"Strzelałem do zdrajców z ochotą i bez żadnych wyrzutów sumienia"

Stefan Dąmbski
Wojna, nawet prowadzona w imię szczytnych idei, demoralizuje - wynika ze wstrząsających wspomnień byłego żołnierza AK. Fragmenty książki "Egzekutor" Stefana Dąmbskiego.

Jest już jesień 1943. Niemcy coraz wyraźniej wycofują się z frontu wschodniego. [...] Ja teraz mam ręce pełne roboty. AK poważnie wzięło się do wyrównywania rachunków ze wszystkimi Volksdeutschami. Bez przerwy jestem na likwidacjach. Wracam do oddziału, mam jeden dzień odpoczynku i znowu idę w teren. [...] Chodzę teraz przeważnie z "Majerankiem" i "Wilkiem". [...]
Likwidacja pana Barana w Rzeszowie. Choć miał nazwisko czysto polskie, był Volksdeutschem. Niejednego Polaka posłał do obozu koncentracyjnego i za to, całkiem sprawiedliwie, dostał karę śmierci. Idziemy do Rzeszowa we dwóch, ja i "Majeranek". Maszerujemy dzielnie całą noc, [...] w Rzeszowie jesteśmy wcześnie rano. Na ulicy 3 Maja czeka na nas już miejscowy kontakt. Idziemy pod kamienicę, w której mieszka pan Baran, i czekamy około pół godziny. Punktualnie o ósmej rano pan Baran wychodzi i kieruje się w stronę budynku gestapo. Miejscowy kontakt, który był z nami dla identyfikacji, mówi tylko jedno słowo: "Ten" - i odchodzi w przeciwnym kierunku.

"Majeranek" przechodzi teraz na drugą stronę ulicy jako "ubezpieczenie", a ja walę za Baranem. Dochodzę do niego od tyłu na odległość kroku, wyciągam spokojnie parabelkę, przykładam mu prawie do samej głowy i pociągam za spust... A tu nic się nie dzieje... Słyszę tylko lekkie "klik"! Cholera - myślę - trafiłem na niewypał. Próbuję zarepetować pistolet, zrobiłem to widocznie za nerwowo, następny nabój staje mi sztorcem w zamku.

A tu pan Baran nie taki baran, na jakiego wygląda. Odwrócił się, z miejsca ocenił sytuację i, nie czekając na nic, wyjął swoją broń z kieszeni. [...] Zrobiłem błyskawiczny zwrot do tyłu i zacząłem wiać z szybkością, jakiej niejeden olimpijczyk by mi pozazdrościł. Nie ubiegłem chyba więcej niż dziesięć kroków, jak mój Baranek otworzył za mną ogień. Na ulicy istna Sodoma i Gomora. Biegnę zygzakiem, rozpaczliwie próbując uratować życie, "Majeranek" wyrywa drugą stroną ulicy, ludzie, których tutaj pełno, wskakują w otwarte bramy lub padają przerażeni na ziemię, a pan Baran nic, tylko wali za mną cały magazynek.

Może ta historia skończyłaby się tragicznie, gdyby z pomocą nie przyszedł mi przypadek. Akurat na ulicę wjechał w dorożce jakiejś wysokiej rangi oficer niemiecki. Zobaczył pana Barana, ubranego po cywilnemu, strzelającego bez pamięci po ulicy. Ponieważ widocznie go nie znał, wziął go za partyzanta, który próbuje kogoś zlikwidować. Nie namyślając się wiele, ściągnął z szyi swój automat, wziął pana Barana na muszkę i władował w niego pół magazynka. Gdy nareszcie dobiegłem do rogu ulicy, obejrzałem się za siebie i musiałem przetrzeć oczy, bo myślałem, że źle widzę. Pan Baran leżał na ulicy rozciągnięty jak długi, a nad nim stał z bronią w ręce bohaterski hitlerowiec.
Wracamy z "Majerankiem" do oddziału. "Józefa" nie ma, więc meldujemy się porucznikowi "Rysiowi" (Tadeuszowi Wrażeniowi). Zdajemy krótki raport o udanej likwidacji. Nie wchodzimy w szczegóły. Wyrok został wykonany, a w jaki sposób, to już jest niczyj interes.

Około 30 kilometrów na południe od Rzeszowa leżała mała wioska, która nazywała się Harta. Ludność miejscowa składała się przeważnie z drobnych rolników, których głównym zmartwieniem było wykarmienie rodzin. Polityką się nie zajmowali, chodzili co niedziela do kościoła i czekali lepszego jutra. W tej właśnie wiosce urodziła się i wychowała piękna dziewczyna, Jadzia Pierożanka. Skończyła 7-klasową szkołę, więc jak na warunki wiejskie miała tak zwaną przyszłość przed sobą.

Miała jasnoblond włosy, niebieskie oczy i figurę nie z tej ziemi. Po śmierci ojca, który zginął w wypadku w tartaku, mieszkała z matką i ze swoją młodszą siostrą. Było rzeczą zupełnie zrozumiałą, że o względy pięknej Jadzi starali się chłopcy nie tylko z Harty, ale też z okolicznych wiosek. Jadzia lubiła się bawić, toteż uczęszczała na wszystkie miejscowe zabawy i wesela, które nie zawsze kończyły się szczęśliwie. Zdarzało się nieraz, że któryś ze słabszych konkurentów Jadzi wracał do domu z rozbitą głową, w którą mu mocniejszy rywal orczykiem przygrzmocił. Jadzia jednak lubiła typowych mężczyzn. Jednym z nich był Bronek Pieniowski. [...]

Lubił śpiewać i to Jadzi imponowało najwięcej. A już zupełnie straciła dla Bronka głowę, gdy będąc na weselu u znajomych, otoczona jak zawsze rojem wielbicieli, zobaczyła na własne oczy, jak Bronek, urażony brakiem miejsca dla siebie przy boku ukochanej, podniósł się z krzesła i, stanąwszy przed samą orkiestrą, zaintonował mocnym, czystym głosem: "Ustąpcie mi dziady, ustąpcie frajery, bo was powyganiam do jasnej cholery!

Wyście tańcowali, ja wam nie przeszkadzał, a teraz was będę oknami wysadzał!". Skończywszy, podszedł uroczyście do kąta izby, z którego wyciągnął dobrze zakonserwowany orczyk do konia okuty żelazem z obydwu stron. Widok orczyka dał wszystkim do zrozumienia, że to koniec zabawy i że następne tańce odbędą się dopiero na poprawinach. W przeciągu minuty zrobiło się w izbie pusto, bo ci, co nie zdążyli drzwiami, ratowali się ucieczką przez okna.

Zaczął się wielki romans pomiędzy Bronkiem i piękną Jadzią. [...] Bronek uważał jednak, że nie samą miłością człowiek żyje. [...] Że małżeństwo można przełożyć na później, natomiast Ojczyzna potrzebuje go natychmiast, bo przecież wojny przełożyć nie można. Nie pomogły Jadzi prośby, łzy i kuszące uśmiechy. [...] Bronek powziął decyzję. Kochał swoją dziewczynę i wyspowiadał się jej ze wszystkiego. Powiedział, że idzie w szeregi dywersyjne walczyć za Ojczyznę. Bronek Pieniowski został przydzielony do naszego oddziału jesienią 1943. Polubiłem go bardzo za jego szczerość, otwartość, uczyłem go w wolnych chwilach wielu trików partyzanckich. [...] O Jadzi opowiedział mi wszystko. Gratulowałem mu tej miłości.

Stefan Dąmbski (1925-1993)

Więcej przeczytasz w weekendowym wydaniu dziennika "Polska" lub w serwisie prasa24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl