Jak słynny Tintin został uznany za rasistę

Edward Ignaczak
Nie tak dawno zadzwonił do mnie kolega i dumnie oznajmił, że Europejska Komisja przeciw Rasizmowi i Nietolerancji Rady Europy wyróżniła Polskę za walkę z rasizmem. Najpierw pomyślałem, że to dobrze. Po krótkiej refleksji moje zadowolenie z tego faktu nie było już tak oczywiste. Świadczy on przecież o tym, że w naszym kraju można spotkać się z rasistowskimi postawami. Przeczytałem dokładnie raport europejskiej komisji. Faktycznie, skrytykowano w nim Polskę za obecność w życiu publicznym wypowiedzi rasistowskich.

W żadnym jednak wypadku nie można uznać za pocieszające, że ta sama komisja skrytykowała także Francję, a kwestia rasistowskich postaw i wypowiedzi ciągle jest obecna w prasie francuskiej, między innymi za sprawą Mbutu Mondondo, obywatela Demokratycznej Republiki Konga od 20 lat mieszkającego w Brukseli. Wniósł on już dwa lata temu skargę do sądu na dość popularny komiks wydany w formie albumu zatytułowany "Tintin w Kongo". Jego autorem jest belgijski artysta Georges Rémi. Jak relacjonuje "Le Figaro", Mondondo w swoim proteście domaga się wycofania publikacji ze sprzedaży lub co najmniej dołączenia do niej stosownego wprowadzenia ukazującego dzieło w kontekście historycznym. Dlaczego ten właśnie komiks, a nie inna z pozycji "Przygód Tintina" stała się przyczyną ataków i kontrowersji? Po pierwsze, warto zauważyć, że sprawa nie jest wcale nowa i - jak przypomina "Le Figaro" - od samego początku, a więc od lat 30., kiedy komiks został wydany po raz pierwszy, "ten cudowny album wywoływał często zgrzyty zębami". Faktycznie, przedstawiony w nim obraz Afryki i jej mieszkańców jest uproszczony i naiwny. Należy jednak pamiętać, że zdawał sobie z tego sprawę sam Rémi, który przy okazji kolorowego jego wydania w 1946 r. usunął z niego szczegóły uznane za zbyt kolonialne na korzyść elementów łagodniejszych.

Alain Berenboom, adwokat Castermana - wydawnictwa Tintina - uważa oskarżenia za bezpodstawne. Owszem, jak przyznaje, komiks zawiera elementy charakterystyczne dla kolonializmu minionej epoki, lecz na tej samej zasadzie - dodaje - należałoby zakazać wydawania dzieł Karola Dickensa, Marka Twaina lub Juliusza Verne'a, w których można by znaleźć wypowiedzi o podłożu rasistowskim. Zakaz publikowania komiksu byłby "niebezpiecznym ustępstwem na rzecz politycznej poprawności" i powrotem do lat 50., gdzie na celowniku cenzorów znajdowały się "pewne zbyt rozwiązłe dzieła". Sprawa dalszego losu "Tintina w Kongo" jest poważna. Biorąc pod uwagę całą serię, do dzisiaj wydrukowano już ponad 200 milionów egzemplarzy "Przygód Tintina" i przetłumaczono ją na ponad 50 języków, także na język polski. Mondondo jest stanowczy w swoich postanowieniach. Twierdzi, że jeśli będzie trzeba, to uda się nawet do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. A nawet wówczas, jeśli i ta instytucja "nie przyzna mi racji, to zwycięstwem będzie już sam fakt, że mówi się dzisiaj o kolonializmie".
Zaistniałej sytuacji dziwi się stowarzyszenie Moulinsart, które posiada prawa do spuścizny po dziełach Rémiego, i przypomina, że kwestia losów "Tintina w Kongo" wybuchła zaraz po tym, jak jedna z bibliotek miejskich na Brooklynie uznała komiks za dzieło zbyt "obraźliwe" i umieściła je w tej części swoich zbiorów, w której znajduje się książka Adolfa Hitlera "Mein Kampf" oraz powieść Henry'ego Millera "Zwrotnik Raka". Stosownej krytyki komiks doczekał się również w Wielkiej Brytanii. Jedna z tamtejszych komisji zajmujących się kwestią nierówności rasowych uznała, że "zawiera on obrazy i słowa, które niosą w sobie okropne uprzedzenia rasistowskie, gdzie niecywilizowani ludzie zachowują się jak małpy i mówią jak idioci".

Dyskusja na temat komiksu przeniosła się także do Francji. Patrick Lozes ze stowarzyszenia zajmującego się dyskryminacją stwierdził ostatnio: "Uważam, że to dzieło ma swoje miejsce w muzeum, gdzie mogłoby być rozważane przez dorosłych, którzy chcą dowiedzieć się wszystkiego o epoce kolonialnej". Podobnie jak Mondondo przekonuje, że nie powinien on być rozpowszechniany bez odpowiedniego wstępu, szczególnie w publikacjach skierowanych do dzieci. Dodaje przy tym, że nie wytacza procesu ani Tintinowi, ani Herge'owi, lecz samym uprzedzeniom rasistowskim, zaznaczając: "Nie dopatrujcie się w naszych działaniach niczego poza celami pedagogicznymi".

Jakie myśli nasuwają się przy czytaniu całej historii o Tintinie w Kongo? Po pierwsze, wszelkie poglądy o podłożu rasistowskim powinny być natychmiast potępiane. Publiczne domaganie się jednak usunięcia danego dzieła nie jest najlepszą formą walki z uprzedzeniami. Zdają sobie z tego sprawę organizatorzy corocznego muzycznego festiwalu w Tuluzie, którzy w czerwcu tego roku - o czym obszernie pisał "Le Monde" - zaprosili nie tylko mieszkających we Francji muzyków i artystów walczących od lat z południowoafrykańskim apartheidem, lecz także współczesnych twórców lokalnej kultury. Nie od dzisiaj wiadomo, iż jednym z powodów uprzedzeń jest właśnie nieznajomość odmiennej od naszej kultury.

Cała historia losów Tintina w Kongo zachęciła mnie w końcu do zapoznania się gruntownie z tym właśnie komiksem. Zobaczę, czy warto oczekiwać, aby cała sprawa kolejny raz nie została odroczona ze względów proceduralnych, o czym pisze zresztą "Le Figaro".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl