Świat ponownie zobaczy słynny całun turyński

Redakcja
Ponad dwa miliony ludzi wyraziło chęć zobaczenia całunu, w który owinięty był Chrystus po zdjęciu z krzyża. Od 10 kwietnia do 23 maja katedra w Turynie przeżywać będzie oblężenie. Podziwiać całun można będzie tylko przez trzy minuty - pisze Richard Owen.

To unikalna okazja, bo następna powtórzy się dopiero w roku 2025. Nic więc dziwnego, że zainteresowanie całunem turyńskim jest ogromne. 2 maja będzie się przed nim modlił papież Benedykt XVI. Dodatkowo zainteresowanie zwiększyła sensacyjna informacja amerykańskiego artysty komputerowego Raya Downinga, że przy użyciu specjalnych programów udało mu się odtworzyć oblicze, które jest odciśnięte na płótnie. - Jestem pewien, że tak wyglądał Chrystus - twierdzi Downing i dodaje, że być może uzyskany przez niego obraz Chrystusa będzie się różnił od tych, które znamy do tej pory, ale nic na to nie poradzi.

Przed rozpoczęciem prac Downing zebrał dużo informacji o odciśniętym obliczu na całunie, przebadał strukturę krwi, zanieczyszczenia, jakie się tam pojawiły, i tak powstał trójwymiarowy obraz, jak twierdzi Chrystusa.

Zainteresowanie obecną ekspozycją jest tak duże, że wielu sądzi, że wynika to nie tyle z chęci przeżyć duchowych, co potraktowania całunu turyńskiego jako atrakcji turystycznej. Dlatego m.in. władze kościelne w Turynie potępiły plany sprzedaży okularów w technice 3D przeznaczonych specjalnie dla oglądania całunu turyńskiego.

Arcybiskup Turynu kardynał Severino Poletto oświadczył, iż propozycja stanowi inicjatywę czysto prywatną. Nie ma ona aprobaty archidiecezji ani specjalnej komisji sprawującej pieczę nad słynnym kawałkiem płótna. Kardynał uważa, że zastosowanie techniki 3D nie wzbogaci wizerunku ciała odciśniętego na całunie. W niczym nie zwiększy też wartości duchowej płótna.

Ogromną reklamę całunowi zrobiła informacja o tym, że amerykański grafik komputerowy Ray Downing po roku bardzo żmudnych prac z odciśniętych na płótnie śladów odtworzył oblicze Chrystusa

Lokalne odgałęzienie zakonu salezjanów uznaje jednak pomysł za intrygujący i zamierza w swojej turyńskiej księgarni rozpocząć sprzedaż okularów służących oglądaniu przedmiotów w technice trójwymiarowej. Dziennik "Il Giornale" utrzymuje, iż toczy się "święta wojna" na temat tego, czy można oglądać całun w taki sam sposób jak "Avatara" czy "Alicję w krainie czarów".

Autorem pomysłu i całego zamieszania jest profesor Bruno Fabbiani, ekspert w dziedzinie holografii i obrazów drukowanych z Politechniki Turyńskiej. Jego zdaniem dzięki technice 3D pielgrzymi zyskaliby możliwość obejrzenia niewidocznych gołych okiem szczegółów płótna. Jak choćby odciśniętych w nim ran ukrzyżowanego człowieka. Sprawująca pieczę nad całunem komisja składa się przedstawicieli Kościoła i władz miejskich. W wydanym oświadczeniu pisze ona, że zapowiedziana sprzedaż okularów jest inicjatywą tylko i wyłącznie komercyjną. Komisja nie ma zamiaru jej wspierać ani promować. Autorzy dodają również, iż już zwrócili się do ekspertów w dziedzinie oświetlenia w celu uzyskania gwarancji, że w trakcie wystawiania całunu pielgrzymi będą mogli obejrzeć go w sposób najlepszy z możliwych. Takiej ekspozycji nie sposób poprawić za pomocą sztucznych środków.
Turyńscy salezjanie jednak zamieścili entuzjastyczny artykuł o tym pomyśle w swoim piśmie "Świat Biblii". Specjalne okulary chcą sprzedawać po 2 euro za parę.

Salezjanin ks. Moreno Filipetto oświadczył, iż nie chodzi o komercjalizację religii. - Interesują nas badania profesora Fabbianiego. Na lnianym płótnie, zwanym całunem turyńskim, widać niewyraźny zarys przodu i tyłu sylwetki wysokiego brodatego mężczyzny z długimi włosami. Na stopach, boku i nadgarstkach - ślady krwi. Całun spoczywa w katedrze turyńskiej od niemal pół tysiąca lat. Zostanie wystawiony na pokaz 10 kwietnia. 2 maja obejrzy go papież Benedykt XVI.
Kardynał Poletto oświadczył, iż inicjatywa wystawienia płótna na widok publiczny ma charakter duchowy i duszpasterski. Nie chodzi o turystykę religijną. Ostatni raz całun pokazywano wiernym 10 lat temu z okazji kościelnych obchodów milenijnych.

W 2002 roku płótno poddano gruntownej renowacji. Usunięto wtedy cery, które wyszły spod rąk średniowiecznych zakonnic opiekujących się w tamtym czasie tą relikwią. Zazwyczaj wystawia się ją na widok publiczny co ćwierć wieku.

Dyrektor departamentu kultury rady miejskiej Turynu Fiorenzo Alfieri oświadczył, iż decyzja o obecnym udostępnieniu płótna pielgrzymom wynika po części z nadziei na poprawę stanu turystyki i gospodarki miasta w okresie recesji. Inny powód decyzji? W tym roku kardynał Poletto odchodzi na emeryturę. Odpowiedzialni za ekspozycję członkowie komisji spodziewają się ponad 2 mln oglądających. Każdy z nich będzie mógł spędzić przed całunem 3 minuty.

- Nasza chrześcijańska wiara nie opiera się na całunie, lecz Dobrej Nowinie i naukach apostołów. Niemniej medytacja nad wizerunkiem na płótnie służy prowadzeniu wiary, modlitwy i medytacji we właściwym kierunku… Nie jest pewne, iż płótno jest tym samym, w które spowito ciało Pana. Na ten temat mogą - jeśli w ogóle ocena taka jest możliwa - wypowiadać się tylko naukowcy i historycy. Jednak na nic się zdały próby imitowania całunu czy odtworzenia go w sposób sztuczny. Z pewnością nie jest to coś, co powstało w zwykłym procesie wytwarzania. Całun oddaje wszelkie znamiona osoby Jezusa, tak jak opisała go Ewangelia - oświadczył kardynał Severino Poletto.

Wizerunek w sposób wyraźny widać tylko na fotograficznych negatywach. Pierwszy z nich wykonano w 1898 roku. Do dziś naukowcy nie są w stanie określić, w jaki sposób powstało tajemnicze płótno.
Przeprowadzone w 1988 roku w Zurychu, Oksfordzie i w amerykańskim stanie Arizona badania wieku całunu metodą C14 datują jego pochodzenia na lata 1260-1390. Autorzy badań twierdzą zatem, iż jest on średniowiecznym falsyfikatem.

Jednakże w 1998 roku pewien izraelski botanik oświadczył, że z jego analiz wynika, iż płótno zawiera pozostałości pyłków kwiatowych roślin spotykanych tylko i wyłącznie na terenie dzisiejszego Bliskiego Wschodu. Pięć lat temu chemik Raymond Rogers, szef zespołu z Los Alamos prowadzącego badania całunu w 1978 roku, stwierdził, iż wyniki badań z 1998 roku zostały zniekształcone poprzez gromadzące się na płótnie przez całe wieki zanieczyszczenia. Jego zdaniem liczy ono 1300 -3000 lat.
Dyskusje o autentyczności całunu uciął Jan Paweł II, oświadczając, iż jest on zwierciadłem Ewangelii i przedmiotem czci.

O tajemniczym płótnie głośno zrobiło się po raz pierwszy w XIV wieku. Wtedy to rzekomo mieli przewieźć je z Ziemi Świętej do Francji krzyżowcy. Następnie znalazło się ono w posiadaniu książęcej rodziny sabaudzkiej, która w XVI wieku wywiozła całun do Turynu.
Z wydanego właśnie przez Watykan oświadczenia wynika, iż średniowieczny zakon templariuszy przez ponad wiek po zakończeniu wypraw krzyżowych w tajemnicy przechowywał i oddawał cześć całunowi turyńskiemu. W ten sposób dobiegła końca kolejna historyczna zagadka - co działo się z relikwią w czasie, gdy zniknęła ona z pola widzenia potomnych.

Zgromadzenie rycerzy poddawano represjom, a w końcu rozwiązano za rzekome uprawianie herezji. Zdaniem watykańskich badaczy właśnie templariusze mieli w tym czasie opiekować się słynnym kawałkiem tkanego ręcznie lnianego płótna grobowego, na którym odbity jest tajemniczy wizerunek mężczyzny z brodą, długimi włosami i ranami po ukrzyżowaniu.

Obecnie całun spoczywa w kaplicy królewskiej katedry pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela w Turynie. Od dawna traktowany jako płótno, w które zawinięto ciało Jezusa tuż po zdjęciu z krzyża, stanowi obiekt czci wiernych. Jednak sam odbity na nim obraz postaci odkryto dopiero w roku 1898, gdy zaintrygowany tajemnicą adwokat Secondo Pia wywołał negatyw własnego, pierwszego w historii, zdjęcia całunu.

Badaczka tajnych archiwów Watykanu i mediewistka dr Barbara Frale twierdzi, iż płótno zniknęło tuż po splądrowaniu Konstantynopola podczas czwartej wyprawy krzyżowej w 1204 roku. Nastaje tajemnicza cisza. Nikt nie wie, gdzie spoczywa całun. Na tym właśnie okresie koncentrowało się wielu badaczy. Po raz kolejny całun pojawia dopiero w połowie XIV wieku. Co się z nim działo w tym czasie? W swoim artykule zamieszczonym w watykańskim "L'Osservatore Romano" Frale pisze, że historycy od dawna, ale bez powodzenia, usiłowali wyjaśnić tę zagadkę.

Od ostatniej ekspozycji w roku 2000 całun został poddany gruntownej renowacji. Dzięki temu widoczne stały się liczne szczegóły, których do tej pory nie można było dostrzec gołym okiem

Badaczka zajęła się przestudiowaniem dokumentów dotyczących procesu templariuszy. Odkryła nieznany dotąd fragment zeznań, w którym młody francuski rycerz Arnaut Sabbatier - wstąpił do zakonu w 1287 roku - opisał ceremonię swej inicjacji. "Zawiedziono mnie w tajemnicze miejsce, do którego dostęp mieli tylko bracia zakonu. Tu pokazano mi długi, utkany z lnu fragment płótna z odbitym na nim wizerunkiem człowieka. Pouczono mnie, bym oddał cześć relikwii, przyklękając i składając na niej trzykrotny pocałunek".

Członkom zakonu templariuszy zarzucano różne przestępstwa. Wśród nich także homoseksualizm i bałwochwalstwo. Rycerze mieli oddawać cześć "brodatej postaci". W istocie jednak przedmiotem, któremu oddawali hołd, był właśnie całun.

Ocalili go z objętego pożogą Konstantynopola, aby nie wpadł w niepowołane ręce grup heretyckich - choćby katarów. Twierdzili oni, iż Chrystus nie był człowiekiem, lecz jedynie przybrał ludzką postać. Nie mógł zatem zawisnąć na krzyżu, a następnie zmartwychwstać. Barbara Frale twierdzi, że jej odkrycie potwierdza teorię, którą jako pierwszy przedstawił w 1978 roku brytyjski historyk Ian Wilson.
Zakon templariuszy - na podstawie zgody papieża - powołano do życia podczas pierwszej wyprawy krzyżowej w XI wieku. Miał on chronić chrześcijan pielgrzymujących do Jerozolimy. Jednak po upadku położonej w Galilei Akry w 1291 roku i utracie kontroli nad Ziemią Świętą poparcie dla krzyżowców malało. Pojawiła się ponadto zawiść o zgromadzone przez zakon ogromne dobra i przynoszącą ogromne dochody działalnością bankierską.
Krążyły plotki i pogłoski. Templariusze mieli odprawiać tajne ceremonie, podczas których nowicjuszom kazano trzykrotnie zaprzeczać istnieniu Chrystusa, pluć na krzyż, rozbierać się do naga, całować swoich przełożonych w pośladki, pępek i usta oraz uprawiać z nimi stosunki homoseksualne. Król Francji Filip IV - zazdrościł zakonowi bogactwa i sam winien był mu duże sumy - wydał nakaz aresztowania jego przywódców. Następnie zaczął naciskać na papieża Klemensa V, by ten zgromadzenie rozwiązał. Skutecznie.

Kilku rycerzy - wśród nich wielkiego mistrza Jacques'a de Molaya - spalono na stosie. Przez wieki legenda o tajnych rytach i bogactwach templariuszy rozpalała wyobraźnię wyznawców teorii spiskowych. Przypomnijmy choćby powieść "Kod Leonarda da Vinci", w której Dan Brown powierza członkom zakonu opiekę nad świętym Graalem.

W 2003 roku Barbara Frale odkryła nieznane dotąd - tzw. pergamin z Chinon - zapiski z procesu templariuszy. Okazało się, iż archiwista błędnie je skatalogował. Z lektury dokumentu wynika, że Klemens V uznał, że w zakonie popełniano grzechy śmiertelne: korupcji i uprawiania seksu, ale nie herezji.

Podczas ceremonii inicjacji nowicjuszom kazano pluć na krzyż. Zdaniem Frale jednak czyniono tak w celu przygotowania ich na to, co czekałoby ich w razie dostania się do muzułmańskiej niewoli. W ub. roku badaczka opublikowała tekst modlitwy templariuszy ułożonej w czasie, gdy niesprawiedliwie ich więziono. Rycerze zwracają się do Maryi Dziewicy, aby przekonała ich wrogów do porzucenia kalumnii i kłamstw oraz zwrócenia się w stronę prawdy i miłosierdzia.

Wykonane w 1988 roku metodą datowania radiowęglowego badania autentyczności całunu wskazały, iż jest on średniowieczną podróbką. Wyniki natychmiast zakwestionowano. Krytycy twierdzili, iż do badań użyto próbki pochodzącej z cery na płótnie uszkodzonym przez pożar, który wybuchł w miejscu przechowywania całunu, wykonanej w średniowieczu. Wynik nie dotyczy więc oryginalnego składu chemicznego materiału.

Po splądrowaniu Konstantynopola całun zaginął. Pojawił się w 1353 roku we Francji w Lirey. Tutaj wystawili je na widok publiczny w miejscowym kościele spadkobiercy Goeffroya de Charneya - mistrza zakonu spalonego na stosie razem z Jacques'em de Molayem.

Potem płótno wędruje po europejskich miastach. W XVI wieku trafia do Turynu w ręce dynastii sabaudzkiej. Własnością Stolicy Apostolskiej jest od 1983 roku. Ostatni raz wystawiono je na widok publiczny w roku 2000. Wierni będą znów podziwiali całun za kilka dni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl