Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Było gorąco i nawet Kipchumbie brakło tchu

Paweł Kowalski
Anna Arent - Mendyk
511 zawodniczek i zawodników z 15 państw stanęło na starcie wczorajszego XVI Energa Maratonu Solidarności ze startem w Gdyni i metą w Gdańsku. Akces, w większości drogą internetową, zgłosiły 703 osoby, co byłoby rekordem frekwencji. Jak to jednak zazwyczaj bywa, część osób zrezygnowała z udziału w imprezie.

Tym razem głównym powodem były ekstremalne warunki - wręcz lejący się z nieba żar, duszne i parne powietrze. Nawet kenijski zwycięzca zauważył po swoim triumfie, że pogoda była dla niego... za ciepła. A co dopiero mieli mówić Polacy...

Był więc ten maraton szczególną próbą charakteru. Uczestnicy wytrzymali na ogół trudy, bo dla wielu impreza miała nie tylko wymiar sportowy, ale także przypominający o wydarzeniach, które miały miejsce na Wybrzeżu 30 lat temu i doprowadziły do tego, że możemy żyć w demokratycznej Polsce.

Przed startem minutą ciszy uczczono pamięć zmarłych w tym roku wybitnych lekkoatletów Aleksandra Mańkowskiego (Lechia Gdańsk) i Lecha Boguszewicza (Spójnia Gdańsk) - członków polskiego "Wunderteamu". Kazimierzowi Zimnemu, dyrektorowi maratonu Solidarności, złożono natomiast serdeczne gratulacje z okazji 50 rocznicy zdobycia przez niego brązowego medalu na igrzyskach olimpijskich w Rzymie.

W biegu, podczas którego strażacy polewali maratończyków wodą, bo ta z bufetów ustawionych co piąty kilometr nie wystarczała, stawka zawodników mocno się rozciągnęła. Jednym z faworytów był Edwin Kiprono Kipchumba.

- Ma zaatakować po półmetku. Stać go na wynik 2:19, ale obawiam się, że biegacze ze Wschodu poprowadzą bieg zbyt wolno i czas będzie słabszy - mówił Sylwester Niebudek, trener afrykańskiego biegacza.

O biciu rekordów trasy nie było oczywiście mowy. W końcowej fazie czołówkę tworzyli już tylko dwaj biegacze - Kipchumba i ubiegłoroczny zwycięzca maratonu, Karol Rzeszewicz z Zantyru Sztum. Najpierw rywala próbował zgubić Rzeszewicz, ale czujny Kenijczyk odparł atak. Potem - w okolicach mostu Siennickiego, gdy do mety było około 3 km - szturm przypuścił Kipchumba i tego ataku Polak nie zdołał już odeprzeć. Kenijczyk zwyciężył po samotnym finiszu w czasie: 2 godziny 26 minut i 15 sekund. Rzeszewicz przybiegł 29 sekund za nim.

Z pań najszybsza znowu była Arleta Meloch z Olimpii Grudziądz, odnosząc w Maratonie Solidarności swoje czwarte z rzędu zwycięstwo. Tym razem zanotowano jej czas 2:59.36.

Kenijczyk zainkasował za zwycięstwo 10 tys. zł, a Polka - 5 tys. zł. Każdy zaś uczestnik maratonu otrzymał pamiątkowy medal.

Wyniki
Mężczyźni: 1. Edwin Kiprono Kipchumba (Kenia) 2:26.15; 2. Karol Rzeszewicz (Zantyr Sztum) 2:26.44; 3. Andrei Gordiejew (Białoruś) 2:30.13; 4. Przemysław Rojewski (Wakoz Luzino) 2:31.30; 5. Wiktor Starodubcew (Ukraina) 2:31.30; 6. trzykrotny zwycięzca tego maratonu w latach 2004, 2007 i 2008 Jarosław Janicki (Hermes Gryfino) 2:34.16; 7. były biegacz SKLA Sopot Jakub Czaja (Gdańsk) 2:36.45; 8. Wiktor Rogowoj (Ukraina) 2:39.43.
Kobiety: 1. Arleta Meloch (Olimpia Grudziądz) 2:59.36; 2. Ewa Huryń (Maratończyk Team Szczecin) 3:34.58; 3. Beata Niedadowska (Elbląg) 3:45.33.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki