnił.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?