Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubelskie szpitale sprzedają (nie)sterylne kapcie

Redakcja
Michał Pawlik/archiwum
- Foliowe nakładki na obuwie nie chronią przed rozprzestrzenianiem się zarazków. Co więcej, mogą przynieść więcej szkody niż pożytku - twierdzą epidemiolodzy. Mimo to, większości szpitali wciąż je rozprowadza.

- Zwykle nie kupuję tych foliowych woreczków, ale ostatnio zrobiłem wyjątek. Moja żona urodziła córeczkę, idę je odwiedzić. Pielęgniarka, którą spotkałem na korytarzu poradziła, żebym zasłonił buty - mówi Bartłomiej Jawor, świeżo upieczony tata, którego spotkaliśmy w szpitalu klinicznym nr 4 przy ul. Jaczewskiego.

W placówce stoją trzy automaty, wydające ochraniacze, m.in. przy wejściu do holu głównego. - Pacjenci nie mają obowiązku kupowania tych nakładek, ale też im tego nie zabraniamy - tłumaczy Marta Podgórska, rzeczniczka SPSK nr 4. - Mamy podpisaną umowę na dzierżawę miejsca pod automaty. Pieniądze, jakie zarabiamy z tego tytuły, idą na potrzeby szpitala - dodaje.

- Obowiązek noszenia ochronnego został u nas zniesiony trzy lata temu. Ale niektórzy pacjenci i tak ich używają, nie możemy im tego zabronić - przyznaje Agnieszka Osińska, rzeczniczka Dziecięcego Szpitala Klinicznego.

Podobnie wygląda sytuacja w innych placówkach. - Są oddziały, na których powinno być naprawdę sterylnie czysto. Na butach przenosimy mnóstwo zarazków, dlatego czasem lepiej włożyć ochraniacze. Sprzedaje je nasz portier - mówi Barbara Leńczuk, ze szpital wojskowego w Lublinie. - Gdyby osoby odwiedzające swoich bliskich używały foliowych nakładek jednorazowo, wszystko byłoby w porządku. Niestety wielu "gości" zabiera je ze sobą do domu. Nie mamy na to wpływu - wyjaśnia Ryszard Śmiech, dyrektor szpitala wojewódzkiego przy al. Kraśnickiej. Czy w placówce stoją automaty, wydające foliowe woreczki? - Jest ich kilka, ale nikogo nie zmuszamy do noszenia tych nakładek - twierdzi dyrektor.

Co do tego, że foliowe ochraniacze nie spełniają swojej roli, nie mają wątpliwości pracownicy sanepidu. - Lepiej byłoby np. ułożyć matę dezynfekującą przed wejściem na konkretny oddział, albo po prostu dobrze wytrzeć buty - uważa dr Janusz Słodziński, szef wojewódzkiej stacji sanepidu w Lublinie, członek Stowarzyszenia Higieny Lecznictwa. Organizacja kilka razy apelowała w tej sprawie. "Jeśli ochraniacze na obuwie mają być jednym z elementów izolacji kontaktowej, to przede wszystkim powinny być szczelne". W szpitalach powinny tez stanąć "pojemniki na odpady w bezpośredniej bliskości strefy izolacyjnej, a także dozownik ze środkiem alkoholowym do rąk" - czytamy w oświadczeniu.

Kilka dni temu głos w dyskusji zabrała też rzecznik praw pacjenta. - Wynoszenie foliowych ochraniaczy poza teren szpitala i ponowne ich używanie może prowadzić do rozprzestrzeniania się zarazków, często odpornych na antybiotyki, do pomieszczeń domowych - stwierdziła Krystyna Kozłowska.

Problem w tym, że nie ma żadnych przepisów prawnych, które zakazywałyby używania takich ochraniaczy. - Ja nie zrezygnuję z nakładek na buty. Po co wnosić na oddział błoto czy inne nieczystości - kwituje Anna Rasiak z Lublina.

Monika Fajge

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski