Paradoksalnie, w Czechach od niedawna legalne jest posiadanie niewielkich ilości narkotyków na własny użytek, co w Polsce nadal jest ścigane jako poważne przestępstwo. Jak widać, czeskie władze kontrolują sprzedaż leków zawierających narkotyczne substancje, ale jednocześnie liberalizują antynarkotykowe przepisy.
Od Nowego Roku w kodeksie karnym wprowadzono limity dozwolonego posiadania narkotyków. Obecnie właściciel niewielkiej ilości narkotyków nie ponosi odpowiedzialności karnej, jeśli policja nie znajdzie przy nim więcej niż: 15 g marihuany, 1,5 g heroiny, 1 g kokainy, 2 g amfetaminy, cztery tabletki ecstasy i pięć kartoników nasączonych kwasem LSD. W swych domach zgodnie z prawem Czesi mogą uprawiać do pięciu krzaczków konopi indyjskich i do 40 grzybów halucynogennych.
Po co zatem Czesi wybierają się na zakupy do Polski? Okazuje się, że w narkotyczny stan, przypominający ten po zażyciu amfetaminy, można wprowadzić się z pozoru niewinnymi lekami na przeziębienie. Chodzi między innymi o takie specyfiki, jak sudafed, a-catar lub ibuprom zatoki. - Czesi najchętniej braliby je po 20 opakowań, ale nie sprzedajemy im takich ilości - mówi Ewa Piekarska, właścicielka jednej z jeleniogórskich aptek. Próbują więc kupować lek, podchodząc kilkakrotnie do aptecznego okienka. - Gdy nie chcę im sprzedać, namawiają Polaków, by kupowali w ich imieniu - dodaje Liliana Krzemińska, prowadząca aptekę w przygranicznej Lubawce.
Z narkomanami przychodzącymi do jej apteki ma sporo problemów. Nieraz nie chcą wyjść, gdy odmawia im sprzedaży żądanej ilości tabletek. By zdobyć któryś ze specyfików zawierających pseudo_efedrynę, potrafią dobijać się do drzwi nawet w środku nocy. - Wzywałam wtedy policję. Według mnie te leki powinny być na receptę, to silne środki - uważa Liliana Krzemińska.Ten medykament ma inne działanie niż wcześniej wymienione farmaceutyki. Nie pobudza tak jak one, lecz oszałamia. Według Żanety Leśniak z jeleniogórskiej przychodni Monaru jego działanie jest zbliżone do narkotyków produkowanych na bazie opium.
Łatwą dostępność narkotycznych leków wykorzystują też Polacy. Do aptek w Szklarskiej Porębie przychodzą np. uczniowie uczestniczący w szkolnych wycieczkach. - Próbują kupować acodin, czyli lek na kaszel zawierający pochodną kodeiny. Gdy proponuję im inny środek o podobnym działaniu, ale bez tej substancji, prawie zawsze rezygnują z zakupu - opowiada farmaceutka Maria Grabska-Bacior.
Terapeuta uzależnień Żaneta Leśniak ostrzega, że zażywanie leków w większych ilościach jest równie niebezpieczne jak tradycyjnych narkotyków. - Zdarzały się nawet przypadki śmiertelne. Narkomani umierali po dożylnym wstrzyknięciu pewnego rodzaju kropli do nosa, które też można kupić bez recepty - wyjaśnia terapeutka.
Policja praktycznie jest bezradna, bo kupowanie leków bez recepty - nawet w podejrzanie dużych ilościach - trudno uznać za nielegalne. Funkcjonariusze nie mają prawa legitymować osób kupujących specyfiki zawierające niebezpieczne substancje.
- Zainteresujemy się tą sprawą - obiecuje Bogusława Bukowska z Krajowego Biura Przeciwdziałania Narkomanii. - Na nasz wniosek Urząd Rejestracji Leków wprowadził już recepty na niektóre syropy - dodaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?