Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cała prawda o The Doors

Marta Wróbel
Dokument trafi do wrocławskich kin za kilka tygodni. Od piątku będzie go można zobaczyć w Warszawie, Poznaniu i Krakowie
Dokument trafi do wrocławskich kin za kilka tygodni. Od piątku będzie go można zobaczyć w Warszawie, Poznaniu i Krakowie Best Film
W piątek (13.08) polska premiera dokumentu "Historia niedopowiedziana" o zespole Jima Morrisona

Jeśli za produkcję filmu bierze się Dick Wolf, który stoi za takimi serialami, jak "Miami Vice" czy "Prawo i porządek", a narratorem jest Johnny Depp, podejrzewać można, że nie będzie to kiepskie dzieło. Polscy widzowie przekonają się o tym dopiero w ten piątek. Amerykańscy krytycy dokument Toma DiCillo "The Doors - historia niedopowiedziana" już docenili.

W USA film wszedł do kin w kwietniu ubiegłego roku i zebrał bardzo dobre recenzje - magazyn "Rolling Stone" nazwał go "hipnotycznym", a "Washington Post" - "absorbującą wizualną podróżą". Podróż rzeczywiście powinna być zajmująca, bo jak zapowiada w wywiadach sam reżyser filmu, obraz nie jest peanem na cześć tragicznie zmarłego frontmana grupy Jima Morrisona, a opowieścią o całym organizmie muzycznym, jakim był zespół. O tym, jak ten organizm się tworzył i jak powstawało sześć płyt, które udało im się nagrać w ciągu pięciu lat.

Klawiszowiec Doorsów Ray Manzarek powiedział, że film jest "prawdziwą historią grupy". W przeciwieństwie do fabuły nakręconej w 1991 r. przez Olivera Stone'a z Valem Kil-merem w roli głównej. "The Doors - historia niedopowiedziana" zawiera archiwalne nagrania dokumentujące pracę Morrisona i pozostałych członków zespołu (prócz Manzarka: perkusisty Johna Densmore'a i gitarzysty Robby'ego Kriegera) w studiu nagraniowym, trasie koncertowej i za kulisami. Są też fragmenty filmu "Highway" nakręconego przez samego Jimiego Morrisona. Jaka jest więc ta prawdziwa historia grupy? Zanim podejmiemy próbę przekonania się o tym w kinie, spróbujmy spojrzeć na fakty, którym (chyba) nikt nie powinien zaprzeczyć.

Doorsi jako jedni z pierwszych grup zamiast gitary basowej woleli podczas koncertów imitować dźwięk instrumentu na klawiszach elektrycznych. A ponad-siedmiominutowa wersja ich kompozycji "The End" (1967 r.) była jednym z pierwszych tak długich utworów puszczanych w ówczesnych stacjach radiowych. Jedni nazywają muzykę Doorsów psychodelicznym rockiem, inni acid ("kwaśnym") rockiem, jeszcze inni mają kwaśne miny słuchając poetyckich tekstów frontmana.

Morrison nie zawsze mógł sam wejść na scenę. Nadrabiał to charyzmą

Jimowi Morrisonowi nie zawsze starczało sił, żeby wejść na scenę czy z niej zejść. Zdarzało mu się za to obnażyć to i owo (jak podczas incydentu w Miami w 1969 r., za który nie zdążył odsiedzieć kary więzienia, bo dwa lata później zmarł, prawdopodobnie z powodu przedawkowania narkotyków). Nikt jednak nie zaprzeczy, że miał sceniczą charyzmę, a natura obdarzyła go charakterystycznym barytonem (zdania co do jego jakości są podzielone). Nico, która śpiewała z The Velvet Underground, była jedną z licznych kobiet, które nie potrafiły się oprzeć jego urokowi.

Oryginalny tytuł obrazu Toma Dicillo - "When You're Strange" jest nawiązaniem do tytułu piosenki grupy "People Are Strange" z 1967 r., która ukazała się na drugim krążku The Doors "Strange Days".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska