Wolne Miasto Gdańsk. Państwo po którym nikt nie płakał

Redakcja
Polskapresse
W 90. rocznicę utworzenia Wolnego Miasta Gdańska o jego stosunkach z Polską i o tym, co by było, gdyby nigdy nie powstało, mówi historyk prof. Grzegorz Berendt w rozmowie z Dariuszem Szreterem.

W poniedziałek 15 listopada minęła 90. rocznica proklamowania Wolnego Miasta Gdańska. To powód do świętowania?
Utworzenie Wolnego Miasta Gdańska było kompromisem, nie zadowalało ani Polaków, ani Niemców. W przypadku Polaków stanowisko to miało charakter stały. Natomiast uważam, że jedyny okres, kiedy dziesiątki tysięcy ludzi były zadowolone z tego, że WMG istniało, nastąpił 25 lat później.

Czyli w roku 1945?
Tak. Od zdobycia miasta przez Armię Czerwoną do konferencji poczdamskiej miejscowi Niemcy łudzili się, że będą mogli pozostać w swojej małej ojczyźnie, gdzie zostaną przywrócone instytucje Wolnego Miasta i to pomoże zachować niemiecki charakter Gdańska i jego najbliższego otoczenia.

Zupełnie inaczej gdańscy Niemcy witali powołanie tego quasi-państwa w 1920 r.
Od irytacji do lęku i frustracji - tak można scharakteryzować nastroje niemieckiej ludności Gdańska w tamtym czasie. Wiosną 1919 r. z Paryża napływały wiadomości o planach przekazania Polakom większości Pomorza Gdańskiego, a w nomenklaturze niemieckiej prowincji Prusy Zachodnie. Niemiecka ludność reagowała na nie manifestacjami, które gromadziły w centrum miasta dziesiątki tysięcy osób. Te manifestacje oraz dominacja ludności niemieckiej w Gdańsku i w powiatach bezpośrednio graniczących z miastem przyniosły choć częściowy efekt w postaci decyzji wielkich mocarstw o powołaniu Wolnego Miasta Gdańska. Niemcy z Prus Zachodnich utracili kontrolę nad większością obszaru dawnej prowincji, ale zachowali duży zakres wolności decydowania o tym, co się działo w nowo powołanym quasi-państewku gdańskim. Zależeli wprawdzie od Ligi Narodów i musieli tolerować uprawnienia Polski i Polaków w Wolnym Mieście, ale to oni nadal dominowali w przestrzeni publicznej.

Ale czy gdańszczanie odetchnęli z ulgą, czy też potraktowali ten twór jako furtkę do przyszłego przejęcia ujścia Wisły przez Polskę?
O uldze trudno mówić. Dla gdańskich Niemców symbolem rozstania z "wielką ojczyzną" był wymarsz ostatnich oddziałów garnizonu gdańskiego w styczniu 1920 r. W tym samym czasie polska administracja i polskie siły zbrojne zaczynały zajmować kolejne gminy, powiaty i miasta w tzw. polskim korytarzu pomorskim. Potem doszło do rozwiązania niemieckich sił zbrojnych i Niemcy w ogóle nie mogły samodzielnie skutecznie upomnieć się militarnie o prawa swoich rodaków w Gdańsku.
Toteż poczucie zagrożenia było nadal szalenie silne wśród gdańskich Niemców. Proszę sobie wyobrazić, jak zareagowano na sukces państwowy Polski w postaci "buntu" generała Żeligowskiego w październiku 1920 r. Jeżeli gen. Żeligowski mógł poprowadzić kilka tysięcy żołnierzy do Wilna i stworzyć Litwę Środkową, to dlaczego inny generał nie mógł wprowadzić dywizji i rozlokować jej na Długim Targu? Gdańszczanie nie mogliby się sami obronić.
Jak zmieniły się relacje polsko-gdańskie po przejęciu władzy przez hitlerowców?
Hitler i jego gdańscy zwolennicy najpierw rozprawili się z niemiecką opozycją, doprowadzając do likwidacji lub samorozwiązania wszystkie partie polityczne. Ostatnia z nich przestała istnieć w październiku 1937 r. Ponadto walczyli z wysokimi komisarzami Ligi Narodów, broniącymi demokratycznych zasad ustrojowych Wolnego Miasta. Nieprzerwanie wypierali też Żydów na margines życia publicznego. Dodatkowym powodem w przypadku Wolnego Miasta Gdańska był fakt, że nie można było myśleć o radykalnej poprawie sytuacji ekonomicznej ludności bez zakrojonej na szeroką skalę współpracy gospodarczej z Polską. Gdańszczanie nie mogli już sobie pozwolić na arogancję, jak to miało miejsce w pierwszej połowie lat 20., bowiem dzięki dalekowzrocznej i mądrej, a przede wszystkim skutecznej polityce Polska nie była już "skazana" na gdański port. Miała własny - Gdynię. W latach 30. Polska mogła prowadzić swój handel morski bez Gdańska, ale Gdańsk nie mógł normalnie funkcjonować bez Polski. Wytyczne Hitlera w sprawach polskich, jak i powody ekonomiczne sprawiły, że relacje polsko-gdańskie od drugiej połowy 1933 r. były nieporównanie lepsze niż w latach 1919-1932.

Do czasu...
Takie racjonalne podejście występowało aż do października 1938 r., kiedy w relacjach z Polską znów polityka wzięła górę nad względami ekonomicznymi.

Dla Polski to było zaskoczenie? Daliśmy się uśpić?
Polska konsekwentnie broniła w Gdańsku swoich praw oraz praw gdańskiej Polonii i obywateli Rzeczypospolitej mieszkających i pracujących na tym terenie. W latach 1932-1933 nawet zdecydowała się na demonstrację siły, gdy gdańszczanie naruszyli obowiązujące ustalenia dotyczące zasad funkcjonowania policji portowej i polskich praw do występowania w gdańskim porcie w roli gospodarza wobec zagranicznych okrętów wojennych. Zdecydowana postawa skłoniła Niemców do odwołania swoich decyzji. Wrażenie, iż Polska zachowywała się w kwestii Gdańska niefrasobliwie, byłoby całkowicie błędne. Po prostu ograniczała się do obrony swojego stanu posiadania. Jeżeli Liga Narodów pozostała w Gdańsku do końca, tj. do 1 września 1939 r., i nie wycofała się z obszaru gdańskiego w konsekwencji polityki ustępstw stosowanej przez Wielką Brytanię i Francję w latach 30., to była to przede wszystkim zasługa polskiego rządu. W przypadku innej postawy Rzeczypospolitej wchłonięcie mogłoby nastąpić znacznie wcześniej, bo wola większości mieszkańców miasta i polityka dominującej partii polegała na tym, żeby te tereny jak najszybciej przyłączyć do Rzeszy.

Czy szacunki dotyczące liczebności gdańskiej Polonii - niespełna 10 proc. mieszkańców - są wiarygodne?
Według wersji obowiązującej do dziś w Niemczech ów udział Polaków kształtuje się na poziomie nie większym niż 4 proc. I wydaje się, że dla samego roku 1919 te szacunki nie są dalekie od rzeczywistości. My najczęściej przywołujemy dane zacytowane przez Tadeusza Kijeńskiego w 1929 r., który mówi o 35 tys. osób "powiązanych z polskością". Ale tenże Kijeński wskazuje, że ponad połowę z tej liczby stanowili obywatele RP, a więc ludzie, którzy przybyli do WMG z różnych terenów Polski w okresie 10 lat po zakończeniu I wojny światowej. Z kolei szacunki Henryka Stępniaka, autora podstawowej pracy o Polonii gdańskiej, zakładają przedział od 9 do 13 proc. Stępniak nie przekłada jednak tego na liczby bezwzględne. Ostatni powszechny spis ludności WMG z 1929 mówił o 407 tys. mieszkańców. Logiczną konsekwencją byłoby podanie, co znaczy te 13 proc. Otrzymalibyśmy liczbę ponad 50 tys. Polaków. Żaden polski urzędnik w tamtych czasach nie odważył się tak wysoko szacować tej liczby.
Skąd więc te 13 proc.?
Trudno mi wyrokować. Do dziś są zagadnienia niewyjaśnione przez historyków dotyczące siły Polonii, tej jej części, która dysponowała gdańskim obywatelstwem, a co za tym idzie prawem uczestniczenia w wyborach do najważniejszego lokalnego organu prawodawczego Volkstagu. Na przykład w 1920 r. w demokratycznych wyborach do Volkstagu na listę polską zagłosowało 9321 osób. W kolejnych wyborach ta liczba spada, do 6377 w 1930 r., by w 1935 r. podskoczyć do 8311.

Wolne Miasto Gdańsk opisywane też było jako miejsce, gdzie krzyżowały się ścieżki szpiegów z całej Europy.
W latach 20. operowały tu przede wszystkim wywiady niemiecki, sowiecki i polski. Na przykład wywiad niemiecki realizował tu część swoich zadań w kontaktach z mniejszością ukraińską wykorzystaną w akcji antypolskiej. Przez terytorium WMG przenikali do Polski przedstawiciele agentury sowieckiej, działający albo niezależnie, albo we współpracy z Komunistyczną Partią Polski. Gdańsk był też punktem etapowym w podróżach komunistów polskich do Związku Sowieckiego, m.in. Władysława Gomułki.

Ostatnio modne jest tworzenie tzw. historii alternatywnych. Możemy pogdybać, co by było, gdyby zamiast tworzyć WMG, tereny te przyznano Niemcom?
Gdyby Gdańsk włączono do Rzeszy, jego losy rozwijałyby się jak losy całego państwa niemieckiego. Pewne wydarzenia rozegrałyby się w Gdańsku szybciej, na przykład polityka antyżydowska. Funkcjonowałaby kilkuprocentowa, żywotna mniejszość polska, wspierana przez polskie państwo w takim wymiarze, w jakim była wspierana na innych terenach należących do Niemiec.

A jak wyglądałyby losy Gdańska w granicach II RP?
Można o tym wnioskować przez analogię do tego, co miało miejsce w latach 20. w Toruniu, Bydgoszczy, Grudziądzu czy mniejszych miastach Pomorza Gdańskiego i Kujaw. W latach 1919-1931 nastąpił exodus ludności niemieckiej. W ciągu 12 lat do Rzeszy lub WMG wyjechało 300 tys. Niemców. Skutkiem tego w niektórych społecznościach lokalnych nastąpił spadek odsetka ludności niemieckiej z ponad 70 lub 80 do kilkunastu procent. Przestrzeń tę zagospodarowali Polacy, którzy wykupili majątki od właścicieli niemieckich. Dlaczego w Gdańsku nie miałoby stać się podobnie? Wszedłby aktywny polski element gospodarczy, poza tym urzędnicy, funkcjonariusze państwowi, kadry wojsk lądowych, marynarki wojennej i lotnictwa. Gdynia stanowi jeden z dowodów, że Polacy umieli wykorzystywać szanse, jakie dawała im sytuacja. Na pewno nadal w Gdańsku, Sopocie i w ich sąsiedztwie żyłaby duża liczba rodzimej ludności niemieckiej, ale polski udział w lokalnej społeczności szybko osiągnąłby kilkadziesiąt procent, a może nawet przekroczył połowę populacji.

Zetknąłem się z opiniami, że Wolne Miasto Gdańsk, w świetle prawa międzynarodowego, trwa nadal.
Takie teorie są propagowane przez niektórych przedstawicieli ziomkostwa gdańskiego na terenie Niemiec. Nawet z okazji tysiąclecia Gdańska wydano w Niemczech książkę, gdzie syn ostatniego senatora do spraw zagranicznych WMG przeprowadził cały historyczno-prawny wywód zmierzający do udowodnienia tej tezy. Tylko że jest to teza nieprawdziwa, biorąc pod uwagę postanowienia Wielkiej Trójki poczdamskiej z 1945 roku, która określiła, jakie granice wchodzą w zakres administracji państwa polskiego, i dała zarazem przyzwolenie państwu polskiemu na dokonanie masowych wysiedleń ludności niemieckiej niemającej polskiego obywatelstwa z obszarów oddanych mu w administrację. Tak więc na arenie międzynarodowej zwycięzcy przyjęli do wiadomości fakt przekazania obszaru byłego WMG państwu polskiemu, a kolejne umowy zawierane czy to przez PRL, czy RP ze stroną niemiecką sankcjonowały stan z 1945 roku.

Rozmawiał Dariusz Szreter

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl