Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: sprzedawca dopalaczy? Na odwyku

Agnieszka Jasińska
Łodzianie mogą się wypowiedzieć przeciw dopalaczom przed kamerą w centrum miasta
Łodzianie mogą się wypowiedzieć przeciw dopalaczom przed kamerą w centrum miasta Jakub Pokora
Są już pierwsze efekty łódzkiej walki z dopalaczami. Z mapy Łodzi znika jeden sklep sprzedający legalne narkotyki. Z asortymentu pozostałych wycofywane są niektóre produkty. Co ciekawe, właściciele tych sklepów mogą mieć wkrótce problem z personelem. Z raportu po kontroli inspekcji pracy wynika, że pracownicy sklepów z dopalaczami... uzależniają się od sprzedawanych tam specyfików i muszą się poddawać kuracjom odwykowym.

Tomasz Sadzyński, p.o. prezydenta Łodzi zlecił wszystkim delegaturom magistratu sprawdzenie, czy miasto wynajmuje lokale sklepom z dopalaczami. Okazało się, że tak jest na Dąbrowie.

- Wypowiedzieliśmy umowę z najemcą lokalu w trybie natychmiastowym. Kontrola delegatury wykazała, że osoba, bez niczyjej wiedzy, podnajmowała pomieszczenie od właściwego najemcy - mówi Tomasz Sadzyński.

- Do końca czerwca z przejść podziemnych znikną banery reklamujące sklepy z dopalaczami. Takie wydałem polecenie. Będziemy rygorystyczni. Jeżeli ktoś próbuje grać nam na nosie, musimy postępować z żelazną konsekwencją.

Na biurko prezydenta trafił też raport inspekcji pracy, która systematycznie kontroluje sklepy z dopalaczami. Wnioski są szokujące. W sklepach z legalnymi narkotykami bardzo często zmieniają się sprzedawcy. Powód? Pracownicy bardzo szybko uzależniają się od legalnych używek i trafiają na kuracje odwykowe. Właściciele sklepów co chwilę muszą zatrudnić nowych ludzi.

- Mamy informacje, że po odejściu z pracy sprzedawcy leczą się w łódzkim Monarze. Tam korzystają z pomocy terapeutów - powiedział Tomasz Sadzyński, podsumowując wczoraj kolejny etap walki miasta z dopalaczami.

- Wśród pacjentów naszej poradni często zdarzają się osoby uzależnione od dopalaczy, które chcą podjąć leczenie - potwierdza Barbara Tokarska z łódzkiego Monaru.

W sklepach z dopalaczami trwają również kontrole inspektorów handlowych i budowlanych oraz sanepidu.

- Co miesiąc inspekcja handlowa zobowiązała się przysyłać nam raporty z kontroli - mówi Magdalena Sosnowska, zastępca rzecznika prezydenta .

Są już pierwsze efekty tych nalotów. Ze sklepów wycofywana jest część produktów. M.in. znika tzw. "energetyczna sól do kąpieli". Na opakowaniu tego specyfiku napisano między innymi, by unikać kontaktu z oczami. Ale "sól energetyczna" nie została zgłoszona do rejestru kosmetyków. W ten sposób udało się usunąć ze sklepów ten rodzaj dopalacza.

Okolice lokali z legalnymi narkotykami monitorują strażnicy miejscy. Szczególną uwagę skupiają na nieletnich próbujących zakupić dopalacze. W ciągu dnia zatrzymują nawet kilku nastoletnich fascynatów środków psychoaktywnych. Przekazują ich policji lub rodzicom.

Miasto zamierza walczyć z dopalaczami także w internecie. We wtorek wystartowała strona www.antydopalacze.lodz.pl.

- Do końca czerwca "nie" dopalaczom będzie mógł powiedzieć każdy łodzianin. Od poniedziałku do piątku od godz. 14 do 16 w pasażu Schillera pracuje kamerka, przed którą można wypowiedzieć się na ich temat. Z tego stworzymy "społeczną galerię łodzian", która znajdzie się na stronie internetowej - dodaje Magdalena Sosnowska.

Łódź była pierwszym miastem, w którym powstał sklep z dopalaczami. Teraz nasze województwo jest zagłębiem legalnych narkotyków. Tyle sklepów z legalnymi substancjami odurzającymi nie ma w żadnym innym regionie Polski. Na przykład jeden z dystrybutorów dopalaczy otworzył w Łódzkiem już 21 sklepów, a w woj. małopolskim i świętokrzyskim zaledwie po trzy.

Akcja częstych, drobiazgowych kontroli w sklepach z dopalaczami zaczęła się po śmierci 20- latka, który półtora tygodnia temu trafił na oddział toksykologii łódzkiego Instytutu Medycyny Pracy prawdopodobnie po spożyciu dopalaczy.

Chłopak miał ataki szału, krzyczał, szarpał się, kopał. Pomimo starań lekarzy, po czterech dniach zmarł. Sekcja zwłok jednoznacznie nie określiła przyczyny zgonu. Podjęto więc decyzję o przeprowadzeniu badań toksykologicznych, które mają ustalić dlaczego chłopak zmarł. Badania mogą potrwać nawet kilka tygodni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki