Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Julia Traczyk: Na Krymie ludzie chcą żyć normalnie, a Rosja dała im lepsze warunki

Matylda Witkowska
Julia Traczyk z wykształcenia jest filologiem rosyjskim. Urodziła się na Krymie. Na początku lat 90. przyjechała do Polski. Prowadzi w Łodzi restaurację Cafe Krym. Marzy o napisaniu książki o swoim życiu i przetłumaczeniu na polski wierszy perskiego poety i astronoma Omara Chajjama
Julia Traczyk z wykształcenia jest filologiem rosyjskim. Urodziła się na Krymie. Na początku lat 90. przyjechała do Polski. Prowadzi w Łodzi restaurację Cafe Krym. Marzy o napisaniu książki o swoim życiu i przetłumaczeniu na polski wierszy perskiego poety i astronoma Omara Chajjama Krzysztof Szymczak
Pochodząca z Krymu Julia Traczyk w rozmowach z bliskimi widzi coś innego niż to,co pokazują polskie i rosyjskie telewizje: zamiast polityki nadzieję na bogatszą i lepszą przyszłość.

Jest Pani Rosjanką z Krymu?
Nie.

Czyli jest Pani Ukrainką?
Też nie. Gdy ktoś pyta, zawsze mówię, że jestem Krymianką. Czemu? Bo Krym jest wielonarodowy. Mieszka na nim ponad 80 narodowości. Mówi się teraz, ile jest procent Rosjan, a ile Ukraińców. Ale przecież mieszkają tam Azerbejdżanie, Ormianie, Polacy, Grecy. Z tej mieszanki narodów powstają nowe: na przykład Żydzi zmieszali się z Tatarami krymskimi, tworząc naród karaimski. Na Krymie mało kto jest czystej krwi. We mnie są cztery narodowości. Moja mama jest pochodzenia pół Niemką, pół Tatarką. Tata to w połowie Rosjanin, a w połowie Ukrainiec. To jak ja mam się podzielić? A moje dzieci? To jeszcze bardziej skomplikowane, bo ich tata w połowie jest Grekiem, a w połowie Ukraińcem…

To rzeczywiście zagmatwane…
I podobną sytuację mają inni mieszkańcy Krymu. Ze względów historycznych, mówimy po rosyjsku, podobnie jak pół Ukrainy. Z tego powodu czujemy się bliscy Rosji. Ale to nie znaczy, że jesteśmy Rosjanami. Za czasów ZSRR język ukraiński był szanowany, uczyłam się go w szkole. Dokumenty, metryki też były w dwóch językach. I nagle na Ukrainie zaczynają się zamieszki i nowy rząd ukraiński przyjmuje i szybko wycofuje ustawę, zabraniającą używania języka rosyjskiego. W państwie, gdzie połowa ludzi mówi po rosyjsku? To przecież głupota.

Ludziom się to nie spodobało?
Ludzie na Krymie nie chcą wojny. Podobno rząd krymski poprosił Rosję o pomoc. Ja się nie znam się na politycznych sprawach, ale z tego co wyszło, ludzie są naprawdę zadowoleni. Jak ludzie pracowali, tak pracują, jak handlowali, tak handlują, jak chodzili do przedszkola, tak chodzą. Mieszkańcy Krymu zawsze byli pokojowo nastawieni do świata. Nigdy w życiu nie zaczęliby żadnej bójki ani awantury. Ale podejrzewam, że ludzie się przestraszyli. I teraz jak jest? Na Ukrainie znowu są zamieszki, a na Krymie jest spokój. Ludzie chcą żyć normalnie, a Rosja dała im lepsze warunki.

Co jest lepiej?
Na przykład dzwonię do rodziny i dowiaduję się, że Ukraina nie wypłaca ludziom pensji, a Rosja płaci i to jeszcze z nawiązką. W Rosji kobiety wcześniej idą na emeryturę. I teraz moja siostra za rok będzie miała 55 lat i pójdzie na emeryturę według rosyjskich przepisów. Gdyby pani ktoś zaproponował lepszą pracę, to co by pani zrobiła? Mam w rodzinie lekarkę. Do tej pory w hrywnach dostawała 100 dolarów, w rublach dostanie 700 dolarów. I podobno pensja ma jeszcze wzrosnąć. Nie ma co szukać w tym polityki. To czysty pragmatyzm. Poza tym Ukraina ściągała to, co Krym wypracował. Pieniądze szły do Kijowa i już nie wracały. Krym zawsze czuł się trochę odrębny, mówiło się u nas nawet: tam na Ukrainie.

W Polsce ludzie nie wyobrażają sobie, jak można chcieć mieszkać w Rosji, pod władzą Putnia...
A w czym jest Rosja gorsza od Ukrainy? Miałam w Polsce ucznia, którego firma skierowała do Moskwy. Pojechał i wrócił zachwycony: ludźmi, techniką w szpitalach, którą był zaskoczony. Zacofane peryferia są wszędzie, także w Polsce. To, że Krym chce być w Rosji, nie znaczy, że kocha Putina. Trudno go kochać i nie będę go bronić. Ale to silny polityk, potrzebny, by utrzymać takie wielkie państwo w ryzach. Chciałabym, żeby Polacy spojrzeli na to troszeczkę inaczej: to że Krym chce być w Rosji, nie znaczy, że wszyscy są Putinami. Mamy przecież różne nazwiska.
Polacy są do Rosjan uprzedzeni?
Niektórzy. A ja chciałabym, żeby Polacy nie patrzyli na ludzi ze Wschodu jak na ufoludki. Każdy jest jakoś pokrzywdzony, jednych skrzywdzili Niemcy, innych Rosjanie albo Gruzini. I co? Mamy nienawidzić całe narody? Przecież to jest zupełnie bez sensu. Na szczęście wiele osób przychodzi do mnie i dopytuje. Próbuje jak najwięcej się dowiedzieć i zrozumieć.

A jak się Pani mieszka w Polsce?
Nie za bardzo mam czas się zastanawiać, jak mi tutaj jest, bo prawie cały czas pracuję. Mieszkam tu już 16 lat, tu poznałam drugiego męża i odnalazłam się. O dziwo tu, w zimnym klimacie, mniej choruję. Na Krymie wciąż byłam przeziębiona.

Chciałaby Pani wrócić kiedyś na Krym?
Otrzymując polskie obywatelstwo, bardzo chciałam zachować ukraińskie. Ale Ukraina nie zgadza się na podwójne. Bardzo bym chciała na starość wrócić na Krym. To piękny kraj, o którym ludzie w Polsce mało wiedzą. Mój mąż się śmiał, że nawet gdy pokazują pogodę w różnych kurortach na świecie, nigdy nie podają, jaka jest temperatura na Krymie. A przecież Krym ma wspaniałe warunki turystyczne: różnorodną kulturę, zabytki, na niewielkim obszarze aż trzy strefy klimatyczne: subtropikalny, stepowy i górski. Kto jeszcze może się czymś takim pochwalić?

Tymczasem Polacy chyba niezbyt chętnie jeżdżą na Krym?
Rzeczywiście, niespecjalnie chętnie. Na początku lat 90. na plażach Krymu można było spotkać wielu turystów z Polski, teraz jest ich bardzo mało. Niech żałują, że nie przyjeżdżają. Urodziłam się na Krymie, mieszkałam tam 30 lat. I nie zobaczyłam wszystkiego. Są tam i zabytki, i jaskinie, i starożytne miasta, wykopaliska. A oprócz tego są przyjaźni i gościnni ludzie.

Co jest najbardziej znane?
Na zachodnim wybrzeżu Krymu można zobaczyć rezerwat archeologiczny Chersones. To starożytne miasto, założone w IV wieku przed naszą erą. Zamieszkiwali go Grecy. Od starożytnych mieszkańców Krymu Taurów pochodzi dawna nazwa Krymu - Tauryda. Natomiast nasz Symferopol nazywany był kiedyś Neapolem Scytyjskim.

A jaka jest kuchnia krymska?
To kuchnia rosyjsko-ukraińska, tatarska, karaimska, trochę żydowska. To kuchnia mieszana, która z każdej kuchni wzięła po troszeczku. Dania narodowe to: barszcz ukraiński, solanka rosyjska, gałuszki ukraińskie, czyli kładzione kluski, frykadelki, czyli zupa z pulpecikami i ryżem, płow i czebureki tatarskie, bakłażany tatarskie i karaimskie. Ja w swojej działalności mam wpisane: kuchnia ukraińska.

Zmieni Pani teraz na rosyjską?
Niezależnie od tego, co się stanie z Krymem, nie będę tego zmieniać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki