Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzebnica: Pacjent wraca do zdrowia. Przyszyto mu obie nowe ręce

Magdalena Kozioł
W szóstej dobie od operacji żołnierz poruszał palcami
W szóstej dobie od operacji żołnierz poruszał palcami Szpital św. Jadwigi w Trzebnicy
Wczoraj trzebniccy lekarze ujawnili szczegóły przeszczepu obu rąk u 34-letniego żołnierzowi. To była pierwsza tak skomplikowana operacja w Polsce. Przed tygodniem wykonało ją pięciu chirurgów ze szpitala im. św. Jadwigi. Czekali tak długo z mówieniem o sprawie, by się przekonać, jak będzie się czuł pacjent.

Okazało się, że już w 6. dobie po zabiegu mógł lekko poruszać palcami. Trzebnicy lekarze oceniają, że jeżeli przeszczep się przyjmie, to żołnierz odzyska 90 proc. sprawności w rękach.

Rozerwał mu je ładunek wybuchowy. - Lewą stracił na wysokości nadgarstka, a prawą - śródręcza. Niestety, nie udało się nam jej zachować - mówi chirurg Jerzy Jabłecki, dodając, że konieczna więc była amputacja, a potem przeszczep od zmarłego dawcy.

To wyzwanie nie tylko medyczne, ale także logistyczne. Od momentu, gdy znajdzie się dawca, do zakończenia operacji mijają 3-4 doby. Lekarze z Trzebnicy sami muszą pojechać po organy, a potem sprawdzić ich zgodność z biorcą. Najważniejsza jest grupa krwi. Ale nie tylko to się liczy - by do operacji doszło, pacjent musi być absolutnie zdrowy. Eliminują go np. chore zatoki, migdałki, wrzody żołądka czy próchnica zębów.

Żołnierz, który dostał dwie nowe ręce, może mówić o szczęściu w nieszczęściu - do operacji kwalifikowały się jeszcze dwie inne osoby. Jedna zrezygnowała, a druga była chora.

Żołnierz będzie miał sprawne w 90 proc. ręce. W szóstej dobie po operacji już rusza palcami

Na już potrzebnych było aż 35 litrów krwi. By ją zebrać, zmobilizowano kilkudziesięciu dawców.

- Oddawali ją ochotnicy, policjanci, żołnierze i funkcjonariusze straży granicznej - mówi chirurg Adam Domanasiewicz.

Przez 17 godzin trzebnicki zespół scalał kości, ścięgna, stawy, mięśnie, tłuszcz. To koronkowa robota. Od precyzji mikorochirurgów zależy sukces przedsięwzięcia. To, czy pacjent będzie sprawny i jego organizm przyjmie nowe ręce, zależeć będzie od długiej rehabilitacji. Dopiero po trzech latach stanie się jasne, że ręce się przyjęły.

Koszt tej operacji to 150 tys. zł. Dla porównania w Stanach Zjednoczonych wykonuje się ją za ok. miliona dolarów. Tam zespoły lekarzy robiących przeszczepy liczą po kilkadziesiąt osób. A Trzebnica, choć jest małym ośrodkiem i transplantacje zaczęła wykonywać w 2006 roku, już się liczy w świecie medycznym. Tutejsi lekarze mogą się pochwalić niejednym sukcesem. Do tej pory przeszczepili tu 6 rąk u pięciu pacjentów.
Dzisiaj na nowe ręce w kolejce czeka 15 osób, w tym czwórka potrzebujących obu. Tak naprawdę o kolejności tych operacji zdecyduje zbieżność immunologiczna. Ostatni pacjent z listy może doczekać się operacji pierwszy. - Te operacje są możliwe tylko dlatego, że zdecydowały się na to rodziny dawców - podkreśla chirurg Janusz Kaczmarzyk. Każda taka decyzja jest trudna. Do przeszczepu nadają się organy osoby, u której kilka niezależnych komisji lekarskich stwierdziło śmierć mózgu.

Gdy rodzina się zgodzi, lekarze i biorcy natychmiast są w gotowości. W Trzebnicy można wykonać dwie takie operacje rocznie.

Lekarze z Trzebnicy na sali operacyjnej dokonują cudów, przeszczepiając ręce i nogi

Te operacje są możliwe tylko dlatego, że zdecydowały się na to rodziny dawców

Mówią o nich "magicy z Trzebnicy", bo słyną z przyszywania odciętych kończyn. W 1972 r. pierwszej w Europie udanej replantacji ręki dokonał Ryszard Kocięba. W 2006 r. trzebniccy chirurdzy po raz pierwszy w Polsce przeszczepili rękę Leszkowi Opoce. Dwa lata później - rękę Damianowi Szwedzie. Obaj pacjenci sprawnie nimi poruszają. W listopadzie ubiegłego roku przyszyli pacjentowi rękę powyżej ramienia. Ta operacja była ważnym wydarzeniem w świecie medycznym, bo została przeprowadzona u mężczyzny, który stracił rękę na wysokości łokcia, gdy był małym dzieckiem.

Na początku tego roku chirurdzy zajmowali się rękami 27-letni mężczyzny. Stracił je podczas awantury z ochroniarzem klubu nocnego w Krakowie, który obciął mu dłonie maczetą. Poszkodowany miał szczęście, bo szybko został przetransportowany śmigłowcem, wraz z zabezpieczoną w worku z lodem dłonią. Drugą miał niemal odciętą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska