Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Milion. Dwa. A może miliard?

Leszek Waligóra
Od 11 marca 1973 roku losowania Totalizatora odbywają się przed kamerami. Wcześniej gościły nawet na stadionach
Od 11 marca 1973 roku losowania Totalizatora odbywają się przed kamerami. Wcześniej gościły nawet na stadionach fot. Wojtek Radomski / FORUM
Masz większą szansę zbudować firmę i zarobić na niej równowartość wygranej w Lotto, niż wygrać masę pieniędzy. Choć sama wygrana kusi. Zwłaszcza jeśli wyobrazić sobie, że może sięgnąć... miliarda złotych - pisze Leszek Waligóra

Zaledwie (i aż) 183 miliony. To najwyższa jak dotąd wygrana w loterii liczbowej w Europie. Tyle że te miliony były w euro. Około 750 mln zł. Działa na wyobraźnię? To teraz wyobraźcie sobie, że gdy kumulacja doszła do takiej kwoty... nikt nie wygrał. Następna powinna być więc jeszcze większa. Ale, gdy w ostatnim losowaniu z taką kumulacją, w międzynarodowej grze liczbowej Euro Milion, okazało się, że nikt z milionów grających nie skreślił wylosowanych 6 liczb, nagrodę podzielono. Zgodnie z zasadami gry, dostało się każdemu z 20 graczy, którzy byli najbliżej, skreślając prawidłowo 5 z 6 liczb.

Światowy rekord od 18 lutego 2006 roku wciąż należy do mieszkańca Nebraski, który w amerykańskiej loterii Power Ball Lotto - uwaga, prosimy o chwycenie się oparć foteli… - zdobył… 365 mln dolarów. Licząc po dzisiejszym kursie: grubo ponad miliard złotych. Jak to się ma do 24,6 mln zł - najwyższej jak dotąd wygranej w Polsce?

Te miliony od lat, od początku tak zwanych loterii liczbowych, rozpalały miliony ludzi. Trudno nawet szukać, kiedy zaczęły się zakłady liczbowe. Zapewne grano w nie już w czasach innych gier hazardowych, jak choćby kości, które zostały rzucone już przez Cezara. Ale ówczesne loterie miały ograniczony zasięg. Dopiero środki komunikacji, wynalezienie radia i telewizji, spowodowały, że zakłady stały się naprawdę masowe. Wcześniej trzeba było wypełnić kupon, a żeby nie narazić się na oszustwo - pilnować losowania naocznie. Później losowano na stadionach, w studiach radiowych i telewizyjnych.

W Polsce system loteryjny w dzisiejszej postaci wystartował dopiero w 1956 roku, zresztą jako zakłady sportowe, które dopiero rok później stały się klasyczną loterią liczbową. Najwyższa wygrana w tę grę wyniosła wtedy prawie 3,5 miliona. Ale w 1958 r. wprowadzono ograniczenie wysokości wygranej od... góry. Nie można było wygrać więcej niż 1 mln zł.

Nawet to ograniczenie nie ostudziło emocji. A im więcej ludzi grało w odpowiednika lotka - tym większe sumy można było wygrać. I mnożyły się sposoby na wygrane. Oraz... na oszustwa.
- Próby zdarzają się. Nawet najbardziej absurdalne - mówi Piotr Gawron, rzecznik prasowy Totalizatora Sportowego.

Niespełna 800 osób zostało w ciągu 14 lat milionerami dzięki polskiemu lotkowi

Co króluje? Próby wyłudzania niewielkich nagród, za trójki czy czwórki na... podrabiane kupony. Ba! Na kupony z ksero czy drukarki. Taki kupon trafia do kolektury. A naiwny oszust sądzi, że maszyna sprawdza tylko liczby. Gawron wspomina też o innych przypadkach... np. ludziach, którzy namiętnie, po każdej kumulacji, dzwonią, że to właśnie oni wygrali. Tylko kupon gdzieś zginął.

Jak zapewniają przedstawiciele Totalizatora, nie istnieje sposób na wygranie w lotka przez oszustwo. Od kiedy system jest elektroniczny, wszystkie zawarte zakłady znajdują się w nim. Nie ma do niego dostępu przez internet, a z kolektur dane wysyłane są tylko w jednym kierunku. Wszystkie zakłady zamykane są 15 minut przed losowaniem. Sama maszyna to osobna historia: procedura przewiduje jej awarię, a same kule do losowania są miliony razy testowane, czy zapewniają losowość. Powodem ich wymiany może być nawet niewielkie odchylenie wagi.

Są i tacy, którzy podejrzewają, że to sam Totalizator manipuluje wygranymi... Pytanie brzmi: po co? Niezależnie bowiem od tego, czy ktoś wygrywa, czy nie: Totalizator zarabia zawsze. Na nagrody idzie tylko określony procent zakładów. Nawet słynny gwarantowany milion (a dokładniej: dwa) nie jest gwarantowany w 100 procentach. To tylko gwarancja, że taka suma każdorazowo przysługuje za trafienie szóstki. Ale jeśli trafi ją więcej osób?

Straty Totalizatorowi może przynieść inne rozwiązanie: gdy każdy zawarty los będzie zawierał trójkę. Ale to straty w jednym losowaniu.

- Gdybyśmy mogli wpływać na losowania, zakończylibyśmy działalność po jednym dniu. Koszt utraconego zaufania byłby ogromny - mówi Gawron. I przytacza przykład bułgarskiego totalizatora, który stał się ofiarą powszechnej krytyki, gdy dwa razy pod rząd padły te same liczby. Dopiero wypowiedź powszechnie szanowanego rektora uniwersytetu, z zawodu matematyka, uspokoiła nastroje. A matematyk, jak to matematyk: przeliczył, że większe jest prawdopodobieństwo wypadnięcia dwóch takich samych kombinacji liczb, niż oszustwa w totku. Powód? Od ponad 50 lat totalizatory są państwowymi monopolami, które zawsze zarabiają. Zawsze. Niezależnie od tego, czy szczęśliwiec wylosuje milion, czy 500 milionów, w kasie totalizatora zostanie więcej. Nie mówiąc już o tym, że szczęśliwiec od wygranej do państwowej kasy będzie musiał odprowadzić podatek. Tylko w Polsce fiskus jest tak łaskawy, że kasuje ledwo 10 procent wygranej. W USA może zjeść ponad połowę.

Skoro wiemy już, że organizatorzy loterii z wieloletnią tradycją nie są raczej oszustami, to zajmijmy się szansą na wygraną. W Polsce wynosi ona 1 do 13,9 miliona. Czyli absolutną pewność wygranej dałoby tylko skreślenie wszystkich 13,9 miliona kombinacji. Licząc bez tak zwanych zakładów systemowych, oznacza to konieczność wypełnienia tylu kuponów, za 3 zł każdy. Czyli wydać trzeba blisko 42 mln zł... Można na tym zarobić? Zakładając kumulację przekraczającą 42 mln zł - można. Bo do tego dochodzą jeszcze nagrody za skreślone piątki, czwórki i trójki. Tylko jest jeden kłopot... A właściwie dwa. Skreślenie 13,9 miliona kombinacji, nawet z wykorzystaniem drukarki, zajęłoby lata. Miesiące zajęłoby nadanie ich w kolekturze. I cały czas istnieje ryzyko, że kiedy już skreślimy i trafimy, znajdzie się ktoś, kto dzień wcześniej poszedł do kolektury, postawił resztę z pieniędzy wydanych na tanie wino i też trafił szóstkę. Taki ślepy los.

Oczywiście, na całym świecie mnożą się dające 100-procentową skuteczność systemy losowań. Matematycy, którzy też przez lata się nad takimi pocili, mówią prosto: rzeczywiście, system wygrywania w lotto daje 100-procentową szansę zarobienia. Ale tylko temu, kto go sprzedaje.

Zawsze znajdą się głupcy, którzy będą chcieli kupić. A przecież... jeśli ktoś ma taki system, może grać sam. Codziennie.

To jak zdobyć miliony z totka? Podać przepis? Proszę bardzo.

1. Wypełnić kupon i się modlić.

2. Jeśli zna się kogoś, kogo modlitwy zostały wysłuchane (od 1996 roku prawie 800 osób w Polsce dostało na to namacalny dowód w postaci ponad 1 miliona złotych) - należy się z nim ożenić. Bądź wyjść za mąż.

3. Albo... liczyć na spadek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska