Irak: to jednak jest demokracja

Oliver August
Mimo doniesień o fałszerstwach i fali zamachów wybory w Iraku były sukcesem, który jest świetną prognozą na przyszłość. Mało kto z nas gotów byłby ryzykować życie, by zagłosować - Oliver August

W czwartek nad Irakiem zawisła groźba brutalnych protestów, gdy czołowy przedstawiciel opozycji oświadczył, że niedzielne wybory parlamentarne zostały sfałszowane. Oskarżenia są poważne, jednak jeszcze niepoparte mocnymi dowodami, a Irak okazał się najmocniejszą i najbardziej prawdziwą demokracją na Bliskim Wschodzie.

Trzeba przyznać, że przebieg niedzielnych wyborów w Iraku nie był wcale spokojny i zdarzyło się wiele aktów przemocy. Ale spójrzmy na wysoką frekwencję. Do komisji wyborczych - często ryzykując własne życie - udały się miliony obywateli. Dlaczego gotowi byli ryzykować śmierć? Irakijczycy muszą najwyraźniej wierzyć, że elekcje to wybór lepszej przyszłości dla kraju wyniszczonego wieloletnią wojną i starciami przeciwników religijnych.

Wielu zapłaciło wysoką cenę za przywilej wzięcia udziału w wyborach, których wynik nie był z góry przesądzony (co rzadko zdarza się na Bliskim Wschodzie). Dzień wyborów wyraźnie pokazał, jakie ogromne napięcia panują w rozdartym kraju.

W niedzielę już po raz drugi od 2003 roku Irakijczycy mogli w sposób demokratyczny zdecydować o kształcie swojej władzy ustawodawczej i wykonawczej. W towarzyszących wyborom atakach zginęło 38 osób. W Bagdadzie wysadzono dwa budynki. Zamachy nie stanowiły niespodzianki, zaczęły się wiele miesięcy wcześniej. Wiadomo było, że wybory parlamentarne stanowią wymarzoną okazję dla rebeliantów wszelkiej maści, musieli zaznaczyć w tym dniu swoją obecność. Nikt nie ma też złudzeń, iż "kultura przemocy" w dalszym ciągu będzie kładła się cieniem na tej pączkującej demokracji.
Co gorsza, opozycja zaczęła głośno protestować przeciwko fałszerstwom wyborczym. Ijad Allawi poinformował zachodnich obserwatorów, że współpracownicy dotychczasowego premiera Nuriego al-Malikiego ukryli część kart do głosowania i sfałszowali dane komputerowe, by zapewnić sobie powtórne zwycięstwo wyborcze. - Kradną głosy obywateli Iraku - powiedział rzecznik podczas zwołanej w tym celu konferencji prasowej.

Brytyjczycy nie idą do urn, bo w telewizji leci ich ukochana opera mydlana. Irakijczycy są gotowi oddać życie, by budować demokrację

Oświadczenie może wywołać w Iraku kolejną falę przemocy i podważyć wiarygodność nowego rządu w okresie, gdy amerykańskie wojska przygotowują się do opuszczenia kraju. Ostatecznych wyników jeszcze nie ogłoszono, ale zarówno Allawi, były premier, jak i al-Maliki liczą na najwyższe stanowiska. Ze wstępnych danych wynika, że obaj dobrze sobie radzą w popierających ich okręgach.
Iracki Ruch Narodowy, koalicja, której przewodniczy Allawi, złożył już 30 skarg o sfałszowaniu wyborów. W odpowiedzi koalicja al-Malikiego, Państwo Prawa, zagroziła, że pozwie Allawiego za zniesławienie.

Kilka nieprawidłowości, o których informował Allawi, potwierdzili już dyplomaci i obserwatorzy wyborów. Haider al-Abadi, doradca premiera al-Malikiego, w środę spędził około godziny w centrum wprowadzania danych wyborczych, co jest naruszeniem zasad wyborczych. Zwolennicy Allawiego twierdzą, że doradca sfałszował dane z całego kraju, ale nie przedstawili jeszcze stosownych dowodów.

Tego samego dnia z głównego ośrodka wyborczego zwolniono sześciu urzędników za wykroczenia popełnione podczas wprowadzania danych do rejestru wyborczego.
Allawi utrzymuje też, że udziału w głosowaniu zabroniono 250 tys. żołnierzy. Co więcej, w ogrodzie za punktem wyborczym w mieście Kirkuk na północy kraju jeden z obserwatorów znalazł karty wyborcze z głosami oddanymi na Allawiego.

Podczas konferencji prasowej w Bagdadzie Munir al-Gafili, przewodniczący rady miasta Kirkuk i zwolennik Allawiego, pokazał dziewięć takich kart. - To nie przypadek, że każda z nich to głos na Allawiego - powiedział.

Zachodni urzędnicy przyznają, że podczas wyborów z pewnością doszło do nieprawidłowości, "po części na niekorzyść Allawiego, a niektóre na jego korzyść". ONZ wysłała grupy dochodzeniowe do prowincji At-Tamim i Niniwa w północnym Iraku. Jak dotąd nie znaleziono jednak żadnych dowodów wskazujących, by planowano jakiekolwiek fałszerstwa wyborcze.

Adnan Janabi, były minister w irackim rządzie i zwolennik Allawiego, oświadczył, że obecny rząd wykorzystywał wojsko do zastraszania przeciwników politycznych. Jego zdaniem oddziały armii irackiej przeprowadziły w tym tygodniu naloty na domy zwolenników Allawiego. - Chcą nas sprowokować - rzekł.

Przypomniał też, że milionom Irakijczyków na wygnaniu - wśród których Allawi cieszy się dużym poparciem - w Jordanie, Syrii i innych krajach, utrudniono oddanie głosów. - To dopiero czubek góry lodowej - zaznaczył Janabi.

W czwartek iracka komisja wyborcza opublikowała pierwszy zestaw wyników niedzielnego głosowania. Po przeliczeniu około 30 proc. głosów okazało się, że zgodnie z oczekiwaniami al-Maliki odniósł zwycięstwo w południowych prowincjach An-Nadżaf i Babil, które uchodzą za bastiony szyitów. Na północy, w prowincjach Dijala i Salah ad-Din, zamieszkiwanych w większości przez sunnitów, najwięcej głosów zdobył Allawi.

Najważniejszą niewiadomą jest Bagdad, centrum Iraku skupiające różnorodne sekty religijne. W ciągu ostatnich siedmiu lat stolica była celem wielu brutalnych ataków terrorystycznych i polem bitwy dla bojówek. Wielu mieszkańców Bagdadu odwróciło się od tradycyjnych partii religijnych, które powszechnie postrzegane są jako współwinne przemocy.

Dowódca sił amerykańskich w Iraku przewiduje, że stworzenie nowego rządu potrwa nawet kilka miesięcy, zapewnił jednak, że sytuacja w kraju jest stabilna. Generał Ray Odierno powiedział, że dla zapewnienia całkowitego bezpieczeństwa utrzymuje bliską współpracę z władzami Iraku.

Jednakże niedzielne wybory przypominają nam i o tym, jak bardzo ważna w Iraku jest demokracja. I jak wielką wagę przywiązują do niej sami Irakijczycy. Naprawdę mamy podstawy do optymizmu. Spójrzmy choćby na odwagę milionów zwykłych obywateli, którzy nie ulękli się gróźb i prób zastraszania, by oddać swój demokratyczny głos. Możemy uczyć się od Irakijczyków pokory. Szczególnie gdy przypomnimy sobie naszą własną apatię wyborczą.
W Wielkiej Brytanii przed pójściem na głosowanie może powstrzymać obywateli kolejny odcinek lecącej w telewizji opery mydlanej. Jak mogliby choć na chwilę zrezygnować ze śledzenia losów swoich ukochanych bohaterów? Czasem wystarczy im wiedza o tym, że ten czy tamten poseł nadużywa przyznawanych mu środków finansowych. Irakijczycy ryzykowali własne życie, by wypowiedzieć się na temat przyszłości swojego kraju. Przypomnijmy niedowiarkom, iż siłę narodu i kraju buduje spokojny i wytrwały heroizm.

Gdy Wielka Brytania żyje pracami komisji sir Johna Chilcota w sprawie legalności wojny w Iraku, miliony jego mieszkańców pokazują, iż demokracja polega na jednym - stałym rozwoju.
W niedzielę byliśmy też świadkami innych oznak postępu i rozwoju. Uprawnionych do głosowania było niemal 19 mln Irakijczyków. Pierwsze szacunki różnią się w sposób znaczny - frekwencja wyniosła od 40 do 60 proc. Ważne jednak, iż w obecnych wyborach wzięła udział o wiele większa niż przedtem liczba osób należących do mniejszości sunnickiej. W 2005 roku sunnici poprzez odmowę udziału w wyborach powszechnych chcieli zademonstrować swoje niezadowolenie nie tylko z własnego położenia, ale i z rozwoju sytuacji w kraju.

Przez kolejne pięć lat uświadomili sobie jednak podstawową zasadę demokracji - chcesz mieć wpływ na kształt przyszłego rządu i władz musisz zjawić się przy urnach. W niedzielę w poszczególnych punktach wyborczych widziano długie kolejki sunnitów pragnących oddać glos. Wskazują one na to, iż mniejszość ta w coraz większym stopniu bierze udział w procesie demokratycznym. Jeśli obecny premier Iraku Nuri al-Maliki zachowa władzę, głównym wyzwaniem, przed którym stanie, będzie włączenie do składu swojego nowego gabinetu także członków mniejszości sunnickiej. Muszą mieć oni poczucie, iż mają do odegrania niezwykle ważną rolę w kwestii przyszłości Iraku. Wiedzieć, że stawka zależy także od nich samych.

Na szczęście iracka demokracja już tworzy i wychowuje ludzi zdolnych do objęcia prawdziwego przywództwa, umiejących przy tym wyrażać dzielące ich różnice w ramach systemu partii politycznych. Ta właśnie cecha demokracji zdawała się dotąd najbardziej obca irackiej umysłowości. Jeśli dorastasz i żyjesz w warunkach brutalnej tyranii, rzadko kiedy uda ci się od razu zrozumieć zasady działania i potrzeby istnienia demokratycznej opozycji. Jednak iracka klasa polityczna coraz bardziej uświadamia sobie właśnie ową absolutnie żywotną rolę, jaką w ich państwie ma do spełnienia lojalna opozycja.
Przed Irakiem jeszcze bardzo długa droga do normalności. Nowy - wyłoniony po niedzielnych wyborach - rząd musi ulepszyć stosunki ze swoimi sąsiadami Arabią Saudyjską i Syrią. Obiecująca jest jednak przyszłość gospodarcza kraju. Irak ma drugie co do wielkości w tym regionie zasoby ropy naftowej.

Jeśli w dalszym ciągu będzie mu się udawało przyciągać do siebie firmy międzynarodowe, może stać się drugim na świecie producentem tego surowca. Kluczem w kwestii sukcesu przyszłego gabinetu będzie właśnie jego umiejętność równej dystrybucji wpływów z eksportu ropy na gospodarcze potrzeby terenów zamieszkanych przez sunnitów, Kurdów i szyitów. Na pierwszym miejscu wciąż jednak pozostaje sprawa bezpieczeństwa wewnętrznego. Przebieg wyborów nadzorowało aż pół miliona osób pracujących w różnego rodzaju służbach porządkowych. A jednak pochłonęły one co najmniej 38 ofiar śmiertelnych.

Wielu innych Irakijczyków zginęło też w okresie samej kampanii wyborczej. Irak i jego sojusznicy opłakują zabitych. Obawiają się też kolejnych ofiar w następnych miesiącach. Siły bezpieczeństwa bez wątpienia potrzebują lepszego wyszkolenia. Policja zaś musi zająć się problemem korupcji.
W niedzielę jednak głos należał nie do stosujących przemoc wrogów demokracji, lecz do samych Irakijczyków. Ich odwagi. Główny cel wojny w Iraku definiowano jako ustanowienie tam demokracji w miejsce tyranii. Rozwój irackiego systemu demokratycznego wymaga naszej nieustannej uwagi i zaangażowania. Tworzenie tego systemu pozostaje nie tylko celem szlachetnym i honorowym, ale _- jak pokazuje przebieg wyborów - możliwym do zwieńczenia prawdziwym sukcesem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl