Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: Urzędnicy kontra pudlarze (ZDJĘCIA)

Redakcja
Grzegorz Gałasiński
Urzędnicy w Łodzi próbują walczyć z ulicznym handlem. Zgodnie z zapowiedziami, we wtorek w obstawie straży miejskiej, rozpoczęli usuwanie handlarzy z kartonowymi pudłami. Nie wszędzie się to udało.

Ludzie ratujcie! Niech mnie pan nie kopie! My tylko zarabiamy na życie, nie kradniemy! - takie krzyki dobiegały we wtorek z rogu ulic Tatrzańskiej i Dąbrowskiego w Łodzi. Urzędnicy magistratu próbowali tam wczoraj skonfiskować towar "pudlarzom". Mieli być konsekwentni i stanowczy. Jednak handlarki okazały się bardziej wytrwałe. Położyły się na pudłach i nie pozwoliły odebrać sobie rzeczy. Urzędnicy poddali się i opuścili nielegalne targowisko.

To miała być akcja, jakiej w Łodzi jeszcze nie było. Wzorem warszawskim, urzędnicy w asyście strażników miejskich mieli konfiskować towar osobom handlującym w miejscach do tego niewyznaczonych. Mieli działać na podstawie artykułu 343 kodeksu cywilnego, według którego urzędnik miejski jako przedstawiciel właściciela terenu ma prawo przywrócić na nim stan sprzed nielegalnego zajęcia przez handlarza. Tomasz Sadzyński, prezydent Łodzi zapowiadał, że nie będzie żadnego pobłażania.

- Do tej pory w mieście brakowało konsekwencji i determinacji. Teraz nie będziemy nikomu pobłażać - podkreślał w rozmowie z nami prezydent.

Na pierwszą akcję urzędnicy w asyście strażników miejskich wyjechali tuż po godz. 10. Robili co tylko mogli, żeby nie było przy tym dziennikarzy. - To pierwsza akcja i nie chcemy jej przeprowadzać wśród fleszów - mówił Przemysław Pęczak, kierownik grupy. - Poza tym już teraz pod swoim oknem słyszę wyzwiska pod moim adresem.

Jednak prawdziwy powód mógł być inny. Spekulowano, że urzędnicy boją się porażki i dlatego nie chcą uczestnictwa mediów. Nie udało im się przeprowadzić akcji w tajemnicy. Jako pierwszy cel urzędnicy obrali sobie handlarzy przy ul Ciołkowskiego. Tutaj obyło się bez większych ekscesów. Handlarze poproszeni o spakowanie rzeczy posłusznie wykonywali polecenia. Posypało się za to kilka wyzwisk pod adresem urzędników. Akcji przyglądała się z boku Małgorzata Kędzia, psycholog.

- Na początek wybraliśmy się w jedno z łatwiejszych miejsc. Jednak ulica jest nieprzewidywalna. Póki co wszystko idzie zgodnie z planem - mówiła.

Urzędnicy odjechali stamtąd zadowoleni z siebie.

Drugie miejsce, gdzie się pojawili, to róg ul. Tatrzańskiej i Dąbrowskiego. I dopiero tutaj zaczęły się dziać prawdziwe dantejskie sceny.

- Wzywam panią do zabrania towaru. Inaczej zostanie on skonfiskowany - informował Pęczak.
Trzy handlarki posłuchały urzędników i zabrały rzeczy. Została jedna...

- Nie zabiorę rzeczy. Możecie mi zabrać je siłą - mówiła opanowanym głosem. Wkrótce pod jej stoiskiem zebrały się pozostałe handlarki. Ustawiły się, tworząc mur. Doszło do rękoczynów i szarpaniny pomiędzy urzędnikami a handlarkami. Do akcji wkroczyła straż miejska.

- Niech nas pan nie kopie i nie popycha. Nie jesteśmy śmieciami, tylko ludźmi - krzyczały kobiety.
Handlarki położyły się na przykrytym plandeką stoisku. I już się stamtąd nie ruszyły. Po kilkunastu minutach urzędnicy zadecydowali o zakończeniu akcji. Wsiedli w samochody i odjechali. Handlarze wraz ze zgromadzonymi wokół gapiami zaczęli bić brawo i krzyczeć "1:0 dla nas".

- To nie jest ani porażka, ani sukces - mówili urzędnicy, opuszczając handlarzy. Nic więcej nie chcieli komentować.

- Zaraz idziemy na obdukcję. Popychano nas i szarpano. Mamy siniaki. Będziemy dochodzić sprawiedliwości przed sądem - mówiły handlarki.

Leszek Wojtas z łódzkiej straży miejskiej ocenia akcję jako spokojną.

- Z naszej strony nie doszło do użycia środków przymusu. Jeśli wpłynie w tej sprawie doniesienie do prokuratury czy na policję, to wówczas zbadamy sprawę - mówi Wojtas.

Co ciekawe, urząd miasta uznał akcję... za sukces!

"Na ulicach było dziś zdecydowanie mniej pudełkowych handlarzy" - napisał w mailu rzecznik prezydenta Wojciech Janczyk. I dodaje, że nałożono trzy mandaty po 500 zł, skierowano dwa wnioski do sądu grodzkiego, a jeden worek z towarem przewieziono do magazynu. Tak, to nie pomyłka. Jeden!

Wtorkowa akcja zamiast konsekwencji i braku pobłażania pokazała pudlarzom sposób, jak skutecznie bronić swojego towaru. Urzędnicy zamierzają kontynuować akcję. Czy jest sens?

Agnieszka Jasińska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki