Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: walka z pudlarzami nabiera tempa

Agnieszka Jasińska
Kobiety zapowiadają, że dzisiaj także będą bronić swojego towaru
Kobiety zapowiadają, że dzisiaj także będą bronić swojego towaru Grzegorz Gałasiński
W poniedziałek urzędnicy łódzkiego magistratu w asyście strażników miejskich po weekendowej przerwie znów ruszą na nielegalne targowiska walczyć z handlem pudełkowym.

W niedzielę nikt nie nękał kupców, a w sobotę na targowiskach pojawili się tylko strażnicy miejscy, bo dla urzędników sobota jest wolnym dniem.

Już wiadomo, że łatwo nie będzie. Handlarki zapowiadają, że jak zwykle pojawią się w stałych miejscach. Jest jedna nowość - interweniujący będą rozdawać ulotki z wykazem miejsc, gdzie handlować można legalnie. W tym tygodniu na jednym z targowisk pojawi się także Tomasz Sadzyński, pełniący funkcję prezydenta Łodzi. Będzie rozmawiał z handlującymi.

Akcja rozpoczęła się w ubiegły wtorek. Miała być wielkim sukcesem urzędu miasta, wyszla z tego widowiskowa porażka. Na rynku u zbiegu ul. Dąbrowskiego i Tatrzańskiej handlarkom dwukrotnie udało się obronić towar. Doszło do rękoczynów i przepychanek. W tłum poszybowały majtki, staniki i skarpetki sprzedawane na ulicy.

Handlarki zasłoniły pudła własnym ciałem i w ten sposób urzędnicy nie mogli im ich odebrać. Zdjęcia kopiących i krzyczących kobiet pokazały nawet ogólnopolskie stacje telewizyjne. W sumie przez trzy dni: we wtorek, w środę i w czwartek urzędnicy wręczyli handlarzom siedemnaście 500-złotowych mandatów za nielegalne handlowanie, jeden 100-złotowy za wulgaryzmy, poszły też dwa wnioski do sądu grodzkiego, natomiast osiem osób spakowało towar dobrowolnie.

Do wynajętego przez miasto magazynu trafiło ledwie 11 worków ze skonfiskowanym towarem. W piątek z powodu złej pogody akcja się nie odbyła. W sobotę natomiast na targowiskach pojawili się sami strażnicy.

Łódzka akcja to powielenie warszawskiego pomysłu. W stolicy urzędnicy działają na podstawie artykułu 343 kodeksu cywilnego, według którego urzędnik miejski jako właściciel terenu ma prawo przywrócić na nim stan sprzed nielegalnego zajęcia przez handlarza. O ile jednak w stolicy dla handlujących pobłażania nie ma, o tyle w Łodzi urzędnicy w starciu z agresywnymi handlarkami są bezradni.

Magistrat, na przekór obserwatorom, uważa akcję za wielki sukces. Urzędnicy nie zamierzają jej przerywać. Według Tomasza Sadzyńskiego najważniejsza jest konsekwencja.

- Tylko dzięki niej uda się wygrać z nielegalnym handlem ulicznym - podkreśla nieustannie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki