Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiepscy na skalę globalną

Redakcja
Halinka i Fredek Kiepscy goszczą w naszych domach już 11 lat
Halinka i Fredek Kiepscy goszczą w naszych domach już 11 lat Tomasz Holod/Polskapresse
Nie każda rodzina może być stawiana za wzór cnót. Polacy mają swoich Kiepskich, ale w innych krajach również śmieją się z telewizyjnych i filmowych dysfunkcyjnych familii. Ich portrety przybliża Jacek Sobczyński.

Wrócili. I nikt się nie oburza, intelektualiści nie biją na alarm, nie słychać głosów o stopniowym zidioceniu telewidza. Możliwości są dwie: albo tak bardzo do nich przywykliśmy, albo faktycznie staliśmy się idiotami. A może chodzi o coś innego? Na przykład o to, że serialowa rodzina Kiepskich otworzyła widzom oczy na samych siebie i przypomniała, że w każdym z nich tkwi coś kiepskiego?

Wstydliwe przyjemności przed telewizorem

Nieraz już wychodzili z ogródka, już żegnali się z gąską, a jednak pomimo przenoszenia odcinków "Świata według Kiepskich" nawet na niesprzyjające dużej oglądalności miejsca w ramówce wciąż nie chcą uciec z naszych domów. Po raz pierwszy Ferdek, Halinka, Walduś i Mariolka pojawili się na ekranach wiosną 1999 roku. Od tego czasu zmieniło się wiele. Kiepscy przeżyli sześciu premierów, dwóch prezydentów i cztery partie rządzące. Gdy startowali, w ataku Lecha Poznań szalał Maciej Żurawski, a nazwisko Adama Małysza było synonimem zawiedzionych nadziei. Są fenomenem na rynku serialowym, gdzie żywot komediowych produkcji zazwyczaj kończy się po trzech, góra czterech latach. Tymczasem "Świat według Kiepskich" właśnie wchodzi w swój dwunasty sezon. Pod tym względem przebili nawet swój pierwowzór, popularny w latach 90. amerykański "Świat według Bundych". W szczytowym momencie popularności przygody wrocławskiej rodziny oglądało nawet 12 milionów telewidzów! Przez ponad dekadę stracili tylko jedno - przeuroczą postać złośliwej babuni, kreowaną przez Krystynę Feldman.

Wydarzenia, w jakie uwikłana jest dysfunkcyjna rodzina Kiepskich, ściśle korespondują z aktualnymi nastrojami społecznymi i tym, co w danej chwili znajduje się "na językach". Wystarczy przypomnieć choćby odcinek, w którym ich sąsiad, Marian Paździoch, palił swoje komunistycznej teczki w piwnicy, zrzucając winę na babkę Kiepską, która w poprzednim ustroju miała na niego donosić, ukrywając się pod pseudonimem "Kanalia"... Ale nie martw-my się, jeśli oglądając "Kiepskich" z przerażeniem stwierdzimy, że krzaczasty wąs wuja lub rozchodzone laczki pociągajacego piwo papy upodabniają nas do sympatycznej, serialowej familii. Właśnie o to chodziło producentom - aby każdy, nawet najinteligentniejszy widz oglądający "Świat według Kiepskich" zaspokoił swoją potrzebę odczuwania tzw. guilty pleasures (w amerykańskim języku kulturowym termin ten oznacza wstydliwe przyjemności). Żeby po dniu ciężkiej, umysłowej pracy mógł wrócić do domu, siorbnąć "browara" i z rozkoszą rozwalić się na kanapie przed telewizorem.

Bundy, Flodderowie czy Griswoldowie?

Przeciętny model rodziny jest najlepszym i najprostszym przykładem na filmowe sportretowanie przeciętnych obywateli i ich codziennego życia w krzywym zwierciadle. Zależności pomiędzy jej członkami oparte są zwykle na stereotypach i konwenansach. Kapitalnym przykładem jest właśnie "Świat według Bundych", czyli pierwsza produkcja telewizyjna zza Wielkiej Wody tak dosadnie rozliczająca się z mitologią amerykańskich rodzin. Jej głowa, Al Bundy, to sfrustrowany sprzedawca butów, który w domowym zaciszu z radością oddaje się wielogodzinnym posiedzeniom na muszli klozetowej. Choć akurat w jego przypadku o domowym zaciszu trudno powiedzieć - spokój rodzinnego ogniska swoim bezustannym trajkotaniem skutecznie zagłusza jego małżonka, Peggy.

Są jeszcze dzieci, nastoletni Bud, którego jedynym problemem jest brak powodzenia u dziewczyn i jego rówieśniczka Kelly, która akurat na niedobór adoratorów nie może narzekać - w odróżnieniu od braku wszystkich klepek w głowie. Producenci "Bundych" również ostrze swojej satyry wycelowali w stronę przeciętnych rodzin. Wyśmiewanie ich stereotypowego życia nie wszystkim przypadło do gustu. Pod koniec lat 80. głośno zrobiło się o sprawie Terry Rakolty, gospodyni domowej z Michigan, oburzonej odcinkiem serialu w którym pojawili się homoseksualiści, mężczyzna w podwiązkach oraz rozebrana dziewczyna. Rakolta wytoczyła przeciwko producentom, stacji Fox, mocne działa. Występowała w programach typu talk-show, trafiła na pierwszą stronę "New York Timesa", a jednak jej działalność tylko przyczyniła się do wzrostu popularności serialu.

W 1983 roku, cztery lata przed premierą pierwszego odcinka "Świata według Bundych" scenarzysta i reżyser John Hughes wymyślił zwariowaną rodzinę Griswoldów, którą wypuścił w wielodniową podróż po Stanach. Od Bundych różnią się uczuciami, którymi - mimo przeszkód - są w stanie się obdarzać. Tu głową rodziny ponownie jest mężczyzna, Clark, pakujący resztę członków w tarapaty za sprawą realizacji swoich szalonych pomysłów. Destrukcyjny talent Clarka (i komediowe zdolności odtwarzającego jego postać aktora, Chevy'ego Chase'a) najpełniej objawiły się w popularnej także w Polsce komedii "Witaj Święty Mikołaju", w której mężczyzna chce wyprawić dla całej rodziny Święta, jakich nie zapomną. I owszem, udaje mu się...
Również w połowie lat 80. do Polski za sprawą przegrywanych kaset video trafiły filmowe przygody holenderskiej rodziny Flodderów, czyli nieco bardziej obleśnych Kiepskich. Jednak, w odróżnieniu od nich, filmy o Flodderach nie miały ambicji przemycania pod płaszczykiem niewybrednego humoru prawd na temat społeczeństwa, stając się przede wszystkim filmowym katalogiem beknięć i pierdnięć.
Nie zapominajmy o Addamsach - rysunkowej rodzince z piekła rodem, która swoją upiorną ornamentyką jakby podkreślała to, że dla wielu stosunki rodzinne nierzadko kojarzą się z dantejskimi czeluściami.

Anglicy śmieją się najgłośniej

Na polu serialowych komedii z kapitalną ironią instytucję rodziny portretowali Anglicy. W latach 90. śmialiśmy się z przygód egzaltowanej Hiacynty Bucket, jej safandułowatego męża Ryszarda i obiboka Powolniaka z serialu "Co ludzie powiedzą". Nieco mniejszą popularnością cieszył się "Artur i mamuśka", opisujący codzienne życie wiecznego maminsynka, 40-letniego łysiejącego Artura i jego energicznej mamy.

Ale stereotypowy, rodzinny portret najmocniejszym kopniakiem rozbili autorzy "Małej Brytanii". Wielowątkowy serial składał się z szeregu niepowiązanych z sobą epizodów. W jednym z nich niejaki Daffyd Tho-mas, ubrany w różowe, lateksowe ciuszki grubas wściekał się, ponieważ nikt w wiosce nie dyskryminuje go za homoseksualizm. Gdy w rozmowie z rodzicami (para miłych, pijących herbatę staruszków) po patetycznej mowie wyznał, że jest gejem, ci nie tylko przyjęli to kompletnie bez emocji, ale i zaproponowali mu randki z kilkoma młodymi chłopcami z okolicy.

Rodzinne przywary bezlitośnie i odważnie obnażał w swoich wszystkich filmach Marek Koterski, ale gdyby wybrać najmocniejszy i najbrutalniejszy głos na temat zanikających więzów familijnych w społeczeństwie, wówczas bezapelacyjnie prymat należy się znanemu w Polsce m.in. z filmu "8 Kobiet" reżyserowi Francoise Ozonowi. W 1988 roku młodziutki Ozon nakręcił krótkometrażowy "Portret rodzinny". W ciągu 10 minut filmu odtwarzający główną rolę reżyser zabił wszystkich członków swojej rodziny, by następnie posadzić ich zwłoki na kanapie i zrobić sobie z nimi zdjęcie. Prawdopodobnie jedyne, na którym wszyscy są wreszcie razem.

Tymczasem, jak wskazują wyniki oglądalności, Polacy zamiast wydawać wyroki na instytucję rodziny, wolą się z niej po prostu pośmiać. Startujący w marcu kolejny sezon "Kiepskich" prawdopodobnie w dalszym ciągu będzie cieszyć się równie niekiepską frekwencją co dotychczas. Lata płyną, a serialowy Ferdek z tą samą swadą i tym samym piwem w dłoni wciąż siedzi na tapczanie i kontestuje rzeczywistość. A my bez poczucia obciachu wciąż chcemy go oglądać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski