Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory do Europarlamentu. Ocaniamy posłów z Pomorza

R. Wojciechowska, T. Słomczyński, J. Zalesiński
Z oceną kadencji Janusza Lewandowskiego jest pewien problem. W zasadzie nie był on europosłem, bo w tej roli występował w mijającej kadencji zaledwie przez kilka miesięcy. Po raz drugi do PE został wybrany w czerwcu 2009 roku, a już w lutym następnego roku wszedł w skład Komisji Europejskiej, tracąc tym samym mandat europosła (to tak jakby przestał być posłem i został ministrem). Trzeba więc próbować oceniać go po tym, co uczynił jako komisarz europejski ds. programowania finansowego i budżetu. Musiał zmierzyć się z wieloma problemami. Co oczywiste, ich specyfika i zasięg znacznie wykraczają poza granice interesów Polski jako kraju narodowego, sięgają całej Unii (w tym również, co oczywiste - i Polski). Wspomnijmy więc te problemy, o których w ciągu ostatnich lat było najgłośniej.Pierwszym, który nasuwa się na myśl, jest kryzys w strefie euro, związany z ekonomicznym krachem w Grecji. Janusz Lewandowski miał na to odpowiedź, która z pewnością nie spodoba się przeciwnikom dalszej i głębszej integracji: - Jeśli euro ma trwać, to nie ma odwrotu od silnej ręki Brukseli, czyli kontroli polityki gospodarczej i ingerencji w budżety poszczególnych krajów. Stąd rozmnożenie nowych zobowiązań, których ukoronowaniem ma być unia fiskalna i unia bankowa - powiedział wówczas polski komisarz. Innym problemem, przed którym stanął Janusz Lewandowski w roli komisarza europejskiego ds. programowania finansowego i budżetu, był unijny budżet na lata 2014-2020. Wystarczy wspomnieć ówczesne gorące tygodnie: zerwany szczyt UE w listopadzie 2012 roku, nerwowe negocjacje w lutym 2013 roku. W końcu udało się. To była dobra wiadomość dla Europy. A jaka dla Polski? W kampanii z 2009 roku PO obiecywała Polakom 300 mld zł z unijnego budżetu. I jak się okazało, PO obietnicy (tej przynajmniej) dotrzymała. Udało się przeforsować budżet, w którym Polska odkrawa dla siebie największy w Europie kawałek tortu z unijnymi dotacjami, wynoszący 82,5 mld euro, czyli mniej więcej tyle, co obiecywane przez PO 300 mld zł. Komentatorzy byli zgodni, że to sukces ekipy rządzącej.Kolejny problem, z którym musiał mierzyć się szef komisji odpowiedzialnej za unijne finanse, to konflikt na Ukrainie. Wszak oprócz politycznej presji ze strony Kremla nie mniejszą rolę odgrywają sprawy ekonomiczne. A to już zakres kompetencji unijnego komisarza ds. budżetu, który w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" mówi, że: "Odpowiedzią dla Putina jest nie tylko Ukraina stowarzyszona z UE, ale i (…) Gruzja i Mołdawia stowarzyszone z UE, co miejmy nadzieję dokona się w czerwcu. Jeśli uda się to przeprowadzić, to będzie wielkie zwycięstwo miękkiej siły Zachodu!" - stwierdza Lewandowski. Czy się uda - tego przed wyborami się nie dowiemy. A pytanie, czy owa "miękka" siła unijnych instytucji nie okaże się w ostatecznym rozrachunku zbyt miękka, pozostaje na razie bez odpowiedzi.Sukcesy Janusza Lewandowskiego w kierowaniu komisją nie oznaczają, że nie był on za swoje działania i swoje ekonomiczne deklaracje krytykowany. Jednym z jego oponentów był znany polski ekonomista Robert Gwiazdowski, ekspert Centrum im. Adama Smitha - krytykujący Lewandowskiego za chęć nakładania podatków ("widocznie polscy »liberałowie« z KLD, którzy obrzydzili liberalizm Polakom, postanowili obrzydzić go teraz Europejczykom"). Bezsporne jest jednak, że Janusz Lewandowski w ciągu ostatnich pięciu lat stał się politykiem znanym i cenionym wśród politycznych elit Europy. Czy i jak przełoży się to na jego wynik wyborczy w kampanii do Parlamentu Europejskiego, to już osobna kwestia, która również na razie pozostanie otwarta.Nasza ocena: 4+za sam budżet - 5. Nie każdemu jednak musi odpowiadać jego wizja integracji
Z oceną kadencji Janusza Lewandowskiego jest pewien problem. W zasadzie nie był on europosłem, bo w tej roli występował w mijającej kadencji zaledwie przez kilka miesięcy. Po raz drugi do PE został wybrany w czerwcu 2009 roku, a już w lutym następnego roku wszedł w skład Komisji Europejskiej, tracąc tym samym mandat europosła (to tak jakby przestał być posłem i został ministrem). Trzeba więc próbować oceniać go po tym, co uczynił jako komisarz europejski ds. programowania finansowego i budżetu. Musiał zmierzyć się z wieloma problemami. Co oczywiste, ich specyfika i zasięg znacznie wykraczają poza granice interesów Polski jako kraju narodowego, sięgają całej Unii (w tym również, co oczywiste - i Polski). Wspomnijmy więc te problemy, o których w ciągu ostatnich lat było najgłośniej.Pierwszym, który nasuwa się na myśl, jest kryzys w strefie euro, związany z ekonomicznym krachem w Grecji. Janusz Lewandowski miał na to odpowiedź, która z pewnością nie spodoba się przeciwnikom dalszej i głębszej integracji: - Jeśli euro ma trwać, to nie ma odwrotu od silnej ręki Brukseli, czyli kontroli polityki gospodarczej i ingerencji w budżety poszczególnych krajów. Stąd rozmnożenie nowych zobowiązań, których ukoronowaniem ma być unia fiskalna i unia bankowa - powiedział wówczas polski komisarz. Innym problemem, przed którym stanął Janusz Lewandowski w roli komisarza europejskiego ds. programowania finansowego i budżetu, był unijny budżet na lata 2014-2020. Wystarczy wspomnieć ówczesne gorące tygodnie: zerwany szczyt UE w listopadzie 2012 roku, nerwowe negocjacje w lutym 2013 roku. W końcu udało się. To była dobra wiadomość dla Europy. A jaka dla Polski? W kampanii z 2009 roku PO obiecywała Polakom 300 mld zł z unijnego budżetu. I jak się okazało, PO obietnicy (tej przynajmniej) dotrzymała. Udało się przeforsować budżet, w którym Polska odkrawa dla siebie największy w Europie kawałek tortu z unijnymi dotacjami, wynoszący 82,5 mld euro, czyli mniej więcej tyle, co obiecywane przez PO 300 mld zł. Komentatorzy byli zgodni, że to sukces ekipy rządzącej.Kolejny problem, z którym musiał mierzyć się szef komisji odpowiedzialnej za unijne finanse, to konflikt na Ukrainie. Wszak oprócz politycznej presji ze strony Kremla nie mniejszą rolę odgrywają sprawy ekonomiczne. A to już zakres kompetencji unijnego komisarza ds. budżetu, który w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" mówi, że: "Odpowiedzią dla Putina jest nie tylko Ukraina stowarzyszona z UE, ale i (…) Gruzja i Mołdawia stowarzyszone z UE, co miejmy nadzieję dokona się w czerwcu. Jeśli uda się to przeprowadzić, to będzie wielkie zwycięstwo miękkiej siły Zachodu!" - stwierdza Lewandowski. Czy się uda - tego przed wyborami się nie dowiemy. A pytanie, czy owa "miękka" siła unijnych instytucji nie okaże się w ostatecznym rozrachunku zbyt miękka, pozostaje na razie bez odpowiedzi.Sukcesy Janusza Lewandowskiego w kierowaniu komisją nie oznaczają, że nie był on za swoje działania i swoje ekonomiczne deklaracje krytykowany. Jednym z jego oponentów był znany polski ekonomista Robert Gwiazdowski, ekspert Centrum im. Adama Smitha - krytykujący Lewandowskiego za chęć nakładania podatków ("widocznie polscy »liberałowie« z KLD, którzy obrzydzili liberalizm Polakom, postanowili obrzydzić go teraz Europejczykom"). Bezsporne jest jednak, że Janusz Lewandowski w ciągu ostatnich pięciu lat stał się politykiem znanym i cenionym wśród politycznych elit Europy. Czy i jak przełoży się to na jego wynik wyborczy w kampanii do Parlamentu Europejskiego, to już osobna kwestia, która również na razie pozostanie otwarta.Nasza ocena: 4+za sam budżet - 5. Nie każdemu jednak musi odpowiadać jego wizja integracji B. Styka
W maju czekają nas wybory do Parlamentu Europejskiego. Na listach kandydatów znaleźli się także pomorscy politycy, którzy pracowali w PE w mijającej kadencji. Przyglądamy się ich pięcioletniej pracy
Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki